Zobowiązani do wdzięczności, pokory i służby!

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Michał Różanowski, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej. Życzę Jubilatowi takiej otwartości na Boże dary, o jakiej mowa dziś w rozważaniu. Oczywiście, samych Bożych darów też jak najwięcej życzę! Zapewniam też o modlitwie!
        I już w tym miejscu chciałbym zwrócić Waszą uwagę, Kochani, na postawę i wyjątkową apostolską „skuteczność” dzisiejszej Patronki. Pokazuje nam ona bowiem, że można nigdy w życiu nie być na misjach, a tak bardzo pomóc misjom i misjonarzom, a ostatecznie zostać ich Patronką. To takie wskazanie dla pesymistów, powtarzających ciągle: „Nie da się…”, „Na pewno się nie uda…”. 
        Oby nam dzisiaj udało się wszystko, co dobre!
                                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
14 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Bł. Marii Teresy Ledóchowskiej, Dziewicy,
do
czytań: Oz 10,1–3.7–8.12; Mt 10,1–7
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
Izrael
był jak dorodny krzew winny, przynoszący wiele owoców: lecz gdy
owoc jego się mnożył, wzrastała liczba ołtarzy; im lepiej działo
się w kraju, tym wspanialsze budowano stele. Ich serce jest obłudne,
muszą pokutować! Pan ich ołtarze rozwali i stele powywraca.
Powiedzą wtedy: „My nie mamy króla, bośmy się Pana nie bali,
zresztą cóż nam król pomoże”.
Upadnie
Samaria, a król jej jest niby piana na powierzchni wody. Zniszczone
będą wyżyny Bet–Awen, grzech Izraela. Ciernie i osty wyrosną na
ich ołtarzach. Wtedy powiedzą górom: „przykryjcie nas!”, a
wzgórzom: „padnijcie na nas!”
Posiejcie
sprawiedliwość, a zbierzecie miłość; karczujcie nowe ziemie!
Nadszedł czas, by szukać Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości
was nauczyć.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy
nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie
choroby i wszelkie słabości.
A
oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i
brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan,
Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i
Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.
Tych
to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Nie
idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta
samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu
Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo
niebieskie»”.
Słuchając
dzisiejszego pierwszego czytania, dotykamy swoistego paradoksu,
jaki miał miejsce w historii ludu wybranego. Prorok Ozeasz tak o tym
mówi: Izrael
był jak dorodny krzew winny, przynoszący wiele owoców: lecz gdy
owoc jego się mnożył, wzrastała liczba ołtarzy; im lepiej działo
się w kraju, tym wspanialsze budowano stele.

Czyż
to nie paradoks? Im lepiej się Izraelowi wiodło, tym bardziej
buntował
się przeciwko Bogu!

Im hojniej mu Bóg błogosławił, tym bardziej szedł
on swoimi drogami.

Moi
Drodzy, czy to zjawisko jest nam całkowicie obce?… Czy na
podstawie własnej obserwacji różnych życiowych sytuacji nie
bylibyśmy w stanie przywołać podobnych historii, kiedy to
człowiek,
który ma wszystko, co mu się tylko zamarzy

– tak, że brakuje mu już tylko przysłowiowej „gwiazdki z
nieba” – od tego powodzenia i sukcesu doznaje
jakiegoś „zawirowania”
w
głowie i zaczyna zwyczajnie wydziwiać?

Myślę, że każdy z nas jest w stanie opowiedzieć o takich
sytuacjach.
W
tym kontekście nasuwa się także skojarzenie z działalnością
Kościoła
w naszej Ojczyźnie. Wydaje się bowiem, że kiedy był
on prześladowany i trudno mu było
normalnie
funkcjonować, wtedy
wierni garn
ęli
się do niego.
Kiedy
natomiast przyszła
wolność i można swobodnie praktykować wiarę, okazało
się, że wielu ma prawdziwe problemy
z mądrym zagospodarowaniem wolności

i wykorzystaniem tych darów, które zostały dane przez Boga.
A
przecież nie
o to chodzi, żeby czekać na następne prześladowania,

i nie o to chodzi, żeby prosić Boga, aby swoje dary zabrał i
więcej ich nie dawał – także
te codzienne dary,

których udziela poszczególnym osobom, poszczególnym rodzinom, w
takich zwykłych okolicznościach…

Nie
o to chodzi, żeby ich przestał udzielać, ale żeby
ludzie nauczyli się z nich korzystać!
Aby
kiedy doświadczają tak wielkiej łaskawości Boga,
nie popadali w pychę

i poczucie jakiejś nadzwyczajnej wartości własnej, ale aby
docenili Bożą łaskawość!

I aby im hojniej przez Boga są obdarowywani, tym bardziej okazywali
Mu cześć,
posłuszeństwo i wierność.

Jak
słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, w przypadku ludu Izraela nie było
z tym dobrze. Dlatego Prorok zapowiada bardzo konkretną interwencję
Bożą, gdy stwierdza: Ich
serce jest obłudne, muszą pokutować! Pan ich ołtarze rozwali i
stele powywraca. Powiedzą wtedy: „My nie mamy króla, bośmy się
Pana nie bali, zresztą cóż nam król pomoże”.
Upadnie
Samaria, a król jej jest niby piana na powierzchni wody. Zniszczone
będą wyżyny Bet–Awen, grzech Izraela.

Ciernie
i
osty wyrosną na ich ołtarzach. Wtedy powiedzą górom: „przykryjcie
nas!”, a wzgórzom: „padnijcie na nas!”
Szczególnie
ostatnie wezwania tchną jakimś wielkim dramatyzmem, a nawet
rozpaczą. Ale to właśnie do
tego prowadzi pycha człowieka.

Jednakże kolejne
zdania dzisiejszego fragmentu Proroctwa Ozeasza niosą
optymizm: Posiejcie
sprawiedliwość, a zbierzecie miłość; karczujcie nowe ziemie!
Nadszedł czas, by szukać Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości
was nauczyć.

To
już jakieś wyjście na prostą, jakieś światełko w tunelu.
Czy
jednak potrzebne są aż tak ostre interwencje Boże? Czy nie można
się tak
po prostu ucieszyć tym, co się ma, co Bóg dał

– i swoją postawą odwdzięczyć się za Bożą łaskawość? Na
pewno można.
Ale
ludzka przewrotność po raz kolejny dochodzi do głosu.
Całe
szczęście, że nie zawsze ludzie tak odpowiadali na Bożą hojność
i łaskawość. Ewangelia dzisiejsza ukazuje nam Dwunastu, którzy
zostali przez Boga obdarowani w sposób wręcz niewyobrażalny!

Otrzymali bowiem do
rąk ster Kościoła Chrystusowego,

a konkretnie: wiele poszczególnych darów, którymi mieli
gospodarować, aby Boże królestwo
w sercach ludzi pomnażać. I choć ta misja okazywała się po
wielekroć bardzo trudna, to jednak była ona wielkim
wyróżnieniem, jakie przypadło w udziale Apostołom.

Wyróżnieniem i zaszczytem, którego oni okazali się tak po ludzku
godni.
Oczywiście,
w sensie obiektywnym żaden człowiek nie
jest sam z siebie godny otrzymywać cokolwiek od Boga,

ale mówimy tutaj o postawie człowieka i odpowiedzi ze strony
człowieka na Boże dary. A w
tym sensie Apostołowie okazali się godnymi
powierzonego
im zaszczytnego zadania i wyróżnienia, które przypadło im w
udziale, bo
nie
potraktowali go
jako okazji czy powodu do wywyższania się nad innymi lub
pogardzania innymi, ale tym
bardziej poświęcali się dla dobra Chrystusowego Kościoła,

im bardziej mieli świadomość wyróżnienia, jakie ich spotkało.
I
my także, moi Drodzy, doświadczamy
często

Bożej łaskawości w różnej formie! Tak, jest to naprawdę często,
tylko my nie zawsze to dostrzegamy i doceniamy, bo
chcemy albo więcej, albo czegoś innego,
albo
sami nie wiemy, czego chcemy… A Bóg tak naprawdę hojnie nas swymi
łaskami obdarowuje. Niekiedy natomiast zaszczyca
nas jakimś szczególnym wybraniem,

jakąś wyjątkową łaską, jakimś naprawdę wielkim darem.
Oby
każda z takich sytuacji powodowała jeszcze
większe nasze otwarcie na Boga,

jeszcze większą wdzięczność za Boże dary, a tym samym –
jeszcze większą pokorę wobec Boga i ludzi. A nie wywyższanie się
nad innymi, czy pogardzanie nimi. Im
bardziej jesteśmy obdarowani – tym bardziej zobowiązani
do wdzięczności, pokory i służby!
Dobrze
rozumiała to Patronka dnia dzisiejszego, poświęcając wszystkie
talenty, jakimi obdarzył ją Pan, na służbę Kościołowi
misyjnemu. A mówimy tu o Błogosławionej
Marii
Tere
sie
Ledóchowsk
iej.
Urodziła
się ona

29 kwietnia 1863 roku w Loosdorf, w Austrii.

Otrzymała głęboko religijne wychowanie. Mając lat dwadzieścia
siedem,
zrezygnowała ze stanowiska damy dworu i wszystkie swoje talenty
literackie i organizacyjne poświęciła dziełu misji afrykańskich.
Dnia 9
września 1895 roku złożyła śluby zakonne
jako
pierwsza sodaliska założonego przez siebie stowarzyszenia
misyjnego, zwanego Sodalicją
Świętego
Piotra Klawera.

Zmarła 6 lipca 1922 roku w Rzymie i tam spoczywa. Jest Patronką
dzieł misyjnych w Polsce.
Niezwykłość,
a wręcz fenomen jej
świętości
polega na tym, że stała
się Patronką misji afrykańskich – ani razu w życiu nie będąc
w Afryce!

Ani
na żadnych innych misjach! A do tego wszystkiego – rozwijała
swoje dzieło, a więc Sodalicję Świętego Piotra Klawera i
jednocześnie wydawała czasopismo misyjne „Echo z Afryki i innych
kontynentów” w
czasie zupełnie niesprzyjającym jakiejkolwiek działalności – w
czasie zaborów!

To właśnie wtedy prowadziła
nadzwyczajną wręcz korespondencję w misjonarzami na całym
świecie, angażując w to dzieło sporą grupę ludzi.
Właśnie
tak wykorzystała wszystkie talenty i uzdolnienia, jakimi
hojnie obdarzył ją Pan. Mając to na uwadze, jak również wracając
do przesłania dzisiejszych czytań mszalnych, zastanówmy się:
– Czy
dostrzegam dary, jakie otrzymuję od Pana, i potrafię się nimi
szczerze cieszyć?
– Czy
uzdolnienia, talenty, jakie posiadam, ale też dobra materialne,
jakie mam, a których inni nie mają – traktuję jako zobowiązanie
do służby, czy jako powód do wywyższania się nad innymi?
– A
jak reaguję na szczególne dary, zaszczyty i wyróżnienia,
otrzymywane od Pana: czy mobilizują mnie one do jeszcze większej
wdzięczności, pokory i służy?

Idźcie
i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie»!

19 komentarzy

  • Nie kiedy jak czytam takie komentarze to nie wiem czy sie śmiać czy płakać.Za pare lata to ten p.Kaleta moze zalować tego co się stało jak juz nie załuje.Nastepne Ksiadz to tez człowiek i moze mieć kolezanki,kuzynki itp.I to wcale nie oznacza,ze ma kochanke i dzieci a swoja droga moze warto zaczać patrzec na siebie a pozniej na innych .M.

  • Chociaż M. zdążyła się już odnieść do wpisu Anonimowego Mędrka, to jednak musiałem wpis ten usunąć, bo był niezwykle chamski, wulgarny i bezdennie głupi! Jak zresztą wiele poprzednich tego Autora. Nie będzie takiego bagna na tym blogu – zapewniam! Ks. Jacek

    • Wczoraj właśnie nasz Ksiądz miał wykład na temat zasad, gestów i postaw ciała ( kiedy wstać, kiedy klękać, kiedy stać ) w czasie Liturgii Mszy Świętej ( posoborowej),wystawienia Najświętszego Sakramentu, aby zachować jedność gestów w danej Wspólnocie. Mieliśmy możliwość zadawania pytań i uzyskania od razu odpowiedzi. Kończąc uświadomił mam ksiądz, że nie musimy się żegnać święconą wodą z kropielnicy wychodząc z kościoła 🙂 (o czym nie wiedziałam ). Sens na tylko znak krzyża uczyniony ręką zanurzoną w wodzie święconej przy wejściu do kościoła, bo po pierwsze przyzywany Trójcę Świętą i wspominamy obrzęd Chrztu Świętego święconą wodą.

    • Na szczęście nie ma zakazu ;). Skoro dobrym zwyczajem było żegnanie się wodą święconą przy wyjściu z domu, to nie widzę w tym nic zbędnego, żeby przeżegnać się po wyjściu z mszy świętej i "ruszenie w świat" na resztę dnia 🙂

    • Zgadzam się z tym. Właśnie w tym celu ja mam kropielniczkę w swoim mieszkaniu, aby wychodząc "w świat", wyruszyć ze znakiem Krzyża. Tradycję tę wyniosłem z Domu rodzinnego, gdzie taka kropielniczka zawsze była i do dzisiaj jest. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • W moim rodzinnym domu też była kropielniczka, najczęściej pusta, tylko od święta napełniona wodą święconą. U mnie w mieszkaniu w minionym roku w grudniu wbiłam samodzielnie gwóźdź, jak na budowlańca przystało i dbam aby woda święcona była, choć muszę przyznać że zbyt szybko wysycha, bo jest mało pojemna 🙂

    • Trzeba więc księdza poprosić, żeby poświęcił jakąś większą butelkę wody święconej – i na bieżąco dolewać. W przypadku, kiedy ksiądz jest w domu, problem jest właściwie rozwiązany… Ks. Jacek

  • Człowiek ów czerpie jakąś chorą satysfakcję z walenia w KK i w ogóle katolików, z każdego upadku, potknięcia czy zejścia na złą drogę ludzi Kościoła. A już z dziwnym lubieżnym akcentem napawa się każdym upadkiem kapłana w obszarze związanym z seksualnością. Nie widzę w tym krzty żalu z takich sytuacji, troski o KK i jego dobro – wręcz przeciwnie: szyderstwo, wyszydzenie! Od czasu do czasu komentuję i podaję linki do różnych krytycznych sytuacji, mających przecież miejsce w naszym Kościele, wśród stanu kapłańskiego, wśród nas samych wreszcie – ale nie robię tego po to, aby błotem obrzucać, a jeżeli już, to po to aby błoto wymiatać…. Zawsze w takich sytuacjach sprawdzam źródła, tak aby sprawa była pewna. W tekście zamieszczonym przez anonima (to niby cytat był) znalazły się – obok mocnych wulgaryzmów – oszczerstwa wobec Św. Jana Pawła II. Chamstwo w czystej postaci!!!

    • Także uważam, że prawda nie powinna być nigdy żadną kartą przetargową, a jej dochodzenie i głoszenie – nigdy nie może być uzależnione od takiej czy innej koniunktury politycznej. I tak właśnie odpowiadam tym, którzy twierdzą, że w takich lub innych warunkach politycznych czy społecznych może lepiej nie głosić prawdy, poczekać na lepszy czas, lub coś w tym stylu… Zawsze jest dobry czas na prawdę! Ks. Jacek

  • Jestem przekonany – o czym też nieraz pisaliśmy – że ten anonimowy Mędrek ma po prostu potężne problemy wewnętrzne, problemy z samym sobą. Nie radząc sobie z nimi, przerzuca je na nas. Musimy się chyba więcej za Niego modlić. Ks. Jacek

  • Trudno jest budować jakiekolwiek szczere "pojednanie" na fałszu, na kamuflowaniu prawdy, na jej pomijaniu. Warunkiem wybaczenia jest przyznanie się do winy i żal za krzywdę – wtedy ma to głęboki sens, wtedy to rzeczywiście oczyszcza. "Idź i nie grzesz więcej"!

    • Robercie a ja uważam, że wybaczenie nie może być uzależnione od żadnych czynników zewnętrznych , jest uzależnione tylko od naszej miłości bliźniego, Jezus wybaczyć swoim oprawcom
      , nie miało to głębokiego sensu ? ma oczyszczać. . ale nasze serce z nienawiści, przynajmniej ja tak uważam
      Ania

    • Aniu – wybaczenie dotyczy pokrzywdzonego, ofiary. I wybaczenie nie ma nic wspólnego z zapomnieniem o przeżytej tragedii. Krzywdziciel musi sobie uświadomić to co wyrządził pokrzywdzonemu, stanąć w prawdzie, tyle. Przecież tu nie chodzi o jakieś nie wiadomo co, stanąć w prawdzie i wszystko! Przecież nikt rozsądny nie będzie szukał pomsty czy innych rodzajów zadośćuczynienia. Nie o to chodzi.

    • Zgadzam się z Robertem. Krzywdziciel musi zrozumieć, co zrobił źle. I że w ogóle zrobił źle. W końcu, tu chodzi także o jego dobro, czyli jego nawrócenie. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.