Czy Prawa Bożego da się przestrzegać?…

C
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, bardzo serdecznie pozdrawiam z Miastkowa! Takie wakacyjne wsparcie duszpasterskie…
       Życzę Wszystkim błogosławionego dnia! A kibicom piłkarskim – w miarę spokojnego wieczoru… Pomimo emocji! Co prawda, naszej Kadry już nie ma, ale kibice piłkarscy – w czasie wszelkich tego typu mistrzostw – to grupa podwyższonego ryzyka zawałem serca! Miejmy jednak nadzieję, że to obawy na wyrost.
        Na głębokie, religijne i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

15
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Pwt
30,10–14; Kol
1,15–20; Łk
10,25–37
CZYTANIE
Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz
powiedział do ludu: „Będziesz słuchał głosu Pana Boga swego,
przestrzegając Jego poleceń i postanowień zapisanych w księdze
tego Prawa; wrócisz do Pana Boga swego z całego swego serca i z
całej swej duszy.
Gdyż
polecenie to, które Ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych
możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Nie jest w niebiosach,
by można było powiedzieć: «Któż dla nas wstąpi do nieba i
przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je». I nie
jest za morzem, aby można było powiedzieć: «Któż dla nas uda
się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy
je». Gdyż słowo to jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w
twoim sercu, byś je mógł wypełnić”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:
Chrystus
Jezus jest obrazem Boga niewidzialnego,
Pierworodnym
wobec każdego stworzenia,
bo
w Nim zostało wszystko stworzone:
i
to, co w niebiosach, i to, co na ziemi,
byty
widzialne i niewidzialne,
Trony
i Panowania, Zwierzchności i Władze.
Wszystko
przez Niego i dla Niego zostało stworzone.
On
jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie.
I
On jest Głową Ciała, to jest Kościoła.
On
jest Początkiem,
Pierworodnym
spośród umarłych,
aby
sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim.
Zechciał
bowiem Bóg, by w Nim zamieszkała cała Pełnia
i
aby przez Niego i dla Niego znów pojednać wszystko z sobą:
i
to, co na ziemi, i to, co w niebiosach
wprowadziwszy
pokój przez Krew Jego Krzyża.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Powstał
jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał:
„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”
Jezus
mu odpowiedział: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?”
On
rzekł: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem,
całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a
swego bliźniego jak siebie samego”.
Jezus
rzekł do niego: „Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz
żył”.
Lecz
on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim
bliźnim?”
Jezus,
nawiązując do tego, rzekł: „Pewien człowiek schodził z
Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go
obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego,
odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył
go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i
zobaczył go, minął.
Pewien
zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok
niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego
i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go
na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego
zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: «Miej o
nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę
wracał».
Któryż
z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego,
który wpadł w ręce zbójców?”
On
odpowiedział: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”.
Jezus
mu rzekł: „Idź, i ty czyń podobnie”.
Czy
Prawo Boże da się w ogóle zachować?
Czy Prawa Bożego da się
przestrzegać w dzisiejszych czasach?… Czy w ogóle jest to
Prawo na obecne warunki
– na te realia, w jakich żyje
współczesny człowiek?
Takie
pytania mogą się pojawić w niejednym sercu i umyśle w obliczu
tego, że sytuacja polityczna i społeczna zmienia się
w tempie wręcz galopującym;
warunki, w jakich żyje człowiek z
roku na rok, a nieraz wręcz z dnia na dzień stają się zupełnie
inne, a Prawo Boże pozostaje bez zmian. Dekalog ciągle ten
sam, to samo Przykazanie miłości, ta sama Ewangelia, te same
wymagania moralne, to samo prawo naturalne, które Bóg wpisał w
serce człowieka i nakazał według niego żyć. Wręcz
może się zatem wydawać, że Bóg nie zauważa zmian
dokonujących się w świecie, w ludzkim myśleniu, w ludzkim
działaniu,
a ciągle tylko i ciągle obstaje przy swoim.
Bo
przecież to Jego Prawo to jest już to, które obowiązywało za
czasów Mojżesza,
kiedy to on właśnie nakazywał jego
przestrzeganie. A działo się to wówczas, kiedy Mojżesz
powiedział do ludu:
«Będziesz słuchał głosu
Pana Boga swego, przestrzegając Jego poleceń i postanowień,
zapisanych w Księdze tego Prawa:
wrócisz do
Pana Boga swego z całego swego serca i z całej swej duszy».

Słyszeliśmy to w pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego
Prawa.
I
to właśnie wtedy Mojżesz przekonywał swój naród, mówiąc w
imieniu Boga: Polecenie to, które Ja ci dzisiaj daję, nie
przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Nie
jest w niebiosach, by można było powiedzieć: «Któż dla nas
wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i
wypełnimy je». I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć:
«Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy
słuchać i wypełnimy je».
Gdyż słowo to
jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je
mógł wypełnić
.
A
zatem już wtedy prawdopodobnie stawiano te pytania i już wtedy
uważano, iż Prawo to jest zbyt odległe, zbyt trudne, nad wyraz
wymagające,
aby je można było wypełniać. Bóg jednak pouczał
człowieka, że tak nie jest – Prawo to jest dla człowieka, dla
jego dobra, dla jego zbawienia.
I że przestrzegając tego Prawa,
wcale nie trzeba podejmować nadzwyczajnych środków i działań,
ale po prostu okazać drugiemu człowiekowi serce, miłość,
współczucie.
Tak, jak Samarytanin okazał je napotkanemu po
drodze pobitemu, ograbionemu człowiekowi…
Widząc
go w takim stanie – jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii –
wzruszył się głęboko, zaopiekował, zadbał o to, aby niczego
mu nie brakowało.
I to nie tylko w tym jednym momencie, kiedy
ujrzał go na drodze, ale także później, kiedy z powodu odbywanej
podróży nie był w stanie osobiście zatroszczyć się o los
biedaka: wtedy przykazał oberżyście, aby ten miał o niego
staranie, sam zaś pokrył koszta opieki.
Uczynił
tak, chociaż był Samarytaninem i – jak to dobrze wiemy z innych
przekazów ewangelicznych, ale także z historii – był
przedstawicielem narodu nieprzyjaźnie nastawionego do 
narodu
wybranego. Jednakże dla owego Samarytanina akurat
ten fakt w tym momencie nie
miał żadnego znaczenia.
On
zobaczył pobitego, ograbionego człowieka – zobaczył człowieka w
potrzebie i poczuł
wewnętrzn
y nakaz udzielenia
mu pomocy. Nie zważał na żadne względy i
na ewentualną opinię ludzką.
Nie brał pod uwagę żadnych
uwarunkowań historycznych czy kontekstów politycznych. Bo gdyby je
zaczął rozważać, to więcej jak pewne, że nic by nie wyszło
z tej całej pomocy.
Samarytanin
jednak nie zastanawiał się nad tymi sprawami od strony
teoretycznej, ale zobaczywszy człowieka, postanowił mu pomóc.
Zwykły – powiedzielibyśmy: naturalny – odruch serca.
Odruch serca człowieka na widok cierpienia drugiego człowieka. A
jednocześnie – jak wskazują na to słowa Jezusa – wypełnił
on bardzo dokładnie Prawo Boże, zapisane w swoim sercu.
Natomiast
z drugiej strony – tak bardzo szczerze mówiąc – to nie
uczynił niczego nadzwyczajnego.
Bo widząc, że przy drodze leży
człowiek, będący w potrzebie, zatrzymał się, zainteresował,
opatrzył jego rany, zawiózł do jakiegoś innego, pewniejszego
miejsca,
gdzie ten mógł
doświadczyć pełniejszej opieki. Tak zatem, bardzo szczerze
rzecz ujmując – to nie były nadzwyczajne rzeczy. To, że
dał owe dwa denary właścicielowi gospody, to gest bardzo piękny,
ale też domyślamy się, że raczej nie zubożyło to w jakiś
zasadniczy sposób
jego raczej zasobnej kiesy.
My
jednak dzisiaj mówimy o tym wszystkim, czego dokonał ów dobry
cudzoziemiec jako o geście nadzwyczajnym, jako o wyrazie wielkiej
miłości i współczucia.
Co więcej, od tamtego wydarzenia, a
dokładniej: od momentu, kiedy je opowiedział Jezus, wszelką
bezinteresowną pomoc, okazywaną człowiekowi w potrzebie, zwłaszcza
na odcinku medycznym, określa się mianem pomocy samarytańskiej.
A dlaczego tak się tym zachwycamy?
Bo
widzimy w tym gest prawdziwej miłości, a oprócz tego –
doceniamy i to, że Samarytanin wypełnił w bardzo prosty sposób
Boże prawo miłości,
zapisane w sercu każdego człowieka.
A
było to tym bardziej cenne, że przechodzący wcześniej owym
szlakiem kapłan, a potem lewita, nie postąpili w ten sposób,
chociaż to właśnie oni – jak się wydaje – powinni przede
wszystkim dać przykład postawy miłości,
postawy
bezinteresowności i troski. Jednakże w ich przypadku prawdopodobnie
wzięła górę ludzka kalkulacja i pytania, czy to się opłaca, czy
warto, czy nie jest to zbyt duży wysiłek,
czy ten człowiek to
nie jest też jakiś łotr, który w walkach z podobnymi sobie dostał
po prostu „za swoje”, więc nie należy się nim jakoś
nadzwyczajnie przejmować…
Nie
wiemy, co i jak myśleli owi dwaj słudzy Boży, wiemy tylko, że
całkowicie przegrali – jeśli tak możne powiedzieć – tę
sytuację.
Jako słudzy Boży – nie wypełnili Bożego
Prawa.
A dla nas cała ta historia jest czytelnym potwierdzeniem
prawdy, wyrażonej w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Prawo Boże
da się wypełnić! Prawo Boże nie jest ponad siły człowieka!
Prawo Boże nie przekracza ludzkich możliwości!
Prawo Boże
jest zapisane w ludzkim sercu, dlatego wypełnienie tegoż Prawa
bardzo często będzie polegało po prostu na tym, że się idzie
za odruchem serca.
Za tym, co w ludzkim sercu najbardziej
szlachetne, dobre i wartościowe.
Stąd
też realizacja Bożego Prawa będzie polegała na zwykłych
gestach ludzkiej dobroci:
na
zwykłym ludzkim współczuciu, na dobrym słowie, na najprostszej
pomocy, drugiemu okazanej…
Na
szczęście, także dzisiaj nie brakuje takich postaw. Pomimo
tego, że czasy się zmieniają i warunki, w jakich żyje człowiek
także ulegają różnym przekształceniom, to jednak w ludzkich
sercach pozostało jeszcze bardzo wiele dobrych odczuć i dobrych
odruchów.
Widok czyjegoś nieszczęścia skłania do działania,
do okazania mu pomocy. Fakt, że ktoś znalazł się w nagłej i
niespodziewanej potrzebie, mobilizuje do wspólnego działania
jego sąsiadów, jego bliskich, a czasami całą parafię.
A to
tylko potwierdza, że Prawo Boże jest dla człowieka, że
jest w granicach możliwości człowieka, że jest wręcz
czymś dla człowieka naturalnym.
Co
więcej, Prawo to, chociaż jest Prawem Boga – jest
jednak bardzo ludzkie i zabezpiecza poszanowanie ludzkiej
godności człowieka.
Można nawet powiedzieć, że człowiek,
który Prawo Boże zachowuje, jest prawdziwym człowiekiem i
ochrania to, co ludzkie w sobie.
Ludzie, którzy na przestrzeni
wieków, czy ostatnich dziesięcioleci, stali
się dla innych wilkami, którzy stali się upiorami, mordercami;
ludzie, którzy do innych odnosili się w sposób
nieludzki,
postępowali tak dlatego, że przekreślili Prawo
Boże w sobie,
w swoim sercu!
Tak
więc, zachowywanie Prawa Bożego jawi się jako jedyne rozsądne
wyjście dla człowieka,
jako jedyna skuteczna recepta na ludzkie
szczęście. Zachowywanie Prawa Bożego sprawia, że człowiek
jest dla drugiego człowieka – po prostu człowiekiem,
a nie
upiorem czy potworem. Zachowywanie Prawa Bożego przyczynia się do
tego, że człowiek widzi w drugim – człowieka obdarzonego
godnością, daną przez Stwórcę, a nie jakąś istotę niższej
kategorii
czy jakieś narzędzie do realizacji swoich planów.
Zachowywanie
Prawa Bożego wprowadza w ludzkie relacje zgodę, miłość,
wzajemny szacunek, uprzejmość, otwartość –
ot,
takie zwyczajne sprawy… Bo realizacja Prawa Bożego – żeby
powtórzyć to raz jeszcze – to naprawdę coś bardzo
zwyczajnego,
to taka zwykła
codzienność, kiedy człowiek drugiemu człowiekowi okazuje dobroć
serca…
Nam
się może nieraz wydaje, że potrzeba tu gestów nadzwyczajnych,
bardzo wyjątkowych, jakichś bohaterskich czynów. Owszem,
takie sytuacje, kiedy i to 
jest potrzebne, kiedy
miłość do drugiego człowieka trzeba potwierdzić jakimś czynem
bardzo odważnym i znaczącym. Jednakże na
co dzień nie trzeba aż takiego bohaterstwa, potrzeba natomiast
bardzo zwyczajnej ludzkiej życzliwości
i
wzajemnej pomocy.
Trzeba
po prostu być dobrym człowiekiem – żeby wypełnić Prawo
Boga!
Trzeba pójść za głosem serca – czystego, dobrego
ludzkiego serca.
Trzeba się wzruszyć głęboko na widok
cierpienia drugiego człowieka tak, jak głęboko poruszony
Samarytanin podjął działania tak bardzo zdecydowane. A
jednocześnie – tak bardzo zwyczajne i ludzkie…
Okazji
do zachowania takiej postawy nie zabraknie nam nigdy,
bo nawet za
chwilę, kiedy tylko wrócimy do domu, otworzy się pole do działania
i wiele będzie sytuacji, które okażą się sprawdzianem z
naszej miłości wobec
drugiego człowieka i współczucia wobec jego takiej czy innej,
trudnej sytuacji. I wtedy będzie się okazywało, na ile
Prawo Boże jest wpisane w nasze serce, a na ile jest tylko piękną
teorią,
zapisaną na kartach
Pisma Świętego, ale w naszym
życiu nieobecną.
Zobaczmy,
Kochani, że kapłan i lewita z dzisiejszej Ewangelii przecież to
Prawo dość dobrze znali.
Ale kiedy przyszło co do czego, to
okazało się, że Prawo to jest dla nich – żeby użyć porównań
z pierwszego czytania – czymś będącym za morzem czy w jakichś
odległych niebiosach,
w
jakichś nieogarnionych przestworzach. Potrzeba zatem, abyśmy
ze swej strony czynili wszystko, co tylko da się zrobić, aby
język teorii – pięknej teorii – przekładać na język
konkretów,
a Prawo Boże, zapisane na kartach Pisma Świętego
jako Prawo dane przez samego Boga, „ściągać” niejako z
owych przestworzy, przenosić z Nieba w rzeczywistość ziemską.

I w ten sposób rzeczywistość ludzką – czynić jeszcze bardziej
ludzką.
Jest
to chrześcijańskim zadaniem każdego z nas indywidualnie, a
wzorem jest dla nas sam Chrystus, który połączył w sobie
doskonale rzeczywistość niebieską i ziemską
– i w konkrecie
swojego życia i działania najpełniej pokazał, że Prawo Boże
jest dla człowieka, że Prawo Boże jest tak bardzo ludzkie.
Dlatego
razem ze Świętym Pawłem możemy zachwycić się tą wspaniałą
postawą naszego Zbawiciela, całym sercem podpisując się
pod słowami, które Apostoł skierował do wiernych Kolosan, a
które to słowa my dzisiaj usłyszeliśmy w drugim czytaniu:
Chrystus Jezus jest obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym
wobec każdego stworzenia,
[…]
Zechciał bomie Bóg, aby w Nim zamieszkała cała
Pełnia i aby przez Niego i dla Niego znów pojednać wszystko ze
sobą: i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój
przez krew Jego krzyża…
Kiedy
zatem będziemy
patrzyli na Krzyż, to na to
nieco prowokacyjne pytanie, które Mojżesz niejako wkłada w usta
swoich rodaków: Któż
dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i
wypełnimy je?

myśląc
oczywiście o Bożym Prawie – będziemy mogli odpowiedzieć, że to
właśnie Jezus oddał
swoje życie po to, aby zbliżyć
Niebo do ziemi, a ziemię do Nieba…

I
aby Prawo Boże stało się naprawdę prawem człowieka… Prawem
każdej i każdego z nas… Prawem Twoim – i moim…
Najmądrzejszym
i najsprawiedliwszym Prawem,
jakie kiedykolwiek regulowało
rzeczywistość ludzi na tym świecie…

18 komentarzy

  • Dzisiejsza Ewangelia naprowadza moje myślenie na problem uchodźców, choć ja osobiście nie znajduję w sobie żadnej przyczyny dla której podjęłabym się ucieczki z kraju, od wrogów, od wojny, zwłaszcza z małymi dziećmi, bo przecież w konsekwencji nie ucieknę przed śmiercią…to jednak ta Ewangelia ukazuje mi moje braki w miłości bliźniego…jest sprawdzianem ile we mnie strachu przed obcym…ile liczenia się ze zdaniem innych dla świętego spokoju…

  • Kazanie wysłuchane w kościele ukierunkowało mnie, że to ja mogę być(jestem) tym pokrzywdzonym, pobitym przez szatana, zranionym, popadającym w grzechy człowiekiem a Dobrym Samarytaninem jest dla mnie, dla każdego, nasz Miłosierny Jezus, który nie przechodzi obojętnie wobec mnie nędznego, potrzebującego pomocy, wsparcia, opieki ale zawsze ratuje z opresji, bo zapłacił za mój grzech.

  • Przerażające jest zachowanie lewita oraz kapłana z dzisiejszej Ewangelii. Możemy tylko się domyślać czy potem próbowali zagłuszyć własne sumienie i tłumaczyć się sami przed sobą.

    Gosia

    • Tak, bo z tego typu sytuacji są dwa wyjścia: albo przemyśleć sprawę i zmienić postępowanie, albo iść w zaparte i twierdzić, że się miało rację, a wszyscy wokół jej nie mają… Łatwiejsze – co oczywiste – jest to drugie rozwiązanie. Niestety… Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • Dwa lata temu przez jeden dzień uczestniczyłam w pielgrzymce na Jasną Górę.
    Rano rozdawano tzw mannę – czyli cytat z Biblii do rozważania w ciągu całego dnia.
    Ja wylosowałam cytat z księgi Powtórzonego Prawa – "Polecenia, które Ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem.'
    Karteczkę włożyłam do kieszeni i przypominałam sobie o niej dopiero podczas prania; wtedy wyjęłam ją i odłożyłam na półkę pod lustrem.
    Leży tam do dziś – kilkanaście razy przymierzałam się do wyrzucenia jej, ale zawsze coś mnie powstrzymuje. Widzę ją codziennie, nawet nie muszę czytać, wystarczy rzut oka i wiem – POLECENIA KTÓRE CI DAJE NIE PRZEKRACZAJ TWOICH MOŻLIWOŚCI.
    Staram się pamiętać o tym.
    A tak nawiasem mówiąc w ciągu tych dwóch lat moje życie duchowe zmieniło się.
    H.

    • Świetne! Jak to zbieg okoliczności może wytworzyć bardzo ciekawą i twórczą sytuację. Czy więc był to na pewno jedynie zbieg okoliczności?… Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • Jeszcze jedna refleksja do dzisiejszych rozważań.
    Mam osiemnastoletnią siostrzenicę, która chodzi do tzw dobrego liceum.
    Kiedy pod koniec roku szkolnego powiedziała swoim kolegom, że zamierza w wakacje pracować i to ze starszymi, schorowanymi ludźmi usłyszała wiele przykrych słów – a to, ze powinna kupić sobie bardzo grube rękawice, a to, że musi zawsze mieć w torebce odświeżacz powietrza itp.
    Ona jednak potrafi iść pod prąd.
    Dwa tygodnie pracy z potrzebującymi, starszymi ludźmi, to dla niej wielkie przeżycie,a że jest otwarta i pogodna daje tym ludziom wiele radości. W ubiegłym tygodniu namówiła panią z nowotworem na wyjście na miasto, na zakupy. Kobieta od bardzo dawna widziała tylko szpitale i swoje cztery ściany. Po spacerze płakała z radości. Inna staruszka prosiła ją, żeby ją przytulić…
    Ci starsi ludzie dają mojej siostrzenicy dużo energii i jeszcze więcej radości. I chyba to troszkę ukierunkuje jej życie.
    Takie zwyczajne (chyba zwyczajne) życie Ewangelią.

    H.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.