Dobrze, sługo dobry i wierny…

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Monika Szostakiewicz, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej, natomiast urodziny obchodzi Sebastian Kucharski, Lektor z Parafii w Celestynowie. Obojgu Świętującym życzę takiej współpracy z łaską Bożą, o jakiej dziś mowa w rozważaniu. Niech Święta Monika wyprasza Im liczne łaski! Będę się o to modlił.
          Dobrego i błogosławionego dnia Wszystkim życzę!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota 21 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Moniki,
do
czytań: 1 Kor 1,26–31; Mt 25,14–30
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Przypatrzcie
się, bracia, powołaniu waszemu. Niewielu tam mędrców według
oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych.
Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby
zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć;
i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone,
i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak
by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.
Przez
Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla
nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i
odkupieniem, aby jak napisano, „w Panu się chlubił ten, kto się
chlubi”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Pewien
człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i
przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu
dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał.
Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w
obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał;
on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden,
poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.
Po
dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął się
rozliczać z nimi.
Wówczas
przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie
pięć i rzekł: «Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto
drugie pięć talentów zyskałem». Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo
dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię
postawię: wejdź do radości twego pana».
Przyszedł
również i ten, który otrzymał dwa talenty, i powiedział: «Panie,
przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem».
Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w
niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości
twego pana».
Przyszedł
i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: «Panie, wiedziałem,
żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś,
i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem
i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność».
Odrzekł
mu Pan jego: «Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć
tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał.
Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po
powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego
odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć
talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar
mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A
sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności: tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów»”.
Niesamowite
zdanie zapisał w swoim Liście do Koryntian Święty Paweł:
Przypatrzcie
się, bracia, powołaniu waszemu.

Jakże
często zdanie to stanowi kanwę przeróżnych kazań i rozważań,
wygłaszanych przy okazji święceń
kapłańskich, albo ślubów zakonnych,

albo ich
rocznic.
Bo

rzeczywiście – można pozwolić sobie na takie zastosowanie.
Natomiast
ciąg dalszy Listu – i jednocześnie pierwszego dzisiejszego
czytania – nie pozwala nam na to, aby jedynie
do osób duchownych i konsekrowanych

słowa te odnosić. Święty Paweł bowiem rozwija swoją myśl nie
tyle w kierunku jakiegoś konkretnego powołania, ile w kierunku –
wiem, że zabrzmi to tutaj fatalnie – mechanizmu
działania
Boga

przy powoływaniu człowieka.
Oczywiście,
Bóg nie da się nigdy zamknąć w żadnych „mechanizmach” czy
schematach, dlatego każde powołanie,
droga życiowa każdego konkretnego człowieka jest niepowtarzalna,
jedyna w s
woim
rodzaju

i oryginalna.

Możemy natomiast
dopatrzeć
się pewnych
zasad,
jakimi przy swoim działaniu Bóg się kieruje. Jakie to są zasady?
Słuchajmy
uważnie Świętego Pawła, który wyjaśnia, że wśród
powoływanych przez Boga niewielu
[…]
mędrców
według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie
urodzonych.

I
dalej Apostoł dopowiada:
Bóg
wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić
mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co
nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co
nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się
żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.

Zatem,
Bogu nie potrzeba ludzi, którzy sami w sobie są wielcy,
mądrzy i samowystarczalni.

Swoją drogą, my dobrze wiemy, że takich
ludzi nie ma,

bo nikt nie jest na tyle samowystarczalny, aby nie była mu potrzebna
pomoc Boża. Przecież sam
fakt życia na ziemi,

oddychania, podtrzymywania w istnieniu – to już jest efekt Bożej
pomocy. I także proces
myślenia i twórczej aktywności

człowieka to przecież nic innego, jak owoc natchnienia, danego
przez Boga. Nawet, jeśli – o paradoksie! – człowiek przeciwko
Bogu darów tych używa.

Nie ma zatem ludzi, którym nie byłaby potrzebna bliskość i pomoc
Boga.
Natomiast
są ludzie, którym
wydaje się,

że są na tyle mądrzy, pomysłowi, zaradni, silni i na wszystko
odporni, że sami
sobie poradzą

i dlatego
wszystko,
co osiągną, będzie
wynikiem
jedynie
ich
własnego działania. Bóg
tymczasem
chce
współpracować

z tymi, którzy w
oczach ludzi uchodzą

za słabych i niezaradnych, a nawet – żeby posłużyć się
dosadnym
sformułowaniem Apostoła – głupich, bo ci w największym stopniu
otwierają
się na Boże działanie i na współpracę z Bogiem.

A
przecież realizacja życiowego powołania tylko wtedy przebiegnie
bez zakłóceń, jeżeli
będzie się dokonywała właśnie w
ścisłej jedności i współpracy z Bogiem.
Bardzo
jasno mówi o tym Jezus w dzisiejszej Ewangelii, opowiadając
przypowieść o sługach,
którzy otrzymali talenty swego pana,

aby zrobić z nich należyty użytek. Jak słyszeliśmy, dwóch
dobrze się z tego zadania wywiązało, jeden zaś nie. Nie wchodząc
już w meritum rozstrzygnięcia, jakie zapadło w ich sprawie,
zwróćmy uwagę na inną kwestię: tę mianowicie, że wszyscy
słudzy otrzymali do
dyspozycji talenty swego pana

i byli świadomi
jego oczekiwań,

można się zatem domyślać, że otrzymali także jakieś ogólne
wskazania
odnośnie do sposobu gospodarowania powierzonym sobie dobrem.
Natomiast konkretne
działania, jakie trzeba było podjąć, należały już do nich.
Dokładnie
na takich zasadach odbywa się nasza współpraca z Bogiem, a więc
realizacja naszego życiowego powołania: Pan
sam nas powołuje,

kieruje do określonych zadań, obdarza
talentami,

daje wskazówki, a do tego siły i natchnienia do pracy. Jednak samej
pracy za nas nie wykonuje – to jest już nasze zadanie.

I
oto
sukces całego tego procesu wprost zależy od tego, czy
podejmiemy współpracę z Bogiem,

czy pozwolimy Bogu działać w sobie i przez siebie – czy jednak
wszystko
będziemy chcieli osiągać wyłącznie
o własnych siłach.
Przykład
ułożenia właściwej i owocującej w niezwykłe dobro takiej
właśnie współpracy
daje nam Patronka dnia dzisiejszego, Święta
Monika.

Urodziła
się ona
około
332 roku w Tagaście,
w
północnej Afryce, w głęboko chrześcijańskiej rodzinie
rzymskiej. Jako młodą dziewczynę wydano
ją za pogańskiego urzędnika,
członka
miejscowej rady miejskiej. Małżeństwo to jednak nie było dobrane.
Mąż
miał charakter niezrównoważony i popędliwy.
Monika
jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać
jego serce, a
nawet doprowadziła go do przyjęcia Chrztu.
Gdy
urodził się ich syn Augustyn, Monika miała dwadzieścia dwa lata.
Po nim miała jeszcze syna i córkę. W 371 roku zmarł mąż Moniki,
gdy miała ona trzydzieści dziewięć lat. I wtedy to zaczął
się dla niej – trwający szesnaście lat – czas niepokoju i
cierpień.
A ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem
naśladować ojca i żyć bardzo swobodnie. Poznał jakąś
dziewczynę i miał z nią dziecko – pomimo, że żyli bez ślubu.
Nadto uwikłał się w błędy manicheizmu.
Zbolała
matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą
i płaczem błagając Boga o jego nawrócenie.
Kiedy Augustyn
udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy,
matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem
do Mediolanu, by się zetknąć z najwybitniejszymi mówcami swojej
epoki, Monika też była przy nim.
I
oto w 387 roku, Augustyn – pod wpływem kazań Świętego
Ambrożego, głoszonych w Mediolanie – przyjął Chrzest i
rozpoczął zupełnie nowe życie.
Szczęśliwa matka spełniła
misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana.
Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i
po kilku dniach zmarła w Ostii, w 387 roku.
Dokładnej daty
śmierci nie znamy.
Natomiast
w swoich „Wyznaniach” Augustyn, jej syn, późniejszy Święty,
opowiadając o jej odejściu, wyraził bezgraniczną wdzięczność
dla swojej matki,
pisząc o tym w takich – między innymi –
słowach:
„Gdy
zbliżał się dzień, w którym miała odejść z tego świata,
dzień, który Ty znałeś, my zaś nie znaliśmy, zdarzyło się
– jak sądzę – dzięki niezbadanym Twym wyrokom, że
znajdowaliśmy się razem, wsparci o okno wychodzące na ogród domu,
w którym zamieszkaliśmy. Było to blisko Ostii, gdzie z dala
od zgiełku, po trudach długiej drogi, nabieraliśmy sił do podróży
morskiej.
Rozmawialiśmy
ze sobą z ogromną serdecznością i zapominając o tym, co
przeszłe, i kierując się ku przyszłości, zastanawialiśmy się w
świetle Prawdy, którą Ty jesteś, na czym polega życie Świętych
to życie, którego oko nie widziało ani ucho nie słyszało,
ani w serce człowieka nie wstąpiło. Chłonęliśmy sercem
niebiańskie strumienie wypływające z Twojego źródła, ze
źródła życia, które jest w Tobie.
Mówiłem
o tych sprawach, chociaż nie w ten sposób i nie tymi dokładnie
słowami, ale, o Panie, Ty wiesz, że w owym dniu, gdy tak
rozmawialiśmy, a w miarę wypowiadanych słów świat wraz ze
wszystkimi przyjemnościami tracił dla nas znaczenie,
powiedziała:
«Mój synu, co do mnie, to żadna rzecz nie cieszy mnie na tym
świecie. Co tu jeszcze czynię i po co jestem, nie wiem. Niczego już
nie spodziewam się na tym świecie. To jedno zatrzymywało mnie
dotąd, że chciałam, zanim umrę, widzieć cię chrześcijaninem
katolikiem.
Bóg szczodrzej mnie obdarował, bo zobaczyłam, że
wzgardziwszy powabami świata, stałeś się Jego sługą. Na
cóż więc jestem jeszcze tutaj?»
Nie
przypominam sobie dokładnie, co jej odpowiedziałem. Tymczasem po
pięciu dniach, albo może trochę więcej, leżała w gorączce.
Kiedy chorowała, zdarzyło się któregoś dnia, że straciła
przytomność i nie rozpoznawała obecnych.
Przybiegliśmy, ale
szybko odzyskała świadomość, popatrzyła na stojącego obok brata
i mnie i powiedziała do nas, jakby zapytując: «Gdzie byłam?»
Potem
spoglądając na nas zasmuconych, powiedziała: «Tutaj
pochowacie swoją matkę
». W milczeniu
powstrzymywałem łzy. Mój brat powiedział parę słów wyrażając
pragnienie, aby nie umarła na obczyźnie, ale wśród swoich.
Usłyszawszy to, zaniepokoiła się, i karcąc wzrokiem za takie
myśli powiedziała patrząc na mnie: «Posłuchaj, co mówi». A
potem do nas obydwóch: «Ciało złóżcie gdziekolwiek – tym się
nie kłopoczcie! O jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie
będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim
».
Wymówiwszy z trudem te słowa, zamilkła. Choroba zaś
postępowała wzmagając cierpienia.” Tyle z księgi „Wyznań”
Świętego Augustyna.
Wpatrzeni
w Świętą Monikę i jej konsekwentną, wytrwałą współpracę z łaską Bożą, oraz
wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Jak
często – zanim coś ważnego powiem, lub zrobię – modlę się o
dobre natchnienie?

Czy
czynię znak Krzyża na początku podróży, pracy, przed posiłkiem
– a może jeszcze w innych momentach?

Czy
stale żyję w stanie łaski uświęcającej?

Dobrze,
sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad
wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana!

2 komentarze

  • Dziękuję za fragmenty " Wyznań" Świętego Augustyna dotyczące śmierci Jego Matki. Święta Matka potrafiła być wytrwałą w modlitwie, by Synowi uchylić bramy nieba. Święta Moniko, wysłuchaj moich modlitw zanoszonych do Jezusa Miłosiernego w Nowennie za Twoim wstawiennictwem, którą rozpoczęłam 21go.

    • Święta Monika jest Patronką wielu biednych matek, modlących się latami o opamiętanie dla swoich dzieci… I jest dla nich wszystkich wielką nadzieją! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.