Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi…

T
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam już z Lublina, ale zaraz ruszam do Miastkowa. 
       Na dzisiejszy dzień – Dzień Pański – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

24
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Wj 32,7–11.13–14; 1 Tm 1,12–17; Łk 15,1–32
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Gdy
Mojżesz przebywał na górze Synaj, Bóg rzekł do niego: „Zstąp
na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś
z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im
nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu, i oddali
mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: «Izraelu, oto twój
bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej»”.
I
jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest
ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił
się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić
wielkim ludem”.
Mojżesz
jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić:
„Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który
wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką?
Wspomnij
na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś
na samego siebie, mówiąc do nich: «Uczynię potomstwo wasze tak
liczne jak gwiazdy niebieskie i całą ziemię, o której mówiłem,
dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki»”.
Wówczas
to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Dzięki
składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi,
naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do
posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę.
Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z
nieświadomości, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się
łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w
Chrystusie Jezusie.
Nauka
to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus
Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których
ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie
pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako
przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia
wiecznego.
A
Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu cześć
i chwała na wieki wieków! Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zbliżali
się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to
szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników
i jada z nimi”.
Opowiedział
im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto
owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu
dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A
gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu;
sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną,
bo znalazłem owcę, która mi zginęła».
Powiadam
wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego
grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo
jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną
drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka
starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki
i sąsiadki i mówi: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę,
którą zgubiłam».
Tak
samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego
grzesznika, który się nawraca”.
Powiedział
też: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł
do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada».
Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn,
zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój
majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki
głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek.
Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał
go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój
żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu
ich nie dawał.
Wtedy
zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod
dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do
mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem
ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię
choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do
swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i
wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się
na szyję i ucałował go.
A
syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem
ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».
Lecz
ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą
suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i
sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie:
będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był
umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli
się bawić.
Tymczasem
starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu,
usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał
go, co to znaczy.
Ten
mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić
utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Na to rozgniewał
się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył
mu.
Lecz
on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie
przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia,
żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn
twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś
zabić dla niego utuczone cielę».
Lecz
on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i
wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z
tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a
odnalazł się»”.

Myślę,
że większość kaznodziejów, głoszących dzisiaj słowo Boże,
ograniczy się tylko do omówienia przypowieści Jezusa o
marnotrawnym synu,
czy – jak obecnie coraz częściej się ją
określa – o miłosiernym ojcu. I będzie to zabieg ze wszech miar
uzasadniony, bo przypowieść ta jest – nie uważam tego słowa
tutaj za przesadzone – tak gigantyczna w treści i mocy
oddziaływania
, że nie tylko jedno kazanie, ale i tysiąc
kazań
można by w oparciu o nią wygłosić, i wiele mądrych
ksiąg napisać. Zresztą, niejedną już napisano.
Jezus
bowiem zarysował w niej przed naszymi oczami kilka ludzkich historii
tak bardzo bogatych i tak wielowątkowych, że nad
poszczególnymi ich aspektami długo by się można było
zastanawiać. I wiele wniosków dla siebie wyciągnąć. Dlatego –
żeby to jeszcze raz podkreślić – nie można się dziwić, że
wiele dzisiejszych homilii będzie w zasadniczy sposób opartych
na tejże przypowieści.
Ale
dzisiejsza Ewangelia zawiera w sobie nie tylko tę przypowieść,
a i pozostałe czytania niosą ważne treści. Warto się im
przyjrzeć.
W
Ewangelii zatem słyszymy opowieść Jezusa o poszukiwaniu
zagubionej owcy
– jednej ze stu. Co ciekawe, znawcy tematu
twierdzą, że w rzeczywistości każdy pasterz tę jedną owcę
poświęciłby
i na pewno nie szukałby jej – kosztem
dziewięćdziesięciu dziewięciu pozostałych, pozostawionych bez
opieki. Co więcej, gdyby ją nawet znalazł, nie przywróciłby
jej do stada,
bo taka owca, która raz uciekła, uciekłaby
ponownie,
pociągając za sobą jeszcze inne.
Można
się więc zastanawiać, dlaczego Jezus takiej właśnie metafory
użył, mówiąc do ludzi, którzy się tym na co dzień zajmowali
i dobrze wiedzieli o tych wszystkich uwarunkowaniach?…
Albo
czy jesteśmy w stanie bez żadnych zastrzeżeń przyjąć do
wiadomości, że kiedy komuś zgubi się jedna drachma, czyli mała
moneta – takie nasze pięćdziesiąt groszy, albo nawet złotówka
– to ten, kto ją zgubił, naprawdę uczyni generalne porządki
i wymiecie cały dom,
żeby tę jedną monetkę znaleźć, a
kiedy ją znajdzie, to jeszcze wyprawi przyjęcie i sprosi na nie
ludzi z całej okolicy?
Czy jesteśmy w stanie uwierzyć bez
żadnych zastrzeżeń w prawdziwość takiego obrazu?
Przecież
kwota, jaką trzeba by wydać na takie przyjęcie – choćby skromne
wielokrotnie przewyższyłaby wartość owej drachmy! A
jednak Jezus decyduje się na takie porównanie. Dlaczego?…
I
wspomniana już – przepiękna skądinąd – przypowieść o
miłosiernym ojcu i jego marnotrawnym synu… Czy – tak zupełnie
realnie patrząc i naszymi kategoriami mierząc – bardziej
zachwycamy się wspaniałomyślnością ojca, czy raczej
denerwujemy się jego naiwnością? A syn, który zabrał
połowę majątku – czy nie wzbudza wręcz naszej wściekłości,
nawet pomimo swego nawrócenia?
Przecież
kiedy zażądał owej części majątku, określając ją jako część,
która na niego przypada, to w rzeczywistości
sięgnął nie po swoje, bo przecież podział majątku na mocy
testamentu następuje po śmierci tego, kto sporządza testament.
A w omawianej historii – jak słyszymy – ojciec, właściciel
majątku, żył i miał się dobrze. Już więc sam ten fakt
powoduje, że w ocenie postawy młodszego syna jakoś samorzutnie
identyfikujemy się z tym, co powiedział jego starszy brat.
I
nie do końca chyba zgadzamy się z ojcem, który na widok młodszego
syna – utracjusza – wzruszył się głęboko, przyodział go w
dostojne szaty i przywrócił do pierwotnej godności. Tak,
jakby ten nie „przehulał” połowy jego majątku! Jak to wszystko
rozumieć?…
W
kontekście tych trzech ewangelicznych obrazów odczytujemy także
historię, opisaną w pierwszym dzisiejszym czytaniu. Oto Mojżesz,
schodząc z góry Synaj, widzi wielkie odstępstwo ludu. A
nawet nie musi sam niczego wypatrywać, bo dowiaduje się o nim od
samego Boga. Bóg mówi mu o tym i jednocześnie zapowiada surową
karę, wymierzoną buntownikom.
Wszak to nie pierwszy raz ma
miejsce taka sytuacja. Zrozumiałym byłoby więc, gdyby tym razem
winowajcy odczuli na sobie skutki swego postępowania. A
jednak i tym razem, na gorącą prośbę Mojżesza, Bóg odpowiada
zmiłowaniem i kary nie wymierza…
Dlaczego
Bóg tak właśnie postępuje? Dlaczego tak postępuje i dlaczego
mówiąc o swoim miłosierdziu, używa obrazów wręcz szokujących
i ocierających się o niewiarygodność,
powodujących nasze
zdziwienie lub niedowierzanie? Czyż nie dlatego, że takie
właśnie jest Jego miłosierdzie:
niezmierzone, nieograniczone,
z ludzkiej perspektywy – wręcz niewiarygodne?
Z
pewnością, tak je rozumiał Święty Paweł, który sam stał się
żywym dowodem działania tegoż miłosierdzia. On sam – Święty
Paweł – tak o tym dzisiaj mówi: Dzięki
składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi,
naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do
posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę.
Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z
nieświadomości, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się
łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w
Chrystusie Jezusie.
Otóż
właśnie, Święty Paweł to – na ile można użyć takiego
porównania – w pewnym stopniu właśnie
ów syn marnotrawny,

który obdarzony przez Boga tyloma talentami, wysokim wykształceniem
i takąż pozycją w narodzie wybranym, roztrwonił
ten duchowy majątek na działalność wrogą Bogu!

I trzeba było, aby – tak jak syn marnotrawny – z hukiem dotknął
dna,

aby móc się od niego odbić i zacząć nowe życie. W przypadku
syna marnotrawnego możemy mówić o
rzuceniu na ziemię w sposób metaforyczny,

w przypadku Pawła – w sposób zupełnie
dosłowny.
Jeden
i drugi jednak znalazł
drogę powrotną – drogę do Ojca.
A
wtedy ojcowska
łaska – jak pisze Paweł: nad
miarę obfita

– mogła
zadziałać. Bo ta
miłosierna
łaska jest rzeczywiście niewiarygodnie i niewyobrażalnie wielka.

Realizuje
się
ona w
trosce o człowieka –

takiej trosce, którą wyrażają właśnie te obrazy, nad którymi
zastanawialiśmy się, dlaczego
są tak wyraziste

i tak jednoznacznie
„nachylone”

ku założonej tezie, że aż niewiarygodne… Teraz jednak widzimy,
że Jezus – jeśli tak można powiedzieć – poświęcił
nawet zewnętrzną wiarygodność swego
przekazu
dla wyakcentowania prawdy, na której Mu chyba najbardziej zależało:
prawdy
o Jego miłosierdziu!
O
miłosierdziu, które każe dom
„do góry nogami wywrócić”,

żeby szukać jednej, małej monetki; o miłosierdziu, któremu nie
szkoda pozostawić dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec,

żeby szukać jednej „uciekinierki”; o miłosierdziu, które każe
z
tęsknotą

wypatrywać
powrotu
syna,

który tak naprawdę nie zasługiwał na minimum życzliwej uwagi; o
miłosierdziu wreszcie, które każe przewrotnemu i buntowniczemu
narodowi bez
końca przebaczać…
O
takim miłosierdziu chce nam dzisiaj powiedzieć Jezus, dlatego używa
owych mocnych i wyrazistych obrazów. Jego miłosierdzie jest
naprawdę
niezmierzone!
I
tylko jedna przeszkoda może je skutecznie ograniczyć, i skutecznie
– niestety – zahamować, powstrzymać… Oczywiście, mówimy o
wolnej
woli człowieka!
Jeżeli
człowiek nie chce się dać Bogu znaleźć, jeżeli nawet troszeczkę
nie żałuje za swoje grzechy, jeżeli odpycha dary, podawane mu
niejako na tacy – to
już nic nie da się zrobić.

Niestety…
Czy
zatem moje życie, moja postawa – moje serce, moja wola – jest
drogą i otwarta bramą dla Bożego miłosierdzia, czy
przeszkodą i barierą nie do przekroczenia?… 

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.