Ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem…

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Pani Jadwiga Deres, bardzo mi życzliwa Osoba z Parafii w Trąbkach. Dziękując za wspólnie tworzone w swoim czasie dobro, życzę wszelkiego Bożego błogosławieństwa i nieustannego zapału do budowania pięknej atmosfery w Rodzinie. Zapewniam o modlitwie!
        Dziękuję serdecznie za życzenia, skierowane do naszych Rodziców, z okazji Ich wczorajszej rocznicy. A przy okazji, dziękuję także za życzenia, które zostały skierowane do Marka i do mnie z racji prowadzenia tegoż bloga. Nie spodziewałem się, że z okazji wczorajszego święta i na mnie coś „skapnie”… Jednak jeżeli o tym mówimy, to mogę odpowiedzieć jedynie: „Nawzajem!” Bo na tym naszym forum jesteśmy wszyscy nauczycielami – właśnie: wszyscy dla siebie nawzajem!
       I jeszcze jedna sprawa. Jak wiecie, Kochani, dzisiaj na Jasnej Górze odbędzie się spotkanie modlitewne, określone jako Wielka Pokuta Narodu Polskiego. Serdecznie zachęcam do śledzenia w mediach transmisji z tegoż wydarzenia. Jak doczytałem się w programie, w Telewizji TRWAM będzie transmisja Mszy Świętej o godzinie 16.00, a od godziny 18.00 będzie transmisja w TVP Info. Zachęcam do śledzenia przebiegu spotkania, ale jeszcze bardziej proszę o wspólnotę modlitwy i – na miarę możliwości i w sposób rozsądny – podjęcie umartwień, właśnie w duchu pokuty. To bardzo ważne, abyśmy w obliczu tego, co dzieje się w naszej Ojczyźnie, w tę inicjatywę się włączyli.
         Raz jeszcze powołuję się na to, co napisałem i powiedziałem w homilii w ostatnią niedzielę. A ostatnie wypowiedzi polityków partii rządzącej – bo diabelskie wrzaski przeciwników w ogóle pomijam – nie napawają optymizmem. Słuchając wypowiedzi lidera, który już otwarcie mówi, że raczej nie będzie dalszych kroków w kierunku całkowitego zakazu brutalnego mordowania polskich dzieci w majestacie prawa, tylko w modlitwie możemy upatrywać ratunku i nadziei.
       A w najbliższych wyborach trzeba będzie opowiedzieć się za takimi ludźmi, którzy naprawdę są wierni Ewangelii. Już teraz otwarcie do tego namawiam!
       Nie traćmy jednak nadziei! W myśl dzisiejszego Bożego słowa – Jezus ostatecznie zwycięży! Także – kunktatorstwo zalęknionych polityków!
                                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
28 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Teresy z Ávila, Dziewicy i Doktora Kościoła,
do
czytań: Ef 1,15–23; Łk 12,8–12

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Usłyszawszy o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem
wszystkich świętych, nie zaprzestaję dziękczynienia, wspominając
was w moich modlitwach.
Proszę
w nich, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał
wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego.
Niech da wam światłe oczy dla waszego serca, tak byście wiedzieli,
czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego
dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy
względem nas wierzących, na podstawie działania Jego potęgi i
siły, z jaką dokonał dzieła w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z
martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich,
ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem, i
ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w
przyszłym.
I
„wszystko poddał pod Jego stopy”, a Jego samego ustanowił nade
wszystko Głową Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią Tego,
który napełnia wszystko wszelkimi sposobami.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Kto się przyzna do Mnie wobec
ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów
Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja
wobec aniołów Bożych.
Każdemu,
kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie
przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie
będzie przebaczone. Kiedy was ciągnąć będą do synagog, urzędów
i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się
bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie
godzinie, co mówić należy”.

Chyba
nie tylko Paweł Apostoł do swoich uczniów w Efezie – i do
pozostałych swych uczniów – ale każdy duszpasterz do swoich
wiernych,
a wreszcie każdy człowiek dobrej woli, pragnący
dobra dla swoich bliźnich, mógłby powtórzyć te naprawdę
niezwykłe i przepiękne, a na swój sposób także
mistrzowskie słowa, jakie wypowiedział dziś Apostoł
Narodów.
Najpierw
są to słowa dziękczynienia, połączonego z zapewnieniem o
modlitwie. Paweł stwierdza: Usłyszawszy
o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem wszystkich
świętych, nie zaprzestaję dziękczynienia, wspominając was w
moich modlitwach.
Potem
zaś słyszymy uszczegółowienie, o co w tychże swoich modlitwach
Apostoł do Boga się zwraca. Wyjaśnia on: Proszę
w nich, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał
wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego.
Niech da wam światłe oczy dla waszego serca, tak byście wiedzieli,
czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego
dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy
względem nas wierzących…

Któż by nie chciał – dla swoich najbliższych i tych, którym
dobrze życzy – takich właśnie darów!
Zresztą,
możemy z głębokim przekonaniem powiedzieć, że udało
się Pawłowi

wszystkie
te dary wyprosić

dla swoich podopiecznych, ale i dla całego Kościoła, bowiem na
przestrzeni wieków chrześcijanie wielokrotnie
udowadniali

– i nadal udowadniają, nierzadko
swoim męczeństwem

i znoszeniem rozmaitych prześladowań – iż kierują się „duchem
mądrości i objawienia”,

dzięki czemu głębiej
„poznają” Boga,

przy czym słowo „poznają”
należy rozumieć nie w
tym sensie,
że dowiadują się, kim jest, ale że wchodzą w
głęb
oką
z Nim wspólnotę.

Otrzymują
oni bowiem dar „światłych
oczu dla swoich serc”,

dlatego rozpoznają nadzieję, wynikającą z ich powołania do
świętości oraz
stają się uczestnikami
wielkiego Chrystusowego dziedzictwa.

A jak wielkie jest to dziedzictwo, to możemy jedynie się domyślać
– bo zgłębić go nie będziemy w stanie – słuchając opisu
potęgi Chrystusa,

pokonującego śmierć i zasiadającego po prawicy Ojca. O tym także
słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu.
Patrząc
na całość tego tekstu, zapewne trudno nam oprzeć się wrażeniu,
iż jest to tekst dość
patetyczny, podniosły, w jakiś sposób uroczysty…

Jednak
nie jest to żadne wiecowe przemówienie – napuszone i ozdobne, ale
wewnętrznie puste – lecz głęboka
modlitwa Apostoła,

skierowana do Boga, aby ukazał swoim wyznawcom blask swej chwały i
wielkości. I nie tylko ukazał, ale też włączył
w jej przeżywanie.
To
się oczywiście nie dokona w jakiś sposób bierny i „bezczynny”
– wprost przeciwnie, to będzie wymagało od samych uczniów i
wyznawców konkretnej
i

określonej postawy.
Mówi
o tym sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii. A mówi dość mocno: Kto
się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do
niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi,
tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych.

Nie
może zatem chwała i majestat Boży ukazać się temu, kto
się będzie Jezusa zapierał.

I nie będzie miał udziału w Chrystusowym dziedzictwie, kto nie
będzie chciał uwierzyć
w moc Bożą,

ani jej zaufać. Jakby przygotowując na związane z tym procesem
trudności, Jezus zapowiada: Kiedy
was ciągnąć będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie
się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo
Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy.

Zdaje
się – wszystko jasne! Co jednak zrobić, jeżeli ktoś nie wierzy
w moc Ducha Świętego i
z
góry zamyka swe serce na Jego działanie?

Jezus
mówi dziś jednoznacznie, że taki człowiek nie
otrzyma przebaczenia.

Nie dlatego, że tego typu postawa przekracza możliwości i „zakres”
Bożego miłosierdzia, bo nie ma takiego zła i przestępstwa,
którego by Boże miłosierdzie nie
było w stanie wybaczyć.
Jedyną
przeszkodą – i poniekąd granicą – dla działania Bożego
miłosierdzia jest zamknięte,
zablokowane, zimne serce człowieka.

I znowu, nie w tym sensie, że na takie serce Bóg się obraża i nie
zwraca na nie uwagi, ale w tym sensie, że takie serce nie
jest w ogóle w stanie przyjąć dar Bożego miłosierdzia.

I także takie serce – zimne, zablokowane, zbuntowane, z góry
odrzucające jakiekolwiek Boże dary – nie
jest w stanie otworzyć się na wielkość Boga,

na Jego majestat i chwałę. Zapewne
i takie sytuacje miał na myśli Paweł Apostoł, kiedy dla swoich
uczniów i wszystkich wierzących modlił
się o „światłe oczy serca”…

Tak,
to bardzo ważna prośba i bardzo ważny dar – szczególnie
dzisiaj, kiedy wydaje się, że Jezus na
każdym kroku „przegrywa” ze światem

i z Jego filozofią, z jego polityką, z jego brutalnością…
„Światłe oczy serca” pozwolą nam z pewnością dostrzec, że
to jednak nie
do świata należy ostatnie słowo

i nie do niego należy zwycięstwo. Zwycięstwo
należy do Chrystusa!

Ono
się już dokonuje w sercach otwartych i gorących, w sercach
świętych, a w
czasie Bo
gu
tylko wiadomym dokona się w całej pełni.

Nigdy w to nie możemy zwątpić! Wprost przeciwnie – już dzisiaj,
w swoim „tu i teraz”, mamy być świadkami
Chrystusa Zwycięzcy!
Tak,
jak była nim – w wielorakim i wielobarwnym stylu swojej niezwykle
oryginalnej postawy – Patronka dnia dzisiejszego, Święta Teresa
Wielka.
Kim
była owa Święta?
Teresa
de
Cepeda y Ahumada
urodziła
się
28 marca 1515 roku,
w
Hiszpanii.
Pochodziła
ze szlacheckiej i zamożnej rodziny, zamieszkałej w
Ávila.
Na skutek czytania żywotów Świętych
postanowiła uciec
do Afryki, aby tam z rąk Maurów ponieść śmierć męczeńską.
Miała
wtedy zaledwie siedem lat. Zdołała namówić do tej wyprawy także
młodszego od siebie brata, Rodriga. Na szczęście, wuj
odkrył ich plany
i
w porę zawrócił oboje do domu.
Kiedy
przygoda się nie powiodła, Teresa stworzyła sobie w ogrodzie
małą pustelnię,
by naśladować dawnych pokutników i
pustelników. W wieku lat dwunastu przeżyła śmierć matki. Tak
o tym pisała w swojej biografii: „Gdy mi umarła matka, […]
rozumiejąc wielkość straty, udałam się w swoim utrapieniu przed
obraz Matki Bożej i rzewnie płacząc, błagałam Ją, aby mi
była matką.
Prośba ta, choć z dziecinną prostotą uczyniona,
nie była – zdaje mi się – daremną, bo ile razy w potrzebie
polecałam się tej wszechwładnej Pani, zawsze w sposób widoczny
doznawałam jej pomocy.”
W
1530 roku, Teresa została oddana do internatu augustianek w Ávila.
Jednak ciężka choroba zmusiła ją do powrotu do domu. Kiedy
poczuła się lepiej, w dwudziestym roku życia wstąpiła do
klasztoru karmelitanek w rodzinnym mieście,
Ávila. W
klasztorze jednak, ku swojemu niezadowoleniu, zastała wielkie
rozluźnienie.
Siostry prowadziły życie na wzór wielkich pań.
Przyjmowały wizyty, a ich rozmowy były dalekie od ducha Ewangelii.
Już wtedy powstała w Teresie myśl o reformie.
Śluby
zakonne złożyła w roku 1537, ale choroba zmusiła ją
do chwilowego opuszczenia klasztoru. Powróciła po roku, ale niemoc
także powróciła – i to do tego stopnia, że Teresa była już
bliska śmierci. Jak wyznaje w swoich pismach, została wtedy
cudownie uzdrowiona dzięki wstawiennictwu Świętego Józefa.
Odtąd
będzie wyróżniać się nabożeństwem do tego właśnie Świętego.
Choroba
pogłębiła w Teresie życie wewnętrzne.
Poznała ona bowiem
znikomość świata i nauczyła się rozumieć cierpienia innych.
Właśnie w długich godzinach samotności i udręk zaczęło się
jej życie mistyczne i zjednoczenie z Bogiem.
Utalentowana i
wrażliwa, odkryła, że modlitwa jest tajemniczą bramą, przez
którą wchodzi się do swego wnętrza, czyli – jak sama nazywała
„twierdzy wewnętrznej”.
Pewnego
dnia, w roku 1557, wpatrzona w obraz Chrystusa ubiczowanego,
zrozumiała, że wolą Bożą jest nie tylko jej własne
uświęcenie, ale także uświęcenie sióstr,
oraz że klasztor
powinien być miejscem modlitwy i pokuty, a nie azylem dla wygodnych
pań. W owym czasie Teresa przeżywała szczyt swoich przeżyć
mistycznych,
które tak pięknie opisała w wielu dziełach.
W
roku 1560 przeżyła wizję piekła.
Wstrząsnęła ona nią do
głębi, napełniła bojaźnią Bożą oraz zatroskaniem o zbawienie
grzeszników i pragnieniem ratowania dusz nieśmiertelnych. Wtedy to
Teresa zabrała się do reformy domu karmelitanek w Ávila.
Kiedy jednak zobaczyła, że to jest niemożliwe, za poradą
prowincjała karmelitów i swojego spowiednika, postanowiła założyć
nowy dom, gdzie można by było przywrócić pierwotną zakonną
gorliwość.
Na wiadomość o tym zawrzało w jej klasztorze.
Wymuszono na prowincjale, by odwołał zezwolenie. Teresę
przeniesiono karnie do Toledo. Reformatorka nie zamierzała jednak
ustąpić.
Udało
się jej uzyskać zgodę samego Papieża Piusa IV na założenie
domu zakonnego według pierwotnej reguły. W roku 1562
zakupiła skromną posiadłość w Ávila, dokąd przeniosła się z
czterema ochotniczkami. Ponieważ przybywało coraz to więcej
kandydatek, Teresa założyła nowy klasztor w Medina del Campo.
Tam spotkała młodego kapłana – karmelitę, późniejszego
Świętego – Jana od Krzyża,
który również bolał nad
upadkiem ducha w swoim zakonie. Postanowili pomagać sobie w
przeprowadzeniu reformy.
Bóg
błogosławił temu dziełu, gdyż mimo bardzo surowej reguły,
zgłaszało się coraz więcej kandydatek. Powstawały nowe
klasztory. Ale – jak to z każdą reformą – nie zabrakło oporu
tych, którzy chcieli pozostać przy starych porządkach. Doszło do
tego, że Teresie zakazano tworzenia nowych klasztorów i
nawet nałożono na nią „areszt domowy”, zakazując opuszczania
klasztoru w Ávila.
Nasłano
na nią inkwizycję, która przebadała pilnie jej pisma, czy
nie ma tam jakiejś herezji. Nie znaleziono wprawdzie niczego
podejrzanego, ale utrzymano nakaz pozostawania w klasztorze. W tym
samym czasie prześladowanie i niezrozumienie dotknęło także
Świętego Jana od Krzyża,
którego więziono i torturowano.
Klasztor w Ávila otrzymał polecenie wybrania nowej przełożonej.
Teresa
jednak nie załamała się tym wszystkim.
Nieustannie pisała
listy do władz duchownych i świeckich różnych instancji,
przekonując, prostując oskarżenia i błagając. Reforma została
ostatecznie uratowana. Teresa i Jan od Krzyża uzyskali wolność.
Mogli bez żadnych obaw powadzić dalej wielkie dzieło. Liczba
wszystkich, osobiście założonych przez Teresę domów, doszła do
piętnastu, a Święty Jan od Krzyża zreformował dwadzieścia dwa
klasztory męskie.
Trzeba
tu jeszcze nadmienić, iż Bóg doświadczył Teresę wieloma innymi
cierpieniami. Trapiły ją nieustannie dolegliwości ciała:
choroby, osłabienie i gorączka.
Nie mniej ciężkie były
cierpienia duchowe, jak oschłości, skrupuły, osamotnienie.
Znosiła to z heroicznym poddaniem się woli Bożej.
Przy
tym wszystkim ta święta Wizjonerka i Mistyczka była osobą o
umysłowości niezwykle rzeczowej i praktycznej. Bardzo
pogodnie podchodziła do życia, zarażając inne siostry
niesamowitym poczuciem humoru. Opowiadają, że kiedy z tymiż
swymi siostrami jechała powozem, spała sobie w czasie, kiedy powóz
bardzo niebezpiecznie przechylał się to na jedną, to na drugą
stronę, gdyż droga była bardzo nierówna. Blade ze strachu siostry
obudziły ją z pytaniem, co się stanie, jak powóz się
przewróci.
Na to Teresa odpowiedziała, że dopiero wtedy będą
się martwić, co z tym robić, a teraz niech śpią spokojnie.
Innym
razem, w podobnej sytuacji, powóz rzeczywiście się przewrócił.
Teresa, szczerze oburzona, zwróciła się wprost do Jezusa z
pytaniem, co to ma znaczyć?
W odpowiedzi usłyszała: Wybacz,
ale tak doświadczam swoich przyjaciół”.
Na to ona mocnym
głosem stwierdziła:To nie dziw się, że masz ich tam
mało!”
Kiedy
indziej znowu podsłuchano, jak klęcząc przed Krzyżem dłuższy
czas na modlitwie, w końcu dość zdecydowanie zwróciła się do
Jezusa: Klęczę tu przed Tobą dwie godziny, a Ty nic i
nic!”
Nie mówiąc już o tej sytuacji, w której na oczach
zdumionych sióstr Teresa, jako ich przełożona, podawała im do
stołu, poruszając się po refektarzu w rytmie znanego
hiszpańskiego tańca!
Nasza
Święta zmarła 4 października 1582 roku, w wieku
sześćdziesięciu siedmiu lat. Została beatyfikowana w roku 1614
przez Papieża Pawła V, a kanonizowana w roku 1622 przez Papieża
Grzegorza XV. W dniu 27 września 1970 roku, Papież Paweł VI
ogłosił ją Doktorem Kościoła, nadając jej tytuł „Doktora
mistycznego”.
Zasłużyła
sobie na ten tytuł w całej pełni. Zostawiła bowiem dzieła, które
można zaliczyć do klasyki literatury mistycznej. W odróżnieniu od
pism Świętego Jana od Krzyża, jej styl jest prosty i
przystępny.
Dzieła Świętej Teresy z Ávila doczekały się
przekładów na niemal wszystkie języki świata.
Warto
zatem
w tym momencie
wsłuchać się we fragment jednego z jej dzieł, aby mieć małą
„próbkę” jej duchowości. Nasza
Patronka tak pisała:
„Dla
kogo Chrystus jest przyjacielem i wielkodusznym Przewodnikiem, ten
wszystko potrafi znieść. Jezus sam przychodzi z pomocą,
dodaje sił, nie opuszcza nikogo, jest prawdziwym i szczerym
Przyjacielem. Widzę wyraźnie, iż jest wolą
Boga, abyśmy jeśli chcemy podobać się Bogu i otrzymywać odeń
wielkie łaski, otrzymywali je za pośrednictwem Najświętszego
Człowieczeństwa Chrystusa,
w którym nieskończony Bóg, jak
sam powiada, znajduje upodobanie.
Bardzo
często sama tego doświadczałam: Pan mi to powiedział.
Widziałam niejako naocznie, że jeśli chcemy, aby niezmierzony Bóg
ukazał nam swe tajemnice, powinniśmy wchodzić przez tę właśnie
bramę.
Nie należy szukać innej drogi, nawet jeśli kto
osiągnął szczyty kontemplacji. Tą drogą idzie się pewnie i
bezpiecznie. Od Pana i przez Pana otrzymujemy wszelkie dobra. On
naszym Nauczycielem. Poza Nim nie znajdziemy pełniejszego i
doskonalszego wzoru do naśladowania.
Czegóż
więcej moglibyśmy pragnąć, niż mieć u boku tak wiernego
Przyjaciela, który nie opuści nas w trudnościach
i utrapieniach, jak to zwykli czynić ziemscy przyjaciele. Szczęśliwy
ten, kto miłuje prawdziwie i szczerze oraz kto jest z Nim zawsze.
Popatrzmy na sławnego Apostoła Pawła, który na ustach zawsze
zdawał się mieć imię Jezusa, bo miał je również wyryte i
odciśnięte na sercu.
Kiedy to zrozumiałam, pilnie się
zastanawiałam, i stwierdziłam, że niektórzy Święci,
wyróżniający się życiem kontemplacyjnym, jak Franciszek, Antoni
Padewski, Bernard, Katarzyna Sieneńska, podążali tą właśnie
drogą. Należy przeto iść tą drogą w pełnej wolności, zdając
się całkowicie na Boga.
Jeśli zechce zaliczyć nas do grona
swych najściślejszych przyjaciół, chętnie przyjmijmy tę łaskę.
Ilekroć
myślimy o Chrystusie, pamiętajmy zawsze o Jego miłości, dzięki
której udzielił nam tak wielu łask i dobrodziejstw, oraz o
miłości, jaką nam okazał Ojciec, gdy ofiarował nam tak niezwykłą
rękojmię swej miłości ku nam. Miłość bowiem domaga się
miłości.
Toteż starajmy się mieć zawsze przed oczyma tę
prawdę i w ten sposób zachęcajmy się do miłości. Jeśli bowiem
Pan da nam tę łaskę i wzbudzi w sercu naszym taką miłość,
wszystko stanie się łatwe i w krótkim czasie, bez trudu,
dokonamy bardzo wiele.”
Tyle z pism Świętej Teresy Wielkiej.
Wsłuchując
się w te słowa, oraz wpatrując się w przykład jej świętości,
jak również wreszcie głęboko w sercu rozważając dzisiejsze Boże
słowo, zastanówmy się:
– Czy
nigdy nie wątpię w wielkość i moc zwycięską Jezusa?
– Czy
Jezus jest moim jedynym i najwyższym Autorytetem, czy jednym z
wielu?

Jak
często modlę się o dobre dary duchowe dla innych?

I
„wszystko poddał pod Jego stopy”, a Jego samego ustanowił nade
wszystko Głową Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią Tego,
który napełnia wszystko wszelkimi sposobami.

13 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.