Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten…

T
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Na głębokie, religijne i radosne przeżywanie dzisiejszego Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

30
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Syr 35,12–14.16–18; 2 Tm 4,6–9.16–18; Łk 18,9–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Pan
jest Sędzią,
który
nie ma względu na osoby.
Nie
będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu,
owszem,
wysłucha prośby pokrzywdzonego.
Nie
lekceważy błagania sieroty
i
wdowy, kiedy się skarży.
Kto
służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty,
a
błaganie jego dosięgnie obłoków.
Modlitwa
biednego przeniknie obłoki
i
nie ustanie, aż dojdzie do celu.
Nie
odstąpi, aż wejrzy Najwyższy
i
ujmie się za sprawiedliwymi, i wyda słuszny wyrok.
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Najdroższy:
Krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki
nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę
ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości,
który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko
mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego.
Pospiesz
się, by przybyć do mnie szybko. W pierwszej mojej obronie nikt przy
mnie nie stanął, ale mnie wszyscy opuścili: niech im to nie będzie
policzone. Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie, żeby
się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie
narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa.
Wyrwie
mnie Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mnie, przyjmując do
swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a
innymi gardzili, tę przypowieść: „Dwóch ludzi przyszło do
świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik.
Faryzeusz
stanął i tak się w duszy modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie
jestem jak inni ludzie: zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak
i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze
wszystkiego, co nabywam».
Natomiast
celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu,
lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie,
grzesznika».
Powiadam
wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,
będzie wywyższony”.
Przypowieść,
przedstawiona dzisiaj przez Jezusa, jest nam wszystkim chyba bardzo
dobrze znana.
Dwie
postacie, przez Jezusa ukazane, są tak wyraziste, że właściwie
trudno tu coś jeszcze dodawać, czy komentować. Faryzeusz
ma bardzo wysokie mniemanie o sobie.

On jest sprawiedliwy, nieskazitelny, sumienny w spełnianiu
wszystkich przepisów prawa. Z kolei
celnik ocenia siebie bardzo krytycznie,

widzi wiele zła, które popełnił i nawet nie stara się szukać
jakichś pokrętnych tłumaczeń, usprawiedliwień, ale z pokorą
uznaje swoje grzechy i prosi o ich przebaczenie…
Można
by nawet zapytać
w tym momencie: czy celnik
jest
rzeczywiście
takim
grzesznikiem?
Z pewnością, bo sam się do tego przyznaje, a jednocześnie Jezus
wprost o tym mówi. A czy
faryzeusz
jest
sumienny
w spełnianiu
wszystkich, nawet tych najbardziej zawiłych i drobiazgowych
przepisów prawa? Na pewno, bo to odróżniało faryzeuszy od reszty
świata, zresztą – i Jezus temu nie zaprzecza.
Dlaczego
zatem, kiedy z uwagą słuchamy tej przypowieści Jezusa, albo ją
czytamy – z większą
sympatią odnosimy się do grzesznego celnika, niż do sumiennego
faryzeusza?
Czyżbyśmy
pochwalali grzechy tego pierwszego, a nie potrafili docenić
sumienności tego drugiego?
Chyba
niekoniecznie, bo – jak słyszymy – także Jezus
z wyraźną aprobatą odnosi się do celnika,

a faryzeusza postrzega krytycznie stwierdzając, że nie odszedł do
domu usprawiedliwiony, a zatem – nie zyskał swoją modlitwą
przychylności Boga. Dlaczego tak się właśnie stało?
Czyż
nie dlatego, że pycha
faryzeusza i jego fałszywa ocena siebie samego
jest
wprost porażająca
?
On przecież nie dopuszcza do siebie tego, że mógłby coś zrobić
źle! On jest po prostu doskonały! Nieomylny! Pobożny i sumienny!
Natomiast celnik,
chociaż wiele zła zapewne uczynił i wiele popełnił błędów,
jednak do wszystkiego się
przyznaje i prosi o przebaczenie.

Nie
pochwalamy zatem jego grzechów, ale buduje nas jego uczciwość w
spojrzeniu na samego siebie. W ocenianiu własnych postępków celnik
staje w prawdzie,
a nie
rozgląda się dookoła – tak jak faryzeusz – aby zobaczyć
jeszcze gorszego od siebie. Celnik nie szuka dla siebie łatwego
usprawiedliwienia w postawach innych osób, chociaż zapewne nie
miałby problemu z jego znalezieniem, bo
gorszych od niego na pewno także nie brakło.
On
uznaje zło w sobie, ocenia siebie w świetle prawdy.
Niewątpliwie
jest to akt wielkiej
odwagi – ale też pewnej życiowej mądrości.
Człowiek
ma bowiem zwykle
skłonność do tego, aby oceniać samego siebie nadzwyczaj
pozytywnie, a z dużą łatwością wyszukiwać błędy u
innych. Kiedy indziej znowu
widzi w sobie samo tylko
zło
i przesadnie
umniejsza siebie, nie dostrzegając w ogóle dobra w sobie i wokół
siebie. Ani taka postawa,
ani taka, nie odpowiada prawdzie.
Prawdzie
odpowiada postawa polegająca na spojrzeniu
obiektywnym,
obejmującym
tak dobre, jak i złe strony naszego postępowania. Myślę, że
wzorem jest dla nas Święty
Paweł,
który z całą
pokorą nieraz przyznawał się do tego, że wcześniej – jeszcze
jako Szaweł – prześladował
Kościół Boży;
że
dany jest mu – jak to sam określił – oścień
dla ciała, wysłannik szatana, aby go policzkował;

że tak dużo jest w nim ludzkiej słabości…
Z
drugiej jednak strony słyszymy, jak
często bardzo odważnie mówi o tym, co dobre w jego postawie,

jak też
o tym, co z Bożą pomocą
udało mu się osiągnąć, jak wiele napracował się dla sprawy
Bożego królestwa,
jak wiele cierpień musiał znieść…
Może
nawet wygląda nam to na pewnego
rodzaju przechwalanie się,

kiedy słyszymy Pawła, mówiącego także dzisiaj do Tymoteusza, ale
i do nas wszystkich w drugim czytaniu: W
dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem.
Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w
owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia
.
[…]
W pierwszej
mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mnie wszyscy
opuścili: niech im to nie będzie policzone. Natomiast Pan stanął
przy mnie i wzmocnił mnie, aby się przeze mnie dopełniło
głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie narody je posłyszały:
wyrwany też zostałem z paszczy lwa.

Właśnie,
jak wiele dobra widzi Paweł w swoim postępowaniu, w swoim
działaniu, jak wiele
jeśli
tak można powiedzieć
apostolskich osiągnięć przypomina sobie

i głośno o nich mówi. I chyba nikt z nas jednak
nie powie, że Paweł się
przechwala. Owszem – nawet
z podziwem patrzymy na tego Apostoła Narodów,

który tak wiele miejsc na ziemi odwiedził, aby głosić Ewangelię
Jezusa. A przy tym, kiedy słuchamy, jak mówi o swoich słabościach,
niewątpliwie rozumiemy go
i nawet chyba, poprzez to, staje się nam bliższy…

I zapewne odnajdujemy wiele odniesień tego, co tu sobie
dzisiaj mówimy – do
naszych sytuacji
życiowych…
Bo
i my, kiedy spotykamy człowieka nawet słabego i grzesznego;
człowieka,
o którym mówimy, że nie radzi sobie ze swoimi problemami, który
boryka się z różnego rodzaju swoimi przywarami i błędami,

ale który jest w stanie się do tego przyznać,
który uznaje tę swoją słabość i
stara się, jak może, nad nią pracować; który
nie wywyższa się nad innymi

i nie wmawia innym, że ma zawsze rację – takiego człowieka
jesteśmy w stanie zrozumieć, często
chciałoby się mu pomóc; z takim człowiekiem chce się pracować

i przebywać.
Taki człowiek jest nam bardzo bliski i jakoś nawet nie przeszkadza
nam ta jego słabość. Ot, po prostu – mówimy, że to i to musi
w sobie dopracować i zmienić,

ale generalnie jest to człowiek dobry i wzbudza zaufanie.
Co
innego w przypadku człowieka nawet porządnego i solidnego,
człowieka wykształconego i zdolnego, który
jednak na każdym kroku podkreśla wszystkie swoje atuty,

który dokładnie zdaje sobie sprawę ze swoich talentów i
osiągnięć, ale jednocześnie nie
dopuszcza do siebie nawet najmniejszej myśli o tym, że może coś
zrobić źle,
że może
popełnić błąd – i chociaż różne błędy ewidentnie popełnia,
to jednak we własnym mniemaniu jest po prostu doskonały.
I
cóż z tego, że naprawdę jest bardzo zdolny, wysoko wykształcony,

że ma wiele różnego rodzaju osiągnięć i wiele kontaktów
wszędzie wokół – cóż
z tego, kiedy spotkanie z
takim człowiekiem po prostu odraża, zniechęca,

bo nad innymi
się on wywyższa i innymi pogardza. Bo
cała ta jego wielkość po prostu ludzi przytłacza, jakoś ich
poniża, uwłacza im… W
takiej sytuacji, nawet pomimo jego oczywistych osiągnięć i
dokonań, nawet pomimo jego wielu ludzkich atutów – nikt
nie chce z nim przebywać,
albo
traktuje się to jedynie na zasadzie konieczności.
Widzimy
zatem,
że ewangeliczna
przypowieść Jezusa realizuje się w naszej codzienności, bo takich
celników i takich faryzeuszy wielu dzisiaj spotykamy. Ale – jak
zawsze – ilekroć słuchamy
słowa
Bożego
na niedzielnej
Mszy Świętej, tak i dzisiaj chcemy odnaleźć swoje
miejsce
w
opisywanych sytuacjach
i określić swoją postawę
w
świetle usłyszanych treści.
Oto
Bóg, przez Syracydesa,
poucza nas w pierwszym czytaniu, że jest Sędzią,
który nie ma względu na osoby.

Nie liczy się dla Niego wysoka pozycja społeczna człowieka, owszem
– to właśnie modlitwa
biednego przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu
.
I wcale nie chodzi tutaj o status materialny; nie chodzi o to, abyśmy
się musieli stać ubogimi na sposób materialny,

by dopiero wtedy nasza modlitwa mogła dotrzeć do Boga. Nie! Tu nie
o to chodzi.
Tu
chodzi zasadniczo
o to, abyśmy stając
przed Bogiem
umieli uznać
– obok wielu naszych
atutów i pozytywów – także
wszystkie przejawy naszej
ludzkiej
słabości,
naszej duchowej biedy;

abyśmy w całej prawdzie umieli się do nich przyznać i chcieć je
w sobie pokonać. Oczywiście – z Bożą pomocą! To właśnie
modlitwa takiego człowieka
podoba się Bogu,
to
właśnie postawa takiego człowieka Bogu się podoba. I stąd też
warto, abyśmy na taką
postawę chcieli
i
próbowali
się
odważyć.
Warto,
abyśmy chcieli – stając
przed Bogiem
– mieć
jasną świadomość dobra, jakie w nas i przez nas się dokonuje,
abyśmy za to dobro jak
najczęściej Bogu dziękowali.

Ale też warto, abyśmy starali się dostrzegać w sposób rzetelny i
krytyczny zło w sobie i tegoż zła jak najbardziej próbowali się
pozbyć. A mając świadomość swoich niedomagań – abyśmy
przyjmowali przed Bogiem
postawę uniżenia
i
prawdziwego, mądrego, rzetelnego żalu za grzechy.
Podobną
postawę trzeba nam przyjąć również w
odniesieniu do drugiego człowieka:

tu również mamy prawo mówić o dobru, o swoich sukcesach, o swoich
wysiłkach, wkładanych w osiąganie różnych dobrych celów. Wcale
nie jest dobrą taka postawa, która polegałaby na ukrywaniu tego
przed innymi,
udawaniu
czy wmawianiu, że nic dobrego nie jesteśmy w stanie uczynić i nic
nam się nie udaje. To
nieprawda, to oczywisty fałsz, przeto mówmy o dobru,

cieszmy się nim, bo często dobro, jakiego dokonujemy, jakie się w
naszym życiu dzieje, jest zachętą
dla innych,
aby i oni
odważyli się dobrze żyć, dobro czynić, o dobru świadczyć.
Trzeba
nam przy tym jednak unikać próżnych
przechwałek,
jakiegoś
wynoszenia się nad innymi
i pogardzania nimi, szczególnie tymi, których nie stać na takie
osiągnięcia, jak nasze. A w wypracowaniu takiej właśnie postawy z
pewnością pomoże nam świadomość naszej słabości i grzechów,

do których trzeba nam się przyznać, jasno je określić, szczerze
się z nich wyspowiadać –
i starać się unikać ich w
przyszłości.
Kto
ma rzetelną świadomość swoich grzechów, łatwiej pokona
w sobie pokusę przechwalania się

i podkreślania siebie, bo zawsze będzie pamiętał, że tak
naprawdę nie jest idealny i doskonały. I znowu, nie chodzi tu o
przesadne – tak zwane – „dołowanie siebie”, ale
o prawdę.
Kto
bowiem żyje
w prawdzie, ten jest zwycięzcą. Kto żyje w prawdzie – ten żyje
coraz lepiej i mądrzej! Kto
żyje w prawdzie – ten jest wiarygodny!

Żyjmy
więc w prawdzie: w prawdzie przed Bogiem, w prawdzie przed drugim
człowiekiem, w prawdzie – przed samymi sobą!
Bądźmy
na tyle mądrzy, aby tę prawdę rozpoznać; na
tyle pokorni – aby ją uznać; na
tyle odważni – aby się jej nie bać; na
tyle wytrwali – aby według niej żyć! 

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.