Jeden będzie wzięty – drugi zostawiony…

J
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:
Ksiądz
Marcin Nowicki – mój stryjeczny
Brat, Kapłan Diecezji toruńskiej;
Ksiądz
Marcin Komoszyński – pochodzący z mojej Parafii rodzinnej;
Marcin
Mućka – Człowiek mi bliski,
pochodzący z mojej pierwszej Parafii w Radoryżu Kościelnym;
Marcin
Zagubień – mój dobry Znajomy z czasów posługi w Parafii
Celestynów;
Marcin
Mazuryk – Kolega z czasów służby ministranckiej w naszej Parafii
rodzinnej, obecnie Doktor
prawa.
Wszystkim
Drogim Solenizantom życzę, aby
– wpatrzeni
w przykład swego Patrona – bezgranicznie ufali Jezusowi i całym
sercem Mu służyli na każdym odcinku swojej osobistej aktywności.
Obiecuję wsparcie modlitewne!
Moi
Drodzy, bardzo zachęcam dzisiaj do modlitwy w intencji Ojczyzny.
Widzimy, że pomimo dobrych zmian, jakie się dokonują, wciąż jest
jednak dużo do zrobienia. Ciągle jeszcze czeka na wdrożenie prawo
bezwzględnie zakazujące mordowania dzieci w łonach matek, a z tym
obecna władza zupełnie się nie spieszy.
Proszę
zatem o modlitwę w intencji Polski! Zachęcam – w miarę
możliwości – do uczestnictwa we Mszy Świętej w intencji
Ojczyzny. Przypominam także o wywieszeniu flagi!
I
jeszcze jedno przypomnienie: w Diecezji siedleckiej jest dzisiaj
dyspensa od wstrzemięźliwości piątkowej. Nie wiem, jak w innych
Diecezjach.
Pozdrawiam,
życząc błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Piątek
32 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Marcina z Tours, Biskupa,
do
czytań: 2 J 4–9; Łk 17,26–37
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Wybrana
Pani, ucieszyłem się bardzo, że znalazłem wśród twych dzieci
takie, które postępują według prawdy, zgodnie z przykazaniem,
jakie otrzymaliśmy od Ojca. A teraz proszę cię, Pani, abyśmy się
wzajemnie miłowali. A pisząc to nie głoszę nowego przykazania,
lecz to, które mieliśmy od początku. Miłość zaś polega na tym,
abyśmy postępowali według Jego przykazań.
Jest
to przykazanie, o jakim słyszeliście od początku, że według
niego macie postępować. Wielu bowiem pojawiło się na świecie
zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w
ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i Antychrystem. Uważajcie na
siebie, abyście nie utracili tego, coście zdobyli pracą, lecz
żebyście otrzymali pełną zapłatę.
Każdy,
kto wybiega zbytnio naprzód, a nie trwa w nauce Chrystusa, ten nie
ma Boga. Kto trwa w nauce Chrystusa, ten ma i Ojca, i Syna.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak działo się za dni Noego, tak
będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili
się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki;
nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich.
Podobnie
jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i
sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z
Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich;
tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.
W
owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie
schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do
siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał
zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je.
Powiadam
wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie
wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie
wzięta, a druga zostawiona”.
Pytali
Go: „Gdzie, Panie?”
On
im odpowiedział: „Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy”.
Wybrana
Pani,
do której zwraca się Jan Apostoł w swoim Liście, to
oczywiście alegorycznie nazwana w ten sposób wspólnota jakiegoś
lokalnego Kościoła.
Apostoł chwali wiernych owej wspólnoty za
to, że postępują
według prawdy, zgodnie z przykazaniem, jakie otrzymaliśmy od Ojca.

Potem
zaś następuje zachęta do wzajemnej miłości, z jednoczesną
przestrogą, iż wielu
[…]
pojawiło
się na świecie zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus
przyszedł w ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i Antychrystem.
Stąd
bardzo konkretne wezwanie: Uważajcie
na siebie, abyście nie utracili tego, coście zdobyli pracą, lecz
żebyście otrzymali pełną zapłatę.

Zauważamy
zatem, że pomimo bardzo ciepłego i serdecznego tonu, w jakim Jan
zwraca się do swoich duchowych dzieci, gdy
idzie o sprawy najważniejsze,

a więc sprawy ich zbawienia – nie powstrzymuje się przed
wypowiedzeniem słów
bardzo jasnych, konkretnych i zdecydowanych.

I zapewne takich, które bynajmniej nie
wszystkim się podobały…

Szczególnie zaś tym, których wprost dotyczyły.

Jednak
Apostoł nie mógł inaczej postąpić, jak tylko nazywając
„po imieniu”
określone
sytuacje, określone zachowania i także określone przekonania,
pozostające w
jawnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła.
A
to tylko potwierdza nam tę prawdę, że Kościół
jest wspólnotą – także instytucją – konkretną
i jasno określoną w swojej tożsamości i w swoim nauczaniu.

Nie jest to zatem – przepraszam za to wyrażenie – jakiś wielki
„wór”, do którego można wrzucić wszystko:

każdy pogląd, każde „widzimisię”, każdą postawę, każde
zachowanie i każde
przekonanie. Otóż
– nie
można!
Oczywiście,
każdy z
nas
jest
zaproszony do tego, aby był w Kościele i każdy ma szansę w nim
być, i doświadczać życzliwego przyjęcia – wzajemnej miłości
– ale jest to zaproszenie
skierowane do ludzi

wolnych
i myślących,

dokonujących w taki właśnie wolny sposób swego wyboru i ponoszący
także za niego odpowiedzialność. Do Kościoła – i znowu
przepraszam za ostre stwierdzenie – nie „wpycha się”
bezwolnego
człowieka po to, aby go na siłę uszczęśliwić!

On sam nie wie, po co mu to wszystko, ale „na wszelki wypadek” –
niech będzie w Kościele. A
stąd już prosty wniosek, że do Kościoła tak naprawdę należy
każdy

– bez względu na to, co myśli, co mówi i jak postępuje.

Otóż
– nie!
To tak nie działa – chciałoby się powiedzieć… Decydując
się na bycie w Kościele w sposób wolny i świadomy, należy także
być świadomym
odpowiedzialności, wynikającej z takiej decyzji.

I w imię tej odpowiedzialności należy uznać
za swoje całe – bez wyjątku – nauczanie Kościoła!
Mamy
tu na myśli oczywiście oficjalne
i uroczyste nauczanie Kościoła,
a
nie prywatne poglądy poszczególnych księży czy biskupów na
kwestie społeczne, czy – niestety, coraz częściej także – na
kwestie moralne. Mówimy o
uroczystym
nauczaniu
dogmatycznym i moralnym Ojca Świętego i wszystkich Biskupów, w
jedności z nim.
To
nauczanie ogłaszane jest właśnie jako oficjalne nauczanie
Kościoła. Jeżeli się jest w Kościele, trzeba
je uznać
.
Jeżeli się go nie uznaje i w sprawach zasadniczych postępuje się
inaczej, niż Kościół naucza, jest
się poza Kościołem. I tyle.

Nie ma o czym dyskutować.
I
na nic zda się tłumaczenie wszystkiego na swój prywatny sposób,
bo
powiedzieć i napisać można wszystko.

I można stworzyć taką „zasłonę dymną”, że już w ogóle
nie będzie wiadomo, co jest prawdą, a co jest kłamstwem; co jest
nauczaniem Kościoła, a co jest „wybrykiem” pojedynczego
księdza, czy biskupa, lub
wiernego świeckiego.
Jednak
w
oczach Bożych te sprawy wyglądają jednoznacznie

i kiedy przyjdzie dzień Sądu,
o którym mowa dziś w Ewangelii, wówczas już nie będzie miejsca
ani czasu na żadne tłumaczenia, tylko jeden
będzie wzięty, a drugi zostawiony.
Nawet
z jednej rodziny, czy z jednego domu – jeden
będzie wzięty, a drugi zostawiony.

Bo
Sąd Boży będzie rozstrzygał kwestię wieczności każdego z ludzi
według
kryteriów jasnych i jednoznacznych, wręcz „czarno – białych”.

W obliczu Bożej sprawiedliwości i w blasku Bożej prawdy nie da się
już
„zakombinować”.
Dobrze
zatem byłoby, abyśmy pozostali
wierni Jezusowi i Jego Kościołowi,

nie ulegając tym, którzy chcieliby nas przekonać do swojej
własnej, prywatnej
wizji Kościoła i jego nauczania.
Niech
przykładem jednoznacznego trwania przy Chrystusie będzie dla nas
postawa Patrona dnia dzisiejszego, Świętego
Marcina z Tours, Biskupa.
Urodził
się on w roku
316, na
terenie dzisiejszych Węgier. Jego ojciec był
rzymskim trybunem wojskowym. Mając lat piętnaście, wstąpił
Marcin do armii Konstancjusza II. I to właśnie wtedy miał miejsce
znamienity fakt z jego życia: oddał on połowę swej opończy
żebrakowi, proszącemu o jałmużnę
u bram miasta Amiens.
Następnej nocy ukazał mu się Chrystus odziany w ten płaszcz i
mówiący do Aniołów: „To Marcin okrył mnie swoim płaszczem”.
Pod
wpływem tego wydarzenia przyjął Chrzest i opuścił wojsko,
uważając, że wojowanie kłóci się z zasadami wiary. Miał
wówczas osiemnaście lat. Wtedy także udało mu się doprowadzić
do chrześcijaństwa swoich rodziców. Następnie udał się do
Świętego Hilarego, biskupa Poitiers, stając się jego uczniem. Po
pewnym jednak czasie osiadł jako pustelnik na wysepce Gallinaria
w pobliżu Genui, gromadząc wokół siebie wielu uczniów.
W 361
roku założył pierwszy klasztor na terenie dzisiejszej Francji.
Dziesięć lat później, mimo jego sprzeciwu, lud wybrał go
biskupem Tours.
Święty
Marcin jako
Pasterz
diecezji prowadził nadal surowe życie mnisze,
budząc
sprzeciw okolicznych biskupów. Klasztory, które zakładał, łączyły
koncepcję życia mniszego z pracą misyjną. Sam odbył wiele wypraw
misyjnych. Zmarł
8 listopada 397 r
oku
w Candes,
podczas
podróży duszpasterskiej, a więc niejako w drodze… Jego ciało
sprowadzono Loarą do Tours i pochowano
11 listopada.
I
to właśnie ten dzień wyznaczono na dzień jego liturgicznego
wspomnienia.
I
to właśnie w tym dniu, w brewiarzowej Godzinie czytań, jako
czytanie drugie otrzymujemy opis ostatnich ziemskich dni naszego
Patrona,
tak przedstawiony w listach
Sulpicjusza Sewera:
„Marcin
na długo wcześniej znał dzień swojej śmierci i zapowiadał
braciom, że bliskie już jest jego rozłączenie z ciałem.
Tymczasem wynikła potrzeba udania się do diecezji Candes,
ponieważ duchowni tego Kościoła poróżnili się między sobą.
Marcin pragnął przywrócić tam pokój. Choć dobrze wiedział o
zbliżającym się końcu, nie powstrzymało go to jednak
przed podróżą dla załatwienia tego rodzaju sprawy. Sądził, że
będzie to szczęśliwym dopełnieniem cnót, jeśli pozostawi
Kościołowi na nowo odzyskany pokój.
Przez
jakiś czas pozostawał w tej miejscowości, albo raczej w kościele,
do którego zaszedł. Po przywróceniu pokoju wśród duchowieństwa,
kiedy zamierzał już powrócić do klasztoru, nagle zaczął
opadać z sił.
Zwołał więc braci i oświadczył, że chwila
jego śmierci jest blisko.
Wtedy
to żałość i płacz ogarnęły wszystkich i wszyscy wśród łez
wołali jednogłośnie: „Dlaczego nas opuszczasz, ojcze? Komu
zostawiasz nas strapionych? Do twej owczarni wtargną wilki
drapieżne; skoro zabraknie pasterza, któż nas obroni przed ich
atakami? Wiemy, że pragniesz być z Chrystusem, ale twoja nagroda
jest pewna
i nie zmniejszy się na skutek zwłoki; ulituj się
raczej nad tymi, których pozostawiasz”.
Wtedy
Marcin, wzruszony łzami – ponieważ zawsze był zjednoczony z
Panem przez serdeczne miłosierdzie – zapłakał, i zwróciwszy się
do Pana, tyle tylko odpowiedział płaczącym: „Panie, jeśli
jeszcze potrzebny jestem Twemu ludowi, nie wzbraniam się przed
pracą. Niech się dzieje wola Twoja”.
Jakże
niezwykły człowiek! Niezwyciężony przez trudy, niezwyciężalny
nawet przez śmierć.
Nie skłaniał się ani w jedną, ani w
drugą stronę: śmierci się nie lękał, przed życiem się nie
wzbraniał.
Podniósłszy oczy i ręce ku niebu, nie odrywał od
modlitwy niestrudzonego ducha. Kapłani, którzy zebrali się wokół
niego, prosili, aby ulżył ciału kładąc się na bok. On jednak
odpowiedział: „Pozwólcie mi, bracia, pozwólcie patrzeć
raczej w niebo niż na ziemię,
aby moja dusza, która ma
wyruszyć do Pana, przyjęła właściwy kierunek”.
To
powiedziawszy, ujrzał stojącego obok szatana. Wtedy rzekł: „Na
co czekasz, krwawa bestio? We mnie niczego nie znajdziesz, przeklęty;
mnie przyjmie łono Abrahama”.
Z
tymi słowami oddał ducha niebu. Szczęśliwy Marcin zostaje
przyjęty na łono Abrahama, Marcin ubogi i pokorny wstępuje do
nieba jako bogaty.”
Umocnieni
przykładem jego świętości, jak też ubogaceni dzisiejszym Bożym
słowem, pomyślmy:
– Co
robię, aby stale kształtować i pogłębiać w sobie katolicki
pogląd na kwestie moralne i społeczne?
– Czy
jestem w stanie bronić w rozmowach tegoż katolickiego poglądu –
bez względu na konsekwencje?
– Czy
zbyt łatwo nie ulegam może i przekonującym, ale jednak bałamutnym
„przepowiedniom” prywatnych wizjonerów?

Kto
będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je
straci, zachowa je.

7 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.