Oto moi Świadkowie…

O
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi moja
Ciocia, Elżbieta Jaśkowska. Przesyłam zatem do Olsztyna serdeczne
życzenia takiej wierności Bogu i wytrwałości w wierze, jakiej
przykład daje dzisiejsza Patronka. Oczywiście, zapewniam o mojej
modlitwie!
Moi
Drodzy, dzisiaj – jak zapewne wszyscy wiemy – będzie miała
miejsce ogólnopolska
proklamacja Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla
i Pana w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie –
Łagiewnikach.
Transmisja tego wydarzenia zaplanowana jest w Telewizji TRWAM, od
godziny 10.00. Nie wiem, jak w innych stacjach – nie
widziałem w ich programach tej relacji.
Zachęcam
zatem do obejrzenia i duchowej łączności z tymi, którzy tam, na
miejscu, przeżywać będą to piękne wydarzenie. Chyba, że ktoś
się wybiera do Łagiewnik… Jeśli tak, to niech pamięta w
modlitwie także o naszej Blogowej Rodzince!
Serdecznie
pozdrawiam, życząc wspaniałego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Sobota
33 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Bł. Salomei, Dziewicy,
do
czytań: Ap 11,4–12; Łk 20,27–40
CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Mnie,
Janowi, powiedziano: „Oto dwaj moi Świadkowie; oni są dwoma
drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stają przed Panem ziemi.
A jeśli kto chce ich skrzywdzić, ogień wychodzi z ich ust i pożera
ich wrogów. I jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić, w ten
sposób musi być zabity. Mają oni władzę zamknąć niebo, by
deszcz nie zraszał dni ich prorokowania, i mają władzę nad
wodami, by w krew je przemienić, i wszelką plagą uderzyć ziemię,
ilekroć zechcą.
A
gdy dopełnią swojego świadectwa, Bestia, która wychodzi z
Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije. A zwłoki ich
leżeć będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się
Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana. I spośród
ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia
oglądają ich zwłoki, a zwłok ich nie zezwalają złożyć do
grobu. Wobec nich mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary
sobie nawzajem będą przesyłali, bo ci dwaj prorocy mieszkańcom
ziemi zadali katuszy.
A
po trzech i pół dniach duch życia z Boga w nich wstąpił i
stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali.
I
posłyszeli donośny głos z nieba do nich mówiący: «Wstąpcie
tutaj». I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie zobaczyli
ich”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Podeszło
do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma
zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: „Nauczycielu,
Mojżesz tak nam przepisał: «Jeśli umrze czyjś brat, który miał
żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech
wzbudzi potomstwo swemu bratu». Otóż było siedmiu braci. Pierwszy
wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem
trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu
umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich
będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę”.
Jezus
im odpowiedział: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż
wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w
świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie
będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż
są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami
zmartwychwstania”.
A
że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest
mowa o krzaku, gdy Pana nazywa «Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i
Bogiem Jakuba». Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych;
wszyscy bowiem dla Niego żyją».
Na
to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: „Nauczycielu, dobrze
powiedziałeś”, bo o nic nie śmieli Go już pytać.
Dwaj
Świadkowie, ukazani w dzisiejszym pierwszym czytaniu, to postacie
symboliczne, chociaż bywają utożsamiani a to z Piotrem i
Pawłem,
a to z Mojżeszem i Eliaszem. Na to ostatnie
skojarzenie zdają się wskazywać słowa: Mają
oni władzę zamknąć niebo, by deszcz nie zraszał dni ich
prorokowania, i mają władzę nad wodami, by w krew je przemienić,
i wszelką plagą uderzyć ziemię, ilekroć zechcą

słowa
będące
wyraźnym nawiązaniem do
czynów,
dokonanych przez Mojżesza i Eliasza, a opisanych na kartach Starego
Testamentu.

Ale
nawet nie odnosząc owych tajemniczych postaci Świadków do
konkretnych osób, możemy powiedzieć z całą pewnością, że w
ich prorockiej misji ukazane są zadania
wszystkich chrześcijan.

Bo to właśnie powołaniem chrześcijan jest dawanie
świadectwa o wierze w Chrystusa

– także za cenę poświęcenia, a nawet życia!
Takie
świadectwo mają oni dawać przed światem, który niestety często
tegoż
świadectwa nie przyjmie,

odrzucając nie tylko
jego treść,

ale także –
jego głosicieli.
W
dzisiejszym tekście wyraźnie
jednak
słyszymy,
że Bóg
będzie brał ich w obronę,

potwierdzając prawdziwość ich świadectwa, co
wyrażone zostało w słowach:
A
jeśli kto chce ich skrzywdzić, ogień wychodzi z ich ust i pożera
ich wrogów. I jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić, w ten
sposób musi być zabity;

co
z
kolei w
połączeniu ze słowami już przez nas przed chwilą cytowanymi daje
ogólny
obraz działania Bożego,

dokonującego się za pomocą nadzwyczajnych
znaków.
Zresztą,
na uprzywilejowaną pozycję owych Świadków przed Bogiem wskazują
już pierwsze słowa dzisiejszego czytania: Oto
dwaj moi Świadkowie; oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma
świecznikami, co stają przed Panem ziemi.

Jednak
z pewnym momencie siły wrogie i złe odniosą – jak się będzie
wydawało – zwycięstwo nad nimi. Słyszymy bowiem, że
gdy
[Świadkowie]
dopełnią
swojego świadectwa, Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im
wojnę, zwycięży ich i zabije. A zwłoki ich leżeć będą na
placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się Sodoma i Egipt,
gdzie także ukrzyżowano ich Pana.

Miejscem
ukrzyżowania ich
Pana,

czyli Jezusa, jest oczywiście Jerozolima. Jednak w zacytowanym
fragmencie powiedziane jest, że miasto to duchowo
zwie się Sodoma i Egipt,
co
– według opinii komentatorów – jest nawiązaniem do grzesznego
i zepsutego imperium rzymskiego.

I
właśnie to imperium – symbol zepsucia moralnego, ucisku ludu
Bożego i odrzucenia samego Boga – przez
pewien czas będzie
się
wydawało zwycięskim
i dominującym nad wyznawcami Chrystusa.

Jednakże
czas, przez który bezbożni mieszkańcy
ziemi

będą się cieszyli swoim domniemanym zwycięstwem, to zaledwie
trzy
i pół dnia.

Jest
to zatem czas bardzo
dokładnie określony – i bardzo krótki.

Po nim nastąpi zwycięsto owych
dwóch Świadków, a w ich zwycięstwie zostaje tu zapowiedziane
zwycięstwo
wszystkich mężnych i odważnych wyznawców Chrystusa,

którzy umierając tak, jak ich Pan – tak samo też
zmartwychwstaną.
I
wtedy nastąpi sąd
nad światem –

nad tymi, którzy odrzucili świadectwo Jezusa i Jego wyznawców.
Jednak tej zapowiedzi – zapowiedzi sądu – nie odnajdujemy już w
dzisiejszym czytaniu, jest ona natomiast zawarta w kolejnych
wersach
Księgi Apokalipsy. Dzisiejsze czytanie kończy się zapowiedzią
powrotu do życia

pokonanych rzekomo Świadków
oraz wielkiego
strachu,

jaki padnie na ich prześladowców.
To
wszystko, co tu sobie dzisiaj mówimy, moi Drodzy, to sprawy daleko
wykraczające poza ludzki sposób pojmowania.

To są na wskroś – sprawy
Boże!
Bo
to Bóg sam bierze
w obronę tych, którzy w Jego imię wychodzą
do
zepsutego i zdemoralizowanego świata ze słowem Bożym i świadectwem
wiary,

a ten świat odrzuca ich
i zabija. Jednak to Bóg
ostatecznie odn
osi
zwycięstwo.
Zawsze!
W
jaki sposób? Nie wiemy. I chyba nie próbujemy – za rozmówcami
Jezusa z dzisiejszej Ewangelii – „dopasowywać”
nieogarnionych
spraw Bożych
do
schematów ludzkiego pojmowania.
Bo
to nic nie da. I niczego tą drogą nie zrozumiemy.
Nasza
wiara w Jezusa i nasze zaufanie do
Niego musi się wyrazić również tym, że nie będziemy się
starali wszystkiego
na siłę ogarniać
i
po ludzku do końca rozumieć, ale uwierzymy, że On
znajdzie sposób, aby nas doprowadzić do zwycięstwa,

a nasze świadectwo uczynić nośnym i skutecznym.
Ważne
jest natomiast, aby tego odważnego
i wyrazistego świadectwa
nigdy
z
naszej strony nie zabrakło!
Niech
jednym z wielu jego
przykładów
będzie postawa
świętości
Patronki dnia dzisiejszego, Błogosławionej
Salomei, Dziewicy.

Była ona córką
księcia małopolskiego Leszka Białego i Grzymisławy, księżniczki
ruskiej. Urodziła się
około 1212 roku.
Szybko
znalazła się w centrum różnych działań i zawirowań
politycznych.
Mając
zaledwie sześć lat, została
zaręczona z księciem węgierskim Kolomanem,

co miało utrwalić pokój między Polską a Węgrami. Salomea
rzeczywiście poślubiła wkrótce Kolomana, od początku
przyrzekając jednak – za zgodą męża – zachowanie
dziewictwa.
Dzisiaj
trudno by było wyobrazić sobie taką praktykę.
W
roku 1219, w wieku lat ośmiu, zasiadła
z mężem na tronie halickim.

Nie ma żadnego potwierdzenia, że była koronowana. Wkrótce potem,
po klęsce poniesionej w walce z wojskami księcia nowogrodzkiego
Mścisława, książęca
para została zmuszona do rezygnacji z Halicza i udania się na
Węgry.
W 1241 roku
Koloman zmarł na skutek ran odniesionych w bitwie z Tatarami.
Po
jego śmierci Salomea – niedoszła królowa Węgier – wróciła
do Polski.
Bolesław
Wstydliwy, jej młodszy brat, wszędzie okazywał jej wielką
serdeczność. Salomea jednakże nie chciała pozostać na dworze
książęcym, postanowiła
bowiem poświęcić się życiu zakonnemu.

Miała dość meandrów politycznych, pragnęła spokoju i ciszy. W
1245 roku wstąpiła do ufundowanego przez Bolesława Wstydliwego
klasztoru klarysek w
Zawichoście koło Sandomierza,

gdzie zamieszkała wraz z pierwszymi polskimi klaryskami.
Z
czasem jednak uświadomiono sobie, że klasztor w Zawichoście łatwo
może stać się łupem
najazdów
litewskich,
ruskich, a zwłaszcza tatarskich. W związku z tym, kilkanaście lat
później, Bolesław Wstydliwy uposażył
drugi klasztor sióstr klarysek
pod
Krakowem, w pobliżu miejscowości Skała, i tam
w 1260 roku przeniósł Salomeę wraz z siostrami.
I
to tam właśnie nasza Błogosławiona pozostała
już do końca swego życia.
Choć nie była nigdy przełożoną, jej troską było zabezpieczenie
siostrom utrzymania.
Z
tego zadania wywiązała się w stopniu najwyższym. Pomyślała
nawet o tym,
aby po jej śmierci klasztor nie był zaniedbany, dlatego w
testamencie zapisała na własność kościoła klasztornego
kosztowne paramenty i naczynia liturgiczne.

Zaopatrzyła również w
odpowiednie książki zakonną
bibliotekę.
A w pobliżu konwentu założyła miasto na prawie niemieckim.
W
1268 roku poważnie się rozchorowała. Zmarła w
opinii świętości w dniu 17 listopada tegoż 1268 roku.

Beatyfikował ją dopiero Papież
Klemens X w dniu 17 maja 1672 roku.
A
oto jak o życiu i świętości Salomei wypowiada się jej biograf,
ojciec Stanisław,
franciszkanin:
„Po
śmierci króla Kolomana Salomea, powołując się na ślub
czystości, który złożyła, powróciła do Ojczyzny. Biskup
krakowski Prandota nałożył jej welon na znak dziewictwa i
Panu poświęcił w zakonie
Świętej
Klary pod regułą
Świętego
Franciszka,
a przyjął
ją do zakonu brat Rajmund, przełożony polskiej prowincji. I żyła
Salomea w zakonie jako
pokorna pani, dając przykład cnót, czas poświęcając modlitwie,
hojnie wspierając ubogich, wznosząc kościoły i reformując
klasztory.
Złożyła
ją choroba w roku 1268, w sobotę, dnia 10 listopada, w przeddzień
Świętego Marcina, gdy podczas Mszy czytano Ewangelię. W
chorobie zaś wykazała niezwykłą cierpliwość i opanowanie, i nic
nie mogło zmącić jej spokoju.

I w Duchu Świętym mówiła braciom i siostrom o bliskim już swoim
odejściu ze świata. Oni zaś mówili do niej: „Boże,
uchowaj!
Z łaski Pana
jeszcze długo pozostaniesz z nami”. Ona zaś rzekła: „W
najbliższą sobotę wszystko się okaże”. I tym podobne słowa
wypowiadała. Ale bracia i siostry nie zwracali na to uwagi i
dopiero po jej śmierci przypomnieli sobie to, co mówiła.
W
czwartek zaś przed śmiercią zwołała wszystkie siostry i zaleciła
im, jak mają żyć i czego unikać. I mówiła: „Siostry moje
ukochane! Zachowajcie
pokój w Panu, miłujcie się wzajemnie i bądźcie czyste, bez
zarzutu i szemrania, a będzie wam dana nagroda od Pana i wiekuiste
szczęście.
Jeżeli zaś
inaczej postąpicie, ściągniecie na siebie wiele udręczeń”.
Tego
samego dnia wszystko, co miała, oddała ksieni ze słowami: „W
imię Pana! Wszystko, co mam, czy żyć będę, czy umrę, wszystko
składam w ręce ksieni”.

A o swoim pogrzebie tak mówiła: „Po śmierci ciało moje niech
będzie oddane braciom, jeżeli chcą je zatrzymać, i przez nich
pogrzebane”. I to jeszcze Błogosławiona Salomea mówiła braciom
i siostrom: „Bracia i Siostry! Nie
proście Boga o życie dla mnie.

Z ufnością błagam Pana mojego, Jezusa Chrystusa, i słodką Jego
Matkę, aby szczęśliwie wyzwolili
mnie z więzów tego ciała,
bo
ciężarem, a nie pomocą byłam dla wielu. A za przyczyną
chwalebnej Dziewicy, swojej Matki, niech
Pan mnie niegodną przeprowadzi ku pociechom życia wiecznego”.
A
gdy Błogosławiona Salomea zasnęła w Panu, umieszczono jej ciało
w chórze na plecionce, a po ośmiu dniach złożono do grobu i ziemi
powierzono.” Tyle ze świadectwa franciszkanina Stanisława.
My
zaś, słuchając tych jego słów i wpatrując się w postawę
Błogosławionej Salomei, ale też słuchając uważnie Bożego słowa
z dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Czy
zawsze odważnie i otwarcie przyznaję się do swojej wiary, bez
cienia zażenowania czy obaw, spowodowanych różnymi opiniami ludzi?

Czy
głęboko w sercu wierzę, że Jezus naprawdę zwycięży wszelkie
trudności i przeszkody, jakie ja, na drodze swego chrześcijańskiego
świadectwa, mogę spotykać?

Czy
nie
przeliczam swojego chrześcijańskiego świadectwa na jakieś ludzkie
korzyści, na zasadzie: „A co ja z tego będę miał”?

Już
bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi
Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.