Nabierzcie ducha i podnieście głowy!

N
o. Germano Marani SJ w starym Surgucie (-32)

Wspomnienie świętych męczenników Andrzeja Dung-Lac, kapłana, i Towarzyszy

(Ap 18,1-2.21-23;19,1-3.9a)
Ja, Jan, ujrzałem innego anioła – zstępującego z nieba i mającego wielką władzę, a ziemia od chwały jego rozbłysła. I głosem potężnym tak zawołał: Upadł, upadł Babilon – stolica. I stała się siedliskiem demonów i kryjówką wszelkiego ducha nieczystego, i kryjówką wszelkiego ptaka nieczystego i budzącego wstręt, I potężny jeden anioł dźwignął kamień jak wielki kamień młyński, i rzucił w morze, mówiąc: Tak z rozmachem Babilon, wielka stolica, zostanie rzucona i już się wcale nie znajdzie. I głosu harfiarzy, śpiewaków, fletnistów, trębaczy już w tobie się nie usłyszy. I żaden mistrz jakiejkolwiek sztuki już się w tobie nie znajdzie. I terkotu żaren już w tobie nie będzie słychać. I światło lampy już w tobie nie rozbłyśnie. I głosu oblubieńca i oblubienicy już w tobie się nie usłyszy: bo kupcy twoi byli możnowładcami na ziemi, bo twymi czarami omamione zostały wszystkie narody – Potem usłyszałem jak gdyby głos donośny wielkiego tłumu w niebie – mówiących: Alleluja! Zbawienie i chwała, i moc u Boga naszego, bo wyroki Jego prawdziwe są i sprawiedliwe, bo osądził Wielką Nierządnicę, co znieprawiała nierządem swym ziemię, i zażądał od niej poniesienia kary za krew swoich sług. I rzekli powtórnie: Alleluja! A dym jej wznosi się na wieki wieków. I mówi mi: Napisz: Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!

(Łk 21,20-28)
Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą! Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane. Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni! Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą. Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Witam serdecznie i pozdrawiam z Syberii, z Surgutu.

Mrozy od nas na razie odeszły, po takich mrozach, – 10 wydaje się latem.

Ja tutaj ciągle w podróży… W tym tygodniu udało się odwiedzić wspólnoty w Nojabrsku i Kogałymie a od jutra zaczynamy rekolekcje dla małżeństw. Kilka małżeństw, młodych rodzin, chce uczestniczyć w rekolekcjach, niektórzy jeszcze nie wiedzą co ich tam czeka. Wyjeżdżamy niedaleko od miasta, jest tam baza otdycha, jak to się tu nazywa, czyli kilka domów, plac, gdzie zwykle ludzie wynajmują i przyjeżdżają na odpoczynek, fajny spokojny zakątek, nazywa się „Ostiackaja kuria”. Myśmy też to wynajęli, żeby odciąć się od codziennego szumu i 3 dni pobyć, pomodlić się, porozmyślać…

Jedna z tych rodzin była w zeszłym roku na rekolekcjach małżeństw w Omsku, dla chętnych z całej diecezji, co też miałem szczęście prowadzić. Tam, można powiedzieć, zapalili się do czegoś takiego, zobaczyli owoce, przykład innych rodzin. A ponieważ nasza parafia jest od wszystkich innych w diecezji bardzo oddalona, na północ, to pragnęli, żeby i u nas zrobić takie rekolekcje. Dużo opowiadali o tamtych rekolekcjach, zarażając entuzjazmem inne małżeństwa. Teraz pierwsza próba u nas. Nie będzie dużo małżeństw, ale tu nie chodzi o dużo… Nie wiem jak to wyjdzie… Proszę Was o modlitwę za to dzieło i z góry dziękuję.

A co dziś w słowie?

Stoimy u progu adwentu. Zakończył się Jubileuszowy Rok Miłosierdzia, kończy się liturgiczny rok i za chwilę zaczyna się Adwent.

Te dni, ostatnie dni roku liturgicznego i początek Adwentu, w słowie Bożym naznaczone są trudnymi słowami, strasznymi obrazami… Jak się to codziennie czyta, słucha, to czasem jest trochę przygnębiające. Już mogło by być coś bardziej tchnącego nadzieją, a tu ciągle jakieś straszenie wojnami, trzęsieniem ziemi, końcem świata.

Tak. Jezus nie łudzi nas tanim szczęściem, chrześcijaństwem bez krzyża. Słowa Jezusa są wyrazem Jego troski o nas, dlatego mówi prawdę, uprzedza nas, przygotowuje, ponieważ chce nas wszystkich spotkać w Niebie.

Jeśli rzeczywiście te obrazy o jakich słyszymy w ostatnich dniach, mogą nas przytłaczać – czy owo przytłoczenie na nas wpływa? Czy choć trochę odciąga nas od grzechu? Czy choć trochę nakłania do modlitwy, do spowiedzi, do refleksji? – A przecież – tak mi się wydaje – to jest cel Jezusa.

A spróbujmy inaczej…

Czytamy dziś: „Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody”, i dalej „Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte”.

Nam się tu w miarę spokojnie żyje. Jednak jak mogą takie słowa czytać i rozumieć ludzie np. w Syrii. Spróbujmy przenieść się w wyobraźni tam, do Aleppo. Wystarczy w wyszukiwarce napisać „Aleppo Syria”, a potem nacisnąć przycisk – grafika. Jakie zdjęcia widzimy? Spróbujmy wyobrazić siebie w tych ruinach, obstrzałach, w strachu, bez nadziei… Czy my byśmy nie mdleli ze strachu?

Jezus takie wydarzenia zapowiada – czy te, nie wiadomo…

Jednak czytanie tych słów ma wpłynąć na nas, ma być mobilizacją, aby wracać do Boga, aby na serio przeżywać swoją wiarę. Czasem zauważam, że ludzie przypominają sobie o Kościele, o wierze, kiedy ktoś umarł. Przed chwilą miałem taki telefon – mężczyzna po polsku powiedział: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, potem przedstawił się, powiedział, że jest moim parafianinem, że gdzieś rok temu rozmawiał ze mną o chrzcie swojego dziecka, a dziś w nocy, umarł jego ojciec, katolik, też mój parafianin, którego nawet nie znałem. Kiedy umarł, przypomnieli sobie o Kościele. Czy tak musi być?

Jezus ostrzega nas wcześniej, uprzedza nas…

Inny problem – obserwuję też tutaj wielkie działanie złego ducha, które nazywa się: praca. Ludzie pracują od świtu do nocy, są do absolutnej dyspozycji pracodawców, nie wiedzą kiedy będą mieli dzień wolny, bo zawsze mogą do nich zadzwonić i wezwać do pracy. Ludzie boją się stracić pracę i stają się jej niewolnikami. Trudno jest im przyjść na Mszę św., coś zaplanować, bo praca… Jak mało jest w nich entuzjajzmu wiary, bo jest zmęczenie i zniechęcenie.

Jak tu na serio przeżywać swoją wiarę? Jak w tym wszystkim nie zapomnieć o Bogu?

I właśnie Jezus próbuje nas obudzić, wezwać, abyśmy inaczej popatrzyli na życie. Może czasem inaczej nie da sie do nas dostać jak tylko przez takie obrazy albo i takie przeżycia.

Jednak w tym wszystkim, w tych obrazach, w których ludzie mdleją ze strachu, Jezus daje nadzieję – nadzieję wiary, nadzieję Swojej obecności.

„Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą”.

I co Jezus nam radzi, do czego wzywa?

„A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.

Pokonać lęk, pokonać strach – podnieść głowę, nabrać ducha! – do tego wzywa nas Jezus. Jego obecność, Jego bliskość daje nam siłę, by podnieść głowę, by nabrać ducha.

Człowiek dumny, człowiek radosny, to człowiek z podniesioną głową.

Człowiek przestraszony, smutny, przygnębiony, bez nadziei, to człowiek skulony, ze spuszczoną głową.

Ileż to i w naszym życiu jest powodów, że chodzimy przybici, przestraszeni, podenerwowani.

Spróbujmy dziś, teraz, zwrócić się z tym do Jezusa, oddać Mu to, zawierzyć, poprosić o Jego obecność i pomoc. Oddajmy mu dzisiejszy dzień, wszystkie nasze sprawy, a zwłaszcza to co nas przygniata, martwi, czego się boimy, co przeżywamy.

Niech te sytuacje dziś staną się okazją, by w nich spotkać Jezusa i podnieść głowę, by pokonać strach.

Spróbujmy dziś częściej podnosić głowę, chodzić z postawą dumną, odważną, nawet jeśli wnętrze za tym jeszcze nie nadążamy. Mały trening – chodzimy dziś z podniesioną głową, w odpowiedzi na słowa Jezusa: „nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.

I jeszcze jako obraz, ilustracja do tych słów, przykład dzisiejszych patronów:
Jeden tekst, z dzisiejszej Liturgii Godzin, z Godziny Czytań: Z listu św. Pawła Le-Bao-Tinh do alumnów Seminarium Ke-Vinh, wysłanego w roku 1843

„Ja, Paweł, uwięziony dla imienia Chrystusa, chcę wam opisać moje cierpienia, w których codziennie jestem pogrążony, abyście zapaleni miłością do Boga, oddawali Mu ze mną chwałę, „bo na wieki Jego miłosierdzie”. To więzienie jest prawdziwym obrazem wiecznego piekła: do okrutnych udręczeń wszelkiego rodzaju, jak pęta, żelazne łańcuchy i kajdany, dołącza się nienawiść, mściwość, obelgi, słowa nieprzyzwoite, przesłuchania, złe czyny, fałszywe przysięgi, przekleństwa, wreszcie trwoga i smutek. Bóg, który niegdyś wybawił trzech młodzieńców z pieca ognistego, zawsze jest przy mnie, uwolnił mnie od tych utrapień i zmienił je w słodycz, „bo na wieki Jego miłosierdzie”.

Pośród tych cierpień, które innych zwykle przerażają, z łaski Bożej napełniony jestem radością i weselem, ponieważ nie jestem sam, lecz z Chrystusem.

Sam nasz Mistrz dźwiga cały ciężar krzyża, a na mnie nakłada najmniejszą i ostatnią część. Jest On nie tylko widzem mojej walki, lecz sam walczy i zwycięża, i całą walkę doprowadza do końca. Dlatego na Jego głowie spoczywa wieniec zwycięstwa, a w Jego chwale uczestniczą także Jego członki”.

Drugi tekst, to list jednego z dzisiejszych świętych: Z listów bł. Walentego de Berrio-Ochoa, biskupa i męczennika

“Władze tonkińskie porozrzucały na drogach publicznych krzyże oraz wizerunki Jezusa ukrzyżowanego i postawiły strażników, aby obserwowali ruchy i gesty ludzi przechodzących przez te miejsca, gdzie leżą krzyże. Jeśli ktoś dostrzegłszy znak naszego zbawienia, zatrzyma się, cofnie lub zawróci z drogi, daje tym samym niechybny dowód wyznawanej wiary i strażnicy w takim wypadku nie mają żadnych wątpliwości, że uznaje on za Boga i Pana tego Jezusa, którego wizerunkowi okazał cześć.

Takiego wiernego dopada więc strażnik i prowadzi do władz, znęcając się z całą mocą swej złości nad cichym uczniem Ukrzyżowanego i zadając mu najsroższe zniewagi. Wskutek tego wielu chrześcijan, którzy musieli zazwyczaj udawać się po żywność do innych miejscowości, pozostaje jak gdyby zamkniętych we własnych wioskach, woląc znosić głód i nędzę niż wyjawić swą wiarę i narazić się na niebezpieczeństwo zaparcia się Pana Jezusa wobec ludzi.

Szczególnie trudne do przebycia stały się bramy miasta Nam Dinh. Tam bowiem umieszczono już nie jeden krzyż, ale wiele, przy poszczególnych wejściach. Wejścia te są od strony wschodniej, zachodniej i północnej, a krzyże tak są w nich rozmieszczone, że każdy, kto przybywa, musi nieuchronnie któryś z nich podeptać nogami.

Utrudniono chrześcijanom przechodzenie przez bramę; także w więzieniu urządzono trzy wartownie, z których każda ma czuwać nad poszczególnymi krzyżami. Jednak za łaską Bożą przełożony wartowników, w przeciwieństwie do zarządcy miasta, okazał się człowiekiem życzliwym. Postarał się o to, aby krzyż usuwano z drogi, kiedy tylko przybywa jakiś chrześcijanin przynoszący uwięzionym żywność.

Nienawiść tych władz do Chrystusa ukrzyżowanego nie ogranicza się do tego. Wymyślili oni inne jeszcze sposoby znieważenia Boskiego Zbawcy: otóż zawieszają odwrócone krucyfiksy na dziobach, sterach i masztach łodzi niezależnie od tego, czy rybacy są chrześcijanami, czy poganami. Czynią tak po to, by najwyższy urzędnik, pływając po rzekach, mógł widzieć, jak bardzo znieważany, lekceważony i wyśmiewany jest wizerunek „Tego, na którego imię zgina się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych”.

„O dniu Pański, wielki i straszliwy”! Dlaczego zwlekasz ze swym przyjściem do nas? Boże i Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa, „kiedy położysz wszystkich nieprzyjaciół Twego Syna jako podnóżek pod Jego stopy”? Gdy przeto wołamy do „Ojca miłosierdzia i Boga wszelkiej pociechy”, całą mocą naszego strapionego ducha błagamy kornie, byście „w każdej waszej modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem” pamiętali o nas i o wszystkich, którzy powierzyli nam do utwierdzenia swoją wiarę: aby Bóg i Pan nasz zwrócił na nas swoje miłosierne oczy i ulżył jarzmu naszej niewoli albo przynajmniej ożywił naszą wiarę, pomnożył nadzieję i rozpalił miłość. Niech tak umocni nasze serca, byśmy mężnie walczyli i odnieśli triumf nad wrogiem, umierając dla chwały Jego świętego imienia.

Z naszej strony nie zapominamy nigdy wznosić rąk ku niebu i prosić Boga, by strumienie swej łaski zlał na was i na tych wszystkich, którzy swymi jałmużnami wspierają i nas, i naszych licznych neofitów. Niech ostateczna doskonałość miłości będzie nagrodą za tak wielkie wasze miłosierdzie. Amen”.

Niech te przykłady wiary i męstwa, będą i dla nas natchnieniem i pomocą, byśmy podnieśli głowę i nabrali ducha.

Tego życzę na dziś i pozdrawiam.
xMJ

Surgut przy -30 z hakiem

3 komentarze

  • Dzisiejsi Bohaterowie męczeństwa doczekali się Hymnu pochwalnego, którym modliliśmy się w Jutrzni
    1 Śpiewajmy hymny triumfu
    I sławmy dzisiaj z radością
    Zwycięstwo Bożych wyznawców
    Nad lękiem, bólem i śmiercią.

    2 Jak Chrystus hańbą okryci,
    Samotni wobec cierpienia,
    Odważnie znieśli męczeństwo,
    Bo uwierzyli miłości.

    3 Odchodząc z ziemi w udręce,
    Wyznali mężnie przed światem,
    Że Bóg jest dobrem najwyższym
    I On im życie przywróci.

    4 A teraz patrzą w oblicze
    Swojego Mistrza i Zbawcy,
    Gdyż On im bramę otworzył
    Królestwa wiecznej światłości.

    5 Niech męka sług Ewangelii
    Umocni wiarę Kościoła,
    A nam wyjedna obmycie
    W ożywczej krwi Barankowej.

    6 Wielbimy Ciebie, Wszechmocny,
    Za świadków Twojej wielkości;
    Majestat, cześć i podzięka
    Niech będzie Trójcy Najświętszej. Amen.

  • A ileż to już takich okropieństw jak obecnie w Syrii, było przez wieki….i przeważnie interpretowanych jako czasy ostateteczne….. a może czasy ostateczne po prostu trwają ciągle od momentu Wniebowstąpienia?

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.