Nasze „tu i teraz”…

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Tomasz Szeląg, za moich czasów: Lektor w Celestynowie. Życzę Jubilatowi, aby zawsze dobrze odczytywał i wykorzystywał dla spraw królestwa Bożego swoje „tu i teraz”. Zapewniam o modlitwie.
     I proszę o modlitwę we wszystkich intencjach adwentowo – rekolekcyjnych, które co i raz przypominam. 
                Dobrego dnia! 
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
3 Tygodnia Adwentu,
do
czytań: Iz 54,1–10; Łk 7,24–30
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Śpiewaj
z radości, niepłodna,
któraś
nie rodziła,
wybuchnij
weselem i wykrzykuj,
któraś
nie doznała bólów porodu!
Bo
liczniejsi są synowie porzuconej
niż
synowie mającej męża, mówi Pan.
Rozszerz
przestrzeń twego namiotu,
rozciągnij
płótna twego mieszkania,
nie krępuj się,
wydłuż
twe sznury, wbij mocno twe paliki!
Bo
się rozprzestrzenisz na prawo i lewo,
twoje
potomstwo posiądzie narody
oraz
zaludni opuszczone miasta.
Nie
lękaj się, bo już się nie zawstydzisz,
nie
wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia.
Raczej
zapomnisz o wstydzie twej młodości.
I
nie wspomnisz już hańby twego wdowieństwa.
Bo
małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel,
któremu
na imię Pan Zastępów;
Odkupicielem
twoim Święty Izraela,
nazywają
Go Bogiem całej ziemi.
Zaiste,
jak niewiastę porzuconą
i
zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan.
I
jakby do porzuconej żony młodości
mówi
twój Bóg:
Na
krótką chwilę porzuciłem ciebie,
ale
z ogromną miłością cię przygarnę.
W
przystępie gniewu ukryłem
przed
tobą na krótko swe oblicze,
ale
w miłości wieczystej
nad
tobą się ulitowałem,
mówi
Pan, twój Odkupiciel.
Dzieje
się ze Mną tak, jak za dni Noego,
kiedy
przysiągłem, że wody Noego
nie
spadną już nigdy na ziemię;
tak
teraz przysięgam, że się nie rozjątrzę na ciebie
ani
cię gromić nie będę.
Bo
góry mogą ustąpić
i
pagórki się zachwiać,
ale
miłość moja nie odstąpi od ciebie
i
nie zachwieje się moje przymierze pokoju”,
mówi
Pan, który ma litość nad tobą.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie:
„Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na
wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty
ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą
okazałe stroje i żyją w zbytkach. Ale coście wyszli zobaczyć?
Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o
którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci
przygotował drogę.
Powiadam
wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz
najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on”.
I
cały lud, który Go słuchał, i
nawet
celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy.
Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem
siebie, nie przyjmując chrztu od niego.
Po
raz kolejny, w słowach pełnych nadziei i swoistego uniesienia,
Prorok zapowiada odmianę losu narodu wybranego. Nawiązuje w
ten sposób do licznych skarg Izraelitów, iż Bóg ich opuścił.
Tymczasem jednak Bóg ich nie opuścił – i to właśnie
Jego wszechmoc jest gwarancją zbliżającej się poprawy losu.
Prorok ukazuje Boga właśnie jako tego, który jest wielki i
potężny,
i w którego mocy jest wybawienie swego ludu.
Znakiem
tejże wielkości i niezwykłości Boga są tradycyjne tytuły,
którymi Prorok określa Boga, stwierdzając, iż Bóg to
Stworzyciel, któremu na imię Pan Zastępów; Odkupicielem
twoim Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi.

Co ciekawe, tenże wielki Bóg
jest nazwany małżonkiem
narodu, a cały
Jego związek ze swoim ludem porównany jest do miłości
małżeńskiej.
I
to właśnie nad tą swoją oblubienicą – tak często niewierną –
Bóg się zlitował, o czym Prorok tak pisze: Zaiste,
jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan. I
jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg.
I
to właśnie do tej niewiernej oblubienicy Bóg dzisiaj mówi:
Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną
miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą
na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej
nad
tobą się ulitowałem.
Znakiem
zaś Bożego błogosławieństwa – i ostatecznie:
Bożego zbawienia – jest w
omawianym fragmencie Izajaszowego Proroctwa obraz licznego
potomstwa,
ukazany w słowach:
Śpiewaj
z radości, niepłodna, któraś nie rodziła, wybuchnij weselem i
wykrzykuj, któraś nie doznała bólów porodu! Bo liczniejsi są
synowie porzuconej
niż
synowie mającej męża, mówi Pan.

Jak
wiemy, na starożytnym Bliskim Wschodzie liczne
potomstwo

było znakiem Bożego
błogosławieństwa i życiowego powodzenia,

natomiast brak tegoż potomstwa był znakiem
hańby.

I oto tu właśnie mamy zapowiedź wielkiej radości z licznego
potomstwa, czyli widomy
znak Bożego błogosławieństwa.

Skąd
zaś ma płynąć dla narodu ta zapowiadana pomyślność?
Na
to pytanie odpowiada Izajasz w ostatnich słowach dzisiejszego
fragmentu swego Proroctwa, gdzie pisze: Bo
góry mogą ustąpić
i pagórki się
zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje
się moje przymierze pokoju
,
mówi
Pan, który ma litość nad tobą.

Przepiękne to słowa, znane nam także chociażby z religijnych
piosenek…
Właśnie
tą miłością Boga do człowieka – tym, że jest ona tak
bezgraniczna i ofiarna – należy tłumaczyć zaznaczone już we
wczorajszej Ewangelii swoiste niezrozumienie
przez Jana misji Jezusa,

albo przynajmniej chwilowe
wahanie

w jej rozumieniu… Jan
bowiem zapowiadał Mesjasza jako tego, który dokona
sądu nad

światem.
I kiedy Ten tegoż sądu nie dokonywał, a czynił wiele dobra
ludziom, wywołał tym pewne zdziwienie także właśnie u Jana.
Jednak zapowiedzi, które – przecież z natchnienia Bożego –
Poprzednik wypowiadał o Zbawicielu, były
prawdziwe i 
miały
się
spełnić,
ale dopiero na końcu czasów.

Wcześniej zaś był
– i ciągle jest
– czas miłosiernej
i pełnej cierpliwości miłości Boga do człowieka:

miłości dającej ciągle szansę nawrócenia i przemiany.
Na
to wyraźnie wskazuje sam Jezus, kiedy udzieliwszy wczoraj odpowiedzi
wysłannikom Jana, dzisiaj ukazuje swego Poprzednika jako tego, który
został wysłany
przez Boga, aby wzywał swój lud do nawrócenia i przemiany,

a więc do pełnego wykorzystania czasu miłości i łaski. Kiedy
bowiem nastąpi dzień Sądu, wtedy wszyscy ci, którzy z danej im
szansy nie skorzystali, poniosą pełną
grozy, ostateczną klęskę!
Niestety,
zapowiedź takiego stanu rzeczy odnajdujemy w ostatnim zdaniu
dzisiejszej Ewangelii, w którym czytamy: Faryzeusze
zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie
przyjmując chrztu od niego

czyli
od Jana. W ten sposób religijna elita narodu nie poszła za prostym
ludem, który dobrze odczytał zamiary Boże. O tym też Ewangelista
dzisiaj mówi, zaznaczając, iż słuchając słów Jezusa, cały
lud,

[…]
i
nawet
celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy.

Jakich
zaś słów Jezusa wszyscy oni słuchali?
Tych,
w których udzielił On bardzo
mocnego poparcia misji Jana,

wychwalając jego samego i ukazując go jako tego, który dobrze
wypełnił
zlecone mu przez Boga zadanie. Tej pozytywnej opinii w niczym nie
zmienia zdanie, które niekiedy wywołuje swoiste niezrozumienie, a w
którym Jezus mówi: Powiadam
wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz
najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on.

Można
by nawet zapytać, czy nie ma tu sprzeczności, wszak najpierw
słyszymy, że nie ma na świecie człowieka większego od Jana, ale
zaraz potem dowiadujemy się, że jednak
w królestwie Bożym

nawet
najmniejszy jest większy od niego.

O co więc chodzi?
Z
pewnością – jak to często bywa przy analizie tekstów biblijnych
– nie możemy zatrzymać się na pobieżnym rozumieniu danego
wyrażenia, albo na jego rozumieniu dosłownym. W tym przypadku,
pojęcia:
„większy” i „mniejszy” nie oznaczają kolejnych stopni w
społecznej
hierarchii,
ale bardziej
miejsce w historii zbawienia. W
tym sensie ten, kto należy do Królestwa
mesjańskiego, jest większy od ostatniego Proroka Starego
Testamentu, czyli Jana Chrzciciela, w
takim stopniu, w jakim
właśnie Nowy
Testament przewyższa Stary.
Można
to również pojmować w ten sposób, że uczeń Jezusa jest dlatego
większy od Jana Chrzciciela, iż
nie
musi już oczekiwać przyjścia Jezusa,

bo żyje już w blasku Jego obecności, podczas gdy Jan jeszcze –
mówiąc kolokwialnie – „załapał
się” na ten czas, kiedy to przyjścia Mesjasza oczekiwano…

To
są tylko dwie propozycje pojmowania tego rozróżnienia,
zastosowanego przez Jezusa, na które wskazuje się w komentarzach.
Zapewne można też wydedukować inne. Natomiast nie ma tu mowy o
jakimkolwiek umniejszaniu
roli Jana Chrzciciela,

czy jego niedocenianiu.
Jezus wyraźnie stwierdził, iż między
narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana

i
słowa te nic
nie tracą ze swej aktualności.
Pokazują
one bowiem Jana, który zajmując to
jedyne w swoim rodzaju miejsce

w historii zbawienia, połączył jakoś Stary Testament z Nowym, i
będąc poprzednikiem
Jezusa, stał się też Jego współpracownikiem,
a przez męczeństwo – również
Jego
świadkiem!

Jan zatem dobrze wykorzystał swój czas i dobrze wypełnił swoją
misję.
My
też, Kochani, mamy swój
czas w historii zbawienia

jedyny
i niepowtarzalny czas.
Czyli
to nasze „tu
i teraz”…

I
my też mamy swoje powołania, swoje zadania, swoje
życiowe
misje.
Nam
też Bóg
daje wielokrotnie szansę,

abyśmy dźwigali się z grzechów i słabości, i coraz bardziej z
Nim się jednoczyli, coraz
dokładniej i wierniej wypełniali Jego wolę.

Zachowujemy
jednocześnie
świadomość, że przyjdzie
kiedyś dzień Sądu.

A wtedy trzeba będzie odpowiedzieć Bogu, jak ten swój czas
wykorzystaliśmy…
W
tym kontekście zastanówmy się:

Czy
nie marnuję czasu na sprawy niepotrzebne, albo nawet grzeszne?

Co
robię, aby swój czas maksymalnie wykorzystać do dobrego,
wykorzystując ku temu każdą okazję i każdą minutę?

Jak
zagospodarowuję czas Adwentu?

On
jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed
Tobą, aby Ci przygotował drogę…

8 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.