Misja herolda

M
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Patryk Śliwa, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Mu, aby we wszystkim, co w życiu robi i czego będzie się podejmował – był heroldem Jezusa! I Jego odważnym świadkiem! O to będę się modlił.
       Bardzo dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko i gorące (pomimo temperatury) życzenia. Myślę, że wszyscy odwzajemniamy tę życzliwość i posyłamy na daleką Syberię naszą modlitwę i nasze gorące serca, tworząc w ten sposób jedną wielką świętującą Wspólnotę. Taką Wspólnotę, która przeżywać będzie swą duchową bliskość na tyle intensywnie, że żadne odległości jej nie osłabią i żadne mrozy nie ochłodzą. Pamiętajmy zatem w modlitwie o Księdzu Marku i o tych, z którymi będzie świętował Boże Narodzenie!
    Moi Drodzy, zwracam Waszą szczególną uwagę na problem, który poruszam w dzisiejszym rozważaniu…
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

23
grudnia 2016.,
do
czytań: Ml 3,1–4;23–24; Łk 1,57–66
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA MALACHIASZA:
To
mówi Pan Bóg: „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował
drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan,
którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie.
Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego
nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak
ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał
przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i
przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać dla Pana
ofiary sprawiedliwie. Wtedy będzie miła dla Pana ofiara Judy i
Jeruzalem jak za dawnych dni i lat starożytnych.
Oto
Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pana, dnia
wielkiego i strasznego. I skłoni serce ojców ku synom, a serce
synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi
przekleństwem”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Dla
Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej
sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie
miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem.
Ósmego
dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca
jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz
ma otrzymać imię Jan”.
Odrzekli
jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”.
Pytali
się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał
tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się
dziwili.
A
natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał, i
mówił wielbiąc Boga.
I
padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie
Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy,
którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże
będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.
Pierwsze
zdanie odczytanego przed chwilą fragmentu Księgi Proroka
Malachiasza: Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował
drogę przede Mną,
w innym tłumaczeniu brzmi: Oto
ja posyłam mojego posłańca, aby przygotował drogę przede Mną.

Zresztą,
nawet i w tym tłumaczeniu, którego użyto w liturgii, ów
anioł–posłaniec jest kimś innym, niż Anioł
Przymierza,
który – jak słyszymy – nagle przybędzie
do swej świątyni.
W wersji pisanej to rozróżnienie
zaznaczone jest małą i wielką literą: Anioł Przymierza
jest zapisany wielką literą, dla zaznaczenia, iż chodzi tu o
samego Boga. Skoro jednak słyszymy, że nagle przybędzie do
swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza,
którego pragniecie,
czyli skoro mowa jest o dwóch
pojawiających się Postaciach, to można uznać, iż mianem Anioła
Przymierza jest tu określony Mesjasz, który przybędzie na Sąd.

Wspomniany
zaś wcześniej – pisany małą literą – anioł, lub też:
posłaniec,
to ktoś, kto zapowiada przybycie władcy. W
starożytności takich właśnie heroldów wysyłano, aby
zapowiadali, że władca już wkrótce nadejdzie. Według
wyjaśnień Proroka Malachiasza, tym heroldem, tym aniołem, czy też:
posłańcem – ma być Eliasz.
Jak
pamiętamy z lektury Starego Testamentu, Eliasz – ów niezwykły
Prorok – nie umarł, ale w cudowny sposób został zabrany z
ziemi,
wieziony na rydwanie o koniach ognistych. Skoro zaś nie
umarł, tylko został w jakieś tajemnicze miejsce przeniesiony,
przeto cała tradycja starotestamentalna żywiła przekonanie, że
powróci na ziemię w dniu, który Pan sam wskaże, aby wezwać
swój naród do nawrócenia i pojednania z Bogiem, aby tak
przemieniony – mógł cały dostąpić zbawienia.
O
tym zresztą słyszymy w zakończeniu dzisiejszego pierwszego
czytania, w tych oto słowach: Oto Ja poślę wam proroka
Eliasza przed nadejściem dnia Pana, dnia wielkiego i strasznego. I
skłoni serce ojców ku synom, a serce synów ku ich ojcom, abym nie
przyszedł i nie poraził ziemi przekleństwem.
Tak,
to on właśnie ma być owym aniołem, czy też: posłańcem.
I
oto w Ewangelii słyszymy wypełnienie się tej zapowiedzi. Dane jest
nam bowiem uczestniczyć w wielkiej radości, jaka spotkała
Zachariasza i Elżbiet
ę, kiedy to na świat
przyszedł ich długo wyczekiwany – a przez samego Pana
zapowiedziany – syn, któremu Jan będzie […] na
imię.
Zgodnie z wyraźnymi stwierdzeniami samego
Jezusa, to właśnie on, Jan Chrzciciel, miał wypełnić zadanie,
jakie przypisywano Eliaszowi.
To on miał być – oczywiście,
we właściwym rozumieniu tego słowa – owym zapowiadanym
Eliaszem.
Możemy
zatem powiedzieć, że na dwa dni przed uroczystością Narodzenia
Jezusa, Kościół ukazuje nam narodzenie Jana, czyli – zgodnie ze
starożytną tradycją – herold ogłasza zbliżanie się Władcy.
Pan posyła dziś do nas Jana Chrzciciela, aby przypomniał nam, że
już wkrótce nastąpi niezwykłe spotkanie i wielka radość
stanie się naszym udziałem.
Z
pewnością, już tę radość odczuwamy, bo jej swoiste
„promieniowanie” jest wielkie! Niechże jednak radość ta nie
będzie czymś, co sami sobie niejako przywłaszczymy i sami
jedynie będziemy wewnętrznie przeżywać. Zechciejmy podzielić
się nią z innymi! Zanieśmy ją innym!
Pomóżmy – jeśli to
można tak ująć – Janowi Chrzcicielowi w pełnieniu jego misji
herolda i przypominajmy tym, wśród których żyjemy, że Władca
nachodzi!
Pan już jest blisko – już wkrótce wśród nas
zagości, stanie się jednym z nas! Przypominajmy o tym wszystkim
wokół!
Oczywiście,
nie chodzi tu o mówienie napotkanym ludziom, że Święta już za
dwa dni, bo to akurat wszyscy wiedzą. Ale przypomnienie, albo
serdeczna zachęta, aby przystąpili do Spowiedzi Świętej
to będzie właśnie wypełnieniem tej misji. Bo akurat tego typu
zachęta nie dla wszystkich jest „oczywistą oczywistością”…
A może jakaś inna propozycja, aby zbliżające się Święta
przeżyć na sposób święty:
może jakieś zaproszenie na
spotkanie i wspólne kolędowanie?… A może odwiedziny u kogoś
samotnego, chorego?…
To
są konkrety.
W ten sposób możemy włączyć się w misję
herolda – w misję Jana Chrzciciela, który przygotowuje drogę
Panu.
Jest
jeszcze jeden, bardzo konkretny sposób, w jaki owocnie można by tę
misję wypełnić. Tym sposobem będzie zakończenie w dniu
dzisiejszym wszelkich zakupów,
jakie czynimy na Święta –
oraz próba przekonania innych, by i oni
dzisiaj zakończyli zakupy
– po to, aby pracownicy sklepów
zostali jutro odciążeni
i mogli jak najszybciej wrócić do
swoich domów…
Owszem,
zdaję sobie sprawę, że sklepy i tak będą otwarte do tej godziny,
która jest wypisana przy wejściu. Jednak gdyby przez parę godzin
wszystkie one świeciły pustkami, bo ludzie
wierzący – w duchu miłości bliźniego i wyrozumiałości
wobec ich pracowników – już nie robiliby tego dnia zakupów, to byłby mocny sygnał, dany ich właścicielom, że w przyszłym roku mogą
spokojnie skrócić czas ich pracy.
Myślę,
Kochani, że taka mobilizacja nas samych i naszych bliskich, aby
dzisiaj sfinalizować wszelkie zakupy, jest naprawdę możliwa. Ja
w każdym razie na pewno w Wigilię nie przekroczę progu żadnego
sklepu!
Bo ci ludzie, którzy tam pracują, też mają swoje
domy i swoje rodziny,
i też chcieliby przygotować Wigilię, i
też chcieliby zasiąść z bliskimi do stołów o normalnej porze.
Jak jednak mogą to zrobić, jeżeli do późnego wieczora muszą
siedzieć w pracy?
Kochani,
misję Eliasza – Jana Chrzciciela – misję herolda – na
różne sposoby można wypełnić.
Może
mamy jeszcze jakieś konkretne pomysły?…

2 komentarze

  • Pierwsze Czytanie wzbudziło we mnie refleksję smutną, bo Pan dziś nie wysłał przede mną anioła aby przygotował mi całą drogę do kościoła na Eucharystię :(. Mój " anioł" posypał chodnik przed budynkiem, więc wyszłam dziarskim krokiem minęłam jezdnię i 5 m kolejnego chodnika i ani krok dalej,bo tz."szklanka" na chodniku uniemożliwiła mi kolejny ruch postawienia nogi, nie mówiąc co mogło być na wiadukcie. Pani dozorczyni widząc moją bezradność, przyszła z piaskiem i posypała przede mną ścieżkę, bym mogła bezpiecznie zawrócić. Prysła nadzieja i radość, że będzie to pierwszy Adwent w moim życiu gdy nie opuszczę żadnej Mszy roratniej. :(. Ten smutek powierzam Tobie Jezu i z nadzieją myślę o wieczornej Eucharystii. Po ludzku pragnę, obiecałam przecież uczestnictwo za kapłaństwo ks. Grzegorza w 32 rocznicę święceń, adorację w intencji Justyny. Panie oddaję Ci te intencje i ufam, że dotrę na spotkanie z Tobą w Twojej świątyni, bo w sercu moim już mieszkasz …Panie Jezu nie obiecuję Ci wiele, kieruj mną i prowadź tam gdzie Ty chcesz, wkładaj w moje usta swoje słowa i działaj przeze mnie. Oto jestem…

    • W takich sytuacjach o wiele większą i cenniejszą w oczach Bożych ofiarą jest umiejętność pogodnego przyjęcia trudnej sytuacji i właśnie ofiarowanie jej – jak uczyniła to Anna – we wspomnianych intencjach. Zapewne bardziej bylibyśmy z siebie dumni, gdyby się udało zrealizować własne plany – przecież dobre i szlachetne! – żeby być na wszystkich Roratach, a jednak w niektórych sytuacjach okazuje się, że inaczej możemy oddać chwałę Bogu. I to jest właśnie ta sytuacja.
      Dziękuję Annie za świadectwo i stałe bycie "na posterunku"! Oczywiście – tym duchowym.
      Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.