Do Jezusa – choćby przez dach!

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa moja Babcia, Weronika Jaśkowska. Niestety, jest w takim stanie, że nawet nie wie o tym swoim święcie… Modlę się dla Niej o ulgę w cierpieniu, ale też o siłę i wytrwałość dla Taty i Jego Rodzeństwa, którzy swoimi Rodzicami tak intensywnie się opiekują… Niech Pan ma Ich wszystkich – szczególnie Babcię – w swojej opiece.
         Niech ten dzień, moi Drodzy, obfituje we wszelkie dobro! Niech Pan nam we wszystkim błogosławi! Niech wysłucha tych naszych modlitw, które zapisaliśmy w Wielkiej Księdze Intencji, niech też miła Mu będzie nasza łączność o 20.00. O ile ona jeszcze jest… Pytałem o to ostatnio, ale żadnej odpowiedzi…
             Jutro zaś – słówko z Syberii!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
1 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 4,1–5.11; Mk 2,1–12
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Gdy
jeszcze trwa obietnica wejścia do Bożego odpoczynku, lękajmy się,
aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. Albowiem i
myśmy otrzymali dobrą nowinę, jak i ci, którzy wyszli z Egiptu,
lecz tamtym słowo usłyszane nie było pomocne, gdyż nie łączyli
się przez wiarę z tymi, którzy je usłyszeli.
Wchodzimy
istotnie do odpoczynku my, którzy uwierzyliśmy, jak to powiedział:
„Toteż przysiągłem w gniewie moim: nie wejdą do mego
odpoczynku”, aczkolwiek dzieła były dokonane od stworzenia
świata. Powiedział bowiem Bóg na pewnym miejscu o siódmym dniu w
ten sposób: „I odpoczął Bóg w siódmym dniu po wszystkich
dziełach swoich”. I znowu na tym miejscu: „Nie wejdą do mego
odpoczynku”.
Śpieszmy
się więc wejść do owego odpoczynku, aby nikt nie szedł za tym
samym przykładem nieposłuszeństwa.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w
domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było
miejsca, a On głosił im naukę.
Wtem
przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie
mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad
miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże,
na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do
paralityka: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”.
A
siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach
swoich: „Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać
grzechy, jeśli
nie Bóg sam jeden?”
Jezus
poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: „Czemu
nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej powiedzieć
do paralityka: «Odpuszczają
ci się twoje grzechy»,
czy też powiedzieć: «Wstań,
weź swoje łoże i chodź»?
Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: «Wstań,
weź swoje łoże i idź do domu!»”
On
wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich.
Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: „Jeszcze nigdy nie
widzieliśmy czegoś podobnego”.
W
tym w sumie krótkim ewangelicznym opisie, jakiego przed chwilą
wysłuchaliśmy, można dostrzec tyle wątków i refleksji,
że dnia by nam pewnie dziś nie starczyło, aby to wszystko zgłębić.

Oto
bowiem zachwyca nas z pewnością postawa tych, którzy nieśli
paralityka,
ale na uwagę zasługuje także tłumna obecność
tak wielu ludzi,
u Jezusa szukających ratunku i pragnących
słuchać Jego słowa. A kiedy chory znalazł się – w sposób, o
jakim słyszeliśmy – przed Jezusem, wówczas padły znamienne
słowa o odpuszczeniu grzechów.
I tu faktycznie – można by
się razem z uczonymi w Piśmie zastanawiać, dlaczego akurat tak:
dlaczego odpuszczają się grzechy, a dopiero potem następuje
uzdrowienie fizyczne? Jaki jest związek jednego z
drugim?…
I
wreszcie – reakcja uczonych w Piśmie… Reakcja niezwerbalizowana
– żaden z nich przecież ani słowa nie powiedział… A jednak
Jezus poznał wnętrze ich serca, odczytał ich myśli i
głośno, wyraźnie do tych myśli się odniósł…
Tyle
różnych odniesień i powiązań w tak krótkim opisie… Ale to
nam pokazuje, jak niezwykły w swym działaniu jest Jezus i
jak bardzo Jego słowo, Jego miłość, Jego moc, Jego działanie –
porusza serce człowieka. Jak bardzo zmienia bieg historii
pojedynczego człowieka i całego świata. Jakie – tak po ludzku
rzecz biorąc – zamieszanie wywołuje, aczkolwiek jest to
dobre zamieszanie, bo nie pozwala człowiekowi na zastygnięcie w
jakimś bezruchu, w jakiejś stagnacji, w jakiejś zupełnej
bezczynności…
I
myślę, że dzisiaj, po wysłuchaniu słowa Bożego, każda i każdy
z nas może spróbować określić swoje osobiste odniesienie do
Jezusa:
Jaką postawę ja przyjmuję?
Która z tych postaw, zarysowanych w dzisiejszej Ewangelii, jest mi
bliższa? Czy jestem w stanie zrobić wszystko, co w mojej
ludzkiej mocy, aby dotrzeć do Jezusa,
aby przyjść na spotkanie
z Nim na Mszy Świętej, aby znaleźć czas na modlitwę? Być może
– trzeba będzie ten czas dosłownie wykraść, wyrwać go z
napiętego programu dnia?…
Jak
się tak rozmawia w czasie wizyty duszpasterskiej, to nieraz można
odnieść wrażenie, że niektórym naprawdę bardzo daleko do
wytrwałości i determinacji
owych
czterech, niosących paralityka. Bo argumentów za tym, żeby
nie uczestniczyć
we Mszy Świętej niedzielnej naprawdę jest
tak wiele, że można dość do wniosku, iż gdyby ten nasz
kościół stał dosłownie na podwórku, tuż obok domu, to jeszcze
byłoby za daleko
i jeszcze jakieś przeszkody nie pozwoliłyby
uczestniczyć w spotkaniu z Jezusem…
Przekonujemy
się, moi Drodzy, że w tych jakże ważnych sprawach bardzo wiele
zależy od nastawienia człowieka! Po raz kolejny to sobie
uświadamiamy. Bo Jezus zawsze czeka – On wychodzi na spotkanie. On
wychodzi z inicjatywą. Ale nic nie zastąpi wolnej decyzji
człowieka.
Jezus naprawdę chce udzielać swoich darów, chce
nas leczyć z naszych chorób, chce pomagać w naszych dramatach i
dylematach. Tylko my ich rozwiązania szukamy gdzie indziej, nie u
Jezusa.
I często bliżej nam do niedowiarstwa uczonych w Piśmie,
niż do pomysłowości, inwencji i wytrwałości tych
czterech.
A
tymczasem Jezus po raz kolejny przekonuje nas, że jeżeli pozytywnie
odpowiemy na Jego zaproszenie i włożymy chociaż odrobinę
wysiłku
w to, aby się z Nim spotkać, aby przyjść do Niego –
naprawdę dokonają się wielkie rzeczy zarówno w sferze duchowej,
jak i tej sferze widzialnej, doczesnej…
Nieraz
tłumaczymy się z nieobecności na Mszy Świętej zmęczeniem po
pracy, nadmiarem obowiązków w domu… Tyle tego wszystkiego, a
jeszcze ktoś każe do kościoła iść!
A może jednak warto
podjąć to wyrzeczenie, to poświęcenie, ten wysiłek, aby
przekonać się, że Jezus nie da się wyprzedzić w okazywaniu
łaski i pomocy
temu, kto chce – i to mocno podkreślam: kto
szczerze chce
– przyjść do Niego.
To
właśnie do takich skierowana jest obietnica, zawarta w pierwszym
czytaniu. I takim właśnie Pan chce odpuszczać grzechy, i takim
właśnie chce udzielać rozlicznych swoich darów…
Na
jaką zatem odwagę mnie stać, na jakie wyrzeczenia; i jakie
przeszkody jestem w stanie – i jestem gotów – pokonać, aby
spotkać się z Jezusem?… Czy w ogóle tak szczerze mi na tym
zależy?…
Jak bardzo?… 

22 komentarze

  • Być może odpowiedz jest bardzo prosta.A być może nie ja zapewne odpowiedziałabym,że mi nie zależy wcale ;-). A na pytanie dlaczego nie chodzę do swojego kościoła na Msze Świętą zapewne odpowiedziałam bym,że nie jest mi po drodze.Zapewne Ksiądz,który będzie w tym roku chodził u mnie po kolędzie się zdziwi jak padnie takie pytanie a jeszcze bardziej jak padnie taka odpowiedz bądź poprosi o dzienniczek obecności mojego syna,ale to ich problem nie mój.Księdza Babci życzę dużo dużo zdrowia.Pozdrawiam M

  • Niech Pan Bóg, obdarzy Babcię Księdza wszelkimi łaskami potrzebnymi w Jej wieku. Szczęść Boże.
    Ps.Ja nigdy nie podjęłam modlitwy w intencjach zamieszczonych w Księdze o godz. 20ej. Wspominam o nich raz w tygodniu na wieczornej dłuższej adoracji Pana Jezusa w piątek i wówczas gdy najdzie mnie taka myśl.

    • Wielka Księga to jedno, a odmówienie "Ojcze nasz" o 20.00 – w łączności z tymi, którzy to akurat odmawiają – to drugie. Tak to sobie kiedyś zaplanowaliśmy. To dwie odrębne sprawy.
      Natomiast za każde wspomnienie w modlitwie – kiedykolwiek! – tych intencji (nawet w sposób ogólny), które są zapisane w Wielkiej Księdze – bardzo dziękuję! Ks. Jacek

    • Nie byłam z Wami wówczas, stąd nie znam szczegółów, myślałam że odmawiacie właśnie Modlitwę Pańską o 20tej w intencjach z Księgi. Nie zobowiązuję się do modlitwy o konkretnej godzinie a nie jest to mój czas wieczornej modlitwy ( zbyt wcześnie :). Swoje modlitwy rozpoczynam najwcześniej ok. 21szej. Pozdrawiam serdecznie.

    • Ale tu chodzi o jedno tylko "Ojcze nasz", odmówione gdziekolwiek – nawet bez żadnych zewnętrznych oznak, na zasadzie chwilowego "wyłączenia się". A właśnie cały sens tego polega na tym, że łączymy się – oczywiście: ci, którzy chcą i mogą – o jednej i tej samej godzinie.
      Jak kiedyś wyjaśniałem, taką formę łączności jeszcze w czasach, kiedy byłem ministrantem, wprowadził nasz ś.p. Opiekun, Ksiądz Marek Sezoniuk. Ja to później wprowadzałem we Wspólnotach młodzieżowych, z którymi współpracowałem. Chodzi o taką modlitwę wszystkich za wszystkich – o jednej porze.
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

  • Dzięki za wyjaśnienie, nie obiecuję systematyczności ( bo nie będę włączać alarmu w telefonie)a pamięć mam jaką mam, poniżej normy wiekowej :).

  • Ja mam chęci, możliwości i czas ( no może poza wtorkami gdzie jestem na modlitwie uwielbienia ). Chodzi o to, że nie mam pamięci i mogę zdać się tylko na podpowiedzi Anioła Stróża, bądź natchnienie Ducha Świętego. Z Panem Bogiem teraz i zawsze.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.