Chrystus – Arcykapłan dóbr przyszłych

C
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Agnieszka Niedziałkowska – dla Przyjaciół: Siwa – z którą mam przyjemność znać się jeszcze od czasów pierwszego wikariatu w Radoryżu Kościelnym, a z którą obecnie (i z Jej Mężem, Mariuszem) mam stały kontakt; oraz Agnieszka Osial, Nauczycielka języka niemieckiego w Liceum Lelewela w Żelechowie. Dziękując obu Paniom za życzliwość, życzę takiego męstwa, jakiego przykład daje Ich Patronka – w codziennym czynieniu i okazywaniu innym dobra, oraz pokonywaniu codziennych trudności na tej drodze. Oczywiście, zapewniam o modlitwie!
     Moi Drodzy, nie zapominamy o modlitwie w intencji zjednoczenia chrześcijan. Zwłaszcza w dzisiejszym, tak bardzo skonfliktowanym i pogubionym świecie, potrzeba świadectwa prawdziwej i właściwej jedności wszystkich wyznawców Chrystusa!
       Nie zapominamy też w modlitwie – i pewnie nie tylko w modlitwie – o naszych Babciach! Wszak dzisiaj – Ich dzień!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
2 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Agnieszki, Dziewicy i Męczennicy,
do
czytań: Hbr
9,1–3.11–14; Mk
3,20–21

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Pierwsze przymierze miało przepisy służby Bożej oraz ziemski
przybytek. Był to namiot, w którego pierwszej części, zwanej
Miejscem Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby
pokładne. Za drugą zaś zasłoną był przybytek, który nosił
nazwę „Święte Świętych”.
Ale
Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez
wyższy i doskonalszy, i nie ręką, to jest nie na tym świecie,
uczyniony przybytek, ani przez krew kozłów i cielców, lecz przez
własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy
wieczne odkupienie.
Jeśli
bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi
skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o
ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył
Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia
z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet
posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się,
żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”.

Już
pierwsze zdanie dzisiejszego czytania z Listu do Hebrajczyków
wprowadza nas w jego treść. A tą treścią jest swoiste porównanie
znaków, symboli i przepisów,
dotyczących pierwszego
przymierza, oraz tych, które oznaczają owo wieczne przymierze,
zawarte pomiędzy Bogiem a ludźmi w osobie Jezusa Chrystusa. Jak nam
mówi Autor biblijny: Pierwsze przymierze miało przepisy
służby Bożej oraz ziemski przybytek. Był to namiot, w którego
pierwszej części, zwanej Miejscem Świętym, znajdował się
świecznik, stół i chleby pokładne. Za drugą zaś zasłoną był
przybytek,
który nosił
nazwę „Święte Świętych”.
I jeszcze w dalszej
części dopowiada, iż krew kozłów i cielców oraz popiół
z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają
oczyszczenie ciała.
To są znaki pierwszego
przymierza.
A
jak to wygląda w przypadku tego przymierza ostatecznego? Autor
natchniony tak to ukazuje: Chrystus, zjawiwszy się jako
arcykapłan dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie
ręką, to jest nie na tym świecie, uczyniony przybytek, ani przez
krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł raz na
zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie.

Zatem,
w przypadku Jezusa, to On sam jest Kapłanem i jednocześnie
Żertwą ofiarną,
dlatego to Jego Krew sprawia oczyszczenie
ludzie z grzechów, a przybytkiem, za zasłonę którego wchodzi,
jest samo Niebo.
Nawet
więc z tego porównania jasno widzimy, o ile to wieczne przymierze,
zawarte przez Boga z ludźmi w Jezusie Chrystusie, przewyższa to
pierwsze.
Można by chyba nawet powiedzieć, że po prostu –
nie ma porównania! Chociaż bowiem Twórcą jednego i
drugiego jest ten sam Bóg, gdyż to On wyszedł z inicjatywą
zawarcia jednego i drugiego, to jednak owo drugie jest naprawdę
pod każdym względem wyjątkowe!
Oczywiście,
my sobie pewnie tego na co dzień nie uświadamiamy, bo
chociażby dzisiaj, kiedy po wysłuchaniu powyższych słów Autora
biblijnego i nawet przyjmując do wiadomości wszystko to, o czym tu
sobie mówimy – za chwilę podejmiemy swoje codzienne obowiązki,
to raczej nie będziemy myśleli o tym, że jesteśmy tak
bardzo przez Boga obdarowani. Także może dlatego, że nie żyliśmy
w tym czasie, kiedy ludzkość oczekiwała na Zbawiciela, nie
mamy skali porównawczej.
Jezus
jest dzisiaj dla nas – jeśli tak można powiedzieć – „na
wyciągnięcie ręki”!
Możemy spotkać Go, kiedy tylko chcemy
i właściwie – gdzie tylko chcemy. Jest On bowiem obecny w naszych
świątyniach, w Ofierze Mszy Świętej, w swoim Słowie, w
modlitwie; w drugim człowieku… A to wszystko jest owocem tego
najpełniejszego przymierza,
jakie z nami zawarł: Jezus jest
dla nas darem, jest do naszej pełnej dyspozycji!
I
tak było od początku, czyli od tego czasu, kiedy chodził po
ziemi i ciężko pracował,
prowadząc ludzi do zbawienia. Jak
słyszymy dzisiaj w Ewangelii, bywało i tak, że kiedy wraz z
Apostołami przybył do domu, ludzie byli tam tuż za nimi, wskutek
czego nawet posilić się nie mogli. Nie
potrafili tego zrozumieć jego bliscy, dlatego gdy
to posłyszeli […], wybrali
się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od
zmysłów”.
A
swoją drogą, ciekawe, że Kościół daje nam dzisiaj taki krótki
fragment Ewangelii – i to jakby tylko po to, aby nas poinformować,
że posądzano Jezusa, iż odszedł od zmysłów. Niektórzy
nawet zauważają nieco żartobliwie, że kiedy zestawi się ostatnie
zdanie dzisiejszej Ewangelii, a więc owo: „Odszedł od
zmysłów”,
z aklamacją kapłana, wypowiadaną tuż
po tym, a więc: „Oto słowo Pańskie”, to jest to
zestawienie dość ciekawe i oryginale – żeby nie powiedzieć:
piorunujące!
Ale
to tylko pokazuje, jak ludzie reagowali na to, że Jezus naprawdę
niczego dla siebie nie zostawiał: ani krzty czasu, a nawet i
posiłek niejeden poświęcił – bo zapewne to opisane
dzisiaj wydarzenie nie było jedynym – aby tylko pomóc
człowiekowi. Można zapewne zaryzykować stwierdzenie, że Jezus
miał świadomość, iż czas Jego pobytu na ziemi jest
ograniczony,
więc musi go wykorzystać jak się da najpełniej,
aby jak najwięcej dla dobra człowieka zrobić!
Przy
takim zaś Jego podejściu do sprawy nie pozostaje nam, moi Drodzy,
nic innego, jak tylko powtórzyć, iż nie ma porównania pomiędzy
miłością Jezusa,
a miłością kogokolwiek innego. I nie ma
porównania wielkości i bezinteresowności tego daru, jaki
Jezus czyni z samego siebie dla zbawienia człowieka – z
poświęceniem kogokolwiek innego, choćby po ludzku największym.
Dar Jezusa przewyższa wszystkie inne!
Dobrze
byłoby, abyśmy nawet w tym swoim codziennym zabieganiu gdzieś to w
głębi serca nosili i o tym pamiętali… I za to Jezusowi zawsze
dziękowali… I starali się sami tak postępować – w
takim przynajmniej stopniu, jak jest tylko możliwe, pomimo ludzkiej
słabości i grzeszności…
Konkretnym
zaś przejawem naśladowania Jezusa w tym Jego bezgranicznym
ofiarowaniu siebie będzie realizacja chrześcijańskiej zasady:
dawania „zawsze więcej” i „zawsze z miłością”!
Niewątpliwie,
taką właśnie zasadą w swoim postępowaniu kierowała się
Patronka dnia dzisiejszego, Święta Agnieszka, Dziewica i
Męczennica.
Była
w starożytności jedną z
najbardziej popularnych
Świętych.
Pisali o niej: Święty Ambroży, Święty Hieronim, Święty Papież
Damazy, Święty Papież Grzegorz I Wielki – i wielu innych. Jako
dwunastoletnia dziewczynka, pochodząca ze starego rodu, miała
ponieść męczeńską
śmierć na stadionie Domicjana około 305 roku.

Na miejscu złożonego przez nią „świadectwa krwi” dzisiaj
znajduje się Piazza Navona – jedno z najpiękniejszych i
najbardziej uczęszczanych miejsc Rzymu. Tuż obok, nad grobem
Męczennicy, wzniesiono
bazylikę pod jej wezwaniem,

w której 21 stycznia – zgodnie ze starym zwyczajem – poświęca
się dwa białe baranki.
Oto
bowiem łacińskie imię
Agnieszki –
Agnes,
wywodzi się zapewne – jak się uważa – od łacińskiego wyrazu
agnus
– baranek.
Dlatego
powstał zwyczaj, że przy klasztorze, znajdującym się obok
bazyliki, siostry zakonne pielęgnują
baranki, które poświęca się właśnie w dniu dzisiejszym.

Z ich wełny zakonnice wyrabiają potem paliusze,
które następnie Papież nakłada nowo
mianowanym metropolitom Kościoła katolickiego. To właśnie także
w związku z tym, artyści przedstawiają Agnieszkę z barankiem,
trzymanym na ręku.
Co
zaś się tyczy samego męczeństwa dzisiejszej Patronki, to –
według przekazów – o
rękę Agnieszki rywalizowało wielu kandydatów,

a wśród nich pewien młody rzymski szlachcic, bez reszty oczarowany
jej urodą. Ona jednak odrzuciła wszystkich, mówiąc, że wybrała
Małżonka, którego nie potrafią zobaczyć oczy śmiertelnika.

Zalotnicy, chcąc złamać jej upór, oskarżyli ją, że jest
chrześcijanką. Doprowadzona przed sędziego, nie
uległa jednak ani łagodnym namowom, ani groźbom.

Rozniecono ogień, przyniesiono narzędzia tortur, ale ona
przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem.
Wobec
tego odesłano ją do domu
publicznego,
ale jej
postać budziła taki szacunek, że żaden z grzesznych mężczyzn,
odwiedzających to miejsce, nie śmiał się nawet do niej zbliżyć.
Jeden, „odważniejszy” niż inni, po nieudanej próbie został
nagle porażony ślepotą i upadł w konwulsjach. Młoda
Agnieszka wyszła z domu rozpusty niepokalana i nadal była czystą
małżonką Chrystusa.

Według jeszcze innego przekazu, całkowicie obnażona na jednym ze
stadionów, została wystawiona na pastwę spojrzeń tłumu. Jednak,
w sposób cudowny, okryła się płaszczem włosów.
Wobec
tych wszystkich okoliczności, zalotnicy znów zaczęli podburzać
sędziego. Bohaterska
Dziewica została ostatecznie skazana na ścięcie. Wśród
powszechnego płaczu, ścięto jej głowę.

Poszła na spotkanie Nieśmiertelnego Małżonka, którego ukochała
bardziej niż życie.
W
swoim traktacie, poświęconym dziewictwu, Święty Ambroży, Biskup
tak rozważa wspaniałe i bohaterskie męczeństwo dzisiejszej
Patronki: „Oto dzisiaj
pamiątka narodzin dla nieba Dziewicy – naśladujmy jej czystość!

Oto dzień narodzin Męczennicy – składajmy ofiary! Dzisiaj
wspomnienie Świętej Agnieszki. Według tradycji, poniosła śmierć
w dwunastym roku życia. Jakże haniebne jest okrucieństwo, które
nie oszczędza tak młodego wieku. Ale też jakże
wielka moc wiary,
która
nawet w tak młodym dziewczęciu znajduje świadectwo.
Czyż
w tak małym ciele mogło być w ogóle miejsce na ranę? Nie było
miejsca na uderzenie żelazem, ale
było na przezwyciężenie żelaza.
Tymczasem
dziewczęta w jej wieku lękają się nawet surowej twarzy rodziców,
a ukłute igłą, płaczą jakby z powodu dotkliwej rany.
Oto
stoi bez lęku pośród krwawych katów. Nieporuszona na dźwięk
okrutnych kajdan. Całe swe ciało podaje pod cios srogiego oprawcy.
Nie wie jeszcze, co znaczy
śmierć, ale już jest na nią gotowa.
Zawleczona
przemocą do ołtarza, pośrodku palących ogni wyciąga ręce ku
Chrystusowi i wśród świętokradczych płomieni kreśli znak
Chrystusa Zwycięzcy. Wkłada swą szyję i ręce w żelazne kajdany,
ale żadne z nich nie mogą zacisnąć tak drobnych członków.
Czyżby nowy jakiś rodzaj męczeństwa? Jeszcze
niezdolna do przyjęcia tortur, ale już dojrzała do zwycięstwa.

Pomimo tak młodego wieku – stała się mistrzynią męstwa.
Nie
tak chętnie podążałaby w dniu zaślubin ku oblubieńcowi, jak
ochoczo i z radością szła na miejsce kaźni. Ozdobą
jej głowy był Chrystus, nie zaś misternie upięte włosy!

Uwieńczona cnotami, a nie kwiatami. Wszyscy płaczą, ale nie ona.
Wielu dziwi się, że tak łatwo szafuje życiem, którego jeszcze
nie zakosztowała. Oddaje je, jak gdyby doszła już do jego kresu.
Zdumiewają się wszyscy, iż stała
się świadkiem samego Boga, gdy z powodu wieku nie mogłaby nawet
występować w sądzie.

Sprawiła, iż uwierzono jej, gdy świadczyła o Bogu, choć nie dano
by wiary, gdyby świadczyła o ludziach. Co bowiem wykracza poza
naturę, pochodzi od Twórcy natury.
Ileż
gróźb stosował oprawca, aby ją zastraszyć! Ileż pochlebstw, aby
przekonać! Ileż obietnic wypowiadało wielu starających się o jej
rękę! Ona zaś: „Byłoby niesprawiedliwością dla Oblubieńca
oczekiwać kogoś innego. Moim
wybranym jest Ten, który mnie pierwszy wybrał.

Dlaczego zwlekasz, kacie? Niechaj umiera ciało miłowane oczyma
ciała. Takiej miłości nie pragnę.” Wstała, pomodliła się,
położyła głowę pod miecz.
I
wtedy mógłbyś zobaczyć, jak zadrżał kat, zupełnie jak gdyby to
on sam był skazany. Zatrzęsła się ręka prześladowcy, pobladło
oblicze spoglądającego na cudze niebezpieczeństwo, podczas gdy
dziewczę spokojnie patrzyło na swoje.
Oto
więc w jednej ofierze widzicie podwójne świadectwo: czystości i
wiary. Zachowała dziewictwo i dostąpiła męczeństwa.”
Tyle
ze świadectwa Świętego Ambrożego o naszej dzisiejszej Patronce.
Wpatrzeni w świetlany przykład jej świętości, a jednocześnie
zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:
– Czy
rzeczywiście, w codziennym relacjach z ludźmi, kieruję się zasadą
„dawania więcej” i „dawania z miłością”?
– Czy
nie wyliczam Bogu i ludziom czasu, jakim im poświęcam?
– Czy
zawsze staram się pamiętać, że Jezus dał mi o wiele więcej,
aniżeli ja jestem w stanie dać Jemu, czy ludziom?

O
ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył
Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia
z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu!

7 komentarzy

  • Wszystkiego dobrego dla wszystkich Agnieszek. Niezłomną w wierze i miłości mają Patronkę, niech więc pomaga im w wytrwałej drodze za Chrystusem.

  • Dziś byłam rano w kościele na Mszy o 7:30. Po niej zwykle zatrzymuję się w Kaplicy Adoracji, by przez pół godziny posiedzieć z Jezusem, odmówić Jutrznię , bądź różaniec. Dziś, niespodziewanie o 8mej rozpoczęła się nieplanowana Msza Święta żałobna, którą sprawował Proboszcz a że kaplica znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie dolnego kościoła, ma wspólne nagłośnienie, więc zaniechałam swoich modlitw i uczestniczyłam w kolejnej Mszy Św. W kaplicy siedziało kilkoro osób modlących się " prywatnie" a na kościele była jedna staruszka, za którego męża, syna, bądź brata była sprawowana Eucharystia. Postanowiłam Komunię Świętą ofiarować za zmarłego i przystąpiłam do Niej.Otrzymałam kawałek Hostii konsekrowanej w czasie tej Eucharystii. Czułam się wyróżniona. Pytanie moje do Księdza jest takie, czy mogłam przystąpić drugi raz w bezpośrednio następujących po sobie Mszach. Wiem, że można 2 razy w ciągu dnia, w dwóch różnych intencjach, jeśli w drugiej jesteśmy na całej Mszy ale wątpliwość moja się zrodziła po tym, że nikt z kaplicy nie uczestniczył( nie wstawał, nie odpowiadał na wezwania i konsekwentnie nie przystąpił do stołu pańskiego.

    • Oczywiście, że można było przystąpić. Postawa innych osób nie ma tu żadnego znaczenia. Jeżeli się uczestniczy w całej drugiej Mszy Świętej, można przystąpić po raz drugi do Komunii Świętej, bez względu na to, jaka jest odległość czasowa jednej Mszy Świętej od drugiej.
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.