Zaufać Bogu, czy sobie?…

Z
Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam Wszystkich i życzę błogosławionego dnia! A tym, którzy mają ferie, życzę dobrego i skutecznego odpoczynku!
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
7 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Syr 2,1–11; Mk 9,30–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Synu,
jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na
doświadczenie.
Zachowaj
spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie
utrapienia. Przylgnij do Niego, a nie odstępuj, abyś był
wywyższony w ostatnim twym dniu.
Przyjmij
wszystko, co przyjdzie na ciebie, a w zmiennych losach utrapień bądź
wytrzymały. Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu
w piecu utrapienia.
Bądź
Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj.
Którzy
boicie się Pana, oczekujcie Jego zmiłowania, nie zbaczajcie z
drogi, abyście nie upadli. Którzy boicie się Pana, zawierzcie Mu,
a nie przepadnie wasza zapłata.
Którzy
boicie się Pana, spodziewajcie się dobra, wiecznego wesela i
zmiłowania.
Popatrzcie
na dawne pokolenia i zobaczcie: któż zaufał Panu, a został
zawstydzony? Albo któż trwał w bojaźni Pańskiej i był
opuszczony? Albo któż wzywał Go, a On nim wzgardził?
Dlatego
że Pan jest litościwy i miłosierny, odpuszcza grzechy i zbawia w
czasie utrapienia.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jezus
i uczniowie Jego podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał,
żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił
im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją,
lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie
rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak
przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to
rozprawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem
posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On
usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce
być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą
wszystkich”. Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i
objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych
dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie
przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.

Bez
zbędnego „owijania w bawełnę”, Mędrzec Syracydes mówi
dzisiaj: Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj
swą duszę na doświadczenie.
Chciałoby się rzec: łatwo
powiedzieć! Ale kto z nas chce doświadczać trudności, komu jest
przyjemnie przeżywać różne rozterki, przeciwności, a wręcz
cierpienia?
Syracydes
– jak każdy prawdziwy mędrzec – jest tego świadomy, dlatego
doradza: Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać
równowagi w czasie utrapienia. Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w ostatnim twym dniu.
Tu już
widzimy jakieś „światełko”, a więc stwierdzenie, które
tchnie pociechą i nadzieją: ten, kto zachowa pokój serca i
cierpliwość w obliczu doświadczeń, na końcu zwycięży.
Ale
też – przyznajmy uczciwie – w każdym właściwie następnym
zdaniu możemy dostrzec takowe „światełko”, jak chociażby: W
ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu w piecu
utrapienia;
albo: Bądź Mu wierny, a On zajmie
się tobą;
bądź też: Którzy boicie się
Pana, zawierzcie Mu, a nie przepadnie wasza zapłata;

oraz: Którzy boicie się Pana, spodziewajcie się dobra,
wiecznego wesela i zmiłowania;
a wreszcie: Popatrzcie
na dawne pokolenia i zobaczcie: któż zaufał Panu, a został
zawstydzony?
[…] Dlatego że Pan jest
litościwy i miłosierny, odpuszcza grzechy i zbawia w czasie
utrapienia
.
Jeśli
zatem spojrzeć na całość dzisiejszego pierwszego czytania, to
zobaczymy ciekawe zestawienie: w pierwszym zdaniu pada
stwierdzenie ostre, mocne i bardzo jednoznaczne – oczywiście,
prawdziwe – a we wszystkich następnych ta surowość jest
jakby łagodzona i wskazywany jest sens takiego właśnie
postawienia sprawy.
A
zatem: przyjdą doświadczenia – to jest właśnie
twierdzenie podstawowe – ale one wszystkie mają służyć
uszlachetnieniu człowieka, wypróbowaniu go przed Bogiem,
ukształtowaniu w nim postawy męstwa. Ten zaś, kto owe
doświadczenia zniesie godnie i w pełnym zaufaniu do Boga,
ten zostanie sowicie nagrodzony: w całej pełni po śmierci, ale już
i na tym świecie doświadczy Bożej łaskawości.
Po
przeczytaniu całego powyższego tekstu, nasuwa się taka oto
refleksja, moi Drodzy, że nie tylko sama treść, ale także jej
układ,
a więc wskazane przed chwilą proporcje,
zachodzące pomiędzy treściami „trudnymi”, a tymi
„pocieszającymi”,
dobrze oddają proporcje, jakie w tej
kwestii zachodzą w życiu człowieka.
To
znaczy: przychodzą nań doświadczenia i trudności – to
fakt niezaprzeczalny. Ale w o wiele większym stopniu doznaje
on Bożej pomocy i łaski w ich przeżywaniu, oraz nagrody za ich
godne zniesienie.
Warunek
takiego rozwoju całej sprawy jest jednak podstawowy, a został
wskazany także w powyższym tekście, w następujących
stwierdzeniach: Przylgnij do Niego; oraz: Bądź
Mu wierny;
albo: Którzy boicie się Pana; bądź
też: Któż zaufał Panu, a został zawstydzony?
Właśnie:
zaufanie Panu! W każdym utrapieniu, cierpieniu lub w
jakiejkolwiek życiowej trudności – należy zaufać Panu!
Nigdy jedynie sobie…
Niestety,
z taki właśnie „zaufaniem sobie” mamy do czynienia w
wydarzeniu, przedstawionym w dzisiejszej Ewangelii. Oto uczniowie
Jezusa posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest
największy.
A stało się to – o, ironio! – zaraz
potem, jak Jezus powiedział im, że Syn Człowieczy będzie
wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach
zmartwychwstanie.
Ewangelista Marek, komentując ten
epizod, stwierdza, że oni jednak nie rozumieli
tych słów…
I musimy przyznać, że rzeczywiście –
nic nie rozumieli…
Kiedy
bowiem On mówił im o tak wielkim uniżeniu, jakiemu miał
poddać się dla ich zbawienia, oni sprzeczali się, kto
z nich jest największy!
I dlatego Jezus odwołał się
do bardzo mocnego i bardzo trafnego argumentu: pokazał im
dziecko!
Tak, im – dorosłym, doświadczonym życiowo ludziom,
a do tego przyszłym filarom swojego Kościoła – pokazał dziecko!
Małe, bezbronne dziecko… I od niego kazał uczyć się
szczerości, bezpretensjonalności i zaufania do Boga. Podkreślmy:
do Boga – nie do samych siebie, do własnych zdolności lub
pozycji!
Tylko
przy takim zaufaniu – bezgranicznym i szczerym, wręcz
dziecięcym zaufaniu do Boga
– da się godnie i sensownie
przeżyć każde życiowe doświadczenie. Zresztą, wszystkie one
chyba po to właśnie są, żeby nas leczyły ze zbytniego
zaufania do samych siebie…
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Jak
reaguję na życiowe trudności, które mnie spotykają?
– Czy
i ja nie ulegam pokusie „bycia największym” w swoim otoczeniu?
– Jak
walczę z pokusą nadmiernego zaufania do samego siebie?

Jeśli
kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą
wszystkich!

23 komentarze

    • Robciu – "protestancie"… pójdź, zobacz, osądź. Na razie bowiem w 100% spełniasz definicję reżysera, p.Kutza, o tym, który "w d* był i g* widział". Sztuka uszlachetnia…

    • OBSERWATOR chwilami zadziwia mnie jak szybko oceniasz ludzi.
      Oceniasz ich po sobie samym? bo dziwne wrażenie mam, że tak. M

    • Choć nie zupełnie wszystka Kultura, bo można znaleźć perełki, prawdziwie chrześcijańskie, które dają światło na wartości ponadczasowe, zawsze żywe i prawdziwe. Nie dalej jak w niedzielę byłam na filmie " Ja Jestem"

    • @ Obserwator czyli nasz blogowy troll i hejter Janek z Mazur: stwierdziłem jedynie jakich to mamy współcześnie artystów – nie oceniłem ich ani jednym słowem :). Sam sobie dopowiedziałeś resztę i powołując się na cytat z Kutza (dawniej Kuca)wysunąłeś wniosek oceniając mnie. A skąd wiesz czy nie byłem, nie widziałem? Wart Kuc Janka, a Janek Kuca :D. Ale wracając do oceny tego wulgarnego dzieła: starczy kilka scen, które godzą w moją wiarę i jej symbole, wulgarnie obrażają wybitnego Polaka i świętego KK – Jana Pawła II, abym mógł z czystym sumieniem mieć zdanie jak najgorsze o tym przedstawieniu!

    • Osobiście nie oglądałam tej sztuki wiec nie mi ją oceniać.Jednak OBSERWATOR
      I jego komentarze jakoś tak szczególnie mnie drażnią. A co Jana Pawła II razem z nim mam wrażenie umarło bardzo dużo jego nauk, które próbował nam przekazać.Polacy niby mieli szacunek do Jana Pawła II postawili mu pomniki po śmierci a teraz wyglądają co najmniej nie które jak obraz nędzy i rozpaczy niestety to przykre, ale i prawdziwe bo chociażby taki pomnik pokazuje co zostało po Janie Paweł II. M

    • Jakoś nie pociąga mnie oglądanie "oddawania kału na krzyż" i oralnego stosunku z dildo przytroczonym do figury św. JP II.
      Wiem doskonale, że w całym tym cyrku nie chodzi o sztukę, a o zwykłe skandalizowanie. Tak jak napisałem wcześniej: pajacujący reżyser nie zrobiłby tego samego dotykając judaizmu lub islamu, bo na drugi dzień po spektaklu miałaby tak przechlapane, że te protesty obecne to pikuś, małe piwo bez pianki :). Ale KK dokopać najłatwiej bo….. nie odda 🙂

  • Tak właśnie odebrałam Twój pierwszy wpis, Robercie, również jako informację dla mnie, abym mogła zobaczyć " o co chodzi". Zapoznałam się z treściami linku tego i innych, które dały mi obraz,( może nie pełny)ale wystarczający, abym wyraziła swoje zdanie. Dziękuję Ci Robercie za wzmiankę o tym bulwersującym spektaklu, bo mieszkam na peryferiach, telewizji nie oglądam, więc mogło by ujść to wydarzenie mojej uwadze.

    • Pojawiają się komentarze – i to także te życzliwe – że najlepiej byłoby nic o tym świństwie nie mówić, żeby go tym samym nie reklamować. Ale o tym nie można nie mówić – to poszło za daleko! Z całą pewnością, reakcja na to bluźnierstwo – jak już wspomniałem – będzie sprawdzianem z aktywności i odpowiedzialności katolickiego społeczeństwa… Ks. Jacek

    • Praktykowane przez katolików od dziesięcioleci chowanie głowy w piasek prowadzi na manowce – jak widać. Niczego nie zmienia, a jeszcze bardzie rozzuchwala. Gdyby to samo dotyczyło judaizmu lub islamu – ale nie, tego dotyczyć nie może i nie będzie: zbyt duże larum by się zerwało 🙂

    • W pierwszym przypadku wiązałoby się to z pozwem o ogromne odszkodowanie, a w drugim z polowaniem dżihadystów i wyrokami śmierci na dyrektora, reżysera i najbardziej zaangażowanych aktorów…..

    • Dokładnie – tak by było… My nie stosujemy żadnych brutalnych metod, ale powinniśmy się mocno upominać o należne nam ludzkie prawa! Naprawdę, nie musimy pozwalać, żeby nas – tak po prostu – ciągle bito po głowie! Zgadzam się z twierdzeniem, że bezkarność rozzuchwala.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.