Jednego ci brakuje…

J
Szczęść Boże! Trochę nam się – jak widzę – ożywia atmosfera na forum. To ogromnie cieszy! Bardzo serdecznie dziękuję za komentarze i ciekawe dyskusje, w które włączył się także Ksiądz Marek. Tak trzymać! 
     Nasze forum jest przestrzenią wymiany poglądów przez ludzi kulturalnych! I takich do dyskusji zapraszam!
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
8 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Syr 17,24–29; Mk 10,17–27
CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Tym,
którzy się nawracają, Bóg daje drogę powrotu i pociesza tych,
którym brakło wytrwałości.
Nawróć
się do Pana, porzuć grzechy, błagaj przed obliczem Jego, umniejsz
zgorszenie.
Wróć
do Najwyższego, a odwróć się od niesprawiedliwości i miej
występek w wielkiej nienawiści.
Któż
w krainie zmarłych wielbić będzie Najwyższego, zamiast żyjących,
którzy mogą oddawać Mu chwałę?
Zmarły,
jako ten, którego nie ma, nie może składać dziękczynienia,
żyjący i zdrowy wychwala Pana.
Jakże
wielkie jest miłosierdzie Pana i przebaczenie dla tych, którzy się
do Niego nawracają.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy
przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić,
aby osiągnąć życie wieczne?”
Jezus
mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie
kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i
matkę”.
On
Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej
młodości”.
Wtedy
Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci
brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a
będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem
wiele posiadłości.
Wówczas
Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno
jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się
na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże
trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach
pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
A
oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc
może się zbawić?”
Jezus
spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u
Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.
Bardzo
wyraźnie z obu dzisiejszych czytań przebija ta prawda, że
zbawienie jest wynikiem Bożej łaski, z którą jednak
człowiek winien podjąć współpracę. Gdyby nie łaska
Boża, to człowiek o własnych siłach na pewno nie byłby w
stanie się zbawić. Jednak Bóg nie chce również, aby człowiek w
dziele własnego zbawienia nie miał żadnego udziału. Bóg na
tyle poważnie
traktuje człowieka i tak wielką miłość
mu okazuje, że chce jego wolnego i chętnego zaangażowania oraz
twórczego wkładu w to dzieło.
Już
w pierwszym zdaniu pierwszego czytania słyszymy jasne stwierdzenie:
Tym, którzy się nawracają, Bóg daje drogę powrotu i
pociesza tych, którym brakło wytrwałości.
Widzimy
więc, że to Bóg działa, ale żeby mógł zacząć działać,
potrzeba jednak decyzji człowieka. Bóg pocieszy i pokaże
drogę odwrotu od zła, jeżeli człowiek sam tego będzie chciał.
Mędrzec Syracydes mocno to podkreśla, zaznaczając jednocześnie,
że ów zwrot do Boga ma się dokonać jeszcze za ziemskiego życia
człowieka.
Wyraża
to w dość specyficznych sformułowaniach, które mogą nas dzisiaj
nawet trochę dziwić: Któż w krainie zmarłych wielbić
będzie Najwyższego, zamiast żyjących, którzy mogą oddawać Mu
chwałę?
Zmarły, jako ten, którego nie ma, nie może
składać dziękczynienia, żyjący i zdrowy wychwala Pana.

My
wiemy, że żaden zmarły nie jest „tym, którego nie ma”, bo
wszyscy żyją u Pana, natomiast niewątpliwie właściwym
czasem do nawiązywania współpracy z łaską Bożą jest czas
naszego pielgrzymowania przez tę ziemię. I tutaj potrzebne
jest pewne zdecydowanie, pewien radykalizm.
Owego
radykalizmu zabrakło człowiekowi, który pytał dziś Jezusa:
Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie
wieczne?
Odpowiedź, jaką na to pytanie otrzymał,
pewnie go ucieszyła. Jezus bowiem wskazał na potrzebę
przestrzegania przykazań, na co rozmówca ów stwierdził –
zapewne nie bez osobistej satysfakcji: Nauczycielu, wszystkiego
tego przestrzegałem od mojej młodości.
Lecz
wtedy Jezus wypowiedział słowa, których już nie dało się
przyjąć z takim zadowoleniem. A było to bardzo konkretne
stwierdzenie: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co
masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem
przyjdź i chodź za Mną.
I tutaj okazało się, że
było to zbyt duże wymaganie.
Oczywiście,
możemy się zastanawiać, czy Jezusowi chodziło o dosłowne
sprzedanie
wszystkiego, czy może jednak zauważył, iż człowiek
ów za bardzo był do swoich majętności przywiązany i chodziło o
uporządkowanie jego wewnętrznej hierarchii
wartości
– tego nie wiemy. Z pewnością, Jezus dobrze
wiedział, co nosi on w swym sercu i chyba miał o nim zdanie dość
dobre
, skoro – jak zapewne zauważyliśmy –
Ewangelista Marek podkreślił, iż spojrzał [na
niego] z miłością.
Widział
zatem jego dobrą wolę, widział jego usiłowania, ale okazało się,
że w tym momencie jednak wszystko dokonało się – z perspektywy
tegoż człowieka – za szybko, za radykalnie, za bardzo
zdecydowanie, by mógł pozytywnie odpowiedzieć na oczekiwanie
Mistrza. Dlatego odszedł zasmucony
– chociaż oczywiście nie możemy wykluczać, że z czasem
powrócił,
kiedy już naprawdę dojrzał do tego, aby spełnić
nie tylko wymagane Prawem minimum, czyli wypełnić przykazania, ale
dać z siebie więcej, pójść dalej… O tym jednak nic nie
wiemy – nic o tym nie mówią Ewangelie…
Jezus
natomiast całą sytuację skomentował słowami dość znaczącymi:
Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. […]
Jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w
dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść
przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.

Powiedzmy
tylko dla porządku, że wspomniane tu „ucho igielne” to – jak
uważają niektórzy – mała furtka w Złotej Bramie, w
obmurowaniu starej Jerozolimy, przez którą „od wielkiej biedy”
wielbłąd się przeciśnie… Jednak inni twierdzą, iż w czasach
Jezusa furtka ta nie istniała, więc nie mógł On do niej
nawiązywać…
Wydaje
się, że to nie stanowi większego problemu w zrozumieniu przesłania
Jezusa, bo jeśli nawet pozostaniemy przy dosłownym pojmowaniu tej
hiperboli, to tylko mocniej jeszcze wybrzmi prawda, iż bez
pomocy Bożej człowiek nie może się zbawić,
ale też i sam z
siebie musi uczyć to, co w jego mocy, aby z łaską Bożą
współpracować – aby Bóg mógł w jego życiu swoją moc okazać.
W tym przypadku, o którym dziś rozważamy, ma on oderwać się
od przywiązania do dóbr materialnych,
stanowiących rzeczywistą
przeszkodę na drodze do zbawienia.
Widzimy
zatem, Kochani, że współpraca z łaską Bożą, podejmowana dla
osiągnięcia zbawienia, nie jest łatwa. Wymaga z naszej strony
nawrócenia i niejednego wyrzeczenia. Ale czegóż tak
naprawdę nie warto podjąć i z czego nie warto zrezygnować, aby
zyskać skarb największy i najbardziej wyjątkowe bogactwo?…
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Co
jest moją osobistą „majętnością”, która utrudnia mi pełną
jedność z Jezusem?
– Jak
konkretnie próbuję od tej „majętności” odrywać swe serce?
– Czy
dobro, które czynię innym, postrzegam jako wynik mojej współpracy
z Bogiem, czy jako moją wyłączną zasługę?

Idź,
sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb
w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.