W środku ognia

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Paweł Siwiec, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Mu – zgodnie z myślą dzisiejszego Słowa – aby z Bożą pomocą pokonywał wszystko, co w życiu trudne i by nigdy nie przestawał ufać Bogu. Zapewniam o modlitwie!
       A ja wczoraj wieczorem wróciłem z uroczystości pogrzebowych naszej Babci Weroniki. Serdecznie dziękuję raz jeszcze Wszystkim, którzy pamiętali i pamiętają o naszej Babci w modlitwie, oraz Wszystkim, którzy osobiście, czy na blogu, czy też telefonicznie lub smsowo – zapewniali o tejże modlitwie i o pamięci. 
       Szczególnie gorąco dziękuję mojemu Przyjacielowi, Księdzu Mariuszowi Szyszko, oraz Proboszczowi mojej rodzinnej Parafii, Księdzu Kanonikowi Jackowi Owsiance, oraz Księdzu Leszkowi Mućce – Wikariuszowi naszej Parafii, za osobisty udział w uroczystości. Jestem Im wdzięczny za to, że zechcieli odbyć długą podróż do Narzymia, w Diecezji toruńskiej, by włączyć się w naszą modlitwę. To naprawdę piękny gest! Jeszcze raz – wielkie dzięki!
      Moi Drodzy, długą drogę przez cały wczorajszy dzień odbywał także Ksiądz Marek ze swoją Ekipą Surgucko – Fatimską. Dostałem wiadomość, że są już na miejscu. Z godziny nadesłania wiadomości wynika, że dotarli tam mocno po północy. Łączmy się z Nimi w modlitwie, bo – jak obiecywał w swoim ostatnim słówku Ksiądz Marek – Oni będą modlić się za nas.
      Niech Pan czuwa nad nami wszystkimi, niech błogosławi pracom i zamiarom dnia dzisiejszego i niech sam przemienia je w konkretne dobro!
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Dn 3,25.34–43; Mt 18,21–35

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Powstawszy
Azariasz tak się modlił, a otwarłszy swe usta, mówił w środku
ognia:
Nie
opuszczaj nas na zawsze, przez wzgląd na święte Twe imię nie
zrywaj Twego przymierza. Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia,
przez wzgląd na Twego przyjaciela, Abrahama, sługę Twojego, Izaaka
i Twego świętego Izraela. Im to przyrzekłeś rozmnożyć potomstwo
jak gwiazdy na niebie i jak piasek nad brzegiem morza.
Panie,
oto jesteśmy najmniejsi spośród wszystkich narodów. Oto jesteśmy
dziś poniżeni na całej ziemi z powodu naszych grzechów. Nie ma
obecnie władcy, proroka ani wodza, ani całopalenia, ani ofiar, ani
darów pokarmowych, ani kadzielnych. Nie ma gdzie ofiarować Tobie
pierwocin i doznać Twego miłosierdzia.
Niech
jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie.
Tak jak całopalenia z baranów i cielców i jak z tysięcy tłustych
owiec, niech się stanie dziś nasza ofiara wobec Ciebie i podoba się
Tobie. Bo ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu.
Teraz zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk
przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz
postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego
miłosierdzia. Wybaw nas przez swe cuda i uczyń swe imię sławne,
Panie”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Piotr
zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam
przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem
razy?”
Jezus
mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż
siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego
podobne jest Królestwo niebieskie do króla, który chciał się
rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać,
przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy
talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał
sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak
dług oddać.
Wtedy
sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość
nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą,
uwolnił go i dług mu darował.
Lecz
gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu
był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc:
«Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił
go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie
chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda
długu.
Współsłudzy
jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i
opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy
pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy,
darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc
i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak
ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał
wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie
uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy
z serca swemu bratu”.

Słowami,
które nieco umykają uwadze przy czytaniu i słuchaniu dzisiejszych
tekstów biblijnych, są te z pierwszego zdania pierwszego czytania,
mówiące o tym, że powstawszy Azariasz tak się
modlił, a otwarłszy swe usta, mówił w środku ognia.

Chodzi dokładnie o stwierdzenie: w środku ognia.
I nie jest to w tym przypadku jedynie metafora, zastosowana przez
Autora biblijnego, a określająca – powiedzmy – ludzką wrogość,
zewsząd otaczającą Azariasza, albo jeszcze inne, tego typu
trudności. Nie! Azariasz wraz ze swymi przyjaciółmi znalazł się
rzeczywiście, fizycznie – w środku ognia.
Warto
zapoznać się z tą historią, zapisaną w Księdze Daniela, bo może
nie czas i miejsce, aby ją tu w całości opowiadać. Dość
wspomnieć, że Azariasz i jego dwaj przyjaciele nie znaleźli się w
środku rozpalonego do granic możliwości pieca w nagrodę, lub w
uznaniu swoich rozlicznych zasług…
Wprost przeciwnie – taką
cenę mieli zapłacić za to, że nie chcieli oddawać pokłonu
posągowi fałszywego bóstwa, a pozostali wierni Bogu Jedynemu.

Dodajmy,
że zachowali taką postawę pomimo dwojakiego rodzaju pokus,
oddziałujących wówczas na nich i mogących wpływać na ich
decyzje. Oto bowiem, z jednej strony, znajdowali się w niewoli
babilońskiej,
a więc można by – przynajmniej częściowo –
usprawiedliwiać ich ewentualne odstępstwo obawą o życie. Z
drugiej znowu strony, zostali włączeni do dworskiej świty króla
babilońskiego, co mogłoby ich skłaniać do tego, by nie drażnić
swego pana,
który okazywał im – co by nie mówić – dość
dużo życzliwości.
Możemy
zatem powiedzieć, że ów fizyczny ogień, w jakim się znaleźli,
ma też pewne znaczenie symboliczne, bo może on wyobrażać ogień
tych wszystkich pokus, ale i przeciwności,
a wreszcie całego
tego jednak dramatycznego położenia, w jakim się znaleźli.
Dlatego słuchając modlitwy Azariasza, zawierającej w sobie
uwielbienie i wdzięczność Bogu za Jego dobrodziejstwa, okazywane
swemu ludowi, miejmy na uwadze, że ta modlitwa rzeczywiście była
zanoszona w środku ognia! Bo to nadaje jej
bardzo wyjątkowy walor i wielką moc.
W
środku ognia człowiek zwykle krzyczy z bólu, ale nawet jeżeli nie
dotyka go jakiekolwiek cierpienie fizyczne, to strach przed nim na
tyle paraliżuje człowieka, że jest w stanie co najwyżej
bełkotliwie wypowiadać urwane fragmenty słów. A oto tutaj
słyszymy Azariasza, jak w obliczu ogromnego zagrożenia – z
wielką mocą wychwala Boga!
Owszem,
on już w tym momencie doświadczył Bożej interwencji, bo przecież
widział swoją przewagę nad żywiołem, ale i tak całe wydarzenie
jest potwierdzeniem jego wyjątkowego zaufania do Boga. To
zaufanie zazwyczaj kształtuje się w środku ognia. I
tutaj już przechodzimy do wymiaru symbolicznego tego wyrażenia.
Bo
tymże ogniem może być zło, czynione przez człowieka,
które jednak Bóg mu wybacza. Takie porównanie wydaje się zasadne,
bo przecież nieraz zdarza nam się słyszeć lub mówić, że taka
to a taka sytuacja – to prawdziwe piekło na ziemi. I nie
myślimy wówczas na pewno o anielskiej sielance…
Jeżeli
zatem Bóg wyprowadza człowieka z takiego ognia, to daje mu w ten
sposób mocny znak, by ten swemu Bogu bezgranicznie zaufał,
dzięki czemu będzie w stanie tegoż zła unikać w przyszłości. I
– co bardzo ważne – w imię zaufania do Boga będzie w stanie
innym zło wybaczać. O tym dzisiaj usłyszeliśmy w
Ewangelii.
Dłużnik,
którego słusznie nazywa się nielitościwym, doświadczył
ze strony swego pana niewyobrażalnego wręcz miłosierdzia,
sam zaś nie był w stanie okazać choćby minimalnego gestu
życzliwości wobec swojego dłużnika… W celu opisania
nieproporcjonalności jednego i drugiego długu Jezus posłużył
się w swej przypowieści – nie po raz pierwszy zresztą –
hiperbolą, a więc swoistym przerysowaniem, polegającym w
tym przypadku na tym, że nielitościwy dłużnik winien był swemu
panu dziesięć tysięcy talentów, gdzie jeden talent był
równowartością trzydziestu czterech kilogramów złota, zaś
jego dłużnik zalegał mu z sumą stu denarów, czyli stu stawek
dziennych
niewykwalifikowanego robotnika.
Ta
po wielekroć przesadzona dysproporcja ma pokazać nam wszystkim, że
pomiędzy tym, co nam Bóg przebacza, a tym, co my innym przebaczamy,
jest właśnie taka przepaść! A nawet większa. I to jest właśnie
ten ogień zła, z którego Bóg nas ratuje – tak, jak
Azariasza i jego przyjaciół wyratował z ognia Nabuchodonozora.
Czy
jednak stać nas na takie zaufanie do Boga, jakiego przykład
dał Azariasz? I czy stać nas na to, aby wybaczać naszym
winowajcom,
skoro sami prosimy Boga o wybaczenie naszych grzechów
i wiemy, jak wiele Bóg ma nam do wybaczenia?…
Właśnie
dlatego – z Bożą pomocą – powinniśmy się wyzwalać z
ognia każdego grzechu!
Sami powinniśmy się z niego wyzwalać –
i innym w tym pomagać. Także poprzez wybaczenie im ich grzechów.
I jak ognia powinniśmy się wystrzegać wszystkich, choćby
najmniejszych – pokus do grzechu…
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
mając świadomość grzechu – szczególnie ciężkiego – od razu
zwracam się do Boga o przebaczenie?
– Jak
często dziękuję Bogu za to, że mi zawsze wybacza?
– Czy
ja zawsze i z serca wybaczam moim winowajcom?

Nie
mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem
razy…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.