Idź do moich braci i powiedz im…

I
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają: Weronika Bernaciak, moja była Uczennica z Liceum w Żelechowie i jednocześnie Osoba bardzo zaangażowana w działalność młodzieżową w swojej Parafii w Kłoczewie; a także Karol Jobda, Lektor z Celestynowa. Oboje są mi bardzo bliscy, z Obojgiem utrzymuję do dziś stały kontakt, przeto dziękuję Im za wszelką i wielorako okazywaną życzliwość, a życzę tego, aby zawsze słyszeli, jak Jezus zwraca się do Nich Ich własnymi imionami – i aby dali się Mu porwać do intensywnej, apostolskiej współpracy! O to będę się dla Nich modlił.
       Jednocześnie pozdrawiam z rodzinnego Domu, gdzie dzisiaj właśnie – z lekkim poślizgiem – świętuję z Rodziną.
         Dobrego dnia!
                                           Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek
Oktawy Wielkanocy,
do
czytań: Dz 2,36–41; J 20,11–18

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
dniu Pięćdziesiątnicy Piotr mówił do Żydów:
Niech
cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa,
którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem”.
Gdy
to usłyszeli, przejęli się do głębi serca i zapytali Piotra i
pozostałych Apostołów: „Cóż mamy czynić, bracia?”
Powiedział do nich Piotr: „Nawróćcie się i niech każdy z was
ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów
waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest
obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko,
a których powoła Pan Bóg nasz”.
W
wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: „Ratujcie
się spośród tego przewrotnego pokolenia”.
Ci
więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I
przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Maria
Magdalena stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała,
nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli
siedzących, jednego przy głowie, a drugiego przy nogach, w miejscu,
gdzie leżało ciało Jezusa.
I
rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?”
Odpowiedziała
im: „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”.
Gdy
to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale
nie wiedziała, że to Jezus.
Rzekł
do niej Jezus: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”
Ona
zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: „Panie,
jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja
Go wezmę”.
Jezus
rzekł do niej: „Mario!” A ona obróciwszy się powiedziała do
Niego po hebrajsku: „Rabbuni”, to znaczy: Nauczycielu.
Rzekł
do niej Jezus: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem
do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję
do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»”.
Poszła
Maria Magdalena oznajmiając uczniom: „Widziałam Pana i to mi
powiedział”.

Po
przeżyciach Świąt Paschalnych; po tym wszystkim, co w tych
dniach usłyszeliśmy, co zobaczyliśmy, co głęboko w
sercu przemyśleliśmy; po tym, jak z Jezusem przeszliśmy
Jego paschalną drogę
od Ostatniej Wieczerzy w Wielki Czwartek,
poprzez dramat Wielkiego Piątku i ciszę Wielkiej Soboty, aż po
eksplozję życia i chwały Bożej w noc Zmartwychwstania – po tym
wszystkim właśnie dzisiaj, kiedy już powracamy do swoich
zwyczajnych obowiązków
w domu, w szkole i pracy, stawiamy
pytanie, które Piotrowi i Apostołom postawili Żydzi: Co mamy
czynić, bracia?
Otóż,
właśnie! Co mamy czynić my, którzy tak bardzo w tych dniach –
mówiąc językiem dobrze obecnie zrozumiałym – doładowaliśmy
stan naszego konta.
Tego duchowego konta oczywiście. Jesteśmy
bogatsi o tyle duchowych przeżyć – co my mamy teraz z tym
zrobić?
Co w ogóle mamy robić?
Swoim
słuchaczom Piotr odpowiedział tak: Nawróćcie się i niech
każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie
grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.

My, co prawda, jesteśmy ochrzczeni, ale to wskazanie Piotra może
być i dla nas jakąś propozycją, bo przecież w Wigilię Paschalną
odnowiliśmy chrzcielne wyznanie wiary i wyrzeczenie się zła.
I w ogóle, odnowiliśmy w sobie świadomość tej wielkiej
godności,
tego ogromnego zaszczytu, jaki płynie dla nas z
przyjęcia Sakramentu Chrztu Świętego, ale też świadomość
ciążących na nas obowiązków.
No
dobrze – powiemy – przypomnieliśmy to sobie. Ale pytanie
pozostaje nadal do rozstrzygnięcia: Co mamy w związku z
tym
czynić? I tutaj przychodzi nam z pomocą Ewangelia, w
której jesteśmy świadkami spotkania Zmartwychwstałego z Marią
Magdaleną. To, co nas zawsze bardzo porusza przy czytaniu opisu tego
spotkania, to fakt, że nie rozpoznała ona swego Mistrza od razu,
nawet pomimo tego, że widziała Go, słyszała i rozmawiała z
Nim, a rozpoznała Go dopiero wówczas, kiedy zwrócił się do niej
po imieniu: Mario!
Zawsze
przy tej okazji podkreślamy, jak wielką moc ma w sobie imię
człowieka,
jak jest ono nośne: to właśnie imię oznacza i
wyraża ludzką godność,
wielkość, indywidualność. Tak, to
imię, którym Chrystus – poprzez swój Kościół – zwraca się
do każdej i każdego z nas po raz pierwszy nie kiedy indziej, jak
właśnie w chwili Chrztu Świętego! Wtedy też w jakimś
sensie otrzymujemy – oprócz własnego imienia – także imię
Chrystusa, bo nazwani zostajemy chrześcijanami, a więc ludźmi
Chrystusa,
Jego przyjaciółmi i wyznawcami.
Dlatego
kiedy dzisiaj słyszymy, jak Maria rozpoznała Jezusa właśnie w tym
momencie, kiedy Ten zwrócił się do niej po imieniu, a więc
niejako dotknął najgłębszych i najbardziej intymnych pokładów
jej godności, jej człowieczeństwa, to uświadamiamy sobie, że
taką samą rolę spełnia nasze imię, nadane nam w czasie
Chrztu Świętego.
Obdarowani
w ten sposób, mamy spełnić to polecenie, z jakim do Marii
Magdaleny zwrócił się Pan w tych oto słowach: Nie zatrzymuj
Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do
moich braci i powiedz im…
Otóż
właśnie, nie możemy Jezusa zatrzymywać tylko dla siebie, ale mamy
iść do Jego braci i sióstr – i mówić im… O czym? To
oczywiste – o Zmartwychwstaniu! I to jest, Kochani, odpowiedź na
pytanie, które postawiliśmy na początku tego rozważania: Co
mamy czynić?
Mamy iść do ludzi i mówić im o
Zmartwychwstaniu!
Jest
to bardzo konkretne polecenie i zadanie. Nie jest to jedynie takie
sobie ładne zdanie,
które ksiądz pobożnie wypowiada w
kazaniu: Idź do ludzi i głoś dobrą nowinę o Zmartwychwstaniu…
Pewnie, że nie będziemy się wcielać w rolę wędrownych
kaznodziejów,
wygłaszających do ludzi kazania czy inne
pouczenia. My mamy iść – czyli iść do pracy, do szkoły, ale
także do tych osób, z którymi na co dzień żyjemy – tak, jak
idziemy za każdym innym razem, tyle że teraz mamy iść z o
wiele lepszym nastawieniem:
z większą pogodą ducha, z radością
i nadzieją, bo przecież tak dużo przeżyliśmy. I mamy to właśnie
ludziom zanieść, co przeżyliśmy, nie zatrzymywać tego tylko dla
siebie.
Mamy
iść i powiedzieć im – nawet niekoniecznie słowami, ale dobrymi
czynami,
wynikającymi z większej życzliwości i otwartości –
że Jezus zmartwychwstał, że zwyciężył, że jest wielki!
Największy! Najmocniejszy!
Moi
Drodzy, jeżeli po tych Świętach uda nam się w nasze otoczenie
wprowadzić trochę więcej radości i nadziei, pogody ducha i
optymizmu, to będziemy mogli uznać, że dobrze odpowiedzieliśmy
sobie na pytanie: Co mamy czynić?… I na pewno dobrze w ten
sposób zaświadczymy o tym, że Chrzest, który przyjęliśmy przed
laty, nie jest jakimś zabytkiem z przeszłości, ale rzeczywistością
wciąż żywą i świeżą.
Jeżeli
zatem będziemy chcieli zrobić dobry użytek z tych przeżyć, które
za łaską Bożą stały się w tych dniach naszych udziałem, z
pewnością nie zabraknie pomysłów i możliwości. Obyśmy
tylko chcieli…
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Czy
przeżywanie tych Świąt nie sprowadziło się tylko do wymiaru
zewnętrznego i kulinarnego?
– Jakie
treści i wydarzenia Świętego Triduum Paschalnego najbardziej do
mnie przemówiły, najbardziej mnie wewnętrznie poruszyły?
– Co
konkretnie zamierzam teraz czynić, aby pokazać, że dobrze
przeżyłem ten święty czas?

Widziałam
Pana i to mi powiedział…

14 komentarzy

  • "Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca." i "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”. Nie rozumiem tych zdań Jezusa. Przecież Jezus pozostał na ziemi jeszcze 40 dni i dopiero poszedł do Ojca w dniu Wniebowstąpienia." Wstępuję do Ojca mego" są w czasie teraźniejszym? Gdyby Ksiądz zechciał mi objaśnić, jak mam rozumieć te słowa Jezusa, byłabym wdzięczna.

    • Tak, Wniebowstąpienie miało miejsce czterdzieści dni po Zmartwychwstaniu, tyle że sposób bycia Jezusa z Apostołami i w ogóle sposób Jego bytowania na świecie po Zmartwychwstaniu wyraźnie różnił się od tego, jak wyglądało to przed Wydarzeniami paschalnymi. Proszę zauważyć, że Jezus nie przebywał z uczniami na stałe, tylko pokazywał się im co jakiś czas, a kolejne te spotkania zostały skrzętnie opisane przez Ewangelistów, a nawet były liczone. Ponadto, ciało Jezusa – o czym już nieraz sobie rozważaliśmy – w jakiś sposób różniło się od tego, w którym Jezus bytował wcześniej. Teraz – było to już ciało uwielbione, cudownie przemienione. Chociaż – oczywiście – to samo, co wcześniej, materialne, namacalne, ale jednak w jakiś sposób inne…
      Przeto i czas trzeba tu liczyć inaczej. Można powiedzieć, że te czterdzieści dni to było takie permanentne wstępowanie do Ojca, zakończone "wielkim finałem" w dniu Wniebowstąpienia. Jezus po Zmartwychwstaniu nie prowadził już takiej działalności, jak wcześniej, ale przez cały ten czas zmierzał do przejścia z tego świata do Ojca. Tak to rozumiem.
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

    • Dziękuję Księże Jacku, teraz te wydarzenia między Zmartwychwstaniem a Wniebowstąpieniem widzę klarowniej, że Jezus się "ukazywał" a nie "bywał" z uczniami czy z Matką. Wróciłam od Matki Bożej Zwycięskiej umocniona ale zmęczona. Pamiętałam o obietnicy modlitwy szczególnie na nocnych adoracjach Pana Jezusa. Jeszcze raz dziękuję.

  • A co jeśli przeżycie tych świąt sprowdziło się tylko do tego,że lepiej by było jak by ich nie było?.
    Bądź co jeśli się nie od czuło,że są jakie kllwiek święta.M

    • M – lepiej by było gdyby nie było Świąt Wielkanocnych, czy może lepiej by było, gdyby nie było sytuacji, które powodują takie ciężkie myśli? Jeśli to Twoje przeżycie, to współczuję…… pozdrawiam. R.

    • Na szczęście to czy święta są, czy ich nie ma nie zależy od nas :). Ja bym się nie porywał na odebraniu wielu ludziom, którzy dobrze Święta przeżywają, możliwości ich przeżywania, tylko dlatego, że mi się to nie udaje….. to trochę tak, jakbym nie mógł z przyczyn zdrowotnych jeść chleba, to chciałbym aby w ogóle chleb zakazano, pozbawiając możliwości jego spożywania innych 😉

    • Robert wiesz z całym szacunkiem to,że mi Święta nie pasują nie oznacza,że chciałabym ich ciebie pozbawić czy kogoś innego ja tylko napisałam swoje zdanie.Co prawda zapewne nie jestem sama w swoim przekonaniu co do świąt jak i ty nie jestes sam☺,ale w jednym zgadzam się całkowicie z tobą dobrze że nie zależy to od nas.Pozdrawiam M

    • Może trzeba bardziej skoncentrować uwagę na tym, co świętujemy… Może to stanie się natchnieniem i motywacją do tego, żeby je dobrze przeżywać… Ks. Jacek

  • Myślę, że my tak naprawdę nie potrafimy przeżywać Świąt Wielkanocnych. Często zamiast cieszyć się, że Chrystus zmartwychwstał i pokazał nam, że po śmierci jest życie, ograniczamy się tylko do generalnego sprzątania, przygotowywania potraw, spotkań rodzinnych, a potem w Kościele siedzimy smutni i zmęczeni, dziwimy się, że święta tak szybko minęły… Ania2.

    • Niestety, coś w tym jest. Dlatego niektórzy mówią nie o Świętach "przeżytych", a "przeżutych"… Ale to chyba od każdej i każdego z nas zależy, czy – i na ile – staramy się jednak te Święta przeżywać. Święta – rozumiane jako całe Triduum Paschalne, a nie tylko niedzielę i tzw. "lany" poniedziałek… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.