Idźcie i głoście wszystkie słowa tego życia!

I
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Pani
Doktor Marzena Pazik – Wolska, lekarz – stomatolog, z pomocy
której stale korzystam. Dzi
ękuję Pani Doktor za wszelką
pomoc medyczną, ale także za świadectwo wiary, o której 
Droga
Solenizantka
nie wstydzi się świadczyć na co dzień w
sposób bardzo prosty i odważny! I właśnie tej odwagi
i
zapału
na każdy dzień życzę. Zapewniam o mojej modlitwie!
A
oto dzisiaj zapowiadane słówko Piotra. Ogłaszam, moi Drodzy, że
Piotr Strzeżysz, którego przedstawiałem Wam w Poniedziałek w
Oktawie Wielkanocy, będzie od dzisiaj trzecim Współautorem tego
bloga. Będziemy zatem mieli w każdym tygodniu zarówno słówko z
Syberii, jak i słówko Piotra. Oczywiście – z możliwością
różnych modyfikacji, w zależności od tego, jak poszczególni
Autorzy będą dysponować czasem. Niemniej, zasadą stałą będzie
cotygodniowe rozważanie.
Ponieważ
Piotr nie jest księdzem i nie ma wykształcenia teologicznego,
dlatego ustaliliśmy, że swoje rozważania będzie na razie
przesyłał do mnie i ja będę je przeglądał pod względem
zgodności z nauczaniem Kościoła. I pod tym względem ja biorę za
nie odpowiedzialność. Do mnie więc proszę zgłaszać wszelkie
zastrzeżenia w tym zakresie. Natomiast nie będę ingerował w samą
treść, czyli w sformułowania, w sposób wyrażania myśli. W razie
wątpliwości, będę z Piotrem uzgadniał ewentualne zmiany i
uściślenia.
Proszę
Was, abyście zechcieli przyjąć rozważania Piotra jako dar Jego
serca i świadectwo wiary, którą bardzo osobiście przeżywa.
Natomiast oczywiście zachęcam do dzielenia się własnymi
spostrzeżeniami co do każdego z nich – także do wyrażania
wątpliwości, jeżeli takowe się pojawią, w odniesieniu do
poszczególnych stwierdzeń. Z pewnością, sam Piotr odniesie się
do nich, a i ja także będę czuwał nad całością…
Już
teraz dziękuję Piotrowi za to, że zgodził się na tę naszą
współpracę i chce poświęcić czas, aby w każdym tygodniu
podzielić się z nami swoim przeżywaniem wiary i swoim zamyśleniem
nad Bożym słowem.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Środa
2 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań:
Dz
5,17–26;

J
3,16–21

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Arcykapłan
i wszyscy jego zwolennicy należący do stronnictwa saduceuszów,
pełni zazdrości zatrzymali apostołów i wtrącili ich do
publicznego więzienia.
Ale
w nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia i wyprowadziwszy ich
powiedział: „Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie
słowa tego życia”. Usłyszawszy to weszli o świcie do świątyni
i nauczali.
Tymczasem
arcykapłan i jego stronnicy zwołali Sanhedryn i całą starszyznę
synów Izraela. Posłali do więzienia, aby ich przyprowadzono. Lecz
kiedy słudzy przyszli, nie znaleźli ich w więzieniu. Powrócili
więc i oznajmili: „Znaleźliśmy więzienie bardzo starannie
zamknięte i strażników stojących przed drzwiami. Po otwarciu
jednak nie znaleźliśmy wewnątrz nikogo”.
Kiedy
dowódca straży świątynnej i arcykapłani usłyszeli te słowa,
nie mogli pojąć, co się z nimi stało. Wtem nadszedł ktoś i
oznajmił im: „Ci ludzie, których wtrąciliście do więzienia,
znajdują się w świątyni i nauczają lud”. Wtedy dowódca straży
poszedł ze sługami i przyprowadził ich, ale bez użycia siły, bo
obawiali się ludu, by ich nie ukamienował.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie
zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego
Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat
został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega
potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie
uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.
A
sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie
bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich
uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi
światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego
uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła,
aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.
A
OTO SŁÓWKO PIOTRA:
W
pierwszym czytaniu widzimy dalszy ciąg historii Piotra i Jana. Są
jednymi z tych, którzy poszli w świat nauczać o Jezusie. Obecnie
mają cały czas problem z arcykapłanem i jego zwolennikami. Nie są
oni w stanie przyjąć Prawdy, głoszonej przez apostołów.
Po
pierwsze, zapewne nadal nie wierzą w Zmartwychwstanie Jezusa. Po
drugie, nie chcą wierzyć, gdyż ich sumienie, sposób postępowania,
jest całkowicie odmienny, jakby byli na innym biegunie. Trwają w
duchowej ciemności i uważają to za normalność.
Zwołują
Sanhedryn, aby móc jakoś zamknąć usta tym apostołom, których
słowa są im bardzo niewygodne.
Istnieje
Bóg, który kocha każdego człowieka i za każdego człowieka oddał
życie na krzyżu. Każdemu człowiekowi dał wolną wolę i w zamian
nic nie oczekuje, bo jest aż tak miłosierny. Myślę, że mniej
więcej coś takiego mówili Piotr z Janem.
Czy
jesteśmy w stanie wyjść na ulicę i też głosić Prawdę i radość
z tego, że jesteśmy zbawieni, że nie nigdy nie umrzemy? Przecież
to jest taka radosna nowina!
Na
ulicy nie ma arcykapłana i Sanhedrynu. Są tam ludzie, których
zazwyczaj po prostu nie znamy, ale czy to coś zmienia? Boimy się
przyznać, że wierzymy w Jezusa. Rozumiesz? Istnieje Osoba, która
dała nam nowe życie. Dostał je każdy z nas! Nie musimy między
sobą się o nie bić. Jest warte więcej, niż sto milionów dolarów
i posiada je każdy z nas, a i tak boimy się z tego cieszyć!
Jak
jest u Ciebie z robieniem znaku krzyża, np. w drodze do szkoły,
pracy?…
Cały
czas podziwiam Piotra i Jana. Chciałbym żyć tak, jak oni, nie
obawiając się żadnych przeciwności i trudności, jakie mogą mnie
spotkać z powodu mojej wiary, którą wyznaję.
Ich
zaufanie i zawierzenie się Bogu działa bez zarzutów i przynosi
efekty. Bóg ma ich w swojej opiece, nigdy ich nie opuszcza.
Posługuje się – w naszym rozumieniu – cudem, wyprowadzając ich
z zamkniętego więzienia, kieruje do świątyni, aby poszli głosić
życie! Co robią apostołowie? Ufają Bogu, ufają w Jego plan
stworzony specjalnie dla nich. Wychodzą z więzienia i idą do
świątyni głosić życie. Wiedzą, że jest przy nich prawdziwy
Bóg, w końcu przed chwilą uwolnił ich z zamkniętego więzienia…
Właśnie
o to chodzi! Bóg wie co dla nas jest dobre. Zawsze jest do naszej
dyspozycji, szkoda tylko, że my często Go nie dostrzegamy i nie
korzystamy z Jego obecności. Nie współpracując, oddalamy się…
Oddalamy
się w ciemność, o której mowa w Ewangelii. W ciemności nic nie
widać, przed nikim i z niczego nie musimy się tłumaczyć. Bardzo
wygodne, łatwe i godne polecenia – gdyby nie to, że mówimy tylko
o złych uczynkach i o tym, że ciemność jest równoważna śmierci.
Światłością
jest Jezus, ale to raczej oczywiste. Ostoja spokoju, miłości i znak
wiecznej chwały. Zastosowany tu tak duży kontrast łatwo pokazuje,
jak wiele możemy stracić w ciemnościach – i jak wiele możemy
zyskać, żyjąc zgodnie z Prawdą.
Taki
przekaz jest bardzo pomocny w zrozumieniu Pisma Świętego. Czytając
je, nie musimy się domyślać, co jest dobre, a co złe. Biblia jest
wzorcem dla kształtowania się naszego sumienia. Jasny i oczywisty
podział pomiędzy dobrem a złem, ukazywany jest w taki sposób, że
zrozumie go każdy „prostaczek”, żyjący zarówno w I, jak i XXI
wieku.
Światłość
jest wiecznym życiem w Prawdzie. Chcąc w niej żyć, sami
powinniśmy się Nią kierować… Jest to trudne, ale z pomocą Boga
staje się o wiele łatwiejsze.
Przeżyjmy
ten dzień z wiarą, że nic nie dzieje się przypadkowo. Otwórzmy
oczy i dostrzeżmy Jezusa obok nas. Pomódlmy się o odwagę, aby żyć
w zgodzie z zasadami naszej wiary…

34 komentarze

  • Do mojego starego Kościoła prowadzą 3 bramy można by stwierdzi,że z każdej strony świata można wejść do świątyni,ale z jednej strony jest plac gdzie stoi krzyż na tyle duży,że każdy jest w stanie go zauważyć no i kiedy byłam małym przechodzac moja mama zawsze robiła znak krzyża kiedy zapytała mnie dlaczego ja tego nie robiłam to zwyczajnie odpowiedziałam,że to siara a po za tym co by powiedziały moje koleżanki widząc to.Wtedy wstydzilam się tego,że wierzę,że jestem co niedzielę na mszy i nie tylko w niedzielę.Jednak jedno wiem na pewno nie umialabym wyjść na drogę czy to do obcych ludzi czy do znajomych i mówić im że wierzę w Boga opowiadać im o jego dobroci tylko myślę iż nie jestem sama bo zapewne dużo jest takich ludzi.M

  • Piotrze, właśnie wczoraj słuchając o.Remigiusza Recława podjęłam decyzję, że będę modlić się przez miesiąc, codziennie wezwaniem: Duchu Święty, Duchu Odwagi, przyjdź do mnie, pokonaj we mnie strach przed zaangażowaniem się w ewangelizację, głoszeniem Bożego Słowa!
    Drugie postanowienie, to zanim otworzę internet, wpierw spędzę z mężem pół godziny na wspólnym śniadaniu, wypiciu kawy, bądź miłej rozmowie :), bądź innym wspólnej byciu ze sobą.Postanowienie próbne ma trwać 1 tydzień!
    Ps. Dobrze, że mój mąż o ile pracuje , to najczęściej po południu :), bo inaczej musiałabym odstawić internet do godzin popołudniowych 🙂 i obiecany tydzień trwał by jak wyjazd (zesłanie ) na Syberię. 🙂

  • Droga M, pisałam chyba tu kiedyś o swojej ( naszej wspólnotowej ) ulicznej ewangelizacji podczas rekolekcji u Cystersów w Henrykowie. Dobrze, że rozesłano nas po 2-3 osoby, bo zawsze mogła się znaleźć jedna osoba w tym zespole odważna, która " zaczepiała" przechodniów bądź osoby odpoczywające na ławeczkach. Było to dla mnie trudne doświadczenie, prawdziwe pokonanie samej siebie ale muszę powiedzieć, że owocem ewangelizacji mojego zespołu były rewelacyjne, bo dwie osoby doprowadziłyśmy poprzez rozmowę, do oddania życia Jezusowi, a taki był cel naszego posłania. Wiele ludzi odmawiało z nami rozmowy myśląc, że my jesteśmy ŚJ, wiele ludzi odwracało od nas głowę i przechodziło na drugą stronę ulicy, bo nas wszystkich na rekolekcjach było ok 200 osób i wielu pozostało w mieście, tylko nieliczni wyjechali do dalej położonych miejscowości a więc był to swoisty " najazd szwedzki" na Henryków. Była to dla nas nowicjuszy " szkoła życia", która uczyła nas odwagi do głoszenia o Chrystusie. Kilka lat później przeżyłam jeszcze raz taką ewangelizację w swoim mieście. Pan wciąż mnie wzywa a ja Mu mówię wciąż; brak mi odwagi, Panie.

    • Jednak zrobiłaś to wyszlas do ludzi i w sumie to był jakiś twój sukces.Odwazylas się i myślę że było to piękne.M

    • Tylko dlatego M, że byłam w grupie, inaczej sama bym się nie odważyła, ja która różaniec chowałam do kieszeni gdy modliłam się na nim idąc do kościoła, czy wracając.( to się zmieniło w Wielkim Poście b.r. ) Zresztą taką samą odwagą musiałabym się wykazać, odmawiając prowadzącym rekolekcje wzięcia udziału w ewangelizacji ulicznej.

  • To moje pisanie tutaj komentarzy do Słowa Bożego, jest dla mnie ćwiczeniem z odwagi, pokonywaniem mojej niepewności.
    Takie wydarzenia jako to z dzisiejszego Czytania, daje nadzieję, otuchę że Pan pomaga, że Pan nie zostawia nas samych w trudnych sytuacjach, ba nawet więcej; nie zostawia nas samych w więzieniu naszych grzechów, rozrywa kajdany zła. Mimo iż to wiem, jestem tego pewna, to jednak wciąż nie mogę zaufać do końca, pokonać stresu, niepokoju serca i wciąż pytam; Panie dlaczego ja, masz tylu, lepszych, zdolniejszych pracowników…

  • "Czy jesteśmy w stanie wyjść na ulicę i też głosić Prawdę i radość z tego, że jesteśmy zbawieni, że nie nigdy nie umrzemy? Przecież to jest taka radosna nowina". – Tak robią Świadkowie Jehowy. Z wiadomym skutkiem.
    Przez całe swoje życie nie spotkałem na ulicy-placu-skwerze ani jednego księdza w roli głosiciela Dobrej Nowiny. Gdzie dobry przykład? A czy Ty to robisz? Dlaczego więc ja?
    -Twoje zdrowie!

  • BIMBROVNIKUS a ty byś wyszedł i głosił?.
    Nie sądzę a co do Świadków Jehowych osobiście podziwiam ich za to bo nie kiedy ludzie ich gonią itp.a i tak wracają.I mają odwagę wrócić i próbować nas nauczyć tego co sami umieją.M

    • Naturalnie, że nie zrobiłbym tego. Niech najpierw tak uczynią ci, którzy innych do tego nakłaniają, mobilizują,"delegują"… Hołduję zasadzie, że nigdy nie należy polecać drugiemu, czego się samemu nie zrobi.

    • Widzisz ja bym tego nie zrobiła z dwóch powodów pierwszy na pewno z braku odwagi.A drugi to taki,że aby nauczać swojej wiary bym musiała w nią bardzo wierzyć i mieć porządny warsztat przygowawczy a niestety puki co nic z tego nie mam.Pozdrawiam M

    • Hmmm ostatnio dużo myślę na różne tematy i zaglądając na bloga widzę tekst pt"Nie karmić trolla",który osobiście daje mi do myślenia bo niby z jednej strony on dowala nam z każdej strony nam którzy uważamy się za wierzących którzy pokazujemy kto i co jest dla nas ważne a zarazem dowalamy jemu.Tylko po co po to aby pokazać kto jest silniejszy w poniżanie się na wzajem.Być może BIMBROVNIKUS potrzebuje więcej zrozumienia więcej cierpliwości i wyrozumiałości.M

    • Nie, zdecydowanie nie Droga M. Nie jest to ani "dowalanie", ani poniżanie kogokolwiek – jest to tylko i wyłącznie forma informująca osoby postronne, które mogą tutaj zaglądać, że osobnik do którego ten tekst jest kierowany jest blogowym trollem: a trolling, niestety, jest powszechnym zjawiskiem w internecie. Polega m.in. na złośliwych lub obraźliwych wpisach, komentarzach, i innych zaczepkach. Piszesz (pamiętam, że pisałeś już o tym wcześniej), że człowiek trollujący tutaj potrzebuje "więcej zrozumienia" – otóż on to robi od lat i zawsze tak samo, niezależnie od tego czy traktuje się go łagodnie czy trochę "ostrzej" – tym samym udowadnia ponad wszelką wątpliwość, że jego funkcją tutaj jest właśnie trolling. Doprawdy tego nie widzisz? Ja, tak jak zapowiedziałem kilka tygodni temu nie podejmuję dyskursu z tym człowiekiem, natomiast przeszedłem na inny etap – uwzględniam w modlitwach :). Druga sprawa to taka, że często radziliście mi nie wdawanie się w dyskusje z tym człowiekiem, tymczasem sami nie słuchacie swoich własnych rad ;).

    • Wiesz co szczerze nie będę z Tobą wchodzić w dyskusje bo to nie ma sensu.Tylko zanim o kimś napiszesz źle zastanów się kim ty jesteś???.Pozdrawiam M

    • Zły dzień? Ja mam takie praktycznie bez przerwy od kilku miesięcy, więc naprawdę ostatnią rzeczą na tym świecie jest dla mnie darcie kotów o człowieka, który czerpie przyjemność z rzucania kamieniami w KK. I wiesz co, też szczerze: wg Ciebie pisanie prawdy o trollingu, to jest pisanie o kimś "źle". Prawda zawsze.miała "pod górkę" – ale OK, przestaję pisać, skoro ma to powodować jakiś dyskomfort. Ad maiorem dei gloriam. Pozdrawiam :). R.

    • Kochani, Robercie i M , podajcie sobie rękę na znak pokoju. " Niech nad Waszym gniewem nie zachodzi słońce!"
      M, doprawdy nie widzę aby Robert atakował, przypomina o zasadach współistnienia w świecie wirtualnym.
      Dziś 3 dzień maja, 3 dzień modlitwy różańcowej o pokój na świecie i w naszych sercach zaproponowany przez Jezuitów, może dołączycie. Zapraszam.
      http://jezuici.pl/2017/04/pierwszy-post/
      i dzisiejsza modlitwa http://jezuici.pl/2017/05/rozaniec-o-pokoj-online-2-tajemnice-bolesne/

  • Świadkowie Jehowy to sekta i oni już mają taką swoją "etykietkę". Mi nie chodzi o nakłanianie do religii bo tym się nie charakteryzujemy, tylko o pokazywanie własnego spokoju ducha, który gwarantuje nam nasza wiara. Taka rzecz dzieje się między innymi na Przystanku Jezus i w wielu miastach właśnie na placach, skwerach podczas ewangelizacji. Skoro nie widziałeś to poszukaj informacji na ten temat. Jeśli jesteś zainteresowany na pewno coś dla siebie znajdziesz. Ja nie należę do żadnej z takich grup. Myślę, że jeszcze mi brakuje właśnie takiej odwagi, o której pisałem. Dla Ani ćwiczeniem w przełamywaniu niepewności jest komentowanie, własnymi przemyśleniami, Słowa Bożego. Dla mnie przełamaniem jest napisanie właśnie raz na jakiś czas rozważania. Już nie jest też dla mnie problemem (a było) idąc przez miasto, trzymać w ręku różaniec. Robię kolejne kroki naprzód. Wiara każdego z nas znajduje się na innym poziomie, dlatego o tę odwagę się cały czas modlę.

    • Myślę, że młodym, w którym dom , środowisko przyzwala do włączanie się do dyskusji, w rozmowy z dorosłymi na co dzień, jest jednak łatwiej zabrać głos w konkretnej sprawie a więc i wiary. Moje pokolenie nie było tego uczone. Odpowiadało się konkretnie na zadane pytanie w szkole i w domu. Pokutowało przecież powiedzenie " dzieci i ryby nie mają głosu" :).

    • Owszem, tak było… Tyle, że teraz trudno nie odnieść wrażenia, że w niektórych rodzinach dzieci mają za dużo tego głosu – skutek tak zwanego bezstresowego wychowania… Nie wiem, jak z rybami…
      xJ

  • To całkiem jak ludzie wierzący chodzący do kościoła co niedziela albo co dnia.Według mnie są to tacy sami ludzie jak my mają swoją wiarę mają swoje tradycje i jeszcze umieją o nich nauczać.M

  • Ewangelizacja to sprawa wielopoziomowa i wielowymiarowa. W dzisiejszych czasach chodzenie po ulicach i rozdawanie ulotek rzeczywiście bardziej kojarzy się z różnymi sektami, niż katolikami. Dlatego, przyznam szczerze, kiedy rok temu na majowej imprezie "Dni Saskiej Kępy" w Warszawie wręczono mi broszurę dotyczącą spowiedzi, to od razu sprawdzałem kim są ludzie (grupa) głoszący Jezusa na ulicy w czasie tego festynu :). Ale czy droga ewangelizacji ulicznej, door to door, to jedyna forma "sprawdzenia" naszej odwagi świadczenia o Jezusie? Zdecydowanie nie :)! W czasach postmodernizmu mentalnego i post-chrześcijańskiej, chrystofobicznej sferze kulturowo-religijnej nie mniejszą odwagą w świadczeniu o Chrystusie i wierze katolickiej stają się nasze życiowe postawy w środowisku pracy, w Internecie (nawet tutaj na blogu nie jesteśmy "zabezpieczeni" przed "siarkowymi atakami" 😉 ), na spotkaniach towarzyskich a nawet……rodzinnych. Ewangelizować można słowem, postawą, czynem na wiele sposobów – ale, moim zdaniem, zawsze roztropnie – nawet jeśli ma się w sobie "żar ewangelizacyjny" :).

    • Ja również. W całej rozciągłości.
      A do tego dziękuję Piotrowi, że nie poprzestał na samym tylko rozważaniu, ale "dopełnił" dzieła i włączył się w powyższą dyskusję. To daje nadzieję, że nasz nowy Współautor szybko się "rozkręci"!
      Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.