Potrzeba nadziei – i świadków nadziei!

P
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam z
Miastkowa, gdzie jestem już od wczoraj. Wspominałem o Spowiedzi z
racji Pierwszej Komunii Świętej. Tak, dzisiaj właśnie odbędzie
się ta uroczystość.
Wieczorem
zaś udam się do swego rodzinnego miasta, Białej Podlaskiej, aby
także włączyć się w radość pierwszokomunijną Marysi Florek,
Córki moich dobrych Znajomych. Wszystkie Dzieci, które dziś i w
tych dniach zapraszają Jezusa do serca po raz pierwszy, otaczam
serdeczną modlitwą! W tym także – o czym wspominałem – Córkę
naszego Roberta. Was również o to proszę.
Życzę
Wszystkim wspaniałego dnia! Jutro zaś na naszym blogu – słówko
Piotra!
Na
głębokie i religijne przeżywanie dnia Pańskiego: Niech Was
błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
6
Niedziela Wielkanocy, A,
do
czytań: Dz 8,5–8.14–17; 1 P 3,15–18; J 14,15–21
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Filip
przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały
z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które
czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem
duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało
uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.
Kiedy
Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła
słowo Boże, wysłali do nich Piotra i Jana, którzy przyszli i
modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na
żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię
Pana Jezusa. Wtedy więc Apostołowie wkładali na nich ręce, a oni
otrzymywali Ducha Świętego.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:
Najdrożsi:
Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze
gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia
tej nadziei, która w was jest.
A
z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie;
ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w
Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam
oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża,
cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle.
Chrystus
bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za
niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie
na ciele, ale powołany do życia Duchem.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie
zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego
Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy,
którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie
zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.
Nie
zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze
chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie
widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu
poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.
Kto
ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie
miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę
go miłował i objawię mu siebie”.
Mocno
przemawiają do mnie słowa Świętego Piotra, wypowiedziane przez
niego dzisiaj w drugim czytaniu, w których zachęca swoich uczniów
– i nas także: Bądźcie zawsze gotowi do
obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej
nadziei, która w was jest.
Bardzo ciekawe słowa…
Bardzo mocne… Zresztą, niejednokrotnie przywoływane w różnych
rozważaniach, homiliach, komentarzach. Tym bardziej więc warto się
w nie dokładniej wsłuchać i zamyślić nad nimi. Co bowiem z nich
wynika?
Chyba
przede wszystkim to, że Piotr Apostoł uznał za rzecz oczywistą
i z góry przesądzoną,
iż chrześcijanie są ludźmi
nadziei.
I że ta nadzieja w nich jest. Zauważmy to: On nie
mówi, żeby chrześcijanie najpierw postarali się o nadzieję,
popracowali trochę nad jej ukształtowaniem w sobie, a następnie –
jeśli uda im się w niej wytrwać – to okazywali ją innym. Nie!
Apostoł
w swojej prośbie i w całym swoim myśleniu jest – by tak rzec –
na dużo dalszym etapie: On jest pewny, że chrześcijanie już
i że są naprawdę – ludźmi nadziei, i że
tą nadzieją naprawdę żyją. Co więcej, otoczenie nie tylko ją w
nich dostrzega, ale ich wręcz po niej rozpoznaje,
w związku z czym stawia pytania – być może, wynikające z
niedowierzania – jej przyczyny, źródła i
sen
s. I dlatego chrześcijanie powinni umieć
konkretnie i odważnie ją uzasadnić.
A
może są to nie tylko pytania – może są to także jakieś
zarzuty,
skoro Święty Piotr domaga się jej obrony… Nie
wiemy. Tak, czy owak, jesteśmy na tym właśnie etapie widzenia
całej sprawy przez Apostoła. Zapewne, taki obraz chrześcijan
Święty Piotr miał przed swymi oczami, dlatego do niego
nawiązał. Czy my też tak widzimy postawę chrześcijan nam
współczesnych? Czy tak właśnie postrzegamy swoją własną
postawę?…
Czy
jesteśmy ludźmi nadziei? Co więcej, czy nadzieja jest dla nas
czymś oczywistym i bezdyskusyjnym, czy jest naszym znakiem
rozpoznawczym
– tak, jak była dla pierwszych chrześcijan?
Oto
w pierwszym czytaniu – kolejnym z Dziejów Apostolskich, a więc z
tej Księgi, którą odczytujemy fragmentami przez cały Okres
Wielkanocny – słyszymy o pełnej entuzjazmu i niezwykle owocnej
działalności Filipa w Samarii. W wyniku tej działalności –
jak to zostało odczytane – wielka radość
zapanowała w tym mieście.
Co więcej, kiedy
Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła
słowo Boże, wysłali do nich Piotra i Jana, którzy przyszli i
modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego.

Możemy
zatem powiedzieć, że Księga Dziejów Apostolskich po raz kolejny
zaraża nas swoim entuzjazmem, swoją radością i właśnie –
nadzieją.
Ileż tego entuzjazmu, optymizmu, ileż tej radości i
nadziei towarzyszyło działaniom młodego Kościoła! Jego
członkowie byli najgłębiej przekonani, że w ich życiu spełniały
się słowa, wypowiedziane przez Jezusa w dzisiejszej Ewangelii:
Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje
przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da
wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć
nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna;
a także
te, jakże mocne i przekonujące zapewnienie: Nie zostawię was
sierotami: Przyjdę do was.
Tak,
ich entuzjazm płynął właśnie z tego, ze mieli świadomość
bliskości Jezusa, a właściwie nawet czegoś więcej, niż
bliskości, bo realnej obecności i pełnego zjednoczenia. Oni
naprawdę poddawali się natchnieniom i kierownictwu Ducha Świętego.
Dlatego byli tak odważni – i stąd także cała ich nadzieja.
Z
pewnością, było to nie do pojęcia dla całego otaczającego
ich świata, o czym na pewno Święty Piotr dobrze wiedział, bo sam
na sobie doświadczył brutalnych prześladowań ze strony
ludzi, którym ani on sam, ani jego współwyznawcy niczego złego
nie uczynili. Prześladowania te były – podobnie, jak i dzisiejsze
– zupełnie pozbawione sensu i nie dające się w żaden logiczny
sposób uzasadnić. Po prostu: dzika, furiacka nienawiść.
Przewidując
taki obrót sprawy, Apostoł przestrzegał swych uczniów: A z
łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie; ażeby
ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie,
doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają.
Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc,
aniżeli czyniąc źle.
I w tym także kontekście
pisał o konieczności uzasadnienia nadziei.
Jak
wiemy – chociażby z Księgi Dziejów Apostolskich, chociażby z
dzisiejszego pierwszego czytania – członkowie młodego Kościoła
nie mieli raczej problemów z tym uzasadnieniem. Bo albo
czynili to słowami świadectwa o Jezusie i o Jego
Zmartwychwstaniu, albo – kiedy nie chciano ich słuchać, a wręcz
nie pozwalano im żyć i normalnie funkcjonować – czynili to swoją
męczeńską śmiercią.
A taki argument – jak się wydaje –
zbija wszystkie inne i jest argumentem ostatecznym: jeżeli
kogoś stać na to, by dla jakiejś określonej wartości oddać
życie, to właściwie już niczego więcej nie musi słownie
uzasadniać.
W
ten sposób jednak nieuchronnie dochodzimy do pytania, które musimy
sobie koniecznie postawić, chociaż wiemy, jaka będzie odpowiedź.
Ale trzeba się z nim zmierzyć – trzeba zapytać, jak to jest z
naszą chrześcijańską nadzieją?
Czy do nas także mógłby
Apostoł skierować swoje wezwanie, byśmy byli gotowi do
uzasadnienie nadziei,
która w nas jest? Otóż, właśnie: Czy
ona w nas jest? Czy Święty Piotr mógłby być – w odniesieniu do
nas – tak samo tego pewny, jak był pewny w odniesieniu do
chrześcijan sobie współczesnych?
Wydaje
się – nawet na podstawie pobieżnej informacji – że jednak mamy
w tym względzie dość sporo do zrobienia… Bo nasz
chrześcijański entuzjazm nie jest wcale taki oczywisty, a radość
i nadzieja chyba jednak nie są naszym znakiem rozpoznawczym.
Jesteśmy raczej, niestety, smutnymi chrześcijanami. Nie ma w
nas tego entuzjazmu, który tak przepełniał Filipa, iż ten
spowodował duchowe „trzęsienie ziemi” w Samarii, głosząc jej
mieszkańcom Chrystusa z przekonaniem tak wielkim, że – jak
jeszcze raz to zacytujemy – wielka radość
zapanowała w tym mieście.
I
nie mówimy tu sobie tego, żeby narzekać, biadolić, utyskiwać, a
w ten sposób jeszcze tylko pogłębiać ów niekorzystny stan
rzeczy, na który wskazujemy. Nie, to nie w tym rzecz. Owszem, musimy
powiedzieć kilka słów prawdy na temat tego obecnego stanu,
bo przecież nie w tym rzecz, żeby się oszukiwać, oczy sobie
zamydlać i patrzeć na rzeczywistość przez jakieś różowe
okulary, żywiąc naiwne przekonanie, że wszystko jest pięknie,
słodko i żadnych problemów nie ma. Niestety, są problemy
i staramy się je nazywać po imieniu.
Pośród
nich, jako jeden z bardziej znaczących i podstawowych, a do tego:
powodujących inne problemy – jest właśnie ten, o który mówimy:
deficyt chrześcijańskiej nadziei. Deficyt chrześcijańskiego
optymizmu i entuzjazmu. Smutne chrześcijaństwo. Katolicyzm
formaln
o – kancelaryjny. Wiara bożonarodzeniowo –
wielkanocna.
I ewentualnie: ślubno – pogrzebowa. Ale
już nie – wiara przełożona na życie, na wybory moralne, w tym
także polityczne… Tak sytuacja w wielu wypadkach dzisiaj u nas
wygląda – nie ma się co oszukiwać.
Ale
też nie ma co nad tym utyskiwać, tylko już dzisiaj coś konkretnie
postanowić, żeby to zmienić. Co można zrobić? Paleta możliwości
jest duża, natomiast na pewno zacząć trzeba od codziennej,
solidnej modlitwy; od codziennego kontaktu z Bożym słowem;
od comiesięcznej Spowiedzi i stałej Komunii Świętej.
W dalszej kolejności, można by wymienić wiele innych form
pogłębiania wiary i zacieśniania zażyłości z Jezusem –
takich, jak chociażby dobra lektura, dobry film i inne
sposoby na pogłębienie znajomości nauczania Kościoła i szeroko
rozumianej wiedzy religijnej, ale także: angażowanie się w
działalność wspólnot modlitewnych i formacyjnych, oraz
organizacji, związanych z Kościołem.
To
wreszcie także: udział w przeróżnych spotkaniach, pielgrzymkach,
wykładach – i różnych akcjach ewangelizacyjnych, czy
charytatywnych.
Słowem: cała paleta możliwości. Wybór jednak
należy do każdej i każdego z nas. W ten sposób bowiem ubogaceni
duchowo i „uzbrojeni” intelektualnie, najpierw sami dla siebie
uzasadnimy
sens chrześcijańskiej nadziei, by potem móc ją
uzasadniać – i jeśli trzeba, bronić – przed innymi.
Niewątpliwie,
nasze czasy – smutne i trudne – cierpiące na szczególnie
dolegliwy deficyt jakiejkolwiek nadziei,
bardzo potrzebują
świadków nadziei. I to nie „jakiejś tam” nadziei, ale właśnie
tej, o której tu sobie mówimy: nadziei mocnej i uzasadnionej. A
taką jest tylko nadzieja chrześcijańska.
Stąd
dzisiejsza prośba Piotra Apostoła wyznacza bardzo konkretne zadania
także nam – chrześcijanom, żyjącym tu i teraz, w tych obecnych
czasach. Do nas wszystkich, uczniów i wyznawców Chrystusa, Apostoł
mówi dzisiaj: Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i
bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od
was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.

Ktokolwiek by to nie był… 

9 komentarzy

  • Dzisiaj jak czytałam ten post jakos mocno nasuwa mi sie jedno słowo NADZIEJA.
    zawsze trzeba mieć nadzieje, bez względu na okolicznosci i nie mozna sie poddac, przykład z życia wczoraj miałam odpuścic pisanie juz swojego blogu, zero komentarzy, nikt nic nie pisze, nie wiadomo czy ktos na niego zagląda wogole, sama nie wiem czy dobrze pisze te rozmyślania, bo moze zle je pisze, i miałam odpuscic ale dzisiaj tak pomyślałam ze trzeba miec nadzieje, nie mozna sie poddac, nadzieja umiera ostatnia.

    Dzis mnie jakos te zdania w słowie Bożym poruszyły

    1P 3,15— Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego i bądzcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, ktora w was jest.

    1P 3,17— Lepiej bowiem jeżeli taka wola Boża- cierpieć, czyniąc dobrze, aniżeli żle czyniąc.

    1P 3,18— Chrystus bowiem również raz jeden umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia przez Ducha.

    • Rz5,5 " A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany."

    • Co do różnych wahań, dotyczących bloga, to doskonale rozumiem Dominikę. Mi też różne myśli chodziły i chodzą po głowie. Ale – nadzieja zawieść nie może!
      xJ

  • Dzis do mnie bardzo mocno przemowily slowa, ktore uslyszalam w telewizji w czasie mszy swietej podczas katechezy: niech kazda msza sw. bedzie dla nas czyms nowym, nowym spotkaniem z Panem Jezusem a nie rutyna, ze idziemy na msze swieta bo niedziela i trzeba byc. Niech to bedzie spotkanie na ktore czekamy, ktore nas ubogaci w cos nowego. Z taka wlasnie mysla udalam sie dzis na msze swieta i w niej uczestniczylam. Spojrzalam na to wszystko z innej jakby perspektywy. Spotkanie z Panem bylo dla mnie wielka radoscia.
    Pozdrawiam wszystkich.
    Wiesia.

  • " Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was." Jesteś Jezu prawdomówny, dlatego dziękuję Ci za Twoją obecność wśród nas.

  • "niech kazda msza sw. bedzie dla nas czyms nowym, nowym spotkaniem z Panem Jezusem a nie rutyna, ze idziemy na msze swieta bo niedziela i trzeba byc" – i właśnie o to chodzi, aby sobie uświadomić po co i do kogo idziemy do kościoła na mszę :). Ogromna większość ludzi, z którymi rozmawiałem, a którzy są – oczywiście wierzącymi w Boga 🙂 – niepraktykującymi katolikami tradycyjnie usprawiedliwia swoje lenistwo i pychę a to problemami Kościoła i księży (klasycznie bo to i tamto…..), a to relatywizmem w podejściu do wiary 🙂 i NIKT z nich nie widzi problemu w sobie 😀

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.