Jesteśmy Jezusowi bardzo potrzebni!

J
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Elżbieta Kowalska, bardzo mi bliska i życzliwa Osoba z Parafii w Trąbkach. Dziękując Pani Eli za Jej stałą gotowość do pomocy, a jednocześnie za zaangażowanie w codzienne funkcjonowanie Parafii w Trąbkach, życzę Bożego prowadzenia i Bożej opieki w sprawach osobistych i rodzinnych. I zapewniam o mojej modlitwie.
               Jutro na naszym forum – słówko Piotra!         
Dzisiaj natomiast pozdrawiam Wszystkich z Miastkowa, gdzie jestem już od wczoraj, i życzę pięknej niedzieli. I właśnie na takie jej przeżywanie – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

11
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Wj 19,1–6a; Rz 5,6–11; Mt 9,36–10,8
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
W
trzecim miesiącu po wyjściu z Egiptu Izraelici przybyli na pustynię
Synaj i rozbili obóz na pustyni. Izrael obozował tam naprzeciw
góry.
Mojżesz
wstąpił wtedy do Boga, a Pan zawołał na niego z góry i
powiedział: „Tak powiesz domowi Jakuba i to oznajmisz synom
Izraela: Wyście widzieli, co uczyniłem Egiptowi, jak niosłem was
na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie.
Teraz
jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego
przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród
wszystkich narodów, gdyż do Mnie należy cała ziemia. Lecz wy
będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Chrystus umarł za nas jako za grzeszników w oznaczonym czasie,
gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za człowieka sprawiedliwego
podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością.
Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się
ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość
właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze
grzesznikami.
Tym
bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu,
gdy teraz przez Krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli
bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem
przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej będąc już pojednani,
dostąpimy zbawienia przez Jego życie. I nie tylko to, ale i chlubić
się możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez
którego teraz uzyskaliśmy pojednanie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i
porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych
uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście
więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Wtedy
przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy
nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszelkie choroby
i wszelkie słabości.
A
oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i
brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan,
Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i
Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.
Tych
to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Nie
idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta
samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu
Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo
niebieskie». Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych,
oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo
otrzymaliście, darmo dawajcie”.
Czy
zastanawiamy się czasami nad tym, jaki tak naprawdę jest
Bóg, w którego wierzymy?
Jak Go sobie wyobrażamy? Do jakiego
Boga codziennie zwracamy swe myśli i serca, wołając: „Ojcze
nasz”
? Jak się Go najczęściej przedstawia w kościele,
na kazaniach? Jeśli byśmy tak wszyscy sięgnęli pamięcią i
zastanowili się nad tym, to zapewne okazałoby się, że
oto pojawiają
się zupełnie różne obrazy tego samego
Boga…
Jedni
bowiem widzieliby w Nim wielkiego Władcę, pełnego majestatu
i potęgi, któremu nikt i nic nie może się równać. I to byłoby
prawdą, bo Bóg jest takim potężnym Władcą. Inni z kolei
widzieliby w Nim surowego Sędziego, który z
„aptekarską” dokładnością wylicza dobre i złe uczynki, aby
potem to uwzględnić przy ostatecznym rozrachunku z człowiekiem…
Jeszcze
inni dostrzegą Boga Zwycięzcę – zwłaszcza wtedy,
kiedy Kościół przeżywa radość wielkanocną ze zwycięstwa nad
piekłem, śmiercią i szatanem. Są i tacy, którzy w Bogu widzą
jakąś nie określoną siłę; taką
siłę, która „dużo może”, która ma jakiś wpływ na
bieg historii świata, ale o której tak do końca nie za wiele
wiadomo i z którą – na wszelki
wypadek – lepiej nie „zadzierać”. Tak czy owak,
w różnych opiniach na temat Boga zwykle przewija się motyw
wielkości, niedostępności Boga…
I
oto On sam przychodzi dzisiaj w swoim Słowie, aby pokazać inne
swoje Oblicze. To Oblicze, które my dobrze znamy, ale
o którym czasami zdarza nam się zapominać.
Przemawiając
do Mojżesza – w pierwszym czytaniu – wskazuje mu na konkretne
przejawy swojego działania. Mówi: Wyście widzieli, co
uczyniłem Egiptowi, jak niosłem was na skrzydłach orlich i
przywiodłem was do Mnie. Teraz jeśli pilnie słuchać będziecie
głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną moją
własnością pośród wszystkich narodów, gdyż do Mnie należy
cała ziemia.
A
zatem, szczególna troska Boga o człowieka, szczególne
zainteresowanie człowiekiem, wyrażone – między innymi –
przepięknym porównaniem niesienia na skrzydłach orlich. Znawcy
tematu mówią, że orły tak specyficznie uczą swoje młode
latać,
że wyrzucają
je z gniazda i kiedy te zaczynają spadać, niezbyt radząc sobie z
lotem, dorosły osobnik „przechwytuje” maleństwo, bierze
na swoje skrzydła i zanosi do gniazda. Bóg niosący człowieka „na
skrzydłach orlich” to taki właśnie Wspomożyciel,
ratujący go w momentach, kiedy grunt usuwa się spod nóg,
kiedy wszystko zaczyna się nie najlepiej układać…
Dość
podobne przesłanie zawarte zostało w drugim czytaniu. Oto Paweł
Apostoł mówi do Rzymian, ale i do nas, o wielkiej miłości Jezusa,
który umarł za ludzi – i to wtedy, gdy byli oni grzesznikami,
kiedy byli przeciwko Niemu
zbuntowani. Może jeszcze za człowieka życzliwego ktoś
odważyłby się ponieść śmierć
– zastanawia się
Apostoł. A tymczasem Jezus nie czeka na to, aż ludzie okażą Mu
życzliwość, ale wiedząc o ich grzechu, oddaje swoje życie, aby
ratować ich od śmierci. To
kolejny dowód troski Boga o człowieka.
W
Ewangelii natomiast słyszymy opis powołania Dwunastu i
udzielenia im władzy nad duchami nieczystymi, oraz władzy
leczenia wszelkich słabości i wszelkich chorób. Jezus wprost mówi
do powołanych przez siebie Apostołów: Uzdrawiajcie chorych,
wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe
duchy
. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

Widzimy
więc, że dzisiejsza liturgia Słowa ukazuje nam Boga
jako tego, który kocha człowieka, który troszczy się
o jego najważniejsze sprawy, ale także o te sprawy codzienne, o te
sprawy najbardziej pospolite i zwyczajne… Bóg kocha człowieka!
Czyżby to było dla nas jakimś
zaskoczeniem?…
Nie,
z pewnością nie, bo przecież wiemy o tym już od dziecka, że Bóg
nas kocha,
że jest o nas wszystkich szczerze zatroskany. Niesie
człowieka na skrzydłach, jak orzeł; ratuje go z każdej opresji,
pomaga w chwilach trudnych, w chwilach załamania; zaradza jego
potrzebom, jego słabościom, smutkom i rozczarowaniom… A wreszcie,
posyła swojego Syna, aby ten oddał życie za
człowieka –
i to właśnie
tego człowieka, który jest
przeciw Niemu tak bardzo
zbuntowany.
I
taki to obraz Boga, takie
Jego Oblicze powinniśmy,
moi Drodzy, mieć
wypisane w sercu
szczególnie
wyraźnie: Bóg naprawdę kocha człowieka i
wszystko czyni dla jego dobra!
Naturalnie, prawdą jest, że Bóg
jest Sędzią;
prawdą jest, iż Bóg jest Panem i Władcą
całej ziemi;
prawdą jest, iż przed Nim zgina się każde
kolano istot, które są w Niebie i na ziemi. Ale wśród tych
wszystkich prawd, na pierwszym miejscu stawiamy tę, że Bóg
kocha człowieka, że cały mu siebie
ofiaruje, że
jest nim tak bardzo szczerze zainteresowany.
I
chociaż może nas zmylić
stwierdzenie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, kiedy to mówił
do Apostołów: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie
do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do
owiec, które poginęły z domu Izraela
– stwierdzenie,
które może sugerować, że Jezus
rozróżnia ludzi na lepszych i gorszych,
to jednak komentatorzy
Ewangelii podkreślają, iż słowa te inne mają znaczenie.
Otóż,
Dobra Nowina na początku głoszona
była w narodzie
wybranym.
Jezus nie chciał, aby dokonywało się to w jakimś wielkim
hałasie i z wielkim rozmachem. Najpierw
tylko pewna określona część ludzi miała poznać Dobrą
Nowinę,
uwierzyć w nią, przyjąć do siebie, a dopiero potem,
na wyraźne polecenie Jezusa, miała
być ona głoszona
wszystkim narodom.
Tak więc, Jezus nikogo nie uważa za gorszego, po prostu – chodzi
tu o pewien porządek i kolejność działania.
Zresztą,
innym znakiem takiego osobistego zainteresowania Jezusa
człowiekiem
jest i to, że powołując Apostołów – jak
słyszeliśmy w Ewangelii – powołuje ich po imieniu.
Nie bez powodu Ewangelista wymienia nam dzisiaj imiona kolejnych
Apostołów.
Czyni to nie po to jedynie, aby przekazać nam jakąś
informację historyczną, chociaż z pewnością i to jest ważne.
Czyni
to raczej po to, aby jasno dać nam do zrozumienia, że w oczach
Bożych każdy jest ważny
, każdy jest ogromną wartością
i Bóg każdego kocha indywidualnie – jeśli tak można powiedzieć:
każdego „kocha po imieniu”. Bóg nie postrzega ludzi jako
masy, jako tłumu: nie
określonego, nie pozbieranego… Bóg dostrzega każdego
człowieka indywidualnie, każdego po imieniu, każdego osobiście. I
każdego osobiście zaprasza do współpracy.
Tak,
jak w pierwszym czytaniu mówił – przez Mojżesza – o tym, że
naród wybrany ma słuchać Jego głosu i strzec przymierza, tak i w
Ewangelii Jezus powołuje Apostołów po imieniu, aby byli jego
współpracownikami.
To znaczy, że nie tylko każdego
indywidualnie dostrzega, każdego kocha. To oznacza jeszcze, że
każdy z nas jest
Mu bardzo potrzebny – potrzebny
do tego, aby Jego miłość nieść i przekazywać innym.
Naprawdę,
tego zadania może się podjąć każdy, tutaj nie ma zdolnych mniej
lub bardziej. Jedyną zdolnością jest tylko dobra wola.
Jeżeli człowiek chce z Jezusem współpracować – taką możliwość
będzie miał zawsze. Bo każdy indywidualnie, każdy po imieniu,
jest zaproszony do współpracy.
Moi
Drodzy, każdy z nas jest
Jezusowi bardzo potrzebny!
Każdy z nas ma jakieś swoje zadanie do wypełnienia – i to takie
zadanie, które wypełni jedynie on! I nikt inny! Każdy z nas ma
jakieś swoje własne talenty i predyspozycje, których nie ma inny.
I z tego względu każdy z nas jest niezastąpiony i ma swoje
indywidualne miejsce w Bożych planach.
To
świat i ludzie wytworzyli sytuacj
e, w których
to określeni ludzie czują się nikomu niepotrzebni
:
odsunięci na margines życia, zapomniani, pozostawieni w samotności
z krzyżem swego cierpienia, z krzyżem swoich doświadczeń. A
dzisiejsza liturgia Słowa mówi nam coś zupełnie przeciwnego:
Jezusowi każdy z nas jest potrzebny! Każdy
jest zaproszony do współpracy!
Również ten, kto z powodu
choroby czy starości nie jest w stanie prowadzić czynnego i
aktywnego życia wśród ludzi – taki
człowiek ogromnie wiele zdziała swoim cierpieniem, swoją
modlitwą,
swoją cierpliwością i dobrym słowem, jakim nieraz
obdarza tych, z którymi się spotyka.
Naprawdę,
pomimo tego, że świat
rzeczywiście
dzieli ludzi na lepszych i gorszych, bardzo aktywnych i
niezaradnych, a wreszcie: na potrzebnych i niepotrzebnych, to trzeba
mocno podkreślić: takie podziały, takie rozróżnienia – obce
Ewangelii! Bo Ewangelia jasno mówi nam
– nie tylko zresztą dzisiaj – że Jezus pochylał się nad
pojedynczym człowiekiem i jego problemami, że zapraszał do
współpracy takich, którzy byli zupełnie odsunięci na margines
społeczny, jak chociażby celnik Mateusz.
I
jeżeli dzisiaj uważnie słuchaliśmy Ewangelii, to zauważyliśmy
wśród Apostołów, zaproszonych do współpracy imiennie, zarówno
impulsywnego i energicznego Piotra,
będącego
w średnim wieku, jak
i Jana – tego bardzo młodego człowieka, który kładł głowę na
piersi Jezusa i w ciszy wsłuchiwał się w rytm Jego serca. I
wreszcie Judasza Iskariotę, który w pewnym momencie
Jezusa zdradził. Nawet Judasz był Jezusowi potrzebny,
nawet on był zaproszony do
współpracy, nawet on miał szansę. I
tylko jego osobistym wyborem było to, że
tę szansę zmarnował.
Z
pewnością, nie był przez Jezusa odsunięty na plan dalszy, wręcz
przeciwnie: znakiem zaufania, okazanego
mu przez Jezusa, było to, że miał pieczę nad trzosem,
do którego Apostołowie składali pieniądze. Chociaż – jak na
innym miejscu mówi Ewangelia – podkradał stamtąd to, co
składano. Ale nawet pomimo tego, Jezus nie cofnął swojej
miłości do niego
i nawet w momencie jego zdrady – nazwał go
przyjacielem.
Bo
w oczach Bożych każdy jest ważny. Najważniejszy i jedyny!
W Bożych oczach nie ma nikogo, kto byłby niepotrzebny. Wręcz
przeciwnie, każdy ma swoje zadanie do spełnienia, swój odcinek
spraw, które musi podjąć i wypełnić –
i na którym to
odcinku nikt go nie zastąpi.
Naszą
zaś indywidualną odpowiedzią na to indywidualne zaproszenie i na
tę miłość, którą Jezus okazuje każdemu z nas bez wyjątku,
niech będzie szczere pragnienie współpracy z Jezusem:
szczere pragnienie zaangażowania tych talentów, jakie każdy z nas
posiada. I niech będzie także to przekonanie, że jeżeli my nie
spełnimy tych zadań, które Jezus przed nami postawił, to nikt
ich za 
nas nie spełni.
Bo
każdy z nas, Ty i ja – indywidualnie, osobiście i po imieniu –
jesteśmy Jezusowi bardzo, ale to bardzo potrzebni!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.