Radosnego dawcę miłuje Bóg!

R
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję za Waszą życzliwość,
pamięć i modlitwę, z jakimi zwracaliście się do mnie na tym forum, ale też telefonicznie i w ramach osobistych spotkań – z okazji wczorajszej rocznicy Święceń kapłańskich. Moją wdzięczność wyraziłem wczoraj poprzez modlitwę w Waszych intencjach, jaką zanosiłem przez cały dzień, a szczególnie we Mszy Świętej, sprawowanej wraz z Kolegami kursowymi, w domu rekolekcyjnym, funkcjonującym przy siedleckim Seminarium. Tam to bowiem, o godzinie 19.00, odbyło się nasze rocznicowe spotkanie. Organizował je Ksiądz Profesor Andrzej Adamski – pierwszy na kursowej liście – a homilię głosił Ksiądz Profesor Roman Krawczyk, nasz były Rektor.
        Chrystusowi, Najwyższemu Kapłanowi, niech będzie cześć, uwielbienie i wielka nasza wdzięczność za dar kapłaństwa, jakim od dziewiętnastu lat jesteśmy zaszczyceni, ale też niech będą dzięki za Waszą życzliwość i modlitewne wsparcie, na które my, księża, zawsze możemy liczyć!
        I tylko już w ramach ciekawostki dopowiem: dzisiejszy dzień to z kolei dziewiętnasta rocznica mojej Prymicji…
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Środa
11 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Alojzego Gonzagi, Zakonnika,
do
czytań: 2 Kor 9,6–11; Mt 6,1–6.16–18
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten
hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak
mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się
przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.
A
Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając
wszystko i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre
uczynki według tego, co jest napisane: „Rozproszył, dał ubogim,
sprawiedliwość jego trwa na wieki”.
Ten
zaś, który daje nasienie siewcy, i chleba dostarczy ku
pokrzepieniu, i ziarno rozmnoży, i zwiększy plon waszej
sprawiedliwości. Wzbogaceni we wszystko, będziecie pełni wszelkiej
prostoty, która składa przez nas dziękczynienie Bogu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście
uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was
widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który
jest w niebie.
Kiedy
więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy
czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę
powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz
jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby
twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w
ukryciu, odda tobie.
Gdy
się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach
i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom
pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty
zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i
módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie.
Kiedy
pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni
wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę
powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz,
namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że
pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie”.
Można
szczerze podziwiać Świętego Pawła za to, że w jednym, lub w
dwóch zdaniach, potrafi zawrzeć tyle treści i mądrych
konkretnych wskazań,
ile inni wyrażaliby w długich elaboratach
i wielowątkowych rozważaniach. Oto bowiem w pierwszych dwóch
zdaniach dzisiejszego czytania, będącego fragmentem jego Drugiego
Listu do Koryntian, pisze: Kto skąpo sieje, ten skąpo i
zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie.
Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce,
nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego
dawcę miłuje Bóg.
Zobaczmy,
moi Drodzy, że tu właściwie wyrażone zostało wszystko: i życiowa
mądrość,
która podpowiada, że ile kto posieje, tyle zbierze;
i docenienie dojrzałości duchowej adresatów, polegające na
odwołaniu się do ich sumień i serc; i podkreślenie
wspaniałomyślności w okazywaniu innym pomocy; ale
jednocześnie także – wolności w działaniu. A
wreszcie – odwołanie się do najwyższej motywacji, wedle której
radosnego dawcę miłuje Bóg.
Jeżeli
dzisiaj prowadzimy tak ożywione dyskusje, w jaki sposób my,
chrześcijanie, mamy okazywać
pomoc
potrzebującym, to wystarczy, że przyswoimy sobie te dwa
Pawłowe zdania i uczynimy z nich program swego działania.
Dalsze słowa Apostoła, zawarte w dzisiejszym czytaniu, są już
rozwinięciem powyższych myśli i ukazaniem owoców takiej właśnie
dobrej postawy.
Cały
zaś ten tekst jest komentarzem do słów, wypowiedzianych przez
Jezusa
w dzisiejszej Ewangelii. Znamy dobrze te słowa, często
je zapewne powtarzamy, są one bowiem na tyle sugestywne i
przekonujące, że łatwo je zapamiętać. Czy jednak równie
łatwo je zrealizować?…

to bowiem wymagania dość wysokie. Jezus kategorycznie przestrzega:
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali
przed ludźmi po to, aby was
widzieli; inaczej
nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

Po czym już konkretnie dopowiada, że zarówno jałmużna, jak i
modlitwa, czy wreszcie post – nie mogą być czynione na pokaz,
dla dogodzenia własnej ambicji, czy zdobycia powszechnego
poklasku.
Co
więcej, w stwierdzeniu: niech nie wie lewa twoja ręka, co
czyni prawa,
możemy dopatrzeć się zalecenia Jezusa,
aby nawet przed samym sobą nie rozpamiętywać dokonanego dobra,
czyli nie upajać się wewnętrznie swoją własną
wielkością, ale wszystko – bezwzględnie i bez najmniejszych
zastrzeżeń – oddawać Bogu! Wszystko, co dobrego czynimy
innym – mamy czynić ze względu na Boga i w Jego imię! A
to będzie źródłem prawdziwej radości, bo przecież Ojciec
[…],
który widzi w ukryciu, wynagrodzi
taką postawę. Szczególnie, jeśli dobro to będzie czynione z
radością.
Wszak – jak mówi dziś Apostoł Paweł –
radosnego dawcę miłuje Bóg.
I
właśnie takie dobro – w świetle nauki, płynącej z dzisiejszych
czytań – ma największą wartość: dobro czynione ze
względu na Boga, wynikające z najgłębszej i najszlachetniejszej
motywacji; następnie: czynione z radością, ze wspaniałomyślnością,
ale też w pełnej wolności; i wreszcie: okazywane z wielką
hojnością.
Nie
może to być
natomiast – zbierzmy to jeszcze raz –
dobro czynione na pokaz, pod publiczkę, dla zaspokojenia własnych
ambicji, czy wręcz próżności; nie może to być dobro skąpo
wyliczone,
wyrachowane, pretensjonalne, ale także:
nakazane normami zewnętrznej etykiety, czy choćby poczuciem
przyzwoitości, ani tym bardziej wymuszone jakimiś wymogami
politycznej poprawności.
Warto
w tym świetle, moi Drodzy, spojrzeć raz jeszcze na to
wszystko, co wokół nas się dokonuje i mówi; warto w tym świetle
spojrzeć raz jeszcze – bardzo uczciwie, a jeśli trzeba, to i
krytycznie – na dobro, czynione przez samego siebie.
Pomocą
w tej refleksji niech będzie rzut oka na postawę Patrona dnia
dzisiejszego, Świętego
Alojzego Gonzagi, Zakonnika.
Urodził
się 9 marca 1568 roku,
koło Mantui, jako najstarszy z ośmiu synów margrabiego Ferdynanda
di Castiglione. Ojciec – co prawda – pokładał w nim duże
nadzieje, jednak Alojzy urodził się jako
dziecko bardzo wątłe,
a
matce przy porodzie groziła śmierć. Rodzice więc uczynili ślub,
że odbędą
pielgrzymkę do Loreto, jeśli tylko matka i syn wyzdrowieją.

Tak się też stało.
Ojciec
zatem marzył o laurach
rycerskich
dla
syna. W tym właśnie
czasie, w roku 1517, flota chrześcijańska odniosła świetne
zwycięstwo nad Turkami pod Lepanto.

Ojciec Alojzego brał udział w tejże wyprawie. Dumny ze zwycięstwa,
ubrał swojego
trzyletniego syna w strój rycerza
i
paradował z nim w fortecy nad
rzeką Padem, ku radości żołnierzy. Jednak kiedy ojciec podążył
na kolejną wyprawę wojenną, pięcioletni
Alojzy wrócił pod opiekę matki.
Mając
zaś siedem lat, przeżył
swoiste nawrócenie – jak je sam określił. Poczuł nicość
ponęt tego świata i wielką tęsknotę za Bogiem.

Odtąd duch modlitwy, zaszczepiony przez matkę, rozwinął się w
nim jeszcze silniej. Codziennie – z budującą wręcz pobożnością
– odmawiał na klęczkach, oprócz normalnych pacierzy rannych i
wieczornych, siedem
psalmów pokutnych i oficjum do Matki Bożej.

Jednakże
ojciec nie był z tego
zadowolony.
Po swoim
powrocie z wyprawy wojennej, zabrał syna do Florencji, na dwór
wielkiego księcia Franciszka Medici, by nabył tam
manier dworskich.
Alojzy jednak najlepiej czuł się w słynnym florenckim sanktuarium,
obsługiwanym przez zakon serwitów.
Tu też, przed ołtarzem
Matki Bożej, złożył ślub dozgonnej czystości.

Jak zapisano w jego życiorysach, w nagrodę miał otrzymać taki
przywilej, iż nie
odczuwał pokus przeciw anielskiej cnocie czystości.

W
1579 roku, ojciec Alojzego został mianowany gubernatorem
Monferrato w Piemoncie.

Przenosząc się na tamtejszy zamek, zabrał ze sobą Alojzego. W
następnym roku, z polecenia Papieża Grzegorza XIII, w diecezji
Brescia odbyła się wizytacja kanoniczna, przeprowadzona przez
Świętego Karola Boromeusza. Z tej okazji Alojzy, właśnie z ręki
Świętego Karola, przyjął
Pierwszą Komunię Świętą.

Jesienią tegoż roku, kiedy miał lat dwanaście, wraz
z rodzicami
przeniósł
się do Madrytu,
gdzie
na dworze królewskim cała
rodzina
spędziła
dwa lata. Tam chłopiec
nadal pogłębiał w sobie
życie wewnętrzne
przez
odpowiednią lekturę. Rozczytywał się – między innymi – w
„Ćwiczeniach duchowych”
Świętego Ignacego. Modlitwę
swoją przedłużał do pięciu godzin dziennie.

Równocześnie kontynuował studia.
Wreszcie
zdecydował się na wstąpienie do zakonu jezuitów. Kiedy wyjawił
ojcu swoje postanowienie, ten wpadł
w gniew, ale stanowczy Alojzy nie ustąpił.

Na rzecz brata, Rudolfa, zrzekł się prawa do dziedzictwa i udał
się do Rzymu. 25 listopada 1585 roku, wstąpił do nowicjatu
jezuitów w Rzymie. Jak sam wyznał, praktyki
pokutne, które zastał w zakonie, były
znacznie lżejsze od tych, jakie sam sobie nakładał.
Cieszył
się jednak bardzo, że miał okazję do ćwiczenia się w wielu
innych cnotach, do jakich mu zakon dawał okazję.
Jesienią
1585 roku, Alojzy uczestniczył w publicznej dyspucie filozoficznej w
słynnym Kolegium Rzymskim, gdzie olśnił
wszystkich subtelnością i siłą argumentacji.
Zaraz
potem otrzymał Święcenia niższe i został
skierowany przez przełożonych
na studia teologiczne.
W
roku 1590 miał przyjąć Święcenia kapłańskie. Wyroki Boże były
jednak inne. Wtedy bowiem Rzym nawiedziła epidemia dżumy. Alojzy
prosił przełożonych, by mu
zezwolili posługiwać zarażonym.

Wraz z innymi klerykami udał się na ochotnika do szpitala.
Wyczerpany
studiami i umartwieniami organizm kleryka uległ zarazie. Alojzy
zmarł, nie przyjąwszy Święceń kapłańskich, w dniu 21 czerwca
1591 roku,
w wieku
zaledwie dwudziestu trzech lat. Jego sława była tak wielka, że już
w roku 1605 Papież Paweł V ogłosił go Błogosławionym.
Kanonizacja jednak odbyła
się dopiero w roku 1726.

Dokonał jej Papież Benedykt XIII, wraz z Kanonizacją
Świętego Stanisława Kostki. Tenże Papież ogłosił, w roku 1729,
Świętego Alojzego patronem
młodzieży, zwłaszcza studiującej.
O
jego duchowej
postawie bardzo dobitnie świadczy list,
jaki na krótko przed swą śmiercią napisał do matki,

a w którym – między innymi – czytamy: „Przyznam Ci się,
Dostojna Pani, że ile razy rozmyślam o Bożej dobroci, owym
niezgłębionym i bezkresnym morzu, umysł
mój gubi się zupełnie.

Wobec takiego ogromu traci on rozeznanie i nie rozumie wcale,
dlaczego Pan po tak
nieznacznej i krótkiej pracy zaprasza mnie do wiecznego pokoju.

Z Nieba
wzywa mnie do nieskończonej szczęśliwości, której tak opieszale
szukałem, i
obiecuje nagrodę za łzy, których tak niewiele wylałem.
Rozmyślaj
o tym ustawicznie, Dostojna Pani, i
strzeż się obrazić nieskończoną Bożą miłość.
Stałoby się to z pewnością wówczas, gdybyś
opłakiwała śmierć tego, kto żyje w obliczu Boga i swym
wstawiennictwem będzie Ci pomagał bardziej, niż za życia.

Zresztą, nasza rozłąka nie będzie długa. W Niebie
zobaczymy się znowu. Złączeni na wieki z naszym Zbawicielem,
rozradowani szczęściem wiecznym, ze
wszystkich sił będziemy Go chwalić
i
na wieki sławić Jego miłosierdzie.
Bóg odbiera nam swój dar tylko po to, aby umieścić go w
pewniejszym i bezpieczniejszym miejscu, a ofiarować nam to, czego
sami zapragniemy.
Wszystko
to piszę, ponieważ gorąco pragnę, abyś Ty, Dostojna Pani, i cała
w ogóle rodzina, uważała
moją śmierć za radosne wydarzenie,

abyś towarzyszyła mi matczynym błogosławieństwem wtedy, gdy będę
przemierzał ową drogę, aż dojdę do brzegu, gdzie się mieszczą
wszystkie moje nadzieje. Piszę to tym chętniej, iż niczym innym
nie zdołam okazać bardziej miłości,
którą winienem Tobie, jako syn wobec matki.”
Tyle
z listu Świętego Alojzego.
Wpatrując
się w świetlany przykład jego świętości, ale też mając na
uwadze słowo Boże dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:
– Czy
pomagając innym, nie robię im przy tym „łaski”, lub nie
okazuję wyższości albo nawet pogardy?
– Na
ile staram się kierować zasadą „dawania więcej” i „dawania
z radością”?
– Na
ile potrafię – i w ogóle chcę – ukryć przed otoczeniem swoją
dobroć i pomoc, okazywaną innym?

A
Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając
wszystko i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre
uczynki…

8 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.