Abram uwierzył…

A
Szczęść Boże! Dobrego dnia!
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
12 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Ireneusza, Biskupa i Męczennika,
do
czytań: Rdz 15,1–12.17–18; Mt 7,15–20

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Pan
tak powiedział do Abrama podczas widzenia: „Nie obawiaj się,
Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja będzie sowita”.
Abram
rzekł: „O Panie Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do
kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą
mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer”. I mówił:
„Ponieważ nie dałeś mi potomka, ten właśnie, zrodzony u mnie
sługa mój, zostanie moim spadkobiercą”.
Ale
oto usłyszał słowa: „Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz
ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie
pochodził”. I poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł:
„Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić”.
Potem dodał: „Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abram
uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę.
Potem
zaś rzekł do niego: „Ja jestem Pan, którym cię wywiódł z Ur
chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność”.
A
na to Abram: „O Panie Boże, jak będę mógł się upewnić, że
otrzymam go na własność?”
Wtedy
Pan rzekł: „Wybierz dla Mnie trzyletnią jałowicę, trzyletnią
kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę”.
Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i
przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie
porozcinał. Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się
ptactwo drapieżne, Abram je odpędził.
A
gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki
sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka
ciemność.
A
kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony; ukazał się
dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca
pochodnia i przesuwały się między tymi połowami zwierząt. Wtedy
to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc: „Potomstwu
twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki
Eufrat”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się fałszywych
proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz
są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się
winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje
dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo
wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców.
Każde
drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień
wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach”.

Abram
uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę
takie
zdanie usłyszeliśmy dzisiaj, w pierwszym czytaniu. Czyżby sam Bóg
chciał w ten sposób powiedzieć, że uwierzenie w Jego obietnice i
w ogóle w Jego słowo może być naprawdę trudne?
Zapewne tak, skoro wyraźnie docenił wiarę Abrama.
Trzeba bowiem przyznać, że obietnice, którymi swego sługę
obsypał, były – tak po ludzku – wręcz niewiarygodne. I –
również po ludzku – niczym nie zasłużone.
Bo
czymże może sobie człowiek zasłużyć na to, by usłyszeć ze
strony Boga słowa: Nie
obawiaj się, Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja
będzie sowita?
A potem
następna obietnica –
obietnica potomka,
którego Abram ma się doczekać pomimo bardzo zaawansowanego wieku;
dalej: zapowiedź licznego potomstwa
– tak licznego, jak gwiazdy na niebie; a wreszcie także obietnica
wzięcia w posiadanie kraju,
do którego Bóg sam go
doprowadził…
Widzimy
zatem, że
cały ten dzisiejszy tekst
jest – jeśli tak można powiedzieć – przeplatany kolejnymi
obietnicami, składanymi przez Boga; kolejnymi darami,
ofiarowanymi przez Boga człowiekowi;

a ze strony człowieka: jest zapisem jego kolejnych prób dojrzewania
do wielkości Bożych darów,
otwierania
się na te dary; prób uwierzenia w tak niesamowitą i wręcz
niewiarygodną Bożą dobroć.
I
jeśli idzie o tę aktywność
człowieka, to musimy zauważyć,
że mamy tu do czynienia z zestawieniem dość ciekawym: oto w
którymś momencie Autor biblijny informuje nas – jak to już sobie
zacytowaliśmy – iż Abram uwierzył i Pan poczytał
mu to za zasługę.
Chciałoby
się zatem powiedzieć, że choć to spore wyzwanie i trudne zadanie,
to jednak Abram sprostał mu i uwierzył w Boże
zapewnienia,
co ze strony
samego Boga spotkało się z uznaniem.
Tymczasem
jednak, kiedy padają następne Boże obietnice, Abram reaguje
pytaniem: O Panie Boże, jak będę mógł się upewnić,
że otrzymam go na własność?
Przecież
dopiero co został pochwalony właśnie za to, że wierzył, a
teraz już nie wierzy?
I musi
mieć potwierdzenie?
Oczywiście,
my wiemy, że ostatecznie Abram – późniejszy Abraham –
wierzył we wszystko, co mu Bóg obiecał i ofiarował,

ufał także Bogu w stopniu wręcz heroicznym, w sytuacjach, które z
czysto ludzkiego punktu widzenia wyglądały na absurdalne,
jak chociażby wówczas,
kiedy Bóg zażądał od
niego złożenia w ofierze jedynego syna; tego syna, którego dziś
zapowiedział. I wiemy, że Abraham nie zawahał się spełnić Boże
polecenie.
A
jednak dzisiaj pojawia się to pytanie: O Panie Boże,
jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?

Bóg potraktował to pytanie
bardzo poważnie i odpowiedział na nie znakiem przymierza,
dokonanego w taki sposób, w jaki je ówcześnie zawierano, a więc
poprzez przejście pomiędzy połówkami zwierząt.
Niemniej
jednak cała ta sytuacja pokazuje nam to odwieczne
zestawienie,
jakie od zawsze
można zaobserwować w relacjach Boga z człowiekiem: z
jednej strony łaskawość i otwartość Boga,

gotowego obdarzać człowieka, czym tylko się da – z drugiej
strony:
trudny proces dojrzewania człowieka
do tej Bożej wspaniałomyślności, trudny proces
uwierzenia
w tę łaskawość.
Nawet musimy chyba powiedzieć, że ów drugi element tegoż
zestawienia może skutecznie
blokować ów
pierwszy. Bo jeżeli człowiek nie uwierzy
w obietnice ani nawet w wyraźne
znaki działania Bożego, to
Bóg nie będzie mógł za wiele w jego życiu zdziałać…
Jeżeli
jednak uwierzy, będą się działy prawdziwe cuda.
Przykład Abrama pokazuje nam dzisiaj, że do tej wiary możemy
dochodzić stopniowo,
że nie
od razu musimy się wykazywać heroizmem; możemy zadawać Bogu
pytania, możemy prosić o światło do zrozumienia Jego słów… A
wszystko po to, aby coraz bardziej wierzyć
w Bożą łaskawość i dobroć – i coraz pełniej Boże dary
przyjmować, i coraz lepiej je wykorzystywać i rozwijać.

I
jeżeli dzisiaj Jezus w Ewangelii mówi: Poznacie ich po
ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi?
Tak każde dobre
drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo
wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani
złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje
dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc:
poznacie ich po ich owocach

– jeżeli w taki właśnie sposób każe nam rozpoznawać moc i
autentyczność chrześcijańskiej postawy, to właśnie najlepszym
jej owocem z pewnością będzie pełne wykorzystanie łask,
talentów i darów,
których
Bóg codziennie tak dużo nam daje, tylko które my nie zawsze
dostrzegamy, nie zawsze w tę Bożą dobroć mocno wierzymy i nie
zawsze potrafimy ją odwdzięczyć.
Ale
już dzisiaj możemy to zmienić. I już dzisiaj możemy dostrzec te
wszystkie, nawet najdrobniejsze znaki Bożej miłości i
troski o nas,
które właśnie
dzisiaj będą nam dane. A dostrzegając je, dziękując za nie Bogu
i rozwijając poprzez swoje aktywne działanie – przynosić dobre
owoce swego chrześcijańskiego życia!
Tak,
jak je przynosił Patron dnia dzisiejszego, Święty
Ireneusz, Biskup i Męczennik.
Urodził
się w Smyrnie,
około roku 130.
Był
uczniem tamtejszego biskupa, Świętego
Polikarpa,
który z kolei
był uczniem Świętego
Jana Apostoła.
W dziele
swoim „Przeciw herezjom”
Ireneusz pisze, że gdy był uczniem Świętego Polikarpa, ten był
już starcem.
Ireneusz
apostołował w Galii.
Stamtąd, w 177 roku, został wysłany przez chrześcijan do papieża
Eleuteriusza z misją. Kiedy był w drodze do Rzymu, cesarz
Septymiusz Sewer
wszedł właśnie do Lyonu i rozpoczął w tym mieście krwawe
prześladowanie,
którego
ofiarą
padli Święty Potyn, biskup Lyonu, i jego czterdziestu siedmiu
towarzyszy. Kiedy
zatem Ireneusz powrócił do Lyonu, został powołany
na biskupa tegoż miasta

po Świętym Potynie.
Jako
wybitny teolog zwalczał w
swoich pismach teorie gnostyków,

wykazując, że tylko Kościół przechował wiernie tradycję,
otrzymaną od Apostołów. Nie wiemy nic o działalności
duszpasterskiej Ireneusza. Pozostawił wszakże dzieło,
które stanowi prawdziwy jego pomnik

i wydaje najwymowniejsze świadectwo wiedzy teologicznej Autora, jak
też żarliwości apostolskiej o czystość wiary. Jest
to wspomniany już traktat: „Przeciw herezjom”.

W
dziele tym przedstawił Ireneusz wszystkie błędy,
jakie nękały pierwotne chrześcijaństwo.

Jest to więc niezmiernie ważny dokument. Zbija on owe błędy i
daje wykład autentycznej
wiary.
Zawiera nie tylko
indeks herezji, ale także sumę tradycji apostolskiej i pierwszych
Ojców Kościoła.
O
śmierci
Ireneusza w 202 roku

pisze Euzebiusz, nie podając jednak, jaka to była śmierć. Dopiero
Święty Hieronim w V wieku, czy potem Święty Grzegorz z Tours, w
wieku VI, piszą o
śmierci męczeńskiej.
Wpatrując
się w świetlany przykład świętości Biskupa
Ireneusza, ale także
wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy
się:
– Czy
dostrzegam znaki Bożej opieki w życzliwości i
dobroci ludzi z mojego
otoczenia?
– Czy
dostrzegam znaki Bożej opieki w rozwiązywaniu się trudnych spraw i
wyjaśnianiu się nabrzmiałych wątpliwości?
– Czy
potrafię Bogu podziękować za te dary, które wydają mi się tak
powszednie i oczywiste, że ich może nieraz
nie
dostrzegam, jak życie, zdrowie, codzienny pokarm?…

A
więc: poznacie ich po ich owocach…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.