Znaki i sygnały od Boga

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Kinga Kaltenberg, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Solenizantce, aby we wszystkim naśladowała swoją Patronkę. Zapewniam o modlitwie!
   Wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia i tygodnia! Niech będzie to czas, w którym rozpoznamy i docenimy wszystkie znaki, jakie ciągle daje nam Pan. Więcej o tym – w rozważaniu…
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
16 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Kingi, Dziewicy,
do
czytań: Wj 14,5–9a.10–18; Mt 12,38–42
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Gdy
doniesiono królowi egipskiemu o ucieczce ludu, zmieniło się
usposobienie faraona i jego sług względem niego i rzekli: „Cóżeśmy
uczynili pozwalając Izraelowi opuścić naszą służbę?”
Rozkazał wówczas faraon zaprzęgać swoje rydwany i zabrał ludzi
swoich z sobą. Wziął sześćset rydwanów wyborowych oraz
wszystkie inne rydwany egipskie, a na każdym z nich byli dzielni
wojownicy.
Pan
uczynił upartym serce faraona, króla egipskiego, który ruszył w
pościg za synami Izraela. Ci jednak wyszli z podniesioną ręką.
Egipcjanie więc ścigali ich i dopędzili obozujących nad morzem.
A
gdy się zbliżył faraon, synowie Izraela podnieśli oczy, a
ujrzawszy, że Egipcjanie ciągną za nimi, ogromnie się przerazili.
Synowie Izraela podnieśli głośne wołanie do Pana. Rzekli do
Mojżesza: „Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu
przyprowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni? Cóż za usługę
wyświadczyłeś nam przez to, że wyprowadziłeś nas z Egiptu? Czyż
nie mówiliśmy ci wyraźnie w Egipcie: «Zostaw nas w spokoju,
chcemy służyć Egipcjanom»?. Lepiej bowiem nam było służyć im,
niż umierać na tej pustyni”.
Mojżesz
odpowiedział ludowi: „Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim
miejscu, a zobaczycie zbawienie Pana, które zgotuje nam dzisiaj.
Egipcjan, których widzicie teraz, nie będziecie już nigdy oglądać.
Pan będzie walczył za was, a wy będziecie spokojni”.
Pan
rzekł do Mojżesza: „Czemu głośno wołasz do Mnie? Powiedz synom
Izraela, niech ruszają w drogę. Ty zaś podnieś swą laskę i
wyciągnij rękę nad morze i rozdziel je na dwoje, a wejdą synowie
Izraela w środek na suchą ziemię. Ja natomiast uczynię upartymi
serca Egipcjan, że pójdą za nimi. Wtedy okażę moją potęgę
wobec faraona, całego wojska jego, rydwanów i jeźdźców, wtedy
poznają Egipcjanie, że Ja jestem Panem”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Niektórzy
z uczonych w Piśmie i faryzeuszów rzekli do Jezusa: „Nauczycielu,
chcieliśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Lecz On im
odpowiedział:
Plemię
przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu
dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni
i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy
będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi.
Ludzie
z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je;
ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu
jest coś więcej niż Jonasz.
Królowa
z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je;
ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości
Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon”.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie to taki dość ciekawy obraz zmienności ludzkich
nastrojów, decyzji i rozstrzygnięć. Oto już w pierwszym zdaniu
Autor biblijny informuje nas: Gdy doniesiono królowi
egipskiemu o ucieczce ludu, zmieniło się usposobienie faraona i
jego sług względem niego i rzekli: „Cóżeśmy uczynili
pozwalając Izraelowi opuścić naszą służbę?”

Wynikiem tego swoistego „odkrycia” był pościg za
Izraelitami – aż do brzegów Morza Czerwonego.
Warto
jednak mieć w tym momencie na uwadze fakt, że decyzja, z której
faraon próbuje się dziś wycofać, a więc ta, dotycząca
wypuszczenia ludu wybranego z niewoli egipskiej, też nie była
pierwszą decyzją
w całej tej sprawie. Oto bowiem wcześniej
Mojżesz – w imieniu Boga – prowadził z władcą Egiptu długi
spór
o to, by ten wreszcie uwolnił naród. I kiedy wskutek
bardzo mocnego znaku, jakiego dokonał Bóg w noc paschalną,
wydawało się, że faraon już zrozumiał, iż z Bogiem nie może
się mierzyć i że wreszcie podjął w tej kwestii właściwą,
ostateczną decyzję,
to jednak dzisiaj słyszymy, że nie do
końca… Dziwna zmienność nastawienia – nawet w obliczu tak
ewidentnych znaków od Boga…
I
kiedy ruszył w pościg za Izraelitami, tak że dopędził ich nad
Morzem Czerwonym, wtedy to oni z kolei pokazali swoją chwiejność
i wewnętrzną słabość.
Pomimo bowiem tego, że doświadczyli
tak bardzo wyraźnych znaków Bożej opieki, czego dowodem był
dokładnie to wydarzenie, w którym aktualnie uczestniczyli,
czyli faktyczne wyjście z niewoli egipskiej, to w obliczu pierwszej
trudności, pojawiającej się na horyzoncie, stwierdzili, a wręcz –
jak można się domyślać – wykrzyczeli Mojżeszowi prosto w oczy:
Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przyprowadziłeś,
abyśmy pomarli na pustyni? Cóż za usługę wyświadczyłeś nam
przez to, że wyprowadziłeś nas z Egiptu? Czyż nie mówiliśmy ci
wyraźnie w Egipcie: «Zostaw nas w spokoju, chcemy służyć
Egipcjanom»?. Lepiej bowiem nam było służyć im, niż umierać na
tej pustyni.
I
chyba tylko na chwilę uspokoiły ich zapewnienia Mojżesza, że Bóg
i z tą sytuacją sobie poradzi, tak jak poradził sobie z
poprzednimi. Dopiero przejście – znowu: cudowne i niezwykłe –
przez Morze Czerwone uświadomiło im po raz kolejny, że warto
bezgranicznie ufać Bogu, bo On zawsze zwycięża.
Czy jednak
rzeczywiście Izraelici, po tych wszystkich cudownych
doświadczeniach, w pełni zaufali Bogu? Dobrze wiemy, że
nie… Oto cała moralna zmienność i duchowa chwiejność
człowieka…
A
do tego – jeśli wziąć pod uwagę przekaz dzisiejszej Ewangelii –
także kapryśność. Tam to bowiem słyszymy informację, że
niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów
rzekli do Jezusa: „Nauczycielu, chcieliśmy jakiś znak widzieć od
Ciebie”.
Chyba – jeśli się możemy domyślać – na
zasadzie: „Proszę nas zabawić!”. „Pokaż nam, co potrafisz!”.

Dlatego
trudno się dziwić, że odpowiedź Jezusa mogła być tylko jedna:
Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak
nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza.
[…]
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu
i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się
nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz.
Królowa
z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je;
ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości
Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Otóż,
właśnie!
Znaków
było i ciągle jest bardzo dużo, i są one mocne i wyraźne, ale
ludzie nie chcą się na nie otworzyć.
Albo traktują je jako
błyskotki, którymi ojciec ma zabawić swoje rozkapryszone
dzieci.
Tymczasem
wszystkie one są wyraźnymi sygnałami od Boga i drogowskazami na
drodze do zbawienia.
I tak należy je traktować. Bo tak traktuje
je Bóg, kiedy je człowiekowi daje z miłością. Niestety, człowiek
– z powodu swojej moralnej zmienności i duchowej chwiejności –
nie potrafi tego docenić, ani nawet dostrzec.
Dlatego
naszym zadaniem, moi Drodzy, jest kształtowanie w sobie postawy
stałej i konsekwentnej,
abyśmy nie zachowywali się przed
Bogiem jak owe rozpieszczone dzieci, ale abyśmy byli stali w
swoim posłuszeństwie Bożym nakazom i wdzięczni za każdy znak,

jaki Bóg nam da, powodowany bezgraniczną miłością do nas.
Z
pewnością, przykładem takiej właśnie stałości i konsekwencji
może być postawa Patroni dnia dzisiejszego, Świętej
Kingi, Dziewicy.
Kinga,
a inaczej: Kunegunda, urodziła
się w 1234 roku,
jako
córka Beli IV, króla węgierskiego. Była siostrą Świętej
Małgorzaty Węgierskiej oraz Błogosławionej Jolanty. O latach
młodości Kingi nie wiemy nic poza tym, że była trzecią
z kolei córką
i że do
piątego roku życia przebywała na dworze królewskim. Miała dwóch
braci i pięć sióstr. Możemy przypuszczać, że otrzymała
głębokie wychowanie
religijne
i
pełne – jak na owe czasy – wykształcenie.
Około
roku 1247 poślubiła
Bolesława,
ówczesnego
władcę księstwa krakowsko – sandomierskiego. A ponieważ był to
czas najazdów Tatarów
i wieści o ich barbarzyńskich mordach dochodziły do Polski coraz
częściej, Bolesław z Kingą opuścili Sandomierz i udali
się do Krakowa, a następnie uciekli na Węgry

w nadziei, że tam będzie bezpieczniej. Jednak i tu nie znaleźli
spokoju. Wojska węgierskie bowiem, w 1241 roku, poniosły klęskę.
Dlatego Kinga uciekła z Bolesławem na Morawy. Powrócili
do Polski w 1243 roku,
zatrzymując
się w Nowym Korczynie.
I
to właśnie tam Kinga nakłoniła swego męża do
zachowania dozgonnej czystości,

którą ślubowali oboje na ręce biskupa krakowskiego Prandoty.
Dlatego historia nadała Bolesławowi przydomek „Wstydliwy”.
Wtedy także zapewne Kinga wpisała
się do III Zakonu Świętego Franciszka jako tercjarka.
I
w tej formie czystości
małżeńskiej przeżyła
z
Bolesławem czterdzieści lat.
W
tym czasie także zapewne
kilka razy odwiedzała rodzinne Węgry. Sprowadziła
stamtąd do Polski górników,

którzy dokonali pierwszego odkrycia złoży soli w Bochni. Stąd to
powstała piękna legenda o cudownym odkryciu soli. Aby dopomóc w
odbudowie zniszczonego przez Tatarów kraju, Kinga
ofiarowała Bolesławowi część swojego ogromnego posagu.

Bolesław za to –
przywilejem z 2 marca 1252
roku – oddał
jej w wieczyste posiadanie ziemię sądecką.
Pomagała
ona Bolesławowi
w rządach nad obu księstwami: krakowskim i sandomierskim.

Wskazuje na to spora liczba wystawionych przez oboje małżonków
dokumentów. Hojnie wspierała katedrę krakowską, klasztory
benedyktyńskie, cysterskie i franciszkańskie. Ufundowała
wiele nowych kościołów i klasztorów.

W sposób istotny przyczyniła
się do przeprowadzenia kanonizacji Biskupa Stanisława ze
Szczepanowa.
Miało to
miejsce w roku 1253. To ona właśnie miała wysłać do Rzymu
poselstwo w tej sprawie i pokryć koszty związane z tą misją.
W
dniu 7 grudnia 1279 roku umarł w Krakowie książę Bolesław
Wstydliwy. Długosz wspomina, że biskup krakowski Paweł i niektórzy
z panów zaofiarowali Kindze rządy. Ta jednak, kiedy poczuła się
wolna, postanowiła zrezygnować
z władzy i oddać się wyłącznie sprawie zbawienia własnej duszy.

Upatrzyła sobie klaryski ze Starego Sącza jako zakon dla siebie
najodpowiedniejszy – i do niego od razu po śmierci męża
wstąpiła. Prawdopodobnie nie
zajmowała w nim żadnych urzędów.

Jej staraniem była natomiast rozbudowa i troska o byt materialny
klasztoru.
Przeżyła
tam dwanaście lat, poddając się we wszystkim surowej regule. Tam
też zmarła w dniu 24
lipca 1292 roku.

Beatyfikacja nastąpiła
dopiero 10 czerwca 1690 roku.

A chociaż dekrety, wydane przez Papieża Urbana VIII, zalecały w
sprawach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych jak najdalej posuniętą
ostrożność i surowość, to jednak kult
świątobliwej
Księżnej
trwał od wieków.
Sam
fakt porzucenia przez nią świata i jego rozkoszy, oraz fakt
wstąpienia do najsurowszego
zakonu żeńskiego
był
dowodem heroicznej świętości Kingi.
Pamięć
dzieł miłosierdzia chrześcijańskiego, jak również instytucji
pobożnych, których była fundatorką, były bodźcem tegoż kultu,
który po Beatyfikacji
jeszcze wzrósł.
Była
powszechnie czczona przez okoliczny lud jako jego szczególna
Patronka. Do jej grobu napływali nieustannie pielgrzymi. Dlatego
w 1999 roku Papież Jan Paweł II
ogłosił
Kingę Świętą.
A
oto fragment zachowanego dokumentu fundacyjnego klasztoru klarysek w
Starym Sączu: „Nie znająca granic ludzka przewrotność często
obala to, co uczyniono dla dobra śmiertelnych, a nawet i dzieła
powstałe na chwałę i cześć wiekuistego i żywego Boga.

Aby zapobiec tak niecnemu postępowaniu, stwierdzamy na piśmie i
wobec świadków ku wiecznej pamiątce tak współczesnych, jak i
potomnych:
My
Kunegunda, pani i właścicielka Sącza, wdowa po świętej pamięci
Bolesławie, księciu Krakowa i Sandomierza, pobożnie i dogłębnie
rozważywszy, że w dniu zdania ostatecznego i szczegółowego
rachunku tylko czyny
miłosierdzia będą mogły przebłagać i zjednać surowego Sędziego
Tego, który daje
życie sprawiedliwym, a na śmierć wieczną wydaje bezbożnych, i że
tylko miłosiernym zostaną otwarte wrota wiekuistej szczęśliwości,
postanawiamy: we wspomnianej wyżej miejscowości Sącz ma być
założony i wzniesiony
klasztor Panien zakonu świętej Klary, ku chwale Boga i świętej
Bogarodzicy Maryi
oraz ku
czci chwalebnego wyznawcy, Błogosławionego Franciszka, dla
wzmocnienia naszej świętej wiary i dla zbawienia duszy naszego
małżonka i naszej własnej.
W
tym domu mają zamieszkać ksieni i wspólnota sióstr tego zakonu i
służyć Panu w bojaźni dniem i nocą, a wyzbywszy się woli
własnej, niech wyrzekną
się siebie i swego mienia i kroczą przed Bogiem w świętości i
sprawiedliwości,
postanowiwszy
wejść do życia idąc ciasną drogą i wąskim przejściem.
Słusznie
trzeba je wesprzeć w ich
doczesnych potrzebach,
bo
w ten sposób w pokoju i z oddaniem będą służyły Panu, otrzymają
nagrodę pobożnego życia, a bliźnim przyniosą owoce modlitw i
dobry przykład. Chcemy zatem, by nie cierpiały niedostatku, a
natomiast postępowały w życiu duchowym.

Dlatego zapisujemy im i przekazujemy na własność i na zawsze –
wyżej wymienioną
miejscowość Sącz wraz ze wszystkimi dochodami,

oddając je w ręce czcigodnego nam ojca w Chrystusie, brata
Mikołaja, prowincjała, który je przyjmuje w imieniu konwentu
tychże Panien Zakonu Świętej Klary powagą wielebnego Macieja,
kardynała, protektora wyżej wymienionego zakonu Świętego
Franciszka.
W
dowód czego poleciliśmy spisać
niniejszy akt i opatrzyć go naszą pieczęcią, Roku Pańskiego
1280,
w oktawie świętych
Apostołów, w obecności księcia Leszka, władcy Krakowa,
Sandomierza i Sieradza, który publicznie potwierdził niniejszą
darowiznę i przyłożył na niej swą pieczęć.”
Tyle
z dokumentu fundacyjnego, wydanego przez naszą dzisiejszą Patronkę.
Wpatrzeni w jej postawę wierności Bogu i konsekwencji w pełnieniu
Jego woli, a także zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii,
zastanówmy się:
– Czy
staram się dostrzegać i doceniać wszystkie, nawet najdrobniejsze
znaki i sygnały, które mi daje Pan?
– Czy
nie zachowuję się przed Bogiem jak rozkapryszone dziecko, które
nie widzi tego, co otrzymuje, tylko ciągle chce czegoś innego?
– Czy
staram się dokładnie wypełniać wszystkie postanowienia i
obietnice, dawane Bogu?

Nie
bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie
Pana, które zgotuje nam dzisiaj!

10 komentarzy

  • CYTATY:
    Urodziła się w 1234 roku…
    Wojska węgierskie… w 1241 roku, poniosły klęskę…Dlatego Kinga uciekła z Bolesławem na Morawy…
    Powrócili do Polski w 1243 roku…
    Około roku 1247 poślubiła Bolesława…

    Chronologia "FAKTÓW" [wg P.T. Autora]:
    1. Siedmiolatka uciekła z dorosłym mężczyzną…
    3. Sześć lat żyli bez ślubu
    4. Siedmioletnia Kinga namówiła Bolka do wstrzemięźliwości płciowej…
    4. Dziewięciolatkę Pudyk uwiódł do Polski…
    5. Trzynastolatka została żoną…

    WNIOSKI:
    1.Pecunia non olet [darowizny]i uświęca darczyńcę…
    2. Pisanie o przeszłości wymaga wiedzy historycznej…

    3. Lasciate ogni speranza voi ch'entrate…

  • Pozwolę sobie nie wdawać się w polemikę z przedmówcą, bo nie ma takie potrzeby, zastanawiam się tylko z jakiego powodu przedmówca każe nam wszystkim "Porzucić wszelkie nadzieje…", bo jakoś nie jestem w stanie tego zrozumieć.
    Pozdrawiam serdecznie.
    J.B.

    • Najprawdopodobniej on sam tego nie wie, tak samo jak i tego, że historia tamtych czasów jest dość słabo udokumentowana 🙂 i jaką funkcję spełniają hagiograficzne żywoty świętych. Ale to, że jego wpisy służą jedynie pajacowaniu w złej wierze, to już wszyscy wiemy od lat 😉

  • tak jak czytałam dzisiaj nasuwa mi sie jedno słowo ZAUFANIE, gdy nie ma tego zaufanie nic nie ma, wszystko sie sypie i jest ciezko. Trzeba ufac mimo przeiwnosci i tego wszystkiego.

    a św Kinga w świetnym roku sie urodziła bo 1234 superowwy rok…..

    • ostatnio dostałam pasek św Dominika ktory nosze i tez odmawiam modlitwy, aby dziecko urodziło sie zdrowe, zeby wogole sie urodziło, od jutra podjelam nawet walke ze w intencji dziecka nie bede palic, pewnie to bedzie kolejny horror rzucenia palenia, ale boje sie ze poronie czy dziecko sie nie urodzi i podjełam taka decyzje ostateczną.

    • Cieszę się, że podjęłaś słuszną decyzję o rzuceniu papierosów. O pasku św. Dominika nic nie wiedziałam ale od czego jest internet, wpisałam w wyszukiwarkę i już wiem :). Bóg spełnia pragnienia serc a Ty wytrwaj w postanowieniach. Pamiętam o Tobie w modlitwie.

    • Ja też bardzo popieram decyzję o rzuceniu palenia. Można to wyrzeczenie potraktować jako ów "post", który w połączeniu z modlitwą jest świetnym sposobem na pokonywanie zakusów złego ducha. Ale też – wypraszania różnych łask u Boga!
      Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.