Wszystkim we wszystkich jest Chrystus!

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, witając Wszystkich w kolejnym dniu, który dał nam Pan, przypominam o nabożeństwach fatimskich, które w naszych Parafiach dzisiaj się odbędą. Ja także będę takie sprawował o 18:00, w Miastkowie. Zapraszam do Miastkowa, ale jeśli już naprawdę nie będziecie mogli, to zapraszam dokądkolwiek, gdzie nabożeństwa takie się odbędą.
        A wczoraj, w Miastkowie, odbyło się bardzo sympatyczne spotkanie kapłańskie – tak zwane „spotkanie Jackowe” – jakie z moim Kolegą, Dziekanem naszego Kursu, Księdzem Jackiem Seredą, już od kilku lat organizujemy na początku września. Ma ono związek z naszymi imieninami, a odbywa się we wrześniu dlatego, że w wakacje zwykle wyjeżdża się na urlopy, dlatego trudniej jest się zebrać. Spotkanie przebiegło w naprawdę świetnej atmosferze, a dobra rozmowa dotyczyła naszej kapłańskiej posługi. 
       Dziękuję moim Kolegom za dar obecności i za życzliwośći! Księdzu Proboszczowi dziękuję za możliwość zorganizowania tegoż spotkania na plebanii i Jego obecność z nami, za co również dziękuję Księdzu Doktorowi Ryszardowi Federczykowi, posługującemu na co dzień na Ukrainie, a Paniom: Teresie Mućce, Marii Suskiej i Teresie Derlickiej – za przygotowanie całości. 
        Niech Pan będzie uwielbiony w radosnych spotkaniach i rozmowach ludzi sobie życzliwych!
            Serdecznie pozdrawiam!
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
23 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jana Chryzostoma, Biskupa i Doktora Kościoła,
do
czytań: Kol 3,1–11; Łk 6,20–26
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:
Bracia:
Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego,
co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga.
Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście
bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże
Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w
chwale.
Zadajcie
więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach:
rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości,
bo ona jest bałwochwalstwem. Z powodu ich nadchodzi gniew Boży na
synów buntu. I wy niegdyś tak postępowaliście, kiedyście w tym
żyli. A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość,
złość, znieważanie, haniebną mowę od ust waszych. Nie
okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka
z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia
ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go
stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani
nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz
wszystkim we wszystkich jest Chrystus.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
owym czasie Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
Błogosławieni
jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni
wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni
wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni
będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród
siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w
pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym
dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem
przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast
biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada
wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć
będziecie.
Biada
wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać
będziecie.
Biada
wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem
przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”.
Skoro
się już wybrało Chrystusa, trzeba za Nim podążać. Skoro
się z Chrystusem powstało z martwych, nie wolno już ponownie
poddawać się śmierci. Jeżeli się już zdecydowało na dążenie
w górę, nie można godzić się na obniżanie duchowego poziomu. Po
prostu, pewne decyzje – te najważniejsze, życiowe decyzje –
domagają się kontynuacji, ciągłości, konsekwencji.
I
to wydaje się logiczne, bo nie można w najważniejszych sprawach –
sprawach życia i śmierci, a szczególnie: w sprawach życia
wiecznego
– chwiać się to tu, to tam. Trzeba się na coś
zdecydować. Jeżeli decydujemy się na Jezusa, to na sto procent.
Dlaczego? Dlatego, że i On nas wybrał na sto procent. Oddał za nas
całego siebie i chce naszego pełnego, prawdziwego szczęścia.
Chce,
abyśmy i my także poszli za Nim, abyśmy zadali śmierć temu, co w nas małe i przyziemne; abyśmy odrzucili gniew, zapalczywość,
złość, znieważanie, haniebną mowę…
I
abyśmy nie okłamywali
się nawzajem, bośmy
zwlekli z siebie
dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który
wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu
Tego, który go stworzył.
Czyli
– abyśmy zrealizowali program, zarysowany przez Jezusa w
dzisiejszej Ewangelii. Jest to program, który najczęściej
zwykliśmy kojarzyć z ośmioma
Błogosławieństwami,

a które
w Ewangelii Łukasza przyjmują formę czterokrotnego: Błogosławieni
i czterokrotnego: Biada.
Jednak zarówno w odczytanym przed chwilą fragmencie Ewangelii
Łukasza, jak i tym może częściej cytowanym fragmencie Ewangelii
Mateusza, w którym odczytujemy ośmiokrotnie: Błogosławieni
– w rzeczywistości chodzi o to samo.
Właśnie
o to, aby chrześcijanin, przyjaciel Jezusa – zawsze
mierzył w górę! Zawsze dawał z siebie więcej!

I aby nie wracał do tego upadku, z którego powstał. Aby nie miał
upodobania w grzechu, który przecież w sobie pokonał. Aby nie
godził się na miernotę, bylejakość, przeciętność…

Aby nie akceptował w sobie kompromitujących go, małych i niskich
zachcianek i popędów… Aby nie żył w kłamstwie, w gniewie; aby
jego mowa go nie umniejszała i
nie ośmieszała…
Po
prostu – aby rzeczywiście
zwlókł z siebie starego człowieka,

a stawał się coraz
bardziej nowym człowiekiem. Bo takim właśnie nowym człowiekiem
Jezus czyni każdego ze swoich przyjaciół. Ale każdy musi chcieć
takim nowym człowiekiem się stawać! Każdy musi sam odpowiednio
wybierać pomiędzy: Błogosławieni,
a: Biada.
Bo
chrześcijaństwo – moi Drodzy – to religia, która polega na
dawaniu więcej z
siebie,
ze swego
serca, ze swego zaangażowania i zapału. To religia, która polega
na przekraczaniu
siebie, na ciągłym dążeniu w górę,
na
ciągłym odnawianiu swego życia, swego serca. Chrześcijaństwo,
które miałoby polegać na spełnianiu minimalnych norm i nakazów –
nie jest prawdziwym chrześcijaństwem.
Żeby
to jeszcze raz powtórzyć: istotą
chrześcijaństwa jest dawanie więcej z siebie – i ciągłe
przekraczanie siebie!

Ciągłe dążenie do Jezusa – czyli w górę! Ciągłe pokonywanie
swoich słabości, zwyciężanie samych siebie… Na
tym polega chrześcijaństwo prawdziwe, czyli takie, które nie jest
tylko formalnym tytułem, czy zapisem na papierze. Chrześcijaństwo
prawdziwe – to prawdziwe życie, które się wciąż odnawia. I
wciąż wzrasta!
Tak
swoje chrześcijaństwo rozumiał i tak je realizował Patron dnia
dzisiejszego, Święty
Jan Chryzostom, Biskup i Doktor Kościoła.
Urodził
się około 349
roku w Antiochii.

Pochodził z możnej rodziny. Jego ojciec był oficerem cesarskim.
Jednak wcześnie zmarł. Dlatego wychowaniem syna zajęła się
matka, która zapewniła
mu wszechstronne wykształcenie.

U jej boku Jan rozczytywał się w literaturze klasycznej. Ale też –
trzeba przyznać – lubił rozrywkę i nie gardził młodzieńczymi
figlami.
Chrzest
przyjął dopiero, gdy miał dwadzieścia lat.

To był punkt zwrotny w jego dotychczasowym życiu. Zapragnął
wstąpić do stanu duchownego. Jednakże po śmierci matki, w roku
372 opuścił Antiochię i
udał się na pustkowie, by tam prowadzić życie ascetyczne.

W jednej z grot przeżył na modlitwie cztery lata, ale zbyt surowe
życie tak dalece nadwyrężyło jego zdrowie, że musiał pustynię
opuścić. Powrócił więc do Antiochii, gdzie w
385 roku, w wieku trzydziestu sześciu lat, przyjął święcenia
kapłańskie.
I
to w Antiochii właśnie, w roku 387 udało się mu wyciszyć
rozruchy, jakie powstały przeciwko cesarzowi, Teodozemu. Wskutek
interwencji Jana, cesarz ogłosił
amnestię i zakazał swojemu namiestnikowi represji, jakie planował
wobec ludu za wywołane zamieszanie.

To właśnie interwencja Jana zapobiegła tymże represjom, co
zjednało naszemu Patronowi wielką wdzięczność ludu.
W
roku 397 zmarł ówczesny
Patriarcha
Konstantynopola.
Urząd
ten cesarz ofiarował Janowi. Konsekrowany na biskupa, z całym
zapałem wziął się nasz Patron do pracy dla swojej owczarni. Na
swoim biskupim dworze zniósł
wszelki przepych, jakim dotąd otaczali się jego poprzednicy.

Zachęcał swoje duchowieństwo do podobnej reformy.
Lud
ujął sobie wspaniałymi
kazaniami, jakie regularnie wygłaszał, a jakich z czasem słuchały
już tłumy.
Troszczył
się też o potrzeby ludu. Piętnował nadużycia, nie szczędząc
także dworu cesarskiego. Podniósł
splendor nabożeństw liturgicznych.

Dla ubogich i bezdomnych wystawiał gospody i schroniska. Użyczył
azylu nawet ministrowi cesarskiemu, kiedy ten popadł w niełaskę.
Wysyłał misjonarzy na obszary objęte przez Arabów.
Jednak
– co oczywiste – po jakimś czasie dali znać o sobie przeciwnicy
radykalnego
Patriarchy.
Duchowni diecezjalni mieli mu za złe, że zbyt
wiele od nich wymagał;

zakonnicy – że wprowadzał w klasztorach pierwotną
dyscyplinę i surowość,

a zwalczał rozluźnienie. Najwięcej kłopotów wywołało jednak
to, że Jan zaatakował w swoich kazaniach zbyt swobodne życie dworu
cesarskiego, przede
wszystkim – cesarzowej Eudoksji.

I to właśnie z jej polecenia usunięto Jana z urzędu Patriarchy
i skazano na wygnanie. Lud
jednak tak gwałtownie wystąpił w obronie swego
Pasterza,
że
cesarzowa
była zmuszona natychmiast przywrócić biskupowi wolność.
Spokój
jednak trwał krótko. Oto bowiem cesarzowa
kazała wystawić sobie pomnik przed samą katedrą,

a przy pomniku tym zaczęto urządzać krzykliwe festyny i zabawy,
nie licujące ze świętym miejscem. Jan
wystąpił w kazaniach przeciwko temu z całą stanowczością.

W odwecie cesarzowa zwołała do Konstantynopola synod swoich
zwolenników. Synod ten ponownie odwołał Jana ze stanowiska
Patriarchy,
a cesarzowa – w roku 404
– ponownie skazała go na wygnanie.

Musiał znieść wiele szykan i niewygód, do których należy
zaliczyć surową zimę, jaką przyszło mu przeżyć na wygnaniu.
Nie
załamał się jednak!

Pisywał listy do Papieża
i do ludzi wiernych sobie. Papież pięknym listem pochwalił
bohaterstwo Jana i wysłał legatów w jego obronie do
Konstantynopola. Dwór cesarski jednak ich nie przyjął. Zmarł
nasz Patron w dniu 14 września 407 roku.
Pozostawił
po sobie ogromną
spuściznę literacką.

Obok wspaniałych mów i szerokiej korespondencji, zachowały się
teologiczne traktaty o naturze boskiej i ludzkiej Jezusa, o
Eucharystii, o kapłaństwie… Jego wspaniałe
kazania, które zjednały mu tytuł Chryzostoma, czyli Złotoustego,

są w znacznej mierze komentarzem do Pisma Świętego, szczególnie –
pism Świętego Pawła Apostoła, za znawcę których Jan powszechnie
był uważany.
Święty
Jan Chryzostom należy do czterech wielkich Doktorów
Kościoła Wschodniego. Papież Pius V ogłosił go – w roku 1568 –
Doktorem
Kościoła Powszechnego.

Jest nasz Święty szczególnym patronem kaznodziejów.
Wpatrzeni
w jego wspaniałą postawę, a jednocześnie zasłuchani w Boże
słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Na
czym – tak konkretnie – polega moje dawanie więcej na odcinku
wiary?

Nad
którą moją wadą, złym przyzwyczajeniem, czy grzechem udało mi
się ostatnio zapanować?

Czy
bardziej zależy mi na dobrej opinii Jezusa, czy na opinii ludzkiej?

Jeśliście
razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie

tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając
po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na
ziemi!

5 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.