Kto w drobnej rzeczy jest wierny…

K
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:
Ksiądz
Marcin Nowicki – mój stryjeczny Brat, Kapłan Diecezji toruńskiej;
Ksiądz
Marcin Komoszyński – pochodzący z mojej Parafii rodzinnej;
Marcin
Mućka – Człowiek mi bliski, pochodzący z mojej pierwszej Parafii
w Radoryżu Kościelnym;
Marcin
Zagubień – mój dobry Znajomy z czasów posługi w Parafii
Celestynów;
Marcin
Mazuryk – Kolega z czasów służby ministranckiej w naszej Parafii
rodzinnej, obecnie Doktor prawa.
Wszystkim
Drogim Solenizantom życzę, aby – wpatrzeni w przykład swego
Patrona – bezgranicznie ufali Jezusowi i całym sercem Mu służyli
na każdym odcinku swojej osobistej aktywności. Obiecuję wsparcie
modlitewne!
Moi
Drodzy, módlmy się dziś za Ojczyznę! Jeżeli mamy możliwość –
przeżyjmy Mszę Świętą, włączmy się także w uroczystości
państwowe. I w osobistych modlitwach powierzajmy Bogu wszystkie
nasze polskie sprawy!
Ksiądz
Marek dotarł wczoraj szczęśliwie do Domu rodzinnego. W drodze z
lotniska Okęcie zajechaliśmy jeszcze do Parafii w Szóstce, gdzie
Proboszczem jest Ksiądz Andrzej Duklewski, były Proboszcz Marka w
Tomsku, na Syberii. Bardzo radosne to było spotkanie. Podobnie, jak
potem spotkanie w Domu rodzinnym.
Serdecznie dziękuję za wspieranie modlitwą podróży Księdza Marka – i całej Jego posługi na Syberii!
Życzę
Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Sobota
31 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Marcina z Tours, Biskupa,
do
czytań: Rz 16,3–9.16.22–27; Łk 16,9–15
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i
Akwilę, którzy za moje życie nadstawiali swe głowy i którym
winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły
nawróconych pogan. Pozdrówcie także Kościół, który się zbiera
w ich domu.
Pozdrówcie
mojego umiłowanego Epeneta, który należy do pierwocin złożonych
Chrystusowi przez Azję. Pozdrówcie Marię, która poniosła wiele
trudów dla waszego dobra. Pozdrówcie Andronika i Juniasa, moich
rodaków i współtowarzyszy więzienia, którzy się wyróżniają
między apostołami, a którzy przede mną przystali do Chrystusa.
Pozdrówcie umiłowanego mego w Panu Ampliata. Pozdrówcie
współpracownika naszego w Chrystusie Urbana i umiłowanego mego
Stachysa.
Pozdrówcie
wzajemnie jedni drugich pocałunkiem świętym. Pozdrawiają was
wszystkie Kościoły Chrystusa.
Pozdrawiam
was w Panu i ja, Tercjusz, który pisałem ten list. Pozdrawia was
Gajus, który jest gospodarzem moim i całego Kościoła. Pozdrawia
was Erast, skarbnik miasta, i Kwartus, brat.
Temu,
który ma moc utwierdzić was zgodnie z Ewangelią i moim głoszeniem
Jezusa Chrystusa, zgodnie z objawioną tajemnicą, dla dawnych wieków
ukrytą, teraz jednak ujawnioną, a przez pisma prorockie na rozkaz
odwiecznego Boga wszystkim narodom obwieszczoną, dla skłonienia ich
do posłuszeństwa wierze, Bogu, który jedynie jest mądry, przez
Jezusa Chrystusa niech będzie chwała na wieki wieków. Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Pozyskujcie sobie przyjaciół
niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do
wiecznych przybytków.
Kto
w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny: a kto
w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.
Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się
wierni, prawdziwe dobra kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym
dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?
Żaden
sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie
nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a
tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.
Słuchali
tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z
Niego.
Powiedział
więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie
sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie
uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych”.
Słuchając
dzisiejszego fragmentu Listu Pawła do Rzymian – a dokładnie:
zakończenia tegoż Listu – być może odnosimy wrażenie, że jest
to przekaz na tyle prywatny i osobisty, że nie powinien
stanowić czytania liturgicznego. Bo jakie przesłanie niesie dla nas
informacja, że Apostoł pozdrawia tego i owego? A przy okazji
sam przekazuje pozdrowienia od różnych osób, chociaż jednocześnie
– to prawda – wspomina różne zasługi, jakie wszystkie te
osoby położyły
w dziele rozszerzania Królestwa Bożego. A
później jeszcze informuje, kto fizycznie napisał list, czyli
nakreślił poszczególne słowa na papierze.
Może
zatem pomyślimy sobie, iż jest to bardziej kurtuazyjna część
listu, zamieszczana nieraz na jego końcu, a nieraz na początku,
jednak nie niosąca aż tak ważnego przesłania, jak część
zasadnicza.
Tak
moglibyśmy pomyśleć, gdybyśmy pominęli ostatni akapit, w którym
padają jakże znamienne słowa: Temu, który ma moc utwierdzić
was zgodnie z Ewangelią i moim głoszeniem Jezusa Chrystusa, zgodnie
z objawioną tajemnicą, dla dawnych wieków ukrytą, teraz jednak
ujawnioną, a przez pisma prorockie na rozkaz odwiecznego Boga
wszystkim narodom obwieszczoną, dla skłonienia ich do posłuszeństwa
wierze, Bogu, który jedynie jest mądry, przez Jezusa Chrystusa
niech będzie chwała na wieki wieków.
Jak
zauważamy, po pozdrowieniu całej plejady osób i podkreśleniu ich
zasług, Paweł wszystko to niejako „przekierowuje” ku Bogu,
do Niego odnosi, do Niego adresuje!
Bo to przecież On jest
najwyższym autorytetem, to On jest źródłem i celem
wszelkiego dobra, jakie ludzie czynią sobie nawzajem; to On ma moc
utwierdzić w sercach ludzi przesłanie Ewangelii. I w ogóle –
wszystko, co dobre w człowieku, to od Niego. Stąd też
ostatnie słowa apostolskiego Listu to nie pochwały pod adresem
człowieka, nie! To chwała oddana Jezusowi!
A
jeśli tak, to wszystko jest na swoim właściwym miejscu i zachowany
został właściwy porządek spraw: uznanie okazane konkretnemu
człowiekowi jest zaadresowane do Tego, komu się ono ostatecznie
i w najwyższym stopniu należy, czyli do 
Boga!
Bardzo
wyraźnie myśl ta współgra z przesłaniem dzisiejszej Ewangelii, a
szczególnie z tymi oto, jakże wyrazistymi słowami samego Jezusa:
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo
jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym
będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i
mamonie.
Przy czym, w historii, opisanej w Ewangelii –
przynajmniej w punkcie wyjścia – rzecz faktycznie dotyczyła
pieniędzy. Dlatego właśnie chciwi na grosz faryzeusze
jak ich określa Ewangelista – próbowali drwić z zacytowanych
tu mocnych słów Jezusa.
My
jednak wiemy – bo na to wskazuje cały kontekst – że Jezusowi
nie tylko o pieniądze chodziło. Ową wspomnianą przezeń
mamoną może być zbytnie przywiązanie do człowieka –
kogoś innego, lub siebie samego – przywiązanie do ludzkiej
chwały i ziemskich zaszczytów, żądza władzy i znaczenia,
chęć dominacji nad drugim człowiekiem, chęć zawłaszczenia sobie
drugiego człowieka. I takiej to właśnie mamonie – poza
pieniędzmi i dobrami materialnymi – chrześcijanin nie może
służyć!
Dlatego
jeżeli odbieramy od innych wyrazy szacunku lub wdzięczności, albo
też sami innymi takowe okazujemy – nigdy nie pomijajmy przy tym
Boga!
Pamiętajmy, że wszelkie dobro, jakie jest w nas samych i
w innych ludziach – to od Niego! I do Niego ma nas
prowadzić!
Okazując
więc należny szacunek i wdzięczność człowiekowi – zawsze
jednocześnie oddawajmy chwałę Bogu! Bo tylko Jemu mamy służyć
– nikomu innemu!
I tylko Jego uwielbiać. Człowieka – nigdy!
Człowieka mamy kochać, pomagać mu, ale nigdy ubóstwiać lub
uwielbiać! Uwielbiać możemy tylko Boga! I tylko Bogu całym
sercem się oddawać, tylko Jemu całym sercem służyć!
Tak,
jak tylko Jemu – samemu Bogu – służył Patron dnia
dzisiejszego, Święty
Marcin
z Tours, Biskup.
Urodził
się on w roku
316, na
terenie dzisiejszych Węgier. Jego ojciec był
rzymskim trybunem wojskowym. Mając lat piętnaście, wstąpił
Marcin do armii Konstancjusza II. I to właśnie wtedy miał miejsce
znamienity fakt z jego życia: oddał on połowę swej opończy
żebrakowi, proszącemu o jałmużnę
u bram miasta Amiens.
Następnej nocy ukazał mu się Chrystus odziany w ten płaszcz i
mówiący do Aniołów: „To Marcin okrył mnie swoim płaszczem”.
Pod
wpływem tego wydarzenia przyjął Chrzest i opuścił wojsko,
uważając, że wojowanie kłóci się z zasadami wiary. Miał
wówczas osiemnaście lat. Wtedy także udało mu się doprowadzić
do chrześcijaństwa swoich rodziców. Następnie udał się do
Świętego Hilarego, biskupa Poitiers, stając się jego uczniem. Po
pewnym jednak czasie osiadł jako pustelnik na wysepce Gallinaria
w pobliżu Genui, gromadząc wokół siebie wielu uczniów.
W 361
roku założył pierwszy klasztor na terenie dzisiejszej Francji.
Dziesięć lat później, mimo jego sprzeciwu, lud wybrał go
biskupem Tours.
Święty
Marcin jako
Pasterz
diecezji prowadził nadal surowe życie mnisze,
budząc
sprzeciw okolicznych biskupów. Klasztory, które zakładał, łączyły
koncepcję życia mniszego z pracą misyjną. Sam odbył wiele wypraw
misyjnych. Zmarł
8 listopada 397 r
oku
w Candes,
podczas
podróży duszpasterskiej, a więc niejako w drodze… Jego ciało
sprowadzono Loarą do Tours i pochowano
11 listopada.
I
to właśnie ten dzień wyznaczono na dzień jego liturgicznego
wspomnienia.
I
to właśnie w tym dniu, w brewiarzowej Godzinie czytań, jako
czytanie drugie otrzymujemy opis ostatnich ziemskich dni naszego
Patrona,
tak przedstawiony w listach
Sulpicjusza Sewera:
„Marcin
na długo wcześniej znał
dzień swojej śmierci

i zapowiadał braciom, że bliskie już jest jego rozłączenie z
ciałem. Tymczasem wynikła potrzeba
udania się do diecezji Candes,
ponieważ
duchowni tego Kościoła poróżnili się między sobą. Marcin
pragnął przywrócić tam pokój. Choć dobrze wiedział o
zbliżającym się końcu, nie
powstrzymało go to jednak

przed podróżą dla załatwienia tego rodzaju sprawy. Sądził, że
będzie to szczęśliwym dopełnieniem cnót, jeśli pozostawi
Kościołowi na nowo odzyskany pokój.
Przez
jakiś czas pozostawał w tej miejscowości, albo raczej w kościele,
do którego zaszedł. Po przywróceniu pokoju wśród duchowieństwa,
kiedy zamierzał już powrócić do klasztoru, nagle
zaczął opadać z sił.

Zwołał więc braci i oświadczył, że chwila jego śmierci jest
blisko.
Wtedy
to żałość i płacz ogarnęły wszystkich i wszyscy wśród łez
wołali jednogłośnie: „Dlaczego
nas opuszczasz, ojcze?
Komu
zostawiasz nas strapionych? Do twej owczarni wtargną wilki
drapieżne; skoro zabraknie pasterza, któż nas obroni przed ich
atakami? Wiemy, że pragniesz być z Chrystusem, ale
twoja nagroda jest pewna

i nie zmniejszy się na skutek zwłoki; ulituj się raczej nad tymi,
których pozostawiasz”.
Wtedy
Marcin, wzruszony łzami – ponieważ zawsze był zjednoczony z
Panem przez serdeczne miłosierdzie – zapłakał, i zwróciwszy się
do Pana, tyle tylko odpowiedział płaczącym: „Panie, jeśli
jeszcze potrzebny jestem Twemu ludowi, nie
wzbraniam się przed pracą. Niech się dzieje wola Twoja”.
Jakże
niezwykły człowiek! Niezwyciężony
przez trudy, niezwyciężalny nawet przez śmierć.
Nie
skłaniał się ani w jedną, ani w drugą stronę: śmierci się nie
lękał, przed
życiem się nie wzbraniał.

Podniósłszy oczy i ręce ku niebu, nie odrywał od modlitwy
niestrudzonego ducha. Kapłani, którzy zebrali się wokół niego,
prosili, aby ulżył ciału kładąc się na bok. On jednak
odpowiedział: „Pozwólcie mi, bracia, pozwólcie
patrzeć raczej w niebo niż na ziemię,

aby moja dusza, która ma wyruszyć do Pana, przyjęła właściwy
kierunek”.
To
powiedziawszy, ujrzał stojącego obok szatana. Wtedy rzekł: „Na
co czekasz, krwawa bestio? We mnie niczego nie znajdziesz, przeklęty;
mnie
przyjmie łono Abrahama”.
Z
tymi słowami oddał ducha niebu. Szczęśliwy Marcin zostaje
przyjęty na łono Abrahama, Marcin ubogi i pokorny wstępuje do
nieba jako bogaty.”
Umocnieni
przykładem jego świętości, jak też ubogaceni dzisiejszym Bożym
słowem, pomyślmy:

Czy
miejsca Boga w moim sercu i w moim życiu nie zajmują wartości
materialne?

Czy
miejsca Boga w moim sercu i w moim życiu nie zajmuje jakiś inny
człowiek?

Czy
miejsca Boga w moim sercu i w moim życiu nie zajmuję ja sam?

Kto
w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny: a kto
w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.

12 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.