Pobłogosławił lud w imieniu Pana!

P
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Ksiądz
Leszek Mućka, Kapłan bardzo mi drogi i bliski, zn
ajomy
od czasów pierwszego wikariatu, w Radoryżu Kościelnym, gdzie u
początku mojego kapłaństwa spotkałem Go jako ucznia pierwszej
klasy technikum. Dzisiaj jest gorliwym Kapłanem, który szczególnie
młodych Ludzi prowadzi do Jezusa z niebywałym entuzjazmem.
Z
takim samym entuzjazmem i pasją swoją posługę zakonną spełnia
Siostra Laura Wysocka, Benedyktynka Misjonarka, posługująca obecnie
w Puławach, a przed laty współpracująca ze mną w działalności
młodzieżowej w Parafii w Trąbkach. Wczoraj przeżywała imieniny.
Urodziny
zaś wczoraj przeżywała także Magdalena Sosnowska, należąca w
swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Wszystkim
Świętującym życzę takiej relacji z Bogiem, jaką miała Maryja,
Dawid i Błogosławieni Męczennicy Podlascy. Zapewniam o modlitwie!
Moi
Drodzy, to wspomnienie liturgiczne, jakie dziś przywołuję, jest –
po ostatniej, już tu przeze mnie na blogu wspominanej,
reformie kalendarza liturgicznego w Polsce – ograniczone tylko do
Diecezji siedleckiej. Dlatego w innych Diecezjach nic o nim zapewne
nie usłyszycie. Ja jednak
je
przywołuję, bo jestem z Diecezji siedleckiej, ale też dlatego, że
czuję się z tymi Błogosławionymi osobiście bardzo związany.
I
właśnie w kontekście Ich Świadectwa po raz kolejny przypominam o
Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan. Nie możemy także pominąć
tego, co na ten temat wczoraj napisał Ksiądz Marek, czyli o
konkretnych problemach, jakie pojawiają się na drodze budowanie
prawdziwej, mądrej jedności. Niech ta sprawa będzie obecna w
naszych modlitwach!
A
Księdzu Markowi bardzo dziękujemy za słówko
z Syberii – i zapewniamy o
modlitwie w intencji kolejnych inicjatyw, jakie są tam
planowane. Naprawdę, bardzo dużo się dzieje w
Parafii w Surgucie! Dużo
dobrego! Królestwo Boże wzrasta! I tak, jak wczoraj wspomniała
Monika: obyśmy byli jak najczęściej skazani na słówka Księdza
Marka, na Jego mądre refleksje i tak budujące wiadomości!
A
u nas – wczoraj narty i dzisiaj narty! Młodzież wspaniale jeździ!
Ja – równie wspaniale…
patrzę i podziwiam! Atmosfera
jest kapitalna. Ale więcej o tym już jutro, bo dzisiaj i tak długi
wstęp, a i pora zamieszczenia słówka dość późna.
Tak,
czy owak, pamiętam o Was w modlitwie!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
3 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Bł. Wincentego Lewoniuka i Towarzyszy,
Męczenników
Podlaskich,
do
czytań: 2 Sm 6,12b–15.17–19; Mk 3,31–35

CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Poszedł
Dawid i sprowadził z wielką radością Arkę Bożą z domu Obed –
Edoma do Miasta Dawidowego. Ilekroć niosący Arkę Pana postąpili
sześć kroków, składał w ofierze wołu i tuczne cielę. Dawid
wtedy tańczył z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w
lniany efod. Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę
Pana wśród radosnych okrzyków i grania na rogach.
Przyniesioną
więc Arkę Pana ustawiono na przeznaczonym na to miejscu w środku
namiotu, który rozpiął dla niej Dawid, po czym Dawid złożył
przed Panem całopalenia i ofiary pojednania. Kiedy Dawid skończył
składanie całopaleń i ofiar pojednania, pobłogosławił lud w
imieniu Pana Zastępów. Dokonał potem podziału między cały
naród, między cały tłum Izraela, między mężczyzn i kobiety:
dla każdego po jednym bochenku chleba, po kawałku mięsa i placku z
rodzynkami. Potem wszyscy ludzie udali się do swych domów.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Nadeszła
Matka Jezusa i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go
przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu
powiedzieli: „Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o
Ciebie”.
Odpowiedział
im: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi?” I
spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: „Oto moja matka
i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą
i matką”.

Uroczyste
wprowadzenie Arki Przymierza do Miasta Dawidowego rzeczywiście
sprawiało imponujące wrażenie. Można by
rzec, że wręcz niewiarygodnym było, iż po każdych kolejnych
sześciu krokach zatrzymywano cały pochód, aby złożyć ofiarę z
wołu i tucznego cielęcia, zaś Dawid tańczył
z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w lniany efod.
Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę Pana wśród
radosnych okrzyków i grania na rogach.

Ów
lniany efod – jak wynika z tekstu Księgi Samuela – był na tyle
przeźroczysty, że małżonka Dawida, Mikal,
szydziła z niego, iż zrobił z siebie pośmiewisko,

obnażając się na oczach całego ludu. Dla Dawida jednak
nie
było to zbyt dużym uszczerbkiem na honorze, bo z miłości do Boga,
którego symbolizowała przybywająca
Arka Przymierza, gotów
był na jeszcze większe poświęcenia.

Zresztą, na niejedno musiał się w życiu zdobyć i
niejedno znieść, by plany Boże w jego życiu mogły się wypełnić.

Ale
w
tym momencie w całym Mieście Dawidowym panowała wielka radość!
Oto bowiem Arkę
Pana ustawiono na przeznaczonym na to miejscu w środku namiotu,
który rozpiął dla niej Dawid, po czym Dawid złożył przed Panem
całopalenia i ofiary pojednania. Kiedy Dawid skończył składanie
całopaleń i ofiar pojednania, pobłogosławił lud w imieniu Pana
Zastępów.

W
taki sposób człowiek wielkiej wiary i oddany sługa Boga okazywał
miłość i przywiązanie do swojego Pana! Nawet oskarżenie o
ośmieszenie się przed ludem nie było dla niego argumentem, aby
tego nie czynić
– aby nie tańczyć przed Panem jak ktoś oszalały wprost z
radości i szczęścia. Tak
mocno przeżywał swoją więź z Bogiem, tak mocna była jego miłość
do Boga

– tak mocna, że była w stanie przekroczyć wszelkie bariery
ludzkiej oceny, wszelkie powszechnie przyjęte konwenanse i wszelkie
zasady dworskiej etykiety. Liczył
się tylko Bóg!
I
możliwość okazania Mu miłości i przywiązania.
Taka
sama lekcja płynie dla nas dzisiaj z odczytanej przed chwilą
Ewangelii. Można nawet powiedzieć, że jest to nauka jeszcze
bardziej wymowna i bardziej wymagająca, stawia bowiem miłość do
Boga i posłuszeństwo Jego nauce ponad
więzami rodzinnymi!

Dlatego właśnie Jezus nazwał
swoją matką i swoimi braćmi tych, którzy słuchają Jego słów i
je wypełniają – pomimo że z większością z nich nie
wiązały Go żadne koligacje rodzinne.

Powiedział tak, by uzmysłowić nam bardzo mocno to, o czym tu sobie
dziś mówimy, iż nic nie może być w życiu człowieka ważniejsze
od jego odniesienia

do
Boga.

My
dziś już dobrze wiemy, że tymi słowami nie umniejszył w żaden
sposób pozycji i godności swojej Matki, bo przecież Ona jako
pierwsza najdoskonalej
wypełniała wolę Bożą!
Dlatego
słowa Jej Syna, wypowiedziane dzisiaj, były wręcz dla Niej
pochwałą i uznaniem –
chociaż w pierwszym odbiorze mogą wywoływać pewien niesmak, a
może nawet szokować…
Maryja
jednak była
i
jest dla nas wzorem – podobnie jak Dawid i wszyscy słuchający
Bożego słowa i wypełniający wolę Bożą w życiu – że
osobiste odniesienie do Boga i miłość do Niego należy stawiać na
pierwszym miejscu swojej życiowej hierarchii ważności.

I tą miłością motywować wszelkie swoje decyzje i wybory,
wszelkie swoje działania, ale także sposób układania relacji z
ludźmi.
Naprawdę,
nikt i nic nie może się okazać ważniejsze
od Boga i naszej wobec Niego miłości!

Nawet, jeżeli ludzie wokół będą się temu bardzo dziwić, nie
będą tego w stanie zrozumieć, lub z ich strony spotkamy się ze
sprzeciwem lub szyderstwem. Prawdziwa i głęboko przeżywana miłość
do Boga wszelkie
takie przeszkody pokona!

Zresztą,
po tym właśnie będzie widać, że jest ona prawdziwa…
Patronów
dnia dzisiejszego, Błogosławionych
Męczenników P
odlaskich,
miłość
ta umocniła
nawet do oddania życia za wiarę i przynależność do jednego i
prawdziwego Kościoła. Kim byli ci święci i odważni ludzie?
Byli
członkami Kościoła unickiego, powstałego na mocy Unii Brzeskiej z
1596 roku. Ponieśli śmierć
męczeńską 24

stycznia
1874 roku

z rąk żołnierzy rosyjskich, którzy w imieniu cara chcieli
przemocą
narzucić im prawosławie.

Męczennicy pratulińscy oddali swoje życie w obronie wiary i
jedności Kościoła. Ojciec
Święty Jan Paweł II dokonał ich
Beatyfikacji
w Rzymie,
w
dniu

6 października 1996 roku,

w
czterechsetną rocznicę zawarcia Unii Brzeskiej.
Warto
w tym miejscu dopowiedzieć, że Błogosławiony
Wincenty Lewoniuk i jego
dwunastu
Towarzyszy byli mężczyznami
w wieku od 
dziewiętnastu
do
pięćdziesięciu
lat.

Z zeznań świadków i dokumentów historycznych wynika, że byli
ludźmi
dojrzałej wiary.

Masakra przy kościele zapewne trwałaby dłużej, gdyby nie wypadek
postrzelenia
żołnierza przez innego kozaka.
Przerwano
więc ogień i żołnierze bez przeszkód dotarli do drzwi cerkwi,
które otworzyli siekierą. Do świątyni wprowadzono „rządowego”
proboszcza.
Rozproszony
lud zbierał swoich rannych,
których było około
stu
osiemdziesięciu
.
Ciała zabitych leżały na cmentarzu kościelnym przez całą dobę,
gdyż
żołnierze carscy nie pozwolili ich stamtąd zabrać.
Potem to
oni właśnie pogrzebali
je bezładnie, wrzucając do wspólnej
mogiły, którą zrówna
li
z ziemią,
aby
nie pozostawić żadnego śladu po pochówku. Męczennicy
zostali
więc
pogrzebani
bez szacunku i bez udziału najbliższej rodziny.
Miejscowi
ludzie jednak dobrze zapamiętali to miejsce.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, grób
Męczenników
został należycie upamiętniony. 18
maja 1990 roku szczątki Męczenników zostały przewiezione z grobu
do świątyni parafialnej.
Obrona
świątyni otoczonej uzbrojonym wojskiem nie była skutkiem
chwilowego przypływu gorliwości, ale konsekwencją
głębokiej wiary mieszkańców Pratulina.

Tak
zatem, pierwszym, który oddał życie był Wincenty
Lewoniuk,
a
z nim razem: Daniel Karmasz, Łukasz Bojko, Konstanty
Bojko, Konstanty Łukaszuk, Bartłomiej Osypiuk, Anicet Hryciuk,
Filip Kiryluk, Ignacy Frańczuk, Jan Andrzejuk, Maksym Gawryluk,
Onufry Wasyluk, Michał Wawryszuk.
W
brewiarzowej Godzinie czytań, przeznaczonej na dzisiejsze
wspomnienie, znajdujemy fragment raportu księdza Teodora
Telakowskiego do biskupa Stupnickiego, w którym to raporcie tak
opisywał wydarzenia z owego pamiętnego dnia w Pratulinie:
Dnia
24 stycznia 1874 roku wydarzyła się straszna katastrofa w
Pratulinie,
w powiecie Konstantynów, na Podlasiu. Duszpasterską
troskę w tej parafii sprawował ksiądz Józef Kurmanowicz,
który od kilku tygodni razem z innymi kapłanami był więziony w
Siedlcach. Lud, gdy żegnał swego duszpasterza wywożonego z
parafii, przeczuwał, że czeka go ciężka dola. Padał na
kolana przed odjeżdżającymi, prosząc o ostatnie
błogosławieństwo.
Kapłan i lud, zalani łzami, rozeszli się,
może na zawsze. Błogosławieństwo było udzielane drżącą ręką,
bo słowa uwięzły w zbolałej piersi. Bóg w niebie je przyjął.
Zarząd
nad parafią został powierzony młodemu galicjaninowi, księdzu
Leontemu Urbanowi,
mieszkającemu w swej parafii w sąsiednim
Krzyczewie. Chciał on wprowadzić w cerkwi unickiej w Pratulinie
liturgię prawosławną. Unici pratulińscy zamknęli swoją
cerkiew i klucze trzymali u siebie.
Ksiądz Urban dał o tym znać
do władz. 24 stycznia przybył naczelnik powiatu
konstantynowskiego, mieszkający w Janowie. Przybyło z nim także
wojsko pod dowództwem niemieckiego oficera Steina.
Naczelnik
Kutanin przywoływał różne argumenty, aby przekonać lud, by
przekazał swoją świątynię nowemu proboszczowi, wyznaczonemu
przez władze rządowe, i by nie niszczyli pokoju. Cała jego
elokwencja na nic się zdała.
Wówczas
Stein powiedział, że zebrani powinni przyjąć prawosławie, teraz
zaś winni się rozejść i nie zakłócać spokoju. Ci z różnych
stron pytali go: «Jak się
nazywasz?» Odpowiedział:
«Nazywam się Stein».
Ci zapytali: «Jaką
wyznajesz wiarę?
»
Odpowiedział: «Jestem
luteraninem
».
Powiedzieli mu: «Dobrze,
przyjmij więc prawosławie, abyśmy zobaczyli, jak wygląda zdrajca
wiary
». Stein
nic nie odpowiedział, ale żołnierzom rozkazał szarżę na
obrońców. Ci skupili się przy kościele i bronili go,
bojowo podnosząc kije znalezione w pobliżu. Wojsko ustąpiło,
przewidując straty. Lud stał nieporuszony na placu.
Stein
zarządził załadowanie karabinów kulami. Wówczas wierni
odrzucili kołki i kamienie,
które trzymali w rękach. Padli
na kolana jak jeden mąż i zaczęli śpiewać
pobożne pieśni
polskie: «Święty Boże»,
a następnie psalm: «Kto się
w opiekę»… Stein rozkazał: «Ognia!»
Kule posypały się jak grad. Padli zabici wieśniacy. Pochyliły
się głowy rannych. Śpiew nie ustawał. Żołnierze byli
ustawieni w półkole za parkanem cmentarnym i prowadzili ogień.
Pierwszy
padł zabity Wincenty Lewoniuk.
Jednocześnie padł martwy
młodzieniec Anicet Hryciuk ze wsi Zaczopki. Stojący obok
starzec podniósł jego martwe ciało i przerywając na chwilę
śpiew, zawołał: «Już
narobiliście mięsa, możecie go mieć więcej, bo wszyscy
jesteśmy gotowi umrzeć za naszą wiarę
».
Ogień trwał kilkanaście minut.
Ludzie
pozostawali w niewielkiej odległości od wojska i byli skupieni w
zwartą grupę. Liczba zabitych byłaby zapewne większa, gdyby
niektórzy żołnierze, powodowani współczuciem, nie strzelali w
powietrze. Żaden jęk nie wyszedł z piersi umierających. Żadne
przekleństwo nie splamiło ust rannych.
Wszyscy umierali w Bogu
i z Bogiem za wiarę, która jako dar pochodzi od Boga.
Gdy
zaprzestano strzelać, na placu pozostało dziewięciu zabitych.
Cztery osoby, śmiertelnie ranne,
umarły tego samego dnia.
Zostały pogrzebane w tej samej mogile.” Tyle z tekstu,
zamieszczonego w dzisiejszej Godzinie czytań.
Wpatrzeni
w przykład bohaterskiej postawy Męczenników Podlaskich oraz
wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych
siebie:
– Czy
nie rezygnuję z dania świadectwa swojej wierze – choćby przez
takie drobne gesty, jak znak Krzyża przed podróżą – z obawy o
opinię otoczenia?
– Na
jak duże poświęcenia jestem w stanie zdobyć się z miłości do
Boga?
– Czy
przy podejmowaniu każdej decyzji zastanawiam się, co Bóg na to?

Oto
moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest
bratem, siostrą i matką…

2 komentarze

  • U mnie dzisiaj była kolęda, choć nr. mieszkania 2 ale jako pierwsza o godz. 9tej zaprosiłam ks. Pawła. Błogosławieństwo Boże spoczęło w mieszkaniu i na wszystkich jego mieszkańcach. Otrzymałam osobiste kapłańskie błogosławieństwo i dar w postaci "Pamiątki wizyty duszpasterskiej" w której jest mowa o nowym programie duszpasterskim, który już trwa pod hasłem " Jesteśmy napełnieni Duchem Świętym", o peregrynacji figury Św. Michała Archanioła z Gargano, w naszej diecezji oraz informacji o 100leciu święceń kapłańskich bł. biskupa Michała Kozala, który swoją posługę biskupią pełnił w naszej diecezji. Dodatkowo zostałam obdarowana parafialnym kalendarzem z Aniołami- zdjęciami z ludowymi rzeźbami aniołów. Styczniowy Anioł ( raczej Anielica bo ma sukienkę w kolorowe kwiatki ),jest autorstwa Z.Suchlińaskiego z Kutna i niesie Boże przesłanie " Oto Ja posyłam Anioła przed Tobą, aby Cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził Cię do miejsca, które Ci wyznaczyłem" ( Wj 23,20), którym się dziś z każdym z Was czytającym dzielę.

    • My, w ramach wizyty duszpasterskiej, rozdajemy folderki, poświęcone jubileuszowi dwustulecia Diecezji siedleckiej, obchodzonemu w tym roku. Jednak najważniejsze – co oczywiste – jest kapłańskie błogosławieństwo i wspólna modlitwa. I szczera rozmowa. Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.