Modlić się – czy przeklinać?…

M
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Łukasz
Osypiuk, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych
Wspólnot. Modlę się dla Niego o odwagę totalnego zaufania
Jezusowi w każdej życiowej sytuacji!
Moi
Drodzy, dzisiaj w Miastkowie Młodzież już rusza do szkoły po
zakończonych feriach… No, cóż… Szybko minął czas odpoczynku.
Życzymy tym, którzy ferie rozpoczynają, aby dobrze i w pełni
odpoczęli!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek
4 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 2 Sm 15,13–14.30;16,5–13a; Mk 5,1–20
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI SAMUELA:
Przybył
ktoś, kto doniósł Dawidowi: „Serca ludzi z Izraela zwróciły
się do Absaloma”. Wtedy Dawid dał rozkaz wszystkim swym sługom
przebywającym wraz z nim w Jerozolimie: „Wstańcie! Uchodźmy,
gdyż nie znajdziemy ocalenia przed Absalomem. Spiesznie uciekajcie,
ażeby nas nie napadł znienacka, nie sprowadził na nas niedoli i
ostrzem miecza nie wygładził mieszkańców miasta”.
Dawid
wstępował na Górę Oliwną. Wchodził na nią płacząc i mając
głowę zasłoniętą. Szedł boso. Również wszyscy ludzie, którzy
mu towarzyszyli, zasłonili swe głowy i wstępując na górę
płakali.
Król
Dawid przybył do Bachurim. A oto wyszedł stamtąd pewien człowiek.
Był on z rodziny należącej do domu Saula. Nazywał się Szimei,
syn Gery. Posuwając się naprzód, przeklinał i obrzucał
kamieniami Dawida oraz wszystkich sług króla Dawida, chociaż był
z nim po prawej i po lewej stronie cały lud i wszyscy bohaterowie.
Szimei
przeklinając, wołał w ten sposób: „Precz, precz, krwawy
człowieku i niegodziwcze. Na ciebie Pan skierował wszystką krew
rodziny Saula, któremu zagarnąłeś panowanie. Królestwo twoje
oddał Pan w ręce Absaloma, twojego syna. Teraz ty sam jesteś w
utrapieniu, bo jesteś człowiekiem krwawym”.
Odezwał
się do króla Abiszaj, syn Serui: „Dlaczego ten zdechły pies
przeklina pana mego, króla? Pozwól, że podejdę i utnę mu głowę”.
Król
odpowiedział: „Co ja mam z wami zrobić, synowie Serui? Jeżeli on
przeklina, to dlatego, że Pan mu pozwolił: «Przeklinaj Dawida».
Któż w takim razie może mówić: «Czemu to robisz?»” Potem
zwrócił się Dawid do Abiszaja i do wszystkich swoich sług: „Mój
własny syn, który wyszedł z wnętrzności moich, nastaje na moje
życie. Cóż dopiero ten Beniaminita? Pozostawcie go w spokoju,
niech przeklina, gdyż Pan mu na to pozwolił. Może wejrzy Pan na
moje utrapienie i odpłaci mi dobrem za to dzisiejsze przekleństwo”.
I
tak Dawid posuwał się naprzód wraz ze swymi ludźmi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
i uczniowie Jego przybyli na drugą stronę jeziora do kraju
Gerazeńczyków. Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu
naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego.
Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już
nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy, ale
łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go
poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami
w grobach i po górach.
Skoro
z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał
wniebogłosy: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga
Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie”. Powiedział
mu bowiem: „Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka”. I
zapytał go: „Jak ci na imię?” Odpowiedział Mu: „Na imię mi
legion, bo nas jest wielu”. I prosił Go na wszystko, żeby ich nie
wyganiał z tej okolicy.
A
pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc:
„Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli”. I
pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A
trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do
jeziora. I potonęły w jeziorze.
Pasterze
zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie
wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli
opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy
zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli,
opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach.
Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic.
Gdy
wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy
Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: „Wracaj do
domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak
ulitował się nad tobą”. Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w
Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.
Jaką
postawę przyjmujemy i jak reagujemy, kiedy życie zaczyna się
nam tak komplikować,
że już naprawdę nie wiemy, co o tym
wszystkim myśleć?… Kiedy ludzie przeciwko nam się zwracają –
i to często ci najbliżsi – oraz wszystkie (tak nam się
przynajmniej wydaje, że wszystkie) okoliczności przemawiają
przeciwko nam?
Jak reagujemy na sytuację, o której mówimy, że
wszystkie możliwe problemy walą się nam na głowę i cały
świat jest do nas źle nastawiony?…
W
jakimś sensie, to właśnie wydarzyło się w życiu Dawida. Oto
jeden z jego synów zbuntował się przeciwko niemu, zebrał
wokół siebie jakąś gromadę podobnych sobie buntowników i zaczął
nastawać na życie swego ojca! Doszło do tego, że Dawid – pomimo
iż był prawowitym królem i dobrze wiedział, że to jemu
przysługuje władza, dana przez samego Boga – uszedł z
własnego pałacu,
aby nie komplikować sytuacji i nie pogłębiać
zagrożenia konfliktem zbrojnym, który kosztowałby życie tak wielu
ludzi.
Podkreślmy
to: Dawid wiedział, że racja jest po jego stronie, ale ustąpił,
oddając sprawę Bogu
i to właśnie Jego samego, Boga, prosząc
o ratunek i pomoc.
I
kiedy już uciekał, kiedy wraz ze swoimi zwolennikami szedł w
jakieś bezpieczne miejsce, doznał kolejnej zniewagi! Oto człowiek
z rodziny Saula publicznie i ordynarnie oskarżał go o
wyniszczenie właśnie tejże rodziny! A przecież Dawid wiedział i
jego ludzie wiedzieli, ale zapewne także tenże człowiek doskonale
wiedział, że było dokładnie odwrotnie: to Saul
sprzeniewierzył się Bogu, a do tego jeszcze nastawał na życie
Dawida. A pomimo tego, to właśnie na głowę Dawida spadły tak
krzywdzące oskarżenia…
On
jednak, w obliczu oby tych doświadczeń, zachował się naprawdę
wyjątkowo.
Zechciejmy to zauważyć: nie przeklinał, nie
pomstował, nie złorzeczył, nie odgrażał się, nawet nie chciał
ukarać owego samotnego krzykacza, oskarżającego go publicznie,
chociaż – jak słyszeliśmy – znalazł się ochotnik, chcący tę
sprawę w imieniu Dawida od ręki „załatwić”. Dawid jednak nie
pozwolił. I nie pozwolił choćby złego słowa powiedzieć na
swojego zbuntowanego syna,
a później, kiedy jednak doszło do
zbrojnej konfrontacji i Absalom został zabity, król długo po nim
rozpaczał.
Wszystko
to pokazuje, jak niezwykłym człowiekiem był Dawid, jak dojrzała –
naprawdę, bardzo dojrzała – była jego relacja z Bogiem.
On doskonale wiedział, że jeżeli w ręce Boże złoży swój los i
swoją krzywdę – ewidentną krzywdę! – to i tak wygra całą
sprawę. A jeżeli będzie pomstował, odgrażał się i w końcu
mścił, to na pewno nic na tym na dalszą metę nie zyska. On
naprawdę miał świadomość i ciągle pamiętał o tym, że Bóg
widzi wszystko i On będzie wszystkich sądził.
Jego władza i
Jego mądrość nie zna granic. Dlatego to On osądzi wszystkie dobre
czyny Dawida, ale i jego grzech. Może zatem owo cierpliwe znoszenie
zniewag było jakąś formą pokuty ze strony Dawida?… Z
pewnością, możemy to tak rozumieć.
Ale
też było to na pewno owo głębokie przekonanie o wielkiej mocy
Boga, który zwycięża wszelkie przeciwności, wszelkie złe
moce.
Doskonale pokazuje nam to wydarzenie, opisane w dzisiejszej
Ewangelii. Nikt nie mógł sobie poradzić z ujarzmieniem legionu
złych duchów, które opanowały owego, przedstawionego tam,
nieszczęsnego człowieka. Z tego powodu, człowiek ten mieszkał
[…] stale w grobach i nawet łańcuchem
nie mógł go już nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta
i łańcuchy, ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie
zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się
kamieniami w grobach i po górach.
Jezus
poradził sobie z tym problemem w jednym momencie. Przepędził cały
legion złych duchów! I to bardzo spektakularnie. Nikt, naprawdę
nikt nie mógł mieć wątpliwości, do kogo tak naprawdę należy
moc i władza nad światem.
I my także, moi Drodzy, nie możemy
mieć takich wątpliwości. Dlatego warto zaufać Jezusowi! I
tylko Jemu!
A wtedy nie będziemy musieli się wewnętrznie
mocować z poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości, które na nas
spadną, bo zawsze będziemy wiedzieli, że to Jezus jest Panem i
że to On jest ponad tym wszystkim,
i że On wszystko, naprawdę
wszystko widzi. I że to On weźmie wszystkie te nasze sprawy w swoje
ręce, pomoże, poratuje, a w końcu także nas samych dźwignie…
Czy
stać nas na takie zaufanie?
Czy stać nas na to, aby w chwili,
kiedy cały świat będzie się nam na głowę walił – jak
Dawidowi i jego ludziom, jak owemu nieszczęsnemu opętanemu –
oddać sprawę Jezusowi, czy jednak będziemy mocować się po
swojemu?… Co w takiej sytuacji odruchowo robimy: zaczynamy
modlić się –
czy przeklinać?…

7 komentarzy

    • Do Żywrgo Płomienia 2018

      Jest wielu, którzy odczuwają cierpienia większe od innych. Cierpienia wasze zawsze poczytujcie jako dar i zadanie. Ofiarujcie zawsze wszystko Bogu do dyspozycji, a wówczas stanie się to zasługujące dla was.

      Nigdy nie przeklinajcie, ani nie złorzeczcie z powodu waszego bólu, waszych dolegliwości, bo to staje się wielkim obciążeniem dla waszej duszy. Zawsze proście Boga i Mnie o pomoc, zwłaszcza o niezbędny dar, dar cierpliwości.
      https://viviflaminis-deogracias.pl.tl/2018.htm

    • W pewnych okolicznościach przekleństwo przynosi ulgę jakiej nie daje nawet modlitwa.
      [Mark Twain]

      Wystarczy zresztą posłuchać niektórych wiernych spieszących do domów z niedzielnego nabożeństwa… Owa ulga wręcz bije …po uszach. Albo – lepiej – młodzież idącą na rekolekcje [lub z nich powracającą]… Co za bogactwo leksykalne! A jak inwencja twórcza w zakresie neologizmów stylistycznych!!! Z kogo biorą przykład? Chyba z indyferentnych religijnie tylko…

    • Jeśli… bo jeśli?… To wtedy **** blada, jak mawiają tu i ówdzie… Nieuzasadniona pewność zgubiła już niejednego…

  • "Kiedy życie zaczyna się nam tak komplikować, że już naprawdę nie wiemy, co o tym wszystkim myśleć?… Kiedy ludzie przeciwko nam się zwracają – i to często ci najbliżsi – oraz wszystkie (tak nam się przynajmniej wydaje, że wszystkie) okoliczności przemawiają przeciwko nam? Jak reagujemy na sytuację, o której mówimy, że wszystkie możliwe problemy walą się nam na głowę i cały świat jest do nas źle nastawiony?…" właśnie zwala mi się świat, stoję przed murem i nie wiem co mam robić, jak wybrnąć z tego?
    Zostało mi tylko jedno, ZAUFAĆ BOGU i oddać mu swoje życie i problemu. Ja sam tego nie rozwiąże.
    Gdyby nie ON nie pisał bym tych słów. Mój dobry Anioł Stróż odgonił złe i diabelskie myśli i postawił mi kapłana, który mi pomógł.
    Teraz walczę z problemami, ale za moimi plecami stoi Bóg, to jemu oddaje swoje kłopoty.
    Z Nim mogę wszystko bez Niego nic.
    Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.