Wziął chleb, połamał i dał uczniom…

W
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
Ksiądz Jacek Wojdat, mój Kolega kursowy, oraz Ksiądz Jacek
Szostakiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii. Niech Im Pan
błogosławi w kapłańskiej posłudze. Zapewniam o modlitwie!

Bardzo
serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze głębokie i
mądre słówko. Oczywiście, wspieramy modlitwą wszelkie
duszpasterskie manewry na Syberii, w tym także – długie podróże.
Niech błogosławi wszystkim Chorym na Syberii!
Moi Drodzy, coś się dzieje z naszym blogiem – jakieś zakłócenia z rozmiarem czcionki: nie chce się powiększyć. Coś pomyślimy na ten temat z Moderatorem…
Pozdrawiam
i życzę błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Sobota
5 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Scholastyki, Dziewicy,
do
czytań: 1 Krl 12,26–32;13,33–34; Mk 8,1–10
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Jeroboam
pomyślał sobie tak: „W tych warunkach władza królewska może
powrócić do rodu Dawida, bo jeżeli ten lud będzie chodził na
składanie ofiar do świątyni Pana, to zechce wrócić do swego
pana, Roboama, króla Judy, i wskutek tego mogą mnie zabić i wrócić
do króla Judy, Roboama”.
Dlatego
po zastanowieniu się król sporządził dwa złote cielce i ogłosił
ludowi: „Zbyteczne jest, abyście chodzili do Jerozolimy. Izraelu,
oto Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”.
Postawił zatem jednego w Betel, a drugiego umieścił w Dan. To
oczywiście doprowadziło do grzechu, bo lud poszedł do jednego do
Betel i do drugiego aż do Dan.
Ponadto
urządził przybytki na wyżynach oraz mianował spośród zwykłego
ludu kapłanów, którzy nie byli lewitami. Następnie Jeroboam
ustanowił święto w ósmym miesiącu, piętnastego dnia tego
miesiąca, naśladując święto obchodzone w Judzie, oraz sam
przystąpił do ołtarza. Tak uczynił w Betel, składając krwawą
ofiarę cielcom, które sporządził, i ustanowił w Betel kapłanów
wyżyn, które urządził.
Jeroboam
nie zawrócił ze swej złej drogi. Lecz przeciwnie, mianował
kapłanów wyżyn spośród zwykłego ludu. Kto tylko chciał, tego
wprowadzał na urząd, tak iż stawał się kapłanem wyżyn. Takie
postępowanie stało się dla rodu Jeroboama sposobnością do
grzechu i powodem usunięcia go i zgładzenia z powierzchni ziemi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
znowu wielki tłum był z Jezusem i nie mieli co jeść, przywołał
do siebie uczniów i rzekł im: „Żal mi tego tłumu, bo już trzy
dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę
zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich
przyszli z daleka”.
Odpowiedzieli
uczniowie: „Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić
ich chlebem?”
Zapytał
ich: „Ile macie chlebów?”
Odpowiedzieli:
„Siedem”.
I
polecił ludowi usiąść na ziemi. A wziąwszy te siedem chlebów,
odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je
rozdzielali. I rozdali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi
odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać.
Jedli
do sytości, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było
zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił.
Zaraz
też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty.
A
oto dalszy ciąg nieszczęść, spowodowanych odstępstwem człowieka
od Boga: nie dość, że królestwo Dawida, rządzone następnie
przez Salomona, rozpadło się na dwie części, to jeszcze
nastąpiło całkowite porzucenie wiary w Jedynego Boga na rzecz
złotych cielców, którym naród oddawał cześć – jako tym,
którzy ich wyprowadzili z ziemi egipskiej.
Można
więc powiedzieć, że zło następowało już jedno po drugim,
lawinowo, jedno odstępstwo pociągało za sobą kolejne – i tak aż
do całkowitej klęski. Oto skutki pychy człowieka i jego chęci
radzenia sobie w życiu bez Boga! Ale nie ma się co dziwić, bo tak
jest zawsze, kiedy człowiek sobie tylko ufa i w siebie wierzy,
zamiast wierzyć w Boga: zawsze wtedy zaczynają się tego typu
historie. I następuje ostateczny upadek – tak, jak to się stało
w przypadku Jeroboama.
Można
jednak inaczej: można zaufać Bogu i trwać przy Bogu
tak, jak dzisiejsi słuchacze Jezusa właśnie przy Nim trwali, od
trzech dni słuchając Jego nauk. A ponieważ tyle trwali, więc
czymś oczywistym było, że w końcu poczuli głód. I tutaj okazało
się, że nie muszą się o nic martwić, bo o ich potrzeby
zatroszczył się sam Jezus.
W sytuacji dolegliwego braku,
dyskomfortu, niedostatku – Bóg przyszedł z pomocą i zaradził
temu wszystkiemu.
I
tutaj także możemy mówić o pewnej sprawdzonej prawidłowości, iż
kiedy człowiek konsekwentnie trwa przy swym Bogu, to szybko
przekonuje się, że w jego życiu panuje harmonia, porządek – tak
w sferze duchowej, jak i w tej zewnętrznej, nawet nierzadko także
materialnej. Kiedy jednak odchodzi od Boga i zaprowadza w życiu
własne porządki, to okazuje się, że te jego doraźne porządki
skutkują wielkim nieporządkiem,
totalną dysharmonią i
chaosem, całkowitym bałaganem.
I
może już po raz któryś z kolei stawiamy to pytanie, ale czy
jednak tak nie jest, że przyczyną większości – o ile nie
wszystkich – dramatów, jakie rozgrywają się w naszych rodzinach,
ale i w naszych lokalnych społecznościach, w tym także w miejscach
naszej pracy i nauki, jest to właśnie, że Bóg jest na dalszym
planie, niekiedy naprawdę bardzo odległym?
Czy nie to jest
powodem tak wielu nieszczęść, konfliktów, nerwów i przelewanych
łez?
Może
więc zatem nie próbować już żadnych innych, magicznych i
cudownych sposobów na rozwiązanie tych spraw, tylko wejść w
żywy, osobisty, systematyczny kontakt z Jezusem
– we Mszy
Świętej, w Komunii Świętej, w Sakramentach i na modlitwie? Ale
tak na sto procent?
Można
tak. A można nadal próbować „po swojemu” i stosować
półśrodki, narzekając przy tym, jak nam źle i jak nam ciągle
wszystko na głowę się wali i wiatr w oczy wieje… Czy jednak
często nie dzieje się tak na nasze własne życzenie?…
Wybór zawsze należy do nas.
A
w jego mądrym dokonaniu z pewnością pomoże nam przykład postawy
dzisiejszej Patronki, Świętej
Scholastyki, Dziewicy.
Pochodziła
z Nursji. Była bliźniaczką
Świętego Benedykta – i
od dziecka była niewątpliwie pod jego urokiem.

Towarzyszyła bratu w jego podróżach i naśladowała jego tryb
życia, poświęcony Panu Bogu. Kiedy Święty Benedykt założył
pierwszy klasztor w Subiaco, ona
poniżej założyła podobny klasztor dla niewiast.

Do dnia dzisiejszego istnieją tam dwa klasztory na wzgórzach w
pobliżu Subiaco. Tam też można także oglądać grotę, gdzie się
spotykali na „świętych
rozmowach”.
Podobnie
działo się na Monte Cassino, o czym pisze Święty Papież Grzegorz
Wielki w swoich „Dialogach”. Kiedy się to czyta, można się
nawet lekko uśmiechnąć, bo nas, patrzących dzisiaj na świat w
inny sposób i mierzących go innymi kategoriami, może
trochę śmieszy to, że wszystko, co mówili i robili średniowieczni
święci, było „święte”

– „święty” brat i „święta” siostra prowadzili „święte”
rozmowy…
A
i to może nas dziwić, że to Scholastyka, chcąc przedłużyć ową
„świętą” rozmowę z bratem, pomodliła się i
„sprowadziła” na ziemię taką burzę, iż Benedykt nie był w
stanie powrócić do klasztoru.

A widząc to, uczynił wymówkę Scholastyce, w słowach: „Niech
Bóg wybaczy Ci Twój czyn, Siostro!”. Taka jest właśnie
średniowieczna hagiografia. Jednak z całego tego opisu tchnie
jakimś wielkim pokojem serca
i
wyraźnie widać szczere i całkowite
zjednoczenie z Bogiem obojga „świętego” Rodzeństwa.
Tak
zatem Święty Grzegorz Wielki opisuje ich ostatnie spotkanie:
„Scholastyka, siostra Świętego
Benedykta, od samego dzieciństwa poświęcona wszechmogącemu Bogu,
miała zwyczaj raz w roku
odwiedzać swojego brata.

Mąż Boży przyjmował ją niedaleko poza bramą, w pomieszczeniu
należącym do klasztoru. Pewnego dnia przybyła według zwyczaju, a
czcigodny brat wyszedł ku niej ze swymi uczniami. Cały
dzień spędzili na modlitwie i świętych rozmowach, a kiedy zapadł
zmrok, spożyli wspólnie posiłek.

Ponieważ
do późnych godzin przeciągnęły się ich święte rozmowy,
Scholastyka zwróciła się do brata ze słowami: „Proszę cię,
nie odchodź ode mnie tej nocy. Aż do świtu rozmawiajmy o
radościach nieba”. On jednak odparł: „Siostro, o czym ty
mówisz? Żadną miarą nie mogę przebywać poza klasztorem”.
Świątobliwa
niewiasta, skoro usłyszała odmowę brata, oparła
na stole złożone ręce
i modląc się do wszechmogącego Boga pochyliła głowę.

Kiedy zaś uniosła ją znad stołu, rozszalała
się tak wielka burza z grzmotami i błyskawicami,
zerwała
się tak gwałtowna ulewa, iż
ani Benedykt, ani towarzyszący mu bracia nawet na krok nie mogli
odejść z miejsca, w którym przebywali.
Wtedy
to zmartwiony mąż Boży zaczął narzekać: „Niech Bóg
wszechmogący wybaczy Ci Twój czyn, Siostro”. Lecz ona
odpowiedziała: „Oto
prosiłam Cię,
a nie chciałeś mnie wysłuchać. Poprosiłam więc Boga mego, i
zostałam wysłuchana.
Teraz więc odejdź, jeśli zdołasz.

Pozostaw mnie i wracaj do
klasztoru”.
Tak więc
ten, który nie chciał pozostać dobrowolnie, pozostał wbrew swojej
woli. Cały czas czuwali przeto razem, znajdując
pokrzepienie we wzajemnej wymianie świętych myśli.

A
nic w tym dziwnego, iż owej godziny Scholastyka przemogła brata.
Albowiem zgodnie ze słowami Świętego
Jana: Bóg jest
miłością
,
było rzeczą zupełnie słuszną, aby więcej
potrafiła ta, która więcej umiłowała.

A
kiedy w trzy dni później mąż Boży, znajdując się w swojej
celi, podniósł oczy ku niebu, zobaczył,
jak dusza jego siostry, opuściwszy ciało, ulatuje pod postacią
gołębicy ku wyżynom nieba.

Ciesząc się tak wielką jej chwałą, złożył Bogu dzięki
hymnami i modlitwami. Posłał też braci, aby przynieśli jej ciało
do klasztoru i złożyli w grobie, który przygotował dla siebie.
Tak się stało, iż nawet grób nie rozdzielił tych, których
umysły zawsze były zjednoczone w Bogu.” Tyle z opisu Papieża
Grzegorza.
Scholastyka
zmarła
10 lutego 547 roku.

Jest uważana za matkę duchową wszystkich benedyktynek.
Wpatrzeni
w świetlany przykład jej świętego życia, a także zasłuchani w
Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Czy
Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu – i po czym to widać?

Czy
odbudowywanie zakłócanej przez grzech harmonii w moim życiu
zaczynam od porządkowania relacji z Bogiem?

Czy
moja wiara to trwanie przy Jezusie, czy doraźne spotkania?
A
wziąwszy te siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i
dawał uczniom, aby je rozdzielali…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.