Lud stracił cierpliwość…

L

Szczęść
Boże! Witam i pozdrawiam – i zaraz wyruszam na Spowiedź do
Stoczka Łukowskiego.
Dobrego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
5 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Lb 21,4–9; J 8,21–30

CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
Od
góry Hor szli Izraelici w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść
ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I
zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu
wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma
chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”.
Zesłał
przeto Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi
tak, że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do
Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy szemrząc przeciw Panu i
przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas
węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem.
Wtedy
rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na
wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego,
zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża
miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli
kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego,
zostawał przy życiu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do faryzeuszów: „Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie
szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść
nie możecie”.
Rzekli
więc do Niego Żydzi: „Czyżby miał sam siebie zabić, skoro
powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?”
A
On rzekł do nich: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z
wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata.
Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie
uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich”.
Powiedzieli
do Niego: „Kimże Ty jesteś?”
Odpowiedział
im Jezus: „Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele
mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał,
jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od
Niego”. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu.
Rzekł
więc do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy
poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że
to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał,
jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to,
co się Jemu podoba”.
Kiedy
to mówił, wielu uwierzyło w Niego.

Ciekawie
brzmi informacja, zapisana w Księdze Liczb i odczytana przed chwilą,
że kiedy od góry Hor szli Izraelici w kierunku
Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom,
wówczas
podczas drogi […] lud
stracił cierpliwość.
Samo wręcz ciśnie się na usta
pytanie: Kto tu do kogo stracił cierpliwość? Kto do kogo
powinien był stracić cierpliwość?
Tym
razem – jak słyszymy – to ludzie stracili cierpliwość do
swojego Boga. Dlatego wypowiedzieli te jakże bardzo aroganckie i
wręcz bezczelne słowa: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu,
byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył
się nam już ten pokarm mizerny.
Coś niesamowitego!
Przecież to nie Mojżeszowi urągali, chociaż faktycznie –
przeciw Niemu skierowane było ostrze ich krytyki. Ale to samego
Boga w ten sposób zlekceważyli!
Tak,
samego Boga, który dbał o to, żeby im na pustyni niczego
nie zabrakło, aby mieli co jeść i pić, aby też osłaniać
ich przed różnymi niebezpieczeństwami, czyhającymi na nich na
pustyni – tego Boga zlekceważyli! Pokarm, który dosłownie spadał
na nich z nieba, śmieli nazwać pokarmem mizernym!
Tak
na marginesie rodzi się refleksja, że bardzo trudna była ta
dopiero co odzyskana wolność, tak bardzo wymagająca…
Niemalże – ponad siły synów i córek ludu wybranego… Stąd
kilkukrotne nawoływania do powrotu do egipskiej niewoli,
pobrzmiewające – chociaż nie wprost – także w tym pytaniu,
które sobie przed chwilą zacytowaliśmy: dlaczego Mojżesz
wyprowadził lud z Egiptu?
Naród może i chciałby być wolny –
tylko żeby to jeszcze nic nie kosztowało! A tymczasem kosztowało
to trochę, dlatego lud stracił cierpliwość.
Czy
jednak Bóg także stracił cierpliwość do swego ludu? Tak można
by wnioskować z sekwencji kolejnych wydarzeń. Węże o jadzie
palącym
mogłyby sugerować zniecierpliwienie Boga. Podobnie
zresztą, jak pytanie, postawione przez Jezusa dzisiaj w Ewangelii:
Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o
was do powiedzenia i do sądzenia.
W innym miejscu Ewangelii
odnajdziemy jeszcze inne pytanie Jezusa: dokąd jeszcze ma znosić
niewiarę ludzi, dokąd – dosłownie – ma ich cierpieć?
Czyżby
zatem Bóg w którymś momencie rzeczywiście tracił cierpliwość
do człowieka i w związku z tym działał emocjonalnie, ale
na szczęście zawsze znajdował się jakiś Mojżesz, lub inny
pośrednik, który powstrzymywał coraz bardziej
zdenerwowanego Boga i jakoś Go upraszał, żeby
jeszcze tym razem nie karał ludu? Czy tak możemy to wszystko
pojmować?
Na
pewno nie, chociaż tak to może wyglądać. Bo węże o jadzie
palącym
faktycznie dokonały niemałego dzieła zniszczenia
i siały śmierć, podobnie jak i inne kary, zsyłane przez Boga na
swój lud na pustyni. I Mojżesz rzeczywiście za swoim ludem się
wstawiał.
Ale
jeżeli przyjąć za prawdziwe to, że Bóg stracił cierpliwość do
swego ludu, to jak traktować fakt podania sposobu na uratowanie
ludzi,
czyli znaku węża miedzianego? I jak traktować tyle
innym działań, podejmowanych przez Boga, aby dać szansę
ludziom,
darować im niewierność i pychę, i naprowadzić na
dobrą drogę? I jak traktować to, że w końcu doszli oni do
Ziemi Obiecanej
i mogli do woli korzystać z jej dobrodziejstw?
A
gdyby tego wszystkiego jeszcze było mało – to jak traktować w
takim razie Ofiarę, jaką ze swego życia złożył Bogu Jego
własny Syn,
Jezus Chrystus – właśnie za zbawienie tego
opornego ludu, który tak łatwo tracił cierpliwość do swojego
Boga? Oto dzisiaj usłyszeliśmy takie Jego słowa: Gdy
wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że
Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec
nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił
Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba.
Co
się Bogu podoba? Tracić cierpliwość do swego ludu, zniszczyć go
czy może jednak uratować? Chyba nie mamy co do tego
żadnych wątpliwości. Zatem, to nie Bóg traci cierpliwość do
ludzi. Nawet, jeśli zsyła różne doświadczenia czy kary, to nie
dlatego, że stracił cierpliwość, ale po to by ratować człowieka
– tak, ratować człowieka od niego samego, od jego
zniecierpliwienia! Bo to człowiek traci cierpliwość do swego Boga.
I – co ciekawe, chociaż zatrważające – człowiek najbardziej
traci cierpliwość do samego siebie.
Co
zatem można i trzeba zrobić – szczególnie teraz, w Wielkim
Poście – żeby mieć więcej cierpliwości do samego siebie?…

5 komentarzy

  • Ja zapytam inaczej, kiedy Bóg straci cierpliwość dla nas przewrotnych, znieważających Jego Prawo, Jego Słowo, Jego Najświętsze Ciało, jak miało to miejsce kilka dni temu w Szklarskiej Porębie;
    http://legnica.gosc.pl/doc/4567265.Profanacja-Najswietszego-Sakramentu-w-Szklarskiej-Porebie/2
    Poinformowana o tym dramatycznym wydarzeniu sms-owo, włączam się jak mogę w przebłaganie Boga. Proszę Was również, którzy jeszcze tego nie zrobiliście.

  • Nic nie dzieje się bez przyczyny. Także ten beznadziejnie głupi występek musi ją mieć. Może jednak warto, by ktoś zadął podstawowe pytanie: – DLACZEGO?

  • Nie ktoś, tylko każdy z nas, musi się zastanowić, dlaczego? Czym zawinił tej kobiecie Bóg?. Gdyby Jego Ciała nie uznawała jako Boga żywego, czy chciałaby zabić opłatek? Czemu miała służyć jej odwaga, narażenie się na karę, komu służyła.. czy była chora na umyśle?…Sąd to oceni… Bóg to oceni…

    • Co Ty pleciesz, gdyby ta kobieta miała agresję do kapłana, to poszła by na plebanię a nie do zakrystii…Ty też nie umiesz dyskutować, bo rzucasz tylko kalumnie, pomówienia na kapłanów i na wiernych, nie podobają Ci się ich kazania, homilie, i nasze komentarze…Ciebie też nie da się słuchać i odechciewa się z Tobą dyskutować. Krytykę zacznij od siebie, stań w prawdzie przed sobą, jeśli nie masz odwagi przed Bogiem. Ty jesteś odpowiedzialny za "swoją wiarę" nie zrzucaj jej na kapłanów i na innych. Bądź mężczyzną odważnym jak Św. Józef, jak Abraham, jak wielu innych. Pisać anonimowo jakieś bzdety, to potrafi każdy tchórz i czytaj ze zrozumieniem, bo my katolicy Papieża szanujemy, kochamy , bo jest widzialną Głową Kościoła Powszechnego, Chrystusowego. To jest ostatni mój wpis skierowany do Ciebie. Wykorzystujesz czas,że Ksiądz Jacek nie ma czasu reagować na nasze komentarze.

    • Reaguję, chociaż – faktycznie – z dużym opóźnieniem. Na szczęście, jest nadzieja, że się to zmieni. Tymczasem, musiałem usunąć chamski wpis, do którego Anna się tutaj odnosi… Rzeczywiście, szkoda poświęcania uwagi komuś tak zarozumiałemu i zablokowanemu, jak ów Komentator…
      Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.