Czy za prawdę – oddałbym życie?…

C

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Paweł
Siwiec, należący w swoim czasie do wspólnoty młodzieżowej w
Trąbkach. Życzę Mu, aby zawsze żył w prawdzie i bronił prawdy –
jak o tym mowa dzisiaj w Bożym słowie. Zapewniam o modlitwie!
Ja
dzisiaj nie wybieram się na żadną Spowiedź rekolekcyjną. Jadę
natomiast do szkoły, gdzie mają być jakieś szaleństwa, związane
z pierwszym dniem wiosny. Jutro idę do drugiej szkoły – i tam z
kolei jutro mają być podobne szaleństwa! Co to się na tym świecie
dzieje…
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Środa
5 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Dn 3,14–20.91–92.95; J 8,31–42

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Król
Nabuchodonozor powiedział: „Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i
Abed–Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu
złotemu posągowi, który postawiłem? Czy teraz jesteście gotowi,
w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fletu, lutni, harfy,
psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych, upaść
na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli zaś
nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego
pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?”
Szadrak,
Meszak i Abed–Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla
Nabuchodonozora: „Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej
sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z
rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu. Jeśli
zaś nie, wiedz królu, że nie będziemy czcić twego boga ani
oddawać pokłonu złotemu posągowi, który uczyniłeś”.
Na
to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w
stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed–Nega. Wydał rozkaz, by
rozpalono piec siedem razy więcej, niż było trzeba. Mężom zaś
najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka,
Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca.
Król
Nabuchodonozor popadł w zdumienie i powstał spiesznie. Zwrócił
się do swych doradców, mówiąc: „Czy nie wrzuciliśmy trzech
związanych mężów do ognia?” Oni zaś odpowiedzieli królowi:
„Rzeczywiście, królu”. On zaś w odpowiedzi rzekł: „Lecz
widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród
ognia i nie dzieje się im nic złego; wygląd czwartego przypomina
anioła”.
Nabuchodonozor
powiedział na to: „Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka,
Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratował
swoje sługi. W Nim pokładali swą ufność i przekroczyli nakaz
królewski, oddając swe ciała, by nie oddawać czci ani pokłonu
innemu bogu poza Nim”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: „Jeżeli będziecie
trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie
prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Odpowiedzieli
Mu: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w
niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: «Wolni będziecie?»”
Odpowiedział
im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia
grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na
zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli,
wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście
potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie
przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy
czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca”.
W
odpowiedzi rzekli do Niego: „Ojcem naszym jest Abraham”.
Rzekł
do nich Jezus: „Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście
pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka,
który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie
czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego”.
Rzekli
do Niego: „Myśmy się nie narodzili z nierządu, jednego mamy Ojca
– Boga”.
Rzekł
do nich Jezus: „Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście
miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem
od siebie, lecz On Mnie posłał”.

Pierwsze
dzisiejsze czytanie przedstawia nam historię, obrazującą problem –
jak się okazuje – odwieczny w relacjach człowieka z
Bogiem: problem odważnego świadectwa, dawanego przez
człowieka Bogu. A dokładniej: świadectwa, jakie człowiek daje o
swojej wierze w Boga,
świadectwa o swoim przywiązaniu do Boga.
Jest to problem stary jak świat i zawsze: zarówno w czasach Proroka
Daniela, jak i w czasach Jezusa, jak wreszcie także w naszych
czasach, wiąże się z trudem zachowania wierności świętym
zasadom oraz – co jeszcze trudniejsze – odwagą
przyznania się do tych zasad i ich obrony.
Bo mówić i
obiecywać – cokolwiek, a nawet wszystko – jest bardzo łatwo.
Ale trwać w wierności zawsze, a szczególnie wtedy, gdy to kosztuje
– już tak łatwym nie jest.
Trzej
młodzi Izraelici, wzięci do niewoli przez króla Nabuchodonozora,
nie obawiali się narazić swego życia, by bronić zasad świętej
wiary
ojców. Oni wiedzieli doskonale, że tylko
trwając przy Bogu, ostatecznie zwyciężą. Gdyby bowiem ufność
swą oparli na samym tylko królu i jego życzliwości wobec nich,
szybko by się zawiedli. Zresztą, można powiedzieć, że już
w tym momencie taki zawód miał miejsce.
Wszak
król otaczał ich do tego momentu, jaki dziś mamy opisany, wielką
życzliwością!
Oni oddawali mu usługi, byli zawsze do jego
pełnej dyspozycji, dobrze się ze swoim obowiązków wywiązywali,
chcąc w zamian tylko jednego: swobody wyznawania swojej wiary.
I przez jakiś czas się to udawało, bo królowi w niczym to nie
przeszkadzało – aż do dnia, kiedy złośliwi dworzanie,
zazdrośni o powodzenie
młodych Izraelitów, postanowili
nastawić króla przeciwko nim, by ten zażądał od nich odejścia
od wyznawanych przez nich zasad. I ten rzeczywiście zażądał.
A
trzej młodzi ludzie – młodzi, a przecież już tak bardzo
dojrzali duchem – nie zgodzili się na to. Finał był taki,
jak słyszeliśmy: zostali skazani na spalenie, co się jednak nie
udało, bo Bóg wziął ich w obronę i ocalił.
Wiemy,
że w całej wielowiekowej historii relacji człowieka z Bogiem
takich wydarzeń nie brakowało, kiedy to człowiek wierny Bogu był
przez Niego ocalany.
Jednak wielokrotnie – i chyba częściej –
bohaterscy obrońcy wiary faktycznie oddawali życie w sposób
męczeński, oczekując wyzwolenia w przyszłym świecie. Sam Jezus
także swoje życie oddał.
Oto
dzisiaj w Ewangelii zapowiada – już po raz kolejny w tych dniach –
czekające Go cierpienia. Ale też mówi, że poprzez te swojej
cierpienia dokona wyzwolenia człowieka z mocy grzechu.
Słyszeliśmy takie Jego słowa: Zaprawdę, zaprawdę powiadam
wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A
niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze.
Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście
wolni.
A
wcześniej jeszcze padły z Jego ust słowa, które chyba wszystkim –
także niewierzących – są dobrze znane, bo wielu ludzi je
powtarza, chociaż nie wszyscy myślą w tym czasie o Jezusie jako
ich Autorze. Chodzi o te słowa: Jeżeli będziecie trwać w
nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę,
a prawda was wyzwoli,
a dokładnie o ostatnie: prawda
was wyzwoli.
Wielu
polityków i ludzi z pierwszych stron gazet w przeróżnych
dyskusjach posługuje się tymi słowami w sposób często
nieuprawniony i nieuczciwy, manipulując nimi i używając ich
do tego, by uderzyć w swoich przeciwników. Tymczasem, słowa te są
naprawdę wielkie i niosą niesamowite przesłanie.
Prawda,
którą Jezus przynosi, którą On sam jest – naprawdę wyzwoli
człowieka!
Tego, który zechce żyć w prawdzie. I który odważy
się stanąć w obronie prawdy – jeśli zajdzie taka
potrzeba. Prawda wyzwoli człowieka – od niego samego, i od
grzechu, w którym żyje.
Czy
mogę o sobie powiedzieć, że mam odwagę żyć w prawdzie?
Czy mówię prawdę? Czy nie boję się prawdy o sobie samym – jaka
by ona nie była – czy przed nią nie uciekam? I czy mam odwagę
bronić prawdy
– tej „prawdziwej” prawdy, nie tej
medialnej, światowej, wygodnej, nic nie kosztującej?…
Czy
za prawdę – oddałbym życie?…

12 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.