Zło w „kleszczach” dobra!

Z

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym dziewięćdziesiąte
pierwsze urodziny przeżywa Papież Senior Benedykt XVI. Dziękujmy
Bogu za światły Pontyfikat tego wielkiego Papieża i prośmy o siły
i dobre natchnienia dla Niego, by jeszcze jak najdłużej mógł –
tak owocnie, jak dotąd – służyć Kościołowi. Ja zamierzam się
o to dzisiaj modlić!
W
Kodniu. Gdzie także i Was będę polecała Bogu, przez
wstawiennictwo Matki Bożej, Królowej Podlasia, Matki Jedności –
i mojej osobistej Przewodniczki!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
3 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 6,8–15; J 6,22–29

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szczepan
pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu.
Niektórzy
zaś z synagogi, zwanej synagogą Libertynów i Cyrenejczyków, i
Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji,
wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać
mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał.
Podstawili
więc ludzi, którzy zeznali: „Słyszeliśmy, jak on mówił
bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu”. W ten sposób
podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali
go i zaprowadzili przed Sanhedryn.
Tam
postawili fałszywych świadków, którzy zeznali: „Ten człowiek
nie przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko
Prawu. Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to
miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał”.
A
wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu
uważnie i widzieli twarz jego, podobną do oblicza anioła.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Nazajutrz
po rozmnożeniu chlebów lud, stojąc po drugiej stronie jeziora,
spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej
oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że
Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem
w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie
dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie.
A
kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także
Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali
Jezusa. Gdy Go zaś odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli do
Niego: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”
W
odpowiedzi rzekł im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego,
żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm,
który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn
Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”.
Oni
zaś rzekli do Niego: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali
dzieła Boże?”
Jezus
odpowiadając, rzekł do nich: „Na tym polega dzieło zamierzone
przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”.

Księga
Dziejów Apostolskich, jakkolwiek tchnie prawdziwą radością i
niebywałym wręcz entuzjazmem młodego Kościoła, to jednak co
jakiś czas przedstawia nam wydarzenia – po ludzku rzecz ujmując –
prawdziwie dramatyczne. Słyszymy o prześladowaniach,
spotykających uczniów Chrystusa, słyszymy o niebywałej wręcz
złości
przeciwników, słyszymy wreszcie o cierpieniu, a
nawet śmierci. Przy czym także tego typu opisy
przeplatają się z wiadomościami o niezwykłym działaniu łaski
Bożej.
Za przykład weźmy dzisiejsze pierwsze czytanie –
właśnie z Księgi Dziejów Apostolskich.
Słyszymy
o pojmaniu i postawieniu przed sądem Szczepana, jednego z
pierwszych Diakonów młodego Kościoła. Autor biblijny przedstawia
nam dziś początek procesu, który – a jakże by inaczej –
oparty był na zeznaniach fałszywych świadków. Jako żywo,
przypomina nam to proces – o ile tego słowa można tu używać –
samego Jezusa! Wtedy też trzeba było uciec się do kłamstwa i
mistyfikacji, żeby móc skazać niewinnego Człowieka. Podobnie i
dzisiaj.
Słyszymy,
że samozwańczy sędziowie postawili
fałszywych świadków, którzy zeznali: „Ten człowiek nie
przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko
Prawu. Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to
miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał.

Co
ciekawe jednak, chociaż cały ten opis jest dramatyczny i coraz
bardziej ów dramatyzm
nabiera na sile,

co w końcu ma
doprowadzić
do wiadomego nam finału, to jednak – zauważmy to – fragment
biblijny, którego wysłuchaliśmy, jest dość wymownie zbudowany.
Oto pierwsze jego zdanie brzmi tak: Szczepan
pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu.

Ostatnie
zaś brzmi tak:
A
wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu

uważnie
i widzieli twarz jego, podobną do oblicza anioła.

Pomiędzy zaś nimi mamy opis pojmania i osądzania Szczepana.
Zatem,
nawet takim sposobem skonstruowania tego opisu Bóg przez Autora
biblijnego chce nam powiedzieć, że zło
ostatecznie jest w swoistych „kleszczach” dobra,

że to dobro ostatecznie zwycięży, że dobro i prawda górują, że
zło jest w jakimś sensie pod kontrolą i że na
końcu
jest
ono skazane na przegraną!
Na
totalną klęskę!

Nawet pomimo pozornego zwycięstwa!
Dlatego
nigdy nie wolno nam uwierzyć w moc zła! Nigdy
nie
wolno nam uwierzyć, że zło zatriumfuje!

Nic z tych rzeczy! Owszem, jeżeli nie będziemy
się starali
na bieg spraw, dziejących się w naszym życiu, patrzeć
głębiej, a jedynie pobieżnie, pozostając
tylko na tym, co zewnętrzne i pozorne,
to tak się nam będzie mogło wydawać – że to zło triumfuje.
Natomiast tak naprawdę zwycięstwo leży po stronie dobra.
Zwycięstwo
leży po stronie Jezusa

– jeżeli tylko opowiemy się za Nim i spróbujemy chociaż trochę
bardziej wysilić się, aby Jego
oczyma

spojrzeć
na
całą otaczającą nas rzeczywistość i trochę głębiej – Jego
kategoriami
– zacząć
myśleć.
Tego
właśnie dzisiaj Jezus uczy nas w Ewangelii. Swoim słuchaczom,
których dopiero co nakarmił cudownie rozmnożonym chlebem –
chociaż był to ewidentny cud i co do tego nie ma
wątpliwości – nie pozwala
pozostać tylko na zewnętrznym wrażeniu. Mówi
do nich: Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli
znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się
nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a
który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą
naznaczył Bóg Ojciec.

Po
czym dodaje: Na
tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego,
którego On posłał.

Zatem,
nie obfitość powszedniego chleba winna skupić całą uwagę ludzi,
ale obfitość
innego Chleba,

o którym oni jeszcze nie wiedzieli, ale już wkrótce mają się
dowiedzieć. Ale nawet nie wiedząc jeszcze, o czym dokładnie mowa,
winni już w tym momencie bardziej
troszczyć o wieczne zbawienie

i trwałe szczęście, niż tylko o doraźne zaspokajanie bieżących
potrzeb.
My
także, moi Drodzy, jesteśmy dziś do tego wezwani. I z pewnością,
stać nas będzie na takie myślenie, jeżeli będziemy się starali
jak
najgłębiej patrzeć na rzeczywistość,

w której żyjemy. Jak najgłębiej – oczami
Jezusa.

Jeżeli jak najczęściej stawiać będziemy Jezusowi to pytanie,
które dzisiaj postawili Mu Jego słuchacze: Cóż
mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?…

Niech
to pytanie towarzyszy nam chociażby przez cały dzisiejszy dzień…

4 komentarze

  • Poszedłem na odosobnienie, żeby podziękować Ojcu za cud [rozmnożenia] chlebów. Było kilka tysięcy osób, które jadły, i nakazałem im powiedzieć: “Dziękuję” Panu. Jednak po otrzymaniu pomocy człowiek nie potrafi powiedzieć: “dziękuję”. Mówiłem więc to za nich. A potem… A potem zespoliłem się z Ojcem, za którym tęskniłem, odczuwając nieskończoną tęsknotę miłości. Byłem na ziemi, lecz tak jak zwłoki pozbawione życia. Mój duch rzucił się na spotkanie Mojego Ojca. Odczuwałem Go bowiem pochylonego nad Jego Słowem. Ono mówiło: “Kocham Cię, o Ojcze Święty!” To było Moją radością mówić Mu: “Kocham Cię…” Mówić to do Niego także jako człowiek… oprócz tego, że mówiłem Mu to jako Bóg. Jako człowiek korzyłem przed Nim Moje uczucie, tak samo jak ofiarowywałem Mu bicie Mojego Boskiego serca. Wydawało Mi się, że jestem magnesem, który przyciąga ku Niemu wszelką miłość ludzi, zdolnych kochać Boga niewiele. Gromadziłem i ofiarowywałem [te miłości] w głębi Mojego Serca. Wydawało Mi się, jakbym Ja sam był Człowiekiem, to znaczy ludzką rasą, powracającą, jak w dniach niewinności, rozmawiać z Bogiem w chłodzie wieczoru.

    Choć Moje szczęście było pełne, bo to było szczęście miłości, ono nie oddalało Mnie od ludzkich potrzeb.

    http://www.objawienia.pl/valtorta/valt/v-03-138.html

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.