Znam owce moje…

Z

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj przeżywamy
Niedzielę Dobrego Pasterza – czyli czwartą Niedzielę Wielkanocy,
której przesłanie właśnie mówi o Jezusie jako dobrym Pasterzu,
szukającym każdej swojej owcy. Ta niedziela jest też tradycyjnie
związana z modlitwą o nowych i dobrych pasterzy, którzy w
Kościele podjęliby misję tego jedynego Pasterza. W związku z tym,
dzisiaj przeżywamy 55 Światowy Dzień Modlitw o Powołania,
rozpoczynający Tydzień Modlitw o Powołania.
Proszę
Was, moi Drodzy, abyście – abyśmy – wszyscy włączyli się w
tę modlitwę. Ja ze swej strony szczególnie polecam Waszej pamięci
Parafię Miastków, gdzie powołania kapłańskiego nie było już od
pięćdziesięciu lat! Módlcie się także o powołania kapłańskie
i zakonne z Waszych Parafii.
W
Miastkowie przez cały dzień słowo Boże będzie głosił –
obecny z nami od kilku dni – Ksiądz Doktor Adam Kulik, Profesor
siedleckiego Seminarium. Słowo to – z tego, co wiem – ma być
właśnie w tym tonie utrzymane.
Jednocześnie,
Stowarzyszenie Świętego Franciszka, działające w Garwolinie, ma
dziś pokazać inscenizację o Ojcu Honoracie Koźmińskim,
Kapucynie, Założycielu wielu zgromadzeń zakonnych. Dodam na
marginesie, że pochodził On z Białej Podlaskiej… Dzisiaj w Jego
rolę wcieli się Prezes naszej Służby liturgicznej, Jakub Pałysa.
Mam nadzieję na wspaniałe przeżycia estetyczne!
Na
głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego – Niedzieli
Dobrego Pasterza – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący:
Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

4
Niedziela Wielkanocna, B,
do
czytań: Dz 4,8–12; 1 J 3,1–2; J 10,11–18

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Piotr
napełniony Duchem Świętym powiedział: „Przełożeni ludu i
starsi! Jeżeli przesłuchujecie nas dzisiaj w sprawie
dobrodziejstwa, dzięki któremu chory człowiek uzyskał zdrowie, to
niech będzie wiadomo wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że w
imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, którego wy ukrzyżowaliście, a
którego Bóg wskrzesił z martwych, że przez Niego ten człowiek
stanął przed wami zdrowy.
On
jest kamieniem, odrzuconym przez was, budujących, tym, który stał
się kamieniem węgielnym. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż
nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym
moglibyśmy być zbawieni”.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO
JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy
nazwani dziećmi Bożymi; i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś
dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie
jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym
będziemy. Wiemy, że gdy się to ujawni, będziemy do Niego podobni;
bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
powiedział: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie
swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do
którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza
owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego,
że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach.
Ja
jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają,
podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za
owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę
przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna
owczarnia i jeden pasterz.
Dlatego
miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów
odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam
moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od
mojego Ojca”.

I
nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem
żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.

Bardzo jednoznacznie brzmią słowa, wypowiedziane przez Świętego
Piotra. Nie mamy chyba jednak żadnych wątpliwości, że słowa te
mają wartość świadectwa. Oto bowiem wypowiada je człowiek, który
bardzo wiele w życiu przeżył. Nade wszystko – trzy lata
intensywnej bliskości Jezusa. Intensywnej, bo w tym czasie
doświadczył i wielkich radości i uniesień, ale także ogromnej
własnej słabości,
wyrażającej się chociażby trzykrotnym
zaparciem się Jezusa.
I
jeżeli po tym wszystkim Piotr daje takie właśnie świadectwo o
zmartwychwstałym Jezusie, jakie słyszeliśmy w pierwszym czytaniu,
zakończone dodatkowo stwierdzeniem, iż nie ma w żadnym innym
zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia,
w którym moglibyśmy być zbawieni
– to znaczy, że musiał
mieć co do tego niemalże absolutne przekonanie. On te słowa nie
tylko wypowiedział – on te słowa głęboko w sercu przeżył.

Tym
bardziej, że potwierdzeniem jego słów jest uzdrowienie człowieka,
dokonane mocą Jezusa, o które to uzdrowienie toczy się – jak
słyszymy – cały spór. A w rzeczywistości spór może nie
tyle
toczy się o uzdrowienie, bo to jest wydarzenie cudowne i
trudno na ten temat więcej dyskutować. Właściwie to należałoby
się zachwycić tak niesamowitym faktem i nic nie mówić. Spór
natomiast toczy się o to, w jaki sposób dokonało się to dobro,
w jakie imię.
Oczywiście – imię Jezusa
Chrystusa!
Bo
przecież – nie ma na świecie żadnego innego imienia, w którym
moglibyśmy być zbawieni. I tym właśnie Imieniem naznaczeni są
także ci, którzy w Jezusa wierzą. W
drugim czytaniu, wyjętym z Pierwszego Listu Świętego Jana
Apostoła słyszymy, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i
rzeczywiście nimi jesteśmy.
[…] Obecnie
jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym
będziemy. Wiemy, że gdy się to ujawni, będziemy do Niego podobni,
bo
ujrzymy Go takim, jakim jest. A
zatem noszenie imienia dziecka Bożego, po prostu – noszenie
imienia Jezusa stanowi o tym, że jesteśmy do Niego w jakiś
sposób podobni,
że mamy być coraz bardziej ukształtowani na
Jego wzór. Trzeba jednak to Imię bardziej poznać, trzeba je
bardziej jeszcze ukochać. Zacząć je bardziej szanować.
Jest
to bowiem Imię bardzo szczególne, jest to Imię, w którym jest
wielka moc. I jeżeli Jezus dzisiaj w Ewangelii mówi: Ja
jestem
dobrym Pasterzem i znam owce moje,
a moje mnie znają, podobnie jak mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca

– to domyślamy się, że ta znajomość jest znajomością właśnie
po imieniu. Kiedy się bowiem mówi, że się kogoś zna, to
na pewno zna się przede wszystkim jego imię. A jeżeli jeszcze
jeden do drugiego zwraca się po imieniu, to już jest znakiem
znajomości większej, znajomości pełnej.
Jezus
zna nas po imieniu. To znaczy, nie tylko wie, jak każdy i każda z
nas ma na imię, ale jak dobry pasterz właśnie – dostrzega
każdego indywidualnie,
dostrzega każdego z jego bogactwem
wewnętrznych przeżyć. Dla Jezusa Jego uczniowie nie są jakimś
bezkształtnym tłumem, jakąś bliżej nie określoną masą. On do
każdego zwraca się indywidualnie. Jeżeli tak można powiedzieć –
to Jezus każdego po imieniu kocha. Ewangeliczny obraz dobrego
pasterza świetnie oddaje tę prawdę.
I
teraz cała sprawa w tym, abyśmy tym samym Jezusowi odpowiedzieli.
To znaczy – abyśmy chcieli Go poznać po Imieniu, czyli
dostrzegali wielkość, indywidualność Jezusa, abyśmy chcieli o
tym Jezusie jak najwięcej się dowiedzieć. Abyśmy chcieli jak
najbardziej poznać Go w Jego nauczaniu. Abyśmy z jak największym
szacunkiem wypowiadali święte imię Jezusa, święte imię
Boże – bo z tym akurat u nas nie jest najlepiej… I abyśmy
starali się jak najbardziej do Jezusa upodobnić – do czego
zachęca nas drugie czytanie.
Wszyscy
bowiem nosimy imię chrześcijanina, a więc kogoś, kto należy do
Chrystusa. Chrześcijanin po łacinie to CHRISTIANUS, a
CHRISTIANUS dosłownie to „człowiek Chrystusowy”, „człowiek
należący do Chrystusa”.
A my dzisiaj jeszcze dopowiemy – to
„człowiek noszący imię Chrystusa”.
Imię chrześcijanina otrzymaliśmy na Chrzcie Świętym, ale przez
codzienne staranie o to, aby się upodobnić do Jezusa Chrystusa,
mamy potwierdzać, że to Imię jest naprawdę naszym
imieniem. To wielki zaszczyt – nosić takie Imię. A zaszczyt –
jak każdy zaszczyt – nobilituje, ale także bardzo
konkretnie zobowiązuje do tego, aby mu sprostać, aby być
tego zaszczytu godnym.
Stąd
też nie można nazywać się chrześcijaninem, a żyć dokładnie
przeciwnie
do tego stylu życia, jaki proponuje Jezus. Nie można
być chrześcijaninem z nazwy. Człowiek Chrystusa – to
człowiek związany z Nim bardzo mocno; to człowiek, który stara
się myśleć kategoriami Jezusa, który stara się na sposób
Jezusowy postrzegać innych ludzi, na sposób Jezusowy
rozwiązywać swoje sprawy. Właśnie – rozwiązywać je w
imię Jezusa, w imię Boże. Im bardziej będziemy do Jezusa podobni,
tym łatwiej będzie nam podejmować nawet najtrudniejsze działania
– w imię Boże.
Trzeba,
abyśmy tego Imienia jak najczęściej wzywali, ale z szacunkiem
– żeby to jeszcze raz powtórzyć – jako że jedną z naszych
najczęstszych wad wydaje się być właśnie nadużywanie imienia
Bożego, to znaczy wypowiadanie Go w sposób niekontrolowany,
bezwiedny,
a nawet
niejednokrotnie: w połączeniu z przekleństwami!
My
– chrześcijanie; my – ludzie Chrystusa; my – przyjaciele
zmartwychwstałego Mistrza nie możemy w ten sposób traktować
Imienia, którym przecież sami także jesteśmy nazwani. Stąd
potrzeba wypowiadania tego Imienia z ogromnym szacunkiem i miłością,
skoro – jak słyszeliśmy – w tym Imieniu jest nasze
zbawienie!
A do tego – jak w innych miejscach poucza nas Pismo
Święte – przed tym imieniem drżą złe duchy.
Od
nas Jezus nie oczekuje, abyśmy drżeli ze strachu, kiedy wypowiadamy
święte imię Boże, ale na pewno oczekuje szacunku, aby ci, którzy
są Jego przyjaciółmi, nie lekceważyli świętości tego
Imienia.
I aby z jak największym szacunkiem wypowiadali słowa,
związane z uczynieniem znaku Krzyża: „W imię
Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Bardzo niedbale często
czynimy ten znak, zapominając niejednokrotnie o słowach, które
przy tej okazji należy wypowiedzieć.
A
przecież tu nie chodzi o wypowiedzenie formułki dla
samej formułki, ale o podkreślenie tego, że coś będziemy
czynili imię Boże; że dzień, który
rozpoczynamy,
chcemy przeżywać w imię Boże; że tego właśnie
Imienia wzywamy przed podróżą, aby sam Bóg strzegł naszej
drogi, ale także – aby z tego naszego wyjazdu mogło wyniknąć
dobro duchowe dla nas samych i dla tych, do których się wybieramy.
Aby
też posiłek, na początku którego wzywamy imienia Ojca i
Syna, i Ducha Świętego, mógł służyć naszemu dobru, ale także
– aby nie zabrakło codziennego chleba tylu ludziom, którzy
niestety głodują z powodu niesprawiedliwego podziału dóbr na
świecie. I abyśmy także my sami potrafili dzielić się z innymi,
nawet ze swego niedostatku udzielając jakiejś drobnej pomocy, to
znaczy – abyśmy kształtowali w sobie postawę otwartego
serca na potrzeby drugiego człowieka.
Zobaczmy
– jak bardzo wiele znaczeń ma znak Krzyża, który czynimy, a
właściwie – powinniśmy czynić wiele razy w ciągu dnia. Jak
bardzo wiele treści w sobie zawiera. Czyniony w takcie różnych
czynności, lub na ich początku, albo na końcu – oznacza
zaadresowanie tej czynności do Boga. Jeżeli daną czynność
wykonujemy imię Boga, to znaczy, że – po
pierwsze
– nie może to być jakaś zła czynność, a po
drugie:
chcemy ją wykonać jak najlepiej; chcemy, aby z niej
wynikła jak największa chwała Boża. Tak, na przykład, wszystkie
dokumenty Kościoła większej wagi rozpoczynają się od wezwania
imienia Bożego.
Nie
wspominając już o tym, że od tego znaku, od wezwania tego Imienia,
rozpoczyna się każda modlitwa, ale to jest raczej oczywiste,
bowiem cała modlitwa jest adresowana do Boga. Niemniej jednak, znak
Krzyża, wezwanie imienia Trójcy Świętej – musi nas mobilizować
do tego, abyśmy jak najbardziej poważnie potraktowali modlitwę,
przykładając się do niej rzetelnie. Nie może to być jedynie
„klepanie” wyuczonych tekstów, ale rozmowa serca. Bo
przecież czynimy to w imię Boże. I
do samego Boga się zwracamy.
Dobrze
też byłoby, abyśmy jak najczęściej w ciągu dnia wzywali
tego Imienia. Nie w sposób niedbały – to absolutnie wykluczamy –
ale w sposób skupiony i serdeczny. Jeżeli bowiem z serca
wzywamy imienia Bożego, jeżeli przyzywamy go w momentach zarówno
trudnych, jak i tych radosnych, to jest to modlitwą. Bo
modlitwa to nie tylko pacierz i Różaniec. Modlitwą są także tak
zwane akty strzeliste, a więc krótkie wezwania,
skierowane do Boga; krótkie jednozdaniowe modlitwy, jak na przykład:
„Jezu, ufam Tobie!”. Ale takim aktem strzelistym może być
– i jest – każde pobożne, świadome wezwanie imienia
Bożego.
I dobrze byłoby, abyśmy takiego dobrego nawyku
nabrali, abyśmy chcieli jak najczęściej przyzywać tego świętego
Imienia – z uwagą i pobożnością!
Nie
zapominajmy: Nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano
ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być
zbawieni.
Myślę, moi Drodzy, że nam wszystkim
potrzeba przemyślenia od nowa naszego odniesienia do imienia Bożego.
Nam się nieraz wydaje, że to nic takiego, kiedy sobie –
ot, tak – powiemy: „O Jezu!”, „O Boże!”, „Jezus Maria!”,
„Rany Boskie!”. Myślimy sobie, że jeśli nawet jest to grzech,
to taki niewielki, niegroźny…
Może
rzeczywiście nie jest to grzech jakiś groźny, ale niedbalstwo
jest tu znaczne!
Bo nawet jeżeli nie będziemy mówili o
zawinionym lekceważeniu – często bowiem wypowiadamy te słowa
bezwiednie – to jednak zaniedbanie jest dosyć poważne. Moi
Drodzy, naprawdę jest to Imię święte, Imię
wielkie, Imię jedyne w swoim rodzaju!
Nie wolno nam go
lekceważyć, ono nie może zejść do poziomu przerywnika w
naszych rozmowach,
przecinka, albo – wspomnianego już –
przekleństwa. A my nawet się nieraz z tego grzechu nie
spowiadamy.
Zacznijmy
tak na poważnie, tak na sto procent szanować imię Boże, doceńmy
wielkość i świętość tego Imienia. Dostrzeżmy moc w nim
ukrytą. Przecież egzorcyzmy, a więc modlitwy Kościoła o
uwolnienie człowieka od złego ducha, nie są niczym innym, jak
właśnie – wezwaniem nad tym człowiekiem imienia
Jezusa.
Bo to w nim jest nasze zbawienie. Tego imienia boi się
szatan. I w tym Imieniu – tylko w nim – jest cała nasza radość
i nadzieja!
Tak
więc – jak nas zachęca Jezus w dzisiejszej liturgii Słowa –
skoro jesteśmy Jego imieniem naznaczeni, mamy to Imię szanować,
stawać się coraz bardziej godnymi tego Imienia, w to Imię
mamy podejmować wszystkie swoje prace i zamiary, rezygnując
z tych naszych słów i działań, których się nie da pogodzić ze
świętym imieniem Pana. Mamy się też stawać coraz bardziej
podobnymi do Chrystusa, którego imię nosimy jako Jego
ludzie. I mamy wzywać tego Imienia zawsze tylko z miłością
i skupieniem.
W
ten sposób najpełniej i najlepiej odpowiemy na miłość Jezusa,
dobrego
Pasterza – miłość
skierowaną do każdego z nas po imieniu.

Tylko w ten sposób nawiążemy z Jezusem pełną i skuteczną
współpracę.
Nie
ma
[bowiem]
w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego
innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.

4 komentarze

  • Jezus zna swoje owce , nawet z innych owczarni ale czy ja na pewno znam swojego Pasterza, czy rozpoznaję Jego głos…
    Jezu, dziękuję Ci za Bożego Ducha, który został nam dany, by nas pouczał o Królestwie Bożym, by nam przypominał nauczanie Jezusa.
    Dziękuję Ci Duchu Święty, że mnie wczoraj dotknąłeś ręką kapłana, że wlałeś w moje serce Boży pokój,że uzdatniłeś do służby na wczoraj,dziś i jutro…
    Bądź uwielbiony Duchu Święty we wszystkich kapłanach. Uzdatnij serca młode i o obudź w nich pragnienie do kapłaństwa, do życia konsekrowanego, do pracy misyjnej, do posługi Kościołowi. Dobry Pasterzu zgromadź nas wszystkich wokół siebie, bo tylko przy Tobie możemy czuć się bezpiecznie. Amen.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.