Zwyciężyli dzięki krwi Baranka – i słowu swojego świadectwa!

Z

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Arcybiskup Andrzej Dzięga – przed laty Dziekan Wydziału Prawa,
Prawa Kanonicznego i Administracji KUL;

Ksiądz Andrzej Polak, który jako starszy Kolega wprowadzał mnie w
arkana życia seminaryjnego;

Ksiądz Andrzej Szpura – Kolega z jednego liceum i z jednej
miejscowości;

Ksiądz Andrzej Witkowski – były Proboszcz mojej rodzinnej Parafii.
Rocznicę
ślubu przeżywają natomiast Państwo Marta i Dawid Błaszczakowie,
także z Białej Podlaskiej.
Urodziny
zaś przeżywa Grzegorz Pałyska, należący w swoim czasie do
Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Urodziny
przeżywa dzisiaj także Prezydent Polski, Andrzej Duda.
Wszystkim
dzisiaj Świętującym życzę aby słowa Ich świadectwa budowały
wśród ludzi prawdziwą jedność – o czym więcej w rozważaniu.
Zapewniam o modlitwie.
Moi
Drodzy, wczoraj, w godzinach porannych, w szpitalu w Siedlcach,
odszedł do Pana Ksiądz Prałat Doktor Konstanty Kusyk –
wieloletni Profesor, Prefekt, Wicerektor i Rektor siedleckiego
Seminarium, a po przejściu na emeryturę – Egzorcysta diecezjalny.
Człowiek święty – co stwierdzam z najwyższym osobistym
przekonaniem, bez cienia przesady. Praktycznie całe swoje życie
kapłańskie poświęcił posłudze w Seminarium, dlatego dzisiaj
jako swego Profesora i Wychowawcę żegna Go większość Kapłanów
naszej Diecezji, począwszy od tych, którzy już są na emeryturze!
Dla
jednych był Profesorem, dla innych – także Prefektem i
Wicerektorem. Kiedy ja przyjmowałem Święcenia kapłańskie był
Rektorem – i to właśnie Ksiądz Prałat dopuścił mnie do
Święceń i wobec całego Kościoła zaświadczył, że mogę je
przyjąć. Takie zdanie właśnie Rektor Seminarium wypowiada przed
Księdzem Biskupem w czasie Święceń. I to właśnie Ksiądz
Konstanty takie zdanie wypowiedział w mojej sprawie.
Dla
nas wszystkich jednak pozostanie niedoścignionym wzorem służby i
całkowitego poświęcenia dla dobra Kościoła diecezjalnego. To
Człowiek o niezwykłej osobistej klasie, nadzwyczajnej pokorze i
cichości. Żył bardzo skromnie – i zawsze jakby na uboczu… A w
ostatnim okresie swego życia starał się nie pokazywać, jak bardzo
cierpi z powodu rozwijającej się coraz bardziej choroby
nowotworowej. Do końca zachował najwyższą klasę i najpiękniejszy
styl człowieczeństwa!
Niech
Najwyższy Kapłan przyjmie Go do siebie! A nam, Duchowieństwu
Diecezji siedleckiej, pomoże niczego nie utracić z tego, czego
Ksiądz Rektor nauczył nas na wykładach, ale przede wszystkim –
czego nas nauczył postawą swego przepięknego kapłańskiego życia!
Niech tam, w Domu Ojca, czuwa nad nami i wyprasza nowe powołania
kapłańskie i zakonne.
Moi
Drodzy, zechciejcie wspomnieć Osobę Księdza Rektora Konstantego
Kusyka w swoich modlitwach…
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Święto
Świętego Andrzeja Boboli,
Kapłana
i Męczennika, Patrona Polski,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza:

Ap
12,10–12a; 1 Kor 1,10–13.17–18; J 17,20–26

CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO
JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało
zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego
Pomazańca, bo strącony został oskarżyciel naszych braci, który
dniem i nocą oskarża ich przed naszym Bogiem. A oni zwyciężyli
dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie
umiłowali życia aż do śmierci.
Dlatego
radujcie się, niebiosa oraz ich mieszkańcy”.

ALBO:

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Upominam
was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli
zgodni i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego
ducha i jednej myśli.
Doniesiono
mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się
między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: „Ja
jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa”.
Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was
ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?
Nie
posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię,
i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie,
mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
W
czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił
się tymi słowami:
Ojcze
Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki
ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak
Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas,
aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.
I
także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili
jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się
tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i
żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
Ojcze,
chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja
jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo
umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
Ojcze
sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i
oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i
nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś,
w nich była i Ja w nich”.

Dzisiejszy
nasz Patron, Święty Andrzej urodził się 30 listopada 1591 roku w
Strachocinie koło Sanoka. Pochodził
ze szlacheckiej rodziny, bardzo przywiązanej do religii katolickiej.

Nauki humanistyczne wstępne i średnie wraz z retoryką Andrzej
pobierał w jednej ze szkół jezuickich, prawdopodobnie w Wilnie, w
latach 1606–1611. Tu opanował sztukę
wymowy i posiadł doskonałą znajomość języka greckiego,

co ułatwiło mu w przyszłości rozczytywanie się w pismach
greckich Ojców Kościoła i dyskusjach z teologami prawosławnymi.
Dnia
31 lipca 1611 roku, w wieku lat dwudziestu, wstąpił
do jezuitów w Wilnie, gdzie 12 marca 1622 roku otrzymał święcenia
kapłańskie.
Po
święceniach był rektorem kościoła, kaznodzieją, spowiednikiem,
misjonarzem ludowym i prefektem bursy dla ubogiej młodzieży w
Nieświeżu. Jako
misjonarz, Andrzej obchodził
zaniedbane wioski, chrzcił, łączył pary małżeńskie, wielu
grzeszników skłonił do Spowiedzi, nawracał prawosławnych.

W latach 1624 – 1630 kierował Sodalicją Mariańską mieszczan,
prowadził konferencje z Pisma Świętego i dogmatyki. Wreszcie
został mianowany rektorem kościoła Świętego Kazimierza w Wilnie.
Następnie pracował kolejno w Bobrujsku, Połocku, Warszawie, Łomży,
w Wilnie i w Pińsku.
Z
relacji jemu współczesnych wynika, że Andrzej
był skłonny do
gniewu i zapalczywości, do 
upierania
się przy
własnym
zdaniu, a do tego był jeszcze niecierpliwy.

Jednak świadectwa przełożonych, zostawione na piśmie podkreślają,
że pracował on nad sobą, że miał wybitne zdolności, był dobrym
kaznodzieją, miał dar obcowania z ludźmi. Wytrwałą pracą nad
sobą doszedł do takiego
stopnia doskonałości chrześcijańskiej i zakonnej, że pod koniec
życia powszechnie nazywano go świętym.

Dzięki współpracy z Bożą łaską potrafił wznieść się ponad
przeciętność, na wyżyny heroizmu!
Przez
całe swe pracowite życie Andrzej
wyróżniał się żarliwością o zbawienie dusz.
Dlatego
był niezmordowany w głoszeniu kazań i w spowiadaniu. Mieszkańcy
Polesia żyli wówczas w wielkim zaniedbaniu religijnym. Szerzyła
się ciemnota, zabobony, pijaństwo. Andrzej chodził po wioskach od
domu do domu i nauczał. Nazwano
go apostołem Pińszczyzny i Polesia.

Nawrócił wielu prawosławnych. Jego gorliwość, którą najlepiej
określa nadany mu przydomek „łowcy dusz” – tak zwanego
„duszochwata” – stała się powodem
wrogości ze strony prawosławnych.

W czasie wojen kozackich przerodziła się ona wręcz w nienawiść i
miała tragiczny finał.
Pińsk
jako miasto pogranicza, był w tamtym okresie często miejscem walk i
zatargów. Do roku 1657 był w rękach polskich i jezuici mogli tu w
miarę normalnie pracować. Ale już w tym właśnie roku wkroczyli
Kozacy. Najbardziej zagrożeni jezuici – wśród nich nasz Patron –
ratowali się ucieczką.
Udawało się to do czasu, kiedy pod
wsią Mogilno Andrzeja pochwycił oddział żołnierzy.
Wtedy
zdarto zeń suknię kapłańską i na pół obnażonego zaprowadzono
pod płot, gdzie przywiązanego
do słupa, zaczęto bić nahajami.

Kiedy ani namowy, ani krwawe bicie nie złamało kapłana, aby się
wyrzekł wiary, oprawcy ucięli świeże gałęzie wierzbowe, upletli
z niej koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na jego głowę.
Zaczęto go policzkować,
aż wybito mu zęby, wyrywano mu paznokcie i zdarto skórę z górnej
części ręki.

Przywiązano go wreszcie do konia, za musiał biec, popędzany
kłuciem lanc.
Nie
sposób nawet opisywać okrucieństw, których doznał potem nasz
Patron, ale trzeba powiedzieć, iż były
to wyjątkowo wymyślne i straszne tortury,

między innymi – odzieranie ze skóry i przypalanie ogniem.
Ostatecznie zamęczony
został 16 maja 1657 roku, w Janowie na Polesiu.
I
tak, jak za życia zmieniał miejsca swojej działalności, tak i po
śmierci – z powodu różnych uwarunkowań historycznych, jak
chociażby kasata jezuitów – jego
ciało zmieniało miejsce spoczynku.

A spoczywało i w Pińsku, i w Moskwie – w muzeum medycznym;
następnie w Kaplicy Świętej Matyldy na Watykanie, a wreszcie w
Warszawie, w kościele jezuitów, gdzie znajduje się do dziś.
Andrzej Bobola został beatyfikowany 30 października 1853 roku, zaś
kanonizowany 17 kwietnia
1938 roku,
w
uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, przez Papieża Piusa XI.
W
kwietniu 2002 roku,

Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, przychylając
się do prośby Prymasa Polski, Kardynała Józefa Glempa, nadała
Świętemu Andrzejowi Boboli tytuł drugorzędnego
Patrona
Polski.
Natomiast
z okazji trzechsetnej rocznicy śmierci naszego Patrona, Papież Pius
XII wydał jemu poświęconą encyklikę: Invicti
athletae Christi
”,
w której między innymi napisał:
„Życie
Andrzeja Boboli jaśniało
blaskiem prawdziwej wiary.

Jej moc, mająca swe źródło w Bożej łasce, rozwijała się i
wzrastała z biegiem lat, ozdabiała go szczególnie i uczyniła
niezłomnym w obliczu męczeństwa. […] Z głębi duszy przyjmował
wszystko, co Kościół katolicki naucza i każe czynić, i całym
sercem do tego się przykładał. Już
w młodości tłumił w sobie burzące się złe skłonności,

które po nieszczęsnym upadku Adama tak bardzo targają naszą
ludzką naturą – przeciwstawiał się im oraz je ujarzmiał, a
także usilnie wyrabiał w sobie chrześcijańską postawę i cnoty.
Płonął
wielkim umiłowaniem Boga i bliźnich. Gdy
tylko mógł, spędzał długie
godziny przed Najświętszym Sakramentem i wedle sił wspierał
wszelką nędzę i wszelkie potrzeby.

Boga miłował ponad wszystko i […] szukał jedynie chwały Bożej.
Nic zatem dziwnego, że ten bojownik Chrystusa, wyróżniający się
takimi przymiotami ducha, tyle
zdziałał, i że jego praca apostolska przyniosła tak wiele
zbawiennych owoców.
Bo
gdy został kapłanem, oddał się cały pracy apostolskiej i jako
wędrowny misjonarz nie szczędził sił w głoszeniu prawdziwej
wiary, która przynosi owoce dobrych uczynków.
Ów
niestrudzony wyznawca Chrystusa sam żył tą wiarą i za nią oddał
w ofierze własne życie. Przerazić
może wspomnienie okrutnych cierpień, które zniósł nieustraszony
w wierze polski męczennik,

a świadectwo przez niego złożone zalicza się do
najszlachetniejszych wśród tych, które sławi Kościół.
Dzisiaj
również religia katolicka jest w świecie wystawiona na ciężką
próbę i ze wszelkich sił trzeba jej strzec, głosić ją i
szerzyć. Wiele tu trzeba
przezwyciężyć trudności i wiele ofiar ponieść, nie godzi się
jednak od nich uchylać, bo chrześcijanin ma być niezachwiany w
działaniu i w przeciwnościach.

Ale Bóg stokrotnie mu to wynagrodzi szczęśliwością wiecznego
życia. Jednakże, jeżeli istotnie chcemy mężnie dążyć do
doskonałości chrześcijańskiej, wiedzmy, że i ona jest swoistym
męczeństwem.
Bo nie
tylko przez rozlanie krwi dajemy Bogu dowód naszej wiary, ale i
przeciwstawiając się powabom grzechu i oddając się całkowicie i
wielkodusznie Temu, który jest naszym Stwórcą i Zbawcą, a który
będzie kiedyś w niebie naszą nieprzemijającą radością.
Niech
więc będzie nam przykładem męstwo Andrzeja Boboli. Bądźmy –
jak on – ludźmi
niezwyciężonej wiary, zachowajmy ją i brońmy z całą mocą!

Niech i nam się udziela jego gorliwość apostolska i niech każdy
według swoich sił i możliwości przyczynia się do umocnienia i
szerzenia królestwa Chrystusowego na ziemi.” Tyle Papież Pius
XII.
A
my, słuchając czytań z
dzisiejszej
liturgii
Słowa, zwracamy
szczególną uwagę na mocne zdanie, jakie dzisiaj pada w pierwszym z
dwóch, danych nam do wyboru czytań, czyli z Księgi Apokalipsy,
gdzie Święty Jan stwierdza: A
oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego
świadectwa i nie umiłowali życia aż do śmierci.

Tak,
zarówno Święci Męczennicy, jak i my wszyscy, którzy na co dzień
podejmujemy zmagania
o świętość

my wszyscy zwyciężamy dzięki
krwi Baranka,
czyli
dzięki temu, że Jezus Chrystus oddał za nas swoje życie. Naszą
odpowiedzią na ten dar jest słowo
naszego świadectwa,

które ma wszystkim wokół pokazać, gdzie płynie źródło mocy i
siły do tego, by
chrześcijanie zwyciężali

– zwyciężali zakusy złego ducha w swoim własnym życiu i w
życiu innych. I aby zwyciężali swoją słabość, zniechęcenie i
marazm… To się jednak niewątpliwie wiąże z tym, że ci,
o których dzisiaj mowa,
nie
umiłowali życia aż do śmierci.

Tak, oni nie umiłowali tego życia doczesnego, oddali je całkowicie
Jezusowi, dlatego zwyciężyli i zdobyli życie wieczne.
I
chyba
wszyscy dostrzegamy, iż zdanie to stanowi wyraźne odniesienie i
komentarz do tych oto słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Ojcze
Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki
ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak
Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas,
aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

Jak
bardzo ważnym zatem jest słowo
świadectwa,

jeżeli dzięki niemu ludzie mają uwierzyć w Jezusa i ostatecznie
osiągnąć zbawienie! A drogą do jego osiągnięcia ma być już
tu,
na ziemi, budowana jedność

pomiędzy uczniami Chrystusa. O tę jedność On sam dzisiaj prosi
Ojca, tej jedności od swoich uczniów bardzo mocno
i jasno dopomina się Paweł Apostoł

we fragmencie swego Pierwszego Listu do Koryntian, stanowiącym
drugie z danych nam do wyboru czytań.
Wszystko
to, o czym tu sobie mówimy, przykładem swojej postawy pokazał
Patron dnia dzisiejszego i Patron naszej Ojczyzny – Święty
Andrzej Bobola. On
naprawdę zwyciężył

– chociaż za bardzo, ale to bardzo wielką cenę! Zwyciężył
dzięki
krwi Baranka

i
dzięki słowu swojej świadectwa.
Ale
nie tylko słowo stanowiło w jego przypadku owo świadectwo,
ale
też i krew,

którą
przelał dla tegoż świadectwa, stając się w ten sposób zaczynem
jedności chrześcijan – jedności, którą za jego czasów, i za
naszych także, tak
trudno odbudowywać…
Wpatrzeni
w jego niezwykle bohaterską postawę, pytamy samych siebie, jaką
wartość ma słowo naszego świadectwa?…

I czy bardziej miłujemy życie wieczne i jemu
podporządkowujemy to życie doczesne – czy odwrotnie?… I czy
nasze słowa, i nasza postawa –

wśród ludzi
posiewem
prawdziwej
jednoś
ci,
czy
raczej intryg, kłótni i wzajemnej
podejrzliwości?…
Co robimy, aby jednak
było to budowanie jedności?…

Jakie słowa wypowiadamy – słowa jakiego świadectwa?… I jakie
czyny podejmujemy?…

10 komentarzy

  • Bobola "nawracał" prawosławnych na katolicyzm- to dobrze. Gdy pop "nawracał" na prawosławie katolików – to źle. Moralność Kalego… I tylko Bóg z wysokości uśmiecha się wyrozumiale na widok tych psikusów wyczynianych w Jego imieniu…

  • A czy przypadkiem pomiędzy metodami nawracania św. Andrzeja Boboli a metodami nawracania prawosławnych popów nie było jakichś "subtelnych" różnic? Może warto zajrzeć do podręczników historii Kościoła? Szczerze polecam

    • Drogi Kali…A i owszem – były różnice i to wcale "subtelne". Za jezuitami stała władza państwowa, kościelna, i najdotkliwsza – szlachecka [w stosunku do pańszczyźniaków], za popami – tradycja religijna i spuścizna językowa; mowa białoruska i ówczesna "małoruska" odmiana, z której zwłaśnie zaczęła się kształtować "ruska" – ukraińska. Dokumenty z epoki [pamiętniki, rocznik, memuary polecam – choć może akurat nie jezuickie lecz szlacheckie na przykład.

    • A niechęć [co najmniej niechęć"] do jezuitów w "narodzie szlacheckim" i wśród mieszczaństwa była w Koronie i Litwie w XVII wieku [w epoce Wazów i później] dość powszechna, posądzano ich bowiem o wszystko,tylko nie o sprzyjanie Rzeczypospolitej…

  • Nie rozumiem dlaczego komentarzach wyżej tyle polityki i grania emocjami między różnymi poglądami. Wszystko to ma się nijak do rzeczywistej działalności Andrzeja Boboli, bo On po prostu nawracał na WIARĘ i nic poza tym. Nawracał głównie Unitów a nie Prawosławnych i nie miało to żadnego związku z polityką "Możnych Tego Świata".

    • "Nawracał" nawróconych. Unici to prawosławni uznający prymat papieża. Wiedzy życzę. Może też myślenia…

    • A jaką wiedzę Ty posiadasz?? Czy Katolik lub np: Unita który praktycznie w nic nie wieży nie potrzebuje nawrócenia?? Jemu chodziło tylko o to aby ludzie mieli WIARĘ!! prawdziwą a nie posługiwali się zabobonami! Chodząc po wioskach mógł też trafić do prawosławnego ale to dla niego nie był problem. Radzę trafić do Strachociny k. Sanoka i zapoznać się z owocami świętości Andrzeja Boboli.

    • Nie o tobie i nie o mnie lecz o "postawie bobolistycznej" rzecz. Człowiek rozumny dyskutuje o problemie nie o osobie piszącej. A jeśli już to "wierzy" – bo "wiara". Zdrowych nóg życzę, na rozum bowiem najwyraźniej…

  • Życzyłeś mi wiedzy wiec uważam że ją posiadam z dość dobrego źródła bo z faktów jakie w Strachocinie się dzieją. Ja też nie dyskutuję ani o Tobie ani o sobie tylko o owocach jakie Bobola daje Polsce. Nie mam też zamiaru dyskutować o literówkach bo to nie warto. A "postawa bobolistyczna" była postawą miłości do WSZYSTKICH mimo że niektórzy tego nie potrafili pojąc i dalej nie potrafią.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.