Jednego ci brakuje…

J

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, dzisiaj – w trzydziestą siódmą rocznicę
śmierci Sługi Bożego, Stefana Kardynała Wyszyńskiego, módlmy
się o Beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, wielkiego Ojca Narodu i
duchowego Przewodnika Kościoła w Polsce. I módlmy się – ja
codziennie staram się to czynić – o nowego Prymasa Wyszyńskiego
dla Polski. Czyli o kogoś o tym duchowym formacie; Człowieka, który by
poprowadził Kościół w Polsce i w ogóle całą Polskę, stanowiąc
niekwestionowany autorytet dla wszystkich i punkt moralnego
odniesienia.
Ja
o to będę się dzisiaj modlił w Kodniu, u Matki. I za Was także!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
8 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 P 1,3–9; Mk 10,17–27

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:
Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa.
On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa
Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa
niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest
zachowane dla was w niebie. Wy bowiem jesteście przez wiarę
strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w
czasie ostatecznym.
Dlatego
radujecie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu
różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże
się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież
próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu
Jezusa Chrystusa. Chociaż Go nie widzieliście, miłujecie Go, teraz
także nie widząc wierzycie w Niego, wierząc zaś ucieszycie się
radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel
waszej wiary, zbawienie dusz.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy
przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić,
aby osiągnąć życie wieczne?”
Jezus
mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie
kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i
matkę”.
On
Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej
młodości”.
Wtedy
Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci
brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a
będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem
wiele posiadłości.
Wówczas
Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno
jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się
na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże
trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach
pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
A
oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc
może się zbawić?”
Jezus
spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u
Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.

Słowa
Świętego Piotra Apostoła, jakie usłyszeliśmy w dzisiejszym
pierwszym czytaniu, to wspaniały hymn na cześć Boga, który
przez swego Syna, Jezusa Chrystusa, dokonał wielkich rzeczy w
historii człowieka. Przede wszystkim zaś – otworzył przed nim
drogę zbawienia.
Pierwszy
z Apostołów tak o tym pisze: On [czyli Bóg]
w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych
Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do
dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego,
które jest zachowane dla was w niebie.
Po
czym już bezpośrednio zwraca się Piotr do swoich uczniów i
współwyznawców z takim oto przesłaniem: Wy bowiem jesteście
przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić
się w czasie ostatecznym.
Dlatego radujecie się, choć
teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych
doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele
cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w
ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa
Chrystusa.
Tak,
Bóg dokonuje zbawienia człowieka, przez swego Syna Jezusa – ale w
ścisłej współpracy z człowiekiem.
Człowiek wnosi do tej
współpracy samego siebie i swoje przeżycia, także – a może:
przede wszystkim – swoje cierpienia i doświadczenia,
swoje krzyże i trudności…
I
właśnie ta umiejętność ofiarowania Bogu siebie samych i
swoich przeżyć, swoich trudności i przeciwności, ale i tego, co
jest bogactwem człowieka i jego dobrobytem – stanowią dość
często wyzwanie, któremu nie zawsze jest on w stanie sprostać.
Widzimy to na przykładzie rozmówcy Jezusa z dzisiejszej Ewangelii.
Jak
słyszeliśmy, zwrócił się on do Jezusa z zapytaniem: Nauczycielu
dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Na tak
postawione pytanie, Jezus odpowiedział przywołując konkretne
przykazania. I tutaj okazało się, że człowiek ów miał się czym
pochwalić. Jak bowiem stwierdził: Nauczycielu, wszystkiego
tego przestrzegałem od mojej młodości.
A zatem, można by
rzec, że wszystko jest w porządku i bramy zbawienia wiecznego stoją
przed nim otworem.
Chyba
jednak nie do końca, gdyż jeżeli drążył ten temat, to znaczyło,
że jakiś niepokój był w jego sercu, jakiegoś elementu w
całej układance mu brakowało… I Jezus szybko wskazał, co to był
za element, czego brakowało. Powiedział wprost: Jednego ci
brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a
będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.

A w tej sytuacji okazało się, że jest problem… I że w jednym
momencie zgasło to wielkie zadowolenie z samego siebie, jakim
tryskał ów człowiek. Ewangelista stwierdza, że spochmurniał
na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Odszedł… Nie odważył się ofiarować swego bogactwa… To
wymaganie okazało się zbyt wielkie…
Moi
Drodzy, żeby osiągnąć życie wieczne trzeba pozbyć się swego
bogactwa i pójść za Jezusem.
I naprawdę nie chodzi o to, żeby
natychmiast spieniężyć cały swój majątek, a pieniądze rozdać
tak zwanym ubogim. Akurat, jeśli idzie o tę ostatnią
kategorię ludzi, to widzimy, jak bardzo trzeba tu zachować zdrowy
rozsądek, bo danie tak zwanej „żywej gotówki” ludziom
pretensjonalnym, o nastawieniu roszczeniowym, a wręcz awanturniczym,
może się okazać totalnie demoralizującym! Dlatego nie w
tym rzecz.
Rzecz
w tym, aby żadne nasze wewnętrzne przywiązanie do czegokolwiek
– owszem, to mogą być dobra materialne, ale to mogą być także
jakieś osobiste przyzwyczajenia – nie blokowały nam drogi do Boga
i do drugiego człowieka. To właśnie przywiązania do tych
bogactw mamy się pozbyć.
I wszystko, co swoje – tak radosne,
jak i trudne – przeżywać w pełnej łączności z Jezusem,
przeżywać dla Niego i na Jego chwałę. A w ten sposób będziemy
to także przeżywać – dla własnego zbawienia.
Co
jest dzisiaj tym złym bogactwem, które blokuje mi drogę do
Boga i do drugiego człowieka? Jak staram się tego bogactwa
pozbywać? Czy w ogóle o to się staram?…

14 komentarzy

  • Zgadzam się z Księdzem, że dziś w Polsce brakuje autorytetu i przewodnika kościelnego na miarę Jana Pawła II czy Prymasa Wyszyńskiego, ale cieszę się, że w moim otoczeniu są mądrzy i dobrzy księża, którzy sprawiają, że moja wiara nigdy nie zgasła i nie zwątpiłam w kapłaństwo, choć często słyszę krytyczne głosy pod ich adresem (księży w ogóle) i usprawiedliwianie się ludzi, że przestali chodzić do Kościoła przez tego, czy tamtego księdza, bo coś tam coś tam… Ania2.

    • Bo przecież ludzie nie chodzą do kościoła do Jezusa, tylko do księdza ;). Również często spotykam się z takim usprawiedliwianiem upadku wlasnej wiary i lenistwa :). Ale cóż, tak już jest….

    • Robert uwierz mi wcale mnie to nie dziwi.Teraz w niedzielę mój młodszy syn miał rocznicę komunii św.Ja jako mama zawiodłam bo dla mnie mógł wcale nie iść do rocznicy i nawet szczerze dałam mu propozycję aby nie szedł i co uslyszalam od mojego syna że on nie chce iść, ale Ksiądz będzie miał jakieś ale… . I uważam, że ja jako mama zawiodłam bo powinnam wszystko zrobić aby poszedł do rocznicy i nie z nakazem ale i uważam ze Ksiądz który uczy ich Religi też popełnił jakiś błąd skoro dzieci chciały iść żeby Ksiądz nie miał ale.I wiem niestety że mój syn nie był jedynym dzieckiem w swojej klasie które poszło dla Księdza do rocznicy. M

    • Chodzenie do kościoła dla Księdza. I masz rację jest wiele fajniejszych rzeczy do zrobienia.Szczerze przez ostatnie 3 lata na każdej mszy św jakiej byłam w swoim kościele nie chodziłam bo miałam potrzebę iść chodziłam bo Ks. Wymagał jakiś śmiesznych podpisów i tu mogę powiedzieć ze chodziłam dla KS.uważam też ze to był czas stracony, bo pomimo że byłam w tym kościele ze modlilam się to nie był mój czas kiedy to ja chciałam tam pójść to był czas kiedy ja musiałam tam być ze względu na podpis. I zazwyczaj był to czas ze mógł by już Ksiądz skończyć bo spieszy mi się gdzie indziej tylko nie do kościoła dodam ze nie koniecznie był to czas rozrywki zazwyczaj to był czas gdzie gonily mnie obowiązki domowe jasne znalazłam tą godz na czas w kościele ale później np widziałam ile w ciągu tego czasu mogłam zrobić. M

    • Czyli tak jak napisałem w pierwszym poście :). Tak już jest i tyle, a za 20 – 30 lat pewnie będzie jeszcze gorzej: ponieważ będzie tak jak we Francji.

    • Hmmm trochę zajęło mi nim postanowiłam odpowiedziec na Księdza komentarz.Z racji tej ze nie chciałabym nikogo urazić ale nie widzę żadnego pozytywu. A im bardziej zaczynam go szukać tym bardziej mam wrażenie, że go nie ma, że nic nie ma po za ludźmi którzy chodzą do kościoła dla K….. I po to aby pokazać się innym.

    • Widzi Ksiądz ze mną już tak jest niby robię postęp a stoję w miejscu i ruszyć nie mogę. Długo by opowiadać,ale…. Już nie tu. M

  • "Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie", no On tak mógł zrobić, ale Ja jak będę żył bez samochodu, telefonu tv, czy komputera….Czy aby na pewno to wszystko jest Ci (mi) potrzebne?
    Jedyne rzeczy jakie są mi potrzebne to jedzenie, picie i dach nad głową, a reszta to są dobra luksusowe, które nam wmówiono, że są nam (mi) potrzebne…
    Ułatwiają nam życie ale nie są potrzebne.
    Czy potrafię je odstawić chociaż na kilka dni? Czy nie jestem od nich uzależniony jak alkoholik od alkoholu?
    Jarek

    • Dziś ponownie usłyszałam rozmowę z Jałmużnikiem papieskim i wiem jak m.i. pozbył się swojego mieszkania, jak pomaga bezdomnym w Watykanie i że kieruje się jak mówi " czystą ewangelią ". Można się ogołocić, można, więc dlaczego ja nie mogę… dlaczego na ogołocenie czekam aż do mojej śmierci…jestem jak ten ewangeliczny młodzieniec…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.