Jedno jest Ciało – i jeden Duch!

J

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
urodziny przeżywa Dominik Kałaska, zaangażowany w swoim czasie
w działalność młodzieżową w Parafii w Trąbkach. Życzę Mu,
aby zawsze był jak najbliżej Jezusa i według Jego planów układał
swoje życie. Zapewniam o modlitwie.
A
my dzisiaj znowu jesteśmy na posterunku duszpasterskim: podobnie,
jak w zeszłą niedzielę, będę wspierał tutejszych Duszpasterzy i
dlatego odprawię trzy Msze Święte parafialne, a moja Ekipa będzie
mi asystowała. A potem – znowu całym składem jesteśmy
zaproszeni na obiad u Księdza Dziekana.
Samego
zaś Księdza Dziekana otaczamy naszą modlitwą, aby jak najszybciej
powrócił do pełni zdrowia po przebytej niedawno operacji. Jest On
na miejscu, ale nie jest w stanie spełniać obowiązków
duszpasterskich. A bardzo by chciał. Dlatego wspieramy Go
modlitwami.
U
nas – wszystko w porządku, świetna atmosfera! I gorąco… bardzo
gorąco…
Na
pobożne przeżywanie całego dzisiejszego dnia – dnia Pańskiego –
niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch
Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

17
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: 2 Krl 4,42–44; Ef 4,1–6; J 6,1–15

CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Pewien
człowiek przyszedł z Baal–Szalisza, przynosząc mężowi Bożemu,
Elizeuszowi, chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i
świeżego zboża w worku. On zaś rozkazał: „Podaj ludziom i
niech jedzą”. Lecz sługa jego odrzekł: „Jakże to rozdzielę
między stu ludzi?”
A
on odpowiedział: „Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan:
Nasycą się i pozostawią resztki”. Położył więc to przed
nimi, a ci jedli i pozostawili resztki, według słowa Pańskiego.

CZYTANIE
Z LISTU ŚW. PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób
godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i
cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości.
Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest
pokój.
Jedno
jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani w jednej
nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara,
jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i
działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim
wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił na tych, którzy
chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi
uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha.
Kiedy
więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się
do Niego, rzekł do Filipa: „Skąd kupimy chleba, aby oni się
posilili?” A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział
bowiem, co miał czynić.
Odpowiedział
mu Filip: „Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z
nich mógł choć trochę otrzymać”.
Jeden
z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: „Jest
tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie
ryby lecz cóż to jest dla tak wielu?”
Jezus
zatem rzekł: „Każcie ludziom usiąść”. A w miejscu tym było
wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do
pięciu tysięcy.
Jezus
więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał
siedzącym; podobnie uczynił i z rybami rozdając tyle, ile kto
chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: „Zbierzcie
pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło”. Zebrali więc i
ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po
spożywających, napełnili dwanaście koszów.
A
kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: „Ten
prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat”.
Gdy
więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać
królem, sam usunął się znów na górę.

Liturgia
Słowa mówi nam dziś o chlebie, którym karmi nas Pan. Wyraźnie
nawiązuje do tego chociażby refren Psalmu responsoryjnego, w którym
śpiewaliśmy przed chwilą: Otwierasz
rękę, karmisz nas do syta!”.
A w pierwszym czytaniu i
w Ewangelii usłyszeliśmy dwa podobne opisy rozmnożenia chleba.
W wydarzeniu, opowiedzianym nam w pierwszym czytaniu – dokonał
tego Prorok, mąż Boży. W wydarzeniu ewangelicznym – Jezus
Chrystus!
Obaj działali w imieniu tego samego Boga.
Zarówno
Prorok, jak i Jezus Chrystus, dokonali tego cudu, ponieważ trzeba
było przyjść z pomocą zgłodniałym ludziom. W jednym i drugim
przypadku ludzie byli bezradni: tutaj sługa Proroka, a
w Ewangelii – uczniowie Jezusa. Wszyscy
oni mieli poważne wątpliwości, jak zaradzić, jak nakarmić tylu
ludzi, mając tak znikomą ilość chleba. I oto w jednym i drugim
przypadku – doszło do wielkiego zaskoczenia, bo w obu
przypadkach nastąpiło rozmnożenie chleba i w obu
przypadkach po spożywających pozostały resztki!
Obfitość
Bożej dobroci zaskoczyła nie tylko tych będących najbliżej, a
więc uczniów Jezusa czy sługi Proroka, ale wszystkich
spożywających.
Po prostu – chleba było o wiele więcej, niż
chętnych do spożycia. A przecież
wszyscy jedli do sytości – w obu przypadkach.
Ale
zwróćmy jeszcze uwagę na jeden, może mało zauważalny, a
przecież istotny moment. Otóż, w jednym i drugim przypadku nie
nastąpiło stworzenie chleba,
stworzenie
z niczego, ale rozmnożenie tego, który został
przyniesion
y przez ludzi. Nawet dokładnie nie
wiemy, przez kogo. W czytaniu starotestamentalnym usłyszeliśmy, że
był to pewien człowiek. W Ewangelii –
uczniowie stwierdzili: Jest tu jeden chłopiec.
I nic więcej. Nie wiemy kto – i skąd! Autorzy biblijni nie
dochodzili, ani nie zagłębiali się w ustalenie danych
personalnych. Dla nich ważnym było to, że ci tajemniczy ludzie
przynieśli chleb. Po co o tym wszystkim mówimy? Do czego
potrzebne nam jest to porównanie dwóch wydarzeń – tak odległych
czasowo, a jednak tak bliskich w
swej
treści?
Czynimy
tak dlatego, aby dostrzec podobieństwo obu tych sytuacji do naszego
życia, a właściwie – do naszego uczestnictwa w Bożych
darach,
a zwłaszcza: we
Mszy Świętej.
Owi tajemniczy ludzie może dlatego zostali tak
niekonkretnie określeni: pewien człowiek; oraz: Jest
tu jeden chłopiec,
aby tym wyraźniej mogli symbolizować
nas wszystkich. Przy czym zauważmy, że są to pojedyncze osoby –
nie jakiś wielki, a do tego nie określony tłum. Dostrzeżone
zostały przez Autorów biblijnych
pojedyncze osoby.
My
także przychodzimy do Jezusa, który dostrzega każdego z nas
indywidualnie. Nie jesteśmy dla
Niego bezkształtna masą, tłumem, zbiegowiskiem, ale
każdego z nas dostrzega indywidualnie
i – co
więcej – każdego z nas zna po imieniu. Nawet,
jeżeli Autorzy biblijni nie określili
dokładnie, kim byli owi
tajemniczy ludzie, to Bóg znał
ich bardzo dobrze.
Jezus
Chrystus także każdego z nas zna po imieniu i nikt z nas nie jest
dla Niego „jakimś tam” człowiekiem, „jakąś” kobietą z
trzeciej ławki, „jakimś” mężczyzną spod chóru – ale
każdy z nas w oczach Bożych jest wielką indywidualnością!
Przyjrzyjmy
się dalszym podobieństwom: przybywamy tu, na spotkanie z Bogiem,
jak tamci ludzie i przynosimy chleb, czyli owoc całego tygodnia.
Przy czym, należy nadmienić, że ten chleb też bywa różny. Jedni
swój chleb niosą z dumą, bo jest on owocem rzetelnej i
uczciwej pracy, dobrego i świętego życia, przestrzegania Bożych
przykazań, pełnienia woli Bożej. Owszem, nie wszystko im wyszło
idealnie
tak, jakby może chcieli lub marzyli, ale jednak
szczerze się starali – i ten szczery wysiłek przynoszą.
Inni
z kolei przychodzą ze wstydem, bo ich chleb jest gorzki
jest owocem zmarnowanego tygodnia, straconego czasu. Ale i tę swoją
nieporadność Bogu ofiarują – licząc, że On coś z tym zrobi,
podpowie coś na przyszłość, poratuje…
Wszyscy
przynosimy swój chleb i chcemy się nim pożywić tak, aby
mocą tego pokarmu przeżyć następny
tydzień, ale też całe życie doczesne, a wreszcie także:
życie wieczne. Zdajemy sobie sprawę, że jest go zbyt
mało,
że nie wystarczy go na wieczność, ledwie udałoby się
zaspokoić pierwszy głód. Stajemy zatem bezradni, jak uczniowie
Jezusa. A On przychodzi z pomocą w tym naszym
trudnym położeniu i czego dokonuje? Nie tylko pomnaża ten chleb,
ale czyni go swoim
Ciałem! Uświęca! Przebóstwia!
Bardzo
jasno jest to widoczne w trakcie Mszy Świętej, w obrzędzie
przygotowania darów. Zwykle w tym czasie śpiewamy jakąś pieśń,
więc nie słyszymy, jak kapłan – podnosząc patenę z leżącą
na nim hostią – mówi: „Błogosławiony jesteś Panie, Boże
wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb,
który
jest
owocem ziemi i pracy rąk ludzkich. Tobie
go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia”.
Zwróćmy
dziś baczniejszą uwagę na ten moment, bo to wtedy właśnie my
także składamy na patenie
owoc
naszej tygodniowej pracy i naszych przeżyć. To
jest właśnie nasz chleb.
Jezus
sam bierze go w swoje święte i czcigodne ręce, uświęca i
pomnaża. Nie czyni wszystkiego za nas, ale wspiera nasz trud.
Od nas jednak oczekuje również zaangażowania. A jego
łaskawość i hojność przerasta nasze oczekiwania. Bohaterowie
dzisiejszych czytań jedli do syta i pozostawili resztki. Boża
łaskawość i dzisiaj przerasta ludzkie oczekiwania, ludzkie
pragnienia.
I
to są właśnie podobieństwa, jakie
zachodzą pomiędzy
sytuacją
bohaterów dzisiejszych
czytań, a naszą
sytuacją. Wiele jest
tych podobieństw. Trzeba nam jednak zastanowić się, czy nie
zachodzą żadne różnice?
Zobaczmy,
bohaterowie dzisiejszych czytań skorzystali z Bożej łaskawości –
i jedli do syta. A my?
Czy
nie zdarza się tak, moi Drodzy, że przychodzimy na spotkanie z
Jezusem, przynosimy ten swój chleb, Jezus go uświęca, pomnaża, a
my – nie chcemy Go spożywać?
On okazuje nam tak wielką
łaskawość, daje nam swe Ciało do spożywania – każdy z nas
otrzymał tę szansę w czasie Pierwszej Komunii Świętej – a
tymczasem tak
wielu z nas nie korzysta z tej szansy?
Moi
Drodzy, ilu z nas nie widzi potrzeby
przystępowania do Stołu Pańskiego?
Ilu z nas, katolików, nie
widzi potrzeby – w ogóle – przychodzenia do kościoła? Jak
często traktuje się to jako nakaz Kościoła, obwarowany
grzechem ciężkim,
albo przychodzi się pod presją sąsiadów,
rodziców, opinii otoczenia, lub nie przychodzi się wcale – pod
byle pretekstem? Spróbujmy może na to spojrzeć inaczej i
zobaczmy naszą nieobecność na Mszy Świętej,
nasze
nieprzystąpienie do Komunii Świętej jako odepchnięcie Bożej
ręki, podającej nam Pokarm;
jako dobrowolną rezygnację z
dobra, jakim chce nas obdarzyć Bóg. A znowu przystąpienie do
Komunii Świętej – jako najwspanialszą ucztę duchową,
która nas naprawdę wzmacnia i napełnia radością!
Może
to wszystko, co tutaj teraz słyszymy, wydaje się nam jakąś
poezją, patetycznymi porównaniami, jakimiś zręcznymi chwytami
kaznodziejskimi. Ale
zobaczmy, czy nie jest tak, że harujemy przez cały tydzień,
jesteśmy zmęczeni pracą, tym trudnym „wiązaniem końca z
końcem” i nie widzimy światła nadziei, bo
wszystko zaczyna nas przygnębiać, ulegamy szarzyźnie, smutkowi;
jest nam wszystko obojętne –
czyż
tak często nie jest? A jeśli tak – to dlaczego tak się dzieje?
A
dlaczego tyle jest znieczulicy, dlaczego ludzie są sobie tak
dalecy, tak często wrodzy,
czemu są zagubieni do tego stopnia,
że nierzadko decydują się – o czym nieraz słyszymy – nawet na
samobójstwo?
Nie
łudźmy się! Problemów, przed jakimi staje dziś człowiek, nie
rozwiążą
nawet najlepsi specjaliści od psychologii,
czy eksperci z innych dziedzin. Tych problemów nikt z ludzi –
swoimi jedynie siłami – nie jest w stanie rozwiązać! Człowiek
pozostanie z nimi sam, jeżeli wreszcie nie zdobędzie się na odwagę
i nie przyjdzie z nimi do Jezusa! Naszego
chleba jest naprawdę zbyt mało, abyśmy się nim nasycili, a często
nasze ręce są w ogóle puste. Dlatego
potrzeba nam potężnego zastrzyku świętości.
Bardzo
wyraźnie było to wspomniane w modlitwie przed czytaniami, w której
usłyszeliśmy takie słowa: „Boże, […] bez Ciebie nic nie
jest mocne ani święte”. Nic!
A zatem „spraw w swoim
wielkim miłosierdziu
– modlił się dalej w naszym imieniu
kapłan – abyśmy pod Twymi rządami i Twoim przewodnictwem
dobrze używali rzeczy przemijających i nieustannie ubiegali się o
dobra wieczne”.
Właśnie!
Spraw,
Panie, w swoim wielkim miłosierdziu, aby ten doczesny owoc naszej
pracy mógł być dla nas uświęceniem, mógł być drogą do
dóbr wiecznych; aby stał się naszym skarbem na wieczność, aby
mogło nastąpić to cudowne zjednoczenie doczesności z
wiecznością,
naszego codziennego trudu – z wieczną radością,
wiecznym zbawieniem. Może się ono dokonywać tylko na Mszy Świętej
i w Komunii Świętej.
Zanim
się nie przekonamy do potrzeby częstego, przynajmniej
coniedzielnego uczestnictwa we Mszy Świętej i częstej Komunii
Świętej,
nie znajdzie zastosowania w naszym życiu zachęta
Świętego Pawła z dzisiejszego drugiego czytania, z Listu do
Efezjan – zachęta do tego, abyśmy postępowali
w sposób godny powołania, jakim zostaliśmy wezwani, a
więc powołania do świętości;
zachęta do tego, abyśmy z
cierpliwością znosili siebie nawzajem w miłości – bez
wzajemnych kłótni, nerwów; zachęta
do zachowania jedności i pokoju. Tych wskazań
Świętego Pawła, bez pomocy Bożej, nie da się zrealizować.
Dlatego
Apostoł mówi dalej: Jeden jest Pan, jedna wiara
[…]
Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i
działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich
.
Tak, moi Drodzy: Bóg
i tylko 
Bóg! I nikt poza Nim! Tylko On jeden
spieszy ze skuteczną pomocą, On jeden skutecznie działa, wychodzi
ze swą łaskawością i daje szansę wszystkim.
Wielu
z nas tę szansę wykorzystało i cała ta mowa – zdawałoby się –
nie odnosi się do nich. To prawda, ale nie do końca. Bo
jeśli stale uczestniczymy we Mszy Świętej, systematycznie karmimy
się Ciałem Chrystusa i żyjemy na co dzień po Bożemu, to tym
goręcej
winniśmy się modlić za tych,
których tu dziś nie ma –
i
pewnie jeszcze długo nie
będzie, bo nie dostrzegają potrzeby spotkania z Jezusem.
Tak, moi Drodzy, módlmy się za nich, zachęcajmy ich, podejmujmy w
ich intencji wyrzeczenia.
Stawka
jest wielka: jest nią wieczne zbawienie! Nasze –
i tych ludzi. A Chleba Bożego z pewnością wystarczy
wszystkim – i to w obfitości. Albowiem Bóg jest i działa –
chce działać – we wszystkich.
Tylko
Mu na to pozwólmy!

8 komentarzy

  • "Spraw, Panie, w swoim wielkim miłosierdziu, aby ten doczesny owoc naszej pracy mógł być dla nas uświęceniem, mógł być drogą do dóbr wiecznych; aby stał się naszym skarbem na wieczność, aby mogło nastąpić to cudowne zjednoczenie doczesności z wiecznością, naszego codziennego trudu – z wieczną radością, wiecznym zbawieniem." Amen.
    Rozważania Księdza są dla mnie przygotowaniem do dzisiejszej Eucharystii o 10tej. Idę się nasycić Bożym Ciałem.

    • Mnie, pamiętającego krótki pobyt księdza Jacka w naszej parafii -skąd tak jakoś nagle został w czerwcu przeniesiony do innej diecezji, a w ślad za nim zniknął proboszcz-dziekan i jego siostrzeniec, też ksiądz – głos Anny, nie wiedzieć dlaczego, przypomina dowcip góralski o spinkach do mankietów księdza proboszcza. Ale to zapewne przywara wieku i dobrej, mimo niego, pamięci.

  • Jak się czyta od kilku lat głęboko zaangażowaną Annę [co za nienasycony łakomczuszek!], to aż korci, by przystać…do ateistów.

    • Mam nadzieję, że dzisiejszą Ewangelię Jezus tłumaczył nie tylko uczniom ale mnie, Tobie i SIR Absurdowi…mam nadzieję że dzisiejsze Słowo o roli i chwaście również odczyta…

    • Na blogu może naprawdę wypowiadać się każdy. I każdy może swobodnie prezentować swoje poglądy. Jedyne, o co zawsze proszę, to kultura dyskusji i odrobina życzliwości dla naszej blogowej Wspólnoty…
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.