Totalnie i radykalnie!

T

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę zawarcia
sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał
Szewczakowie, mieszkający
obecnie w Warszawie,
natomiast Rafała miałem przyjemność poznać jako Lektora na moim
pierwszym wikariacie,
w Radoryżu Kościelnym. Niech
Pan błogosławi
Drogim Jubilatom w codziennej
realizacji programu, zawart
ego w małżeńskiej
przysiędze, którą sobie przed siedmiu laty nawzajem złożyli.
Z
kolei urodziny przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i
bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a
tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Niech Pan
obdarzy Ją wszystkimi łaskami i udzieli swoich darów!
Wszystkich
dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!
A
ja znowu zostaję sam na Parafii – w sensie kadry duszpasterskiej –
bo Ksiądz Proboszcz na dziesięć dni wybywa. I znowu to dręczące
pytanie, czy będzie miał do czego wracać?…
Dobrego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
20 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Bernarda, Opata i Doktora Kościoła,
do
czytań: Ez 24,15–24; Mt 19,16–22

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Pan
skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, oto zabieram ci
nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie
pozwól, by ci płynęły łzy. Wzdychaj w milczeniu, nie przybieraj
żałoby jakby po umarłym, zawiąż sobie zawój dokoła głowy,
sandały włóż na nogi, nie przysłaniaj brody, nie spożywaj
chleba żałoby”.
Mówiłem
do ludu mego rano, a wieczorem umarła mi żona, i uczyniłem rano
tak, jak mi rozkazano.
A
lud mówił do mnie: „Czy nie wyjaśnisz nam, co znaczy dla nas to,
co czynisz?”
Wówczas
powiedziałem do nich: „Pan skierował do mnie te słowa: «Powiedz
domowi Izraela: To mówi Pan Bóg: Oto Ja pozwalam bezcześcić
świątynię moją, dumę waszej potęgi, radość waszych oczu,
tęsknotę waszych serc. Synowie wasi i córki wasze, których
opuściliście, od miecza poginą. Wy zaś tak uczynicie, jak Ja
uczyniłem: brody nie będziecie przysłaniać, nie będziecie
spożywać chleba żałoby, ale mając zawoje na głowach i sandały
na nogach, nie będziecie narzekać ani płakać. Będziecie schnąć
z powodu nieprawości waszych i będziecie wzdychać jeden przed
drugim. Ezechiel będzie dla was znakiem. To, co on uczynił,
będziecie i wy czynili, gdy to nastąpi. I poznacie, że Ja jestem
Panem»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Pewien
człowiek zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Nauczycielu, co
dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?”
Odpowiedział
mu: „Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli
chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania”.
Zapytał
Go: „Które?”
Jezus
odpowiedział: „Oto te: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij,
nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego
bliźniego jak siebie samego”.
Odrzekł
Mu młodzieniec: „Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi
jeszcze brakuje?”
Jezus
mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj,
co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.
Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Gdy
młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem
wiele posiadłości.

Niejednokrotnie
już zwracaliśmy uwagę na to, że Bóg, chcąc wyrazić jakąś
istotną prawdę, zasygnalizować jakąś ważną sytuację,
posługiwał się Prorokiem – w tym sensie, że kazał mu
wykonywać jakieś dziwne gesty lub tajemnicze czynności, które
miały zmobilizować obserwujących go ludzi do myślenia, do
wyciągnięcia wniosków
z ich niewłaściwej najczęściej
postawy.
Dzisiaj
mamy do czynienia z podobną sytuacją, tyle że dzisiaj działanie
Boga dotyka Proroka w sposób bardzo bolesny: umiera jego żona, o
której sam Bóg powiedział: Synu
człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu.

Tak,
żona Ezechiela to radość jego oczu, radość jego serca. I została
mu tak nagle zabrana, a do tego jeszcze Bóg zażądał: Nie
lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by ci płynęły łzy.
Wzdychaj w milczeniu, nie przybieraj żałoby jakby po umarłym,
zawiąż sobie zawój dokoła głowy, sandały włóż na nogi, nie
przysłaniaj brody, nie spożywaj chleba żałoby

chociaż
te wszystkie czynności były nakazane prawem i obyczajem.
W
ten sposób Bóg zapowiada
zbezczeszczenie
świątyni jerozolimskiej,

która dla Izraelitów także była – zgodnie ze stwierdzeniem
samego Boga – dumą ich potęgi i radością ich oczu. Ma
się to stać na tyle gwałtownie i nagle,
że nawet nie będzie czasu na żadne
rytualne oznaki żałoby.

A poza tym – wszystkie obrzędy żałobne, o których tu dzisiaj
mowa, z reguły służyły temu, aby człowiek obył
się jakoś z bólem

po stracie bliskiej osoby, pogodził się z tą stratą i żył
dalej, na ile się da normalnie.
Tymczasem
upadek i zburzenie zarówno świątyni jerozolimskiej, jak i całej
Jerozolimy, nie
mo

– ot, tak sobie –

przejść bez

echa,
by ludzie po prostu wrócili do swoich zajęć i jakoś tam w miarę
normalnie żyli, godząc się z
czasem ze
stratą miejsca kultu. Oni muszą zrozumieć, że to jest karą za
ich grzechy, za ich nieustanne odwracanie się od Boga, przeto nie
mogą nad tym przejść do porządku dziennego,

jak gdyby nigdy nic. Nie! Oni muszą ten mocny i bolesny znak
dokładnie
odczytać i wziąć sobie do serca!

Dlatego nie ma mowy o żadnych obrzędach żałobnych, kojących
cierpienie.
I
dlatego Prorok, skoro miał to zapowiedzieć swojemu ludowi, także
został ich pozbawiony. Bardzo to wyjątkowa i specyficzna misja.
Możemy powiedzieć, że Bóg
nie oszczędza swoich posłańców.
Ale
chciał w ten sposób – nawet tak drastyczny – jakoś dotrzeć do
ludzi i poruszyć ich serca, zmobilizować do nawrócenia, do zmiany
myślenia i postępowania. Prorok
– chociaż niewinnie – odczuł to bardzo boleśnie. Czy
równie boleśnie – a przez to
skutecznie – odczuli to ludzie,

do których przekaz ten był adresowany?
Owszem,
nieraz
lamentowali

nad zbezczeszczeniem świątyni i zburzeniem Jerozolimy, na
wygnaniu wznosili ręce do Boga

i wołali o zmiłowanie! Czemuż takiej refleksji nie było, zanim
nastąpiły
te straszne wydarzenia?

I czemu – kiedy już nastąpiły – też nie w każdym
sercu spowodowały właściwy, a do tego – długotrwały skutek?
Pewien
człowiek

– jak bohatera dzisiejszej Ewangelii określa
Święty
Mateusz – czynił zasadniczo
rzeczy dobre,

bo przestrzegał przykazań i wypełniał wolę Bożą. A jednak –
nie czuł się do końca spełniony, czegoś mu jeszcze brakowało…
Trzeba było zrobić
jeszcze jeden wyraźny krok!
Niestety,
w tym momencie nie był na
to gotów.
Za bardzo był przywiązany do swoich bogactw. Dlatego odszedł
od Jezusa zasmucony…

Przynajmniej
w tamtej chwili. Może potem wrócił – nie wiemy. Ale w tamtej
chwili, niestety, odszedł…
Moi
Drodzy, Jezus
i od nas oczekuje radykalizmu

w postawie i w opowiadaniu się po stronie najwyższych wartości.
Obie
opisane dzisiaj sytuacje – zarówno ta, z Prorokiem Ezechielem w
roli głównej, jak i ta z bogatym młodym człowiekiem – pokazują,
że Bóg
nie godzi się na żadną połowiczność,

fragmentaryczność, częściowość… Bóg w swojej miłości do
człowieka jest radykalny
i totalny

– i takiej samej postawy oczekuje od nas. Radykalnej
i totalnej!
Stać
nas na nią?
Z
pewnością, na tak postawione pytanie rzetelnie i uczciwie
odpowiedział sobie Patron dnia dzisiejszego, Święty
Bernard.
Urodził
się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w
1090 roku.
Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji,
matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec, uczęszczał do
szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował
dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii.
Jednak w pewne Boże Narodzenie, Bernardowi miało się objawić
Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie
Bożej.
W
roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka.
Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę
ziemską.
Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej
charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe
nabożeństwo do Bożej Matki.
Kiedy
miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa
cystersów w Citeaux,
pociągając za sobą trzydziestu
towarzyszy młodości!
Niedługo potem również jego ojciec
wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród
miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą
miały mężów, bo wszystko, co było najszlachetniejsze z
„męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu!
Oczywiście, to
przekaz może nieco anegdotyczny, ale swego powołania nasz Patron
nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!
Nadmierne
pokuty,
jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały
jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł
się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się
przed Bogiem w nieco inny sposób.
Oto bowiem, wraz z dwunastu
towarzyszami, został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana,
do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w
którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny,
nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na:
„Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako
pierwszy opat tegoż klasztoru, otrzymał święcenia kapłańskie.
Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.
W
założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści
osiem lat jako opat.
Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon
cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw,
toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu
cystersów!
Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w
całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego
synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy
reformy z wielu opactw benedyktyńskich.
Jednak
Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej.
Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał
łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak
mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie
godziny
nocy. Założył około trzystu fundacji
zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.
Całym
swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł
znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki.
Był jedną z
największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią
Europy”.
Był obrońcą Papieża Innocentego II. Położył
kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy
zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i
stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej
zatwierdzenie.
W
sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił
przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i
traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny.
Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem!
Jednak
w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich
wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne,
modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych
przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki
Bożej,
zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza
Panno Maryjo
…”. Wśród listów, zachował się – między
innymi – list do Biskupa krakowskiego.
Ponadto,
wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki
Pańskiej:
widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a
bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z
Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał
mu tytuł „doktora miodopłynnego”.
Zmarł
w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174
kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830
roku ogłosił go Doktorem Kościoła.
Wpatrując
się w jego chrześcijański, apostolski i zakonny radykalizm i
totalne oddanie się Jezusowi i Jego Matce, raz jeszcze zapytajmy
samych siebie – w kontekście dzisiejszego słowa – czy nasza
postawa chrześcijańska jest także totalna i radykalna?

5 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.