Czym tak naprawdę jest dla mnie Krzyż?…

C

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, wczoraj – już po zamieszczeniu rozważania –
dowiedziałem się, że w godzinach porannych odszedł do Pana mój
Dziadek, Edmund Jaśkowski. W lipcu skończył dziewięćdziesiąt
lat, przy czym ostatnie lata naznaczone były ciężką chorobą i
brakiem świadomego kontaktu z otoczeniem. Troje Jego Dzieci na
zmianę czuwało przy Nim i akurat wczoraj był z Nim nasz Tato, od
którego
właśnie dowiedziałem się o odejściu
Dziadka. Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek. Proszę, abyście
zechcieli połączyć się z naszą Rodziną w modlitwie o pokój
wieczny dla ś.p. Edmunda. Już teraz za to dziękuję.
A
urodziny dzisiaj przeżywa nasz Kościelny – jak Go zwykle nazywam:
Pan Dyrektor – Grzegorz Matysiak. Dziękując Mu za bardzo ofiarną
służbę w Parafii, za niezwykłe poczucie humoru i otwartość na
ludzi, życzę stałej bliskości z Jezusem i wszelkiego Bożego
błogosławieństwa, oraz tak bardzo potrzebnego zdrowia. Zapewniam o
modlitwie.
Wczorajsze
nasze modlitewne spotkanie, w ramach nabożeństwa fatimskiego,
naprawdę pięknie przebiegło. Podziękowałem zresztą na koniec za
przygotowane rozważania i poprowadzone kolejne dziesiątki Różańca
Świętego, za piękną oprawę liturgii i za posprzątanie otoczenia
kościoła przez owe siedem Osób, o których wczoraj wspomniałem.
W
związku z tym jednak, musiałem także wypowiedzieć kilka gorzkich
słów, o czym także wczoraj pisałem. Zaznaczyłem jednak, że owo
podsumowanie i podziękowanie za nabożeństwo jest z mojej strony
nie tylko taką grzecznościową etykietą, ale elementem formacji i
przygotowania do przyjęcia Sakramentu. Bo przygotowanie do
Bierzmowania to nie tyle nauczenie się kilku pytań na egzamin, co
kształtowanie postawy.
Dobrego
dnia Wszystkim życzę!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Święto
Podwyższenia Krzyża Świętego,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Lb 21,4b–9; Flp 2,6–11; J 3,13–17

CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
W
owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli
mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu wyprowadziliście nas z
Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a
uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”.
Zesłał
więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak
że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli zatem ludzie do
Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i
przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas
węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem.
Wtedy
rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na
wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego,
zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża z brązu
i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż
ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża z brązu, zostawał przy
życiu.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Chrystus
Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w
zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego
też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad
wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot
niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz
Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego.
A
jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by
wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał
życie wieczne.
Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby
świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.

Otaczamy
dzisiaj ołtarz Chrystusa, aby wyrazić Mu naszą głęboką
wdzięczność za Krzyż. Dziękujemy Mu za znak
naszej wiary, za znak naszego
zbawienia.
Jak
wielką tajemnicą jest
Krzyż! Jak ogromną treść
w sobie zawiera! Zdawać by się mogło: przecież to tylko dwie
skrzyżowane belki, pionowa i pozioma… Ale dla każdego, kto na
niego spojrzy, kto pod nim stanie, jest on znakiem wyjątkowym.
W
starożytności – znak hańby, narzędzie najbardziej odrażającej
śmierci. Od dnia jednak, kiedy na krzyżu oddał swe życie Syn
Boga, stał się krzyż znakiem nadziei i ratunku. Krzyż to
znak, w którym w przedziwny sposób sprawy Boskie łączą się
ze sprawami ludzkimi,
sprawy Nieba – ze sprawami ziemi.
Chrystus, który na krzyżu zawisł pomiędzy Niebem a ziemią,
zjednoczył w sobie Niebo i ziemię, zbliżył je do siebie.
Poprzez jedną i wyjątkową Ofiarę ze swego życia – dokonał
zbawienia człowieka.
Tak
wyraźnie mówi o tym dzisiaj Święty Paweł w drugim czytaniu:
Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze
sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego
siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A
w tym, co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej.
Krzyż
dlatego jest tak dostojny i święty, że na nim Jezus Chrystus, Bóg
Człowiek, złożył właśnie ową doskonałą Ofiarę. Sam w
sobie krzyż zapewne nie znaczyłby nic, co najwyżej dalej
pozostałby znakiem hańby, znakiem wielkiej przegranej… Odkąd
jednak Jezus uświęcił Go, krzyż zyskał bardzo głęboki
wymiar,
głęboką treść. Stał się znakiem wielkiego
zwycięstwa – zwycięstwa, które zostało odniesione raz na zawsze
i ostatecznie.
I
dlatego, przeżywając Drogę Krzyżową, za każdym razem
powtarzamy: Kłaniamy
Ci się, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie, żeś przez
Krzyż
i
Mękę
swoją świat odkupić raczył”.
Krzyż to znak
zwycięstwa, a więc – znak ratunku i nadziei. Kto pod tym znakiem
zwraca swoją myśl i serce do Chrystusa, z pewnością jest na
właściwej drodze i z pewnością jest bezpieczny w obliczu
przeciwności.
Tak,
jak Izraelici, którzy spoglądając na miedzianego węża, doznawali
uzdrowienia od ukąszeń węża prawdziwego, tak ten, kto z wiarą
spogląda na Krzyż, doznaje uzdrowienia od ukąszeń szatana. A
są to bardzo bolesne ukąszenia i również niosą śmierć –
śmierć tym gorszą, że duchową, nie tylko cielesną: niosą
śmierć na wieki.
I dlatego wąż miedziany ze Starego
Testamentu był zapowiedzią Krzyża –
centralnego znaku Nowego Testamentu
. Oczywiście,
zapowiedzią dość daleką, bo tu był tylko znak wykonany z
miedzi, a na krzyżu zawisł Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i
prawdziwy Człowiek. Ale poprzez ten znak miedzianego węża Bóg
zapowiedział, że w przyszłości inny znak będzie już nie tylko
symbolem, ale i źródłem całkowitego uzdrowienia i uleczenia
z grzechu i śmierci.
I
właśnie Krzyż jest takim znakiem i źródłem. On zawiera w sobie
tę moc, tę wielką moc! Ale jego moc i skuteczność leży nie w
nim samym.
Krzyż może stać dumnie i wyniośle, może być
ozdobny i błyszczeć z daleka, może wznosić się wysoko ponad
górami i poziomami, może być bogaty i ozdobny, a
jednocześnie
może wcale nie
być znakiem zbawienia, bo jego
moc
i
skuteczność –
żeby
to jeszcze raz powtórzyć
leży w sercu
człowieka!
Zależy
od tego, czy krzyż, wiszący na ścianie; czy krzyż, dumnie stojący
i ozdobny – znajdzie miejsce w moim sercu. Czy ja ten Krzyż
potraktuję poważnie, czy ja ten Krzyż uczynię drogowskazem
w swoim życiu, czy ten Krzyż będzie dla mnie bramą do zbawienia.
Czy ja z tym Krzyżem będę się liczył bardzo
konkretnie
we
wszystkich okolicznościach życia, nie tylko od święta czy
rekolekcji. Czy będzie on dla mnie przede wszystkim znakiem
duchowym…
Bo
może wystawię przepiękny krzyż na pomniku nagrobnym – taki
krzyż, który swoim rozmiarem i blaskiem zwróci uwagę wszystkich
przechodzących – a wcale nie będę pamiętał, aby się modlić
za swoich
Zmarłych, aby łączyć się z Ofiarą
Chrystusa za ich zbawienie. I cóż z najbardziej okazałego i
ozdobnego krzyża na pomniku?
A
może wystawię przepiękny krzyż przed swoim domem – taki krzyż,
który z daleka będzie wznosił się i zachwycał, gdy tymczasem w
jego obliczu będą dokonywały się ciągłe kłótnie
rodzinne i sąsiedzkie, ciągłe nieporozumienia,
niesnaski?… I może w moim domu zawieszę przepiękny krzyż na
ścianie, gdy tymczasem to wszystko, co w domu będzie się działo,
będzie mu po prostu urągało?… I może
piękny złoty krzyżyk zawieszę na szyi, gdy tymczasem w moim sercu
wcale nie będzie Bożej atmosfery i Bożego pokoju.
Trzeba,
moi Drodzy, przemyśleć na nowo swoje odniesienie do Krzyża i do
Chrystusa, który na nim dokonał tak wielkiego dzieła zbawienia. I
dlatego krzyż na cmentarzu, na grobie najbliższych musi mówić
o
mojej ciągłej i systematycznej modlitwie w
intencji ich zbawienia. Krzyż przed moim domem musi sygnalizować
Bożą atmosferę w obejściu, w sąsiedztwie;
musi mówić, że
tu mieszkają chrześcijanie, którzy nie tylko raz do roku, na
Wigilię, mówią do siebie ludzkim głosem…
Krzyż
w moim domu musi świadczyć, że ja wszystkie swoje
sprawy układam
w jego blasku, że na wszystko patrzę poprzez
ten Krzyż, że moja rodzina jest katolicką nie tylko z nazwy. Krzyż
na mojej piersi musi świadczyć o moim życiu
chrześcijańskim,
o przystępowaniu do Sakramentów Świętych,
o systematycznej Mszy Świętej.
Krótko
mówiąc, Krzyż w moim życiu – obojętnie, gdzie by nie stał, w
którym miejscu by się nie znajdował – ma być znakiem mojej
wiary,
a jednocześnie ma tę wiarę pogłębiać; według
słów samego Jezusa, który dziś w Ewangelii powiedział: Jak
Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono
Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy miał życie
wieczne.
Takie słowa przed chwilą usłyszeliśmy: Każdy,
kto w Niego wierzy…
Właśnie,
stając dzisiaj w blasku Krzyża, muszę zapytać siebie samego o
moją wiarę, o jej autentyzm, o jej szczerość i prawdziwość. Czy
Krzyż jest dla mnie przypomnieniem o Bogu, o wierze? Jak wykonuję
mój codzienny znak
Krzyża – czy uważnie i
pobożnie? Czy to nie jest jakiś niedbały gest, zupełnie
niezrozumiały – coś, co ma być podobno znakiem Krzyża, ale tak
naprawdę jest jakimś niewyraźnym machnięciem ręki,
zupełnie bez znaczenia?…
A
przecież czyniąc znak Krzyża, wypowiadam określone słowa,
przyzywam całą Trójcę Świętą. Wzywam pomocy Trójcy do
swoich spraw – do tego, co aktualnie chcę czynić. Czy zdaję
sobie z tego sprawę, że czynię znak mojej wiary? Jak często
go czynię?
Czy
pamiętam o nim przed posiłkiem, przed podróżą, przed kościołem,
przed rozpoczęciem pracy? I czy ten znak, uczyniony wówczas,
przypomina mi, że czynność, którą rozpoczynam, ma mnie
zbliżyć do Boga?
Jeżeli uczynię ten znak w pełni świadomie,
z pewnością nie będę wykraczał przeciwko Bogu ani czynił
czegoś, co się Jemu nie podoba…
A
zatem, znak Krzyża ma przeogromne
znaczenie
– muszę sobie z tego jasno i zawsze zdawać sprawę!
I tak, jak czyniąc ten znak na sobie, ogarniam nim
całego siebie:
mój umysł i serce, moje ramiona – a wiec moją
sferę duchową i fizyczną, tak Krzyż określa całe moje
życie
i wszystkie moje sprawy. Nic nie może być spod jego mocy
wyłączone. W każdej chwili mojego życia Krzyż musi mi
przyświecać i mnie prowadzić.
Nie
może on być znakiem ratunku tylko wówczas, gdy wszystko przestanie
mi się układać, gdy zacznie się droga pod górę. Nie mogę przed
Krzyżem klękać tylko wówczas, gdy poczuję strach czy będę
od Boga czegoś potrzebował. Ten krzyż musi być obecny zawsze i
zawsze muszę go traktować bardzo poważnie: każdego dnia,
wśród radości i smutku, w powodzeniu i niepowodzeniu. Nie tak, jak
Izraelici, którzy zaczęli zbliżać się do Boga i szukać Jego
ratunku dopiero wtedy, gdy Ten surowo ich ukarał, ale właśnie
wówczas, gdy wszystko idzie normalnym trybem, wtedy także –
a może przede wszystkim – Krzyż musi być obecny w moim życiu.
Podwyższenie
Krzyża Świętego musi dokonywać się codziennie:
w moim sercu,
w moim życiu, w moim domu, w mojej rodzinie, w moim sąsiedztwie.
Tylko wówczas mogę uważać się za prawdziwego ucznia
Chrystusa,
tylko wówczas mogę cieszyć się Krzyżem jako moim
znakiem, znakiem mojej wiary. Tylko wówczas mogę przed tym znakiem
klękać w postawie szczerości, tylko wówczas mogę naprawdę
uważać się za wierzącego.
Tylko
wówczas zyskają sens moje cierpienia i doświadczenia, moje
choroby, przeciwności życiowe, bo będę je przeżywać razem z
Chrystusem, cierpiącym na krzyżu. Będzie mi po prostu łatwiej, a
jednocześnie – moje cierpienia, połączone z cierpieniem
Chrystusa, staną się pomocą do zbawienia mojego albo kogoś,
za kogo to cierpienie zechcę ofiarować.
Naprawdę,
Krzyż zmienia oblicze mojego chrześcijaństwa. Chrześcijanin
bez
Krzyża – nie jest prawdziwym
chrześcijaninem.
Dlatego dzisiaj dobrze byłoby jeszcze raz
pomyśleć i tak bardzo, ale to bardzo szczerze odpowiedzieć sobie –
może po raz kolejny w życiu – na pytanie, czym tak
naprawdę
jest dla mnie Krzyż?…

8 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.