Mam być świętym i wielkim!

M

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, dzisiaj Święto Patrona Dzieci i Młodzieży. W
Miastkowie wieczorem sprawować będziemy Mszę Świętą w intencji
„młodszej części” naszej Parafii – także w intencji
Kandydatów do Bierzmowania i Wspólnot młodzieżowych. To bardzo
ważna intencja. Proszę, abyśmy zjednoczyli się wszyscy w
modlitwie za nasze Dzieci i naszą Młodzież.
Moi
Drodzy, bardzo Wam dziękuję za duchową łączność z nami
wczoraj. Pogrzeb naszego Dziadka przebiegł bardzo spokojnie,
pobożnie i godnie. Przy Ołtarzu – pod przewodnictwem Proboszcza
Parafii, Księdza Kanonika Tadeusza Kaczyńskiego, który przez
dwadzieścia pięć lat sprawował duszpasterską opiekę nad moimi
Dziadkami – stanęło siedmiu Kapłanów, aby koncelebrować Mszę
Świętą. Wszystkim Im – jak i wszystkim Uczestnikom tej
Uroczystości – z całego serca dziękuję. I Wam – raz jeszcze…

Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Święto
Św. Stanisława Kostki, Zakonnika i Patrona Polski,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Mdr 4,7–15; Łk 2,41–52

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Sprawiedliwy,
choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek. Starość jest
czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie
mierzy: sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości
życie nieskalane.
Ponieważ
spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród
grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie
odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok
marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł.
Wcześnie
osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego
podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród
nieprawości.
A
ludzie patrzyli i nie pojmowali ani sobie tego nie wzięli do serca,
że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego
opatrzność.

ALBO:

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Piszę
do was, dzieci, że dostępujecie odpuszczenia grzechów ze względu
na Jego imię. Piszę do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który
jest od początku. Piszę do was, młodzi, że zwyciężyliście
Złego.
Napisałem
do was, dzieci, że znacie Ojca, napisałem do was, ojcowie, że
poznaliście Tego, który jest od początku, napisałem do was,
młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was, i
zwyciężyliście Złego.
Nie
miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje
świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na
świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i
pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś
przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę
Bożą, ten trwa na wieki.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Rodzice
Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał
On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy
wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w
Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że
jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród
krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy
szukając Go.
Dopiero
po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między
nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy
zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i
odpowiedziami.
Na
ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu,
czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca
szukaliśmy Ciebie”.
Lecz
On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie
wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”
Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem
poszedł z nimi i wrócili do Nazaretu; i był im poddany. A Matka
Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.
Jezus
zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u
ludzi.

Patron
dnia dzisiejszego, Patron
dnia dzisiejszego, Stanisław,
urodził się 28 grudnia 1550 roku, w Rostkowie na Mazowszu.

Był synem Jana, kasztelana zakroczymskiego. Miał trzech braci i
dwie siostry. Historia nie przekazała nam bliższych szczegółów z
lat dziecięcych Stanisława. Wiemy tylko z
akt procesu beatyfikacyjnego, że był bardzo wrażliwy.

Dlatego ojciec w czasie przyjęć, kiedy musiał na nich bywać także
Stanisław, napominał gości do umiaru w żartach, gdyż inaczej
chłopiec może omdleć.
Pierwsze
nauki Stanisław pobierał w domu rodzinnym. Gdy miał czternaście
lat, został razem ze swoim bratem, Pawłem, wysłany do szkół
jezuickich w Wiedniu.
Wiedeńska szkoła jezuitów cieszyła się
wówczas ogromną sławą. Codziennie tam odprawiano Mszę Świętą.
Przynajmniej raz w miesiącu studenci przystępowali do Sakramentu
Pokuty i Komunii Świętej. Modlono się przed lekcjami i po nich.
Początkowo
Stanisławowi nauka szła trudno. Nie miał bowiem dostatecznego
przygotowania w Rostkowie. Pod koniec trzeciego roku studiów należał
już jednak do najlepszych uczniów. Władał płynnie językiem
łacińskim i niemieckim, rozumiał również język grecki.

Zachowały się notatki Stanisława, dotyczące problemów
religijnych, jakie poruszano, aby chłopców przygotować także pod
tym względem i umocnić ich w wierze katolickiej.
Wolny
czas Stanisław spędzał na lekturze i modlitwie. Ponieważ w ciągu
dnia nie mógł poświęcić kontemplacji zbyt wiele czasu, oddawał
się jej w nocy. Zadawał sobie także surowe pokuty, biczował
się
… Taki tryb życia nie podobał się kolegom, wychowawcy i
bratu. Uważali to za rzecz niemoralną, a Stanisława za dziwaka.
Usiłowali go przekonywać wszelkimi sposobami do zmiany
postępowania. Ten usiłował im dogodzić, dlatego nawet brał
lekcje tańca. Nie potrafił się jednak w tym odnaleźć.
W
grudniu 1565 roku ciężko zachorował. Według własnej relacji,
kiedy był pewien śmierci, a nie mógł otrzymać Komunii Świętej,
gdyż właściciel domu nie chciał wpuścić kapłana katolickiego,
wtedy sama Święta Barbara, Patronka dobrej śmierci, do której
się zwrócił, w towarzystwie dwóch aniołów przyniosła mu Świętą
Hostię.
W tej samej chorobie zjawiła mu się Najświętsza
Maryja Panna z Dzieciątkiem, które złożyła mu na ręce.
Wtedy
też został cudownie uzdrowiony i usłyszał wewnętrzne polecenie
wstąpienia do Zgromadzenia Jezuitów. Jezuici jednak nie mieli
zwyczaju przyjmować kandydatów bez zezwolenia rodziców, a na to
Stanisław nie mógł liczyć.
Zdobył się więc na heroiczny
czyn: uciekł do Augsburga, a następnie do Dylingi. Przemierzył
więc drogę sześciuset pięćdziesięciu kilometrów. Tam został
przyjęty na próbę. Wyznaczono mu bardzo podrzędne zajęcia:
sprzątanie pokojów współbraci i pomoc w kuchni.
Stanisław
boleśnie przecierpiał tę decyzję. Ufając jednak Bogu, starał
się wypełniać swoje obowiązki jak najlepiej.
Stamtąd
został skierowany do Rzymu, z listem polecającym do generała, oraz
z bardzo dobrą opinią, na jaką zasłużył swoją dotychczasową
postawą. Droga była długa i uciążliwa, a Stanisław odbywał ją
przeważnie pieszo. Dotarł tam jednak 28 października 1567 roku.
Został przyjęty do nowicjatu.
Był jednym z czterech Polaków
wśród czterdziestu nowicjuszy.
Rozkład
zajęć w nowicjacie był prosty: modlitwy, praca umysłowa i
fizyczna, posługi w domu i w szpitalach, konferencje mistrza
nowicjatu i przyjezdnych gości, dyskusje na tematy życia
wewnętrznego i kościelnego. Stanisław rozpoczął nowicjat
szczęśliwy, że nareszcie spełniły się jego marzenia.
Ojciec
jednak postanowił za wszelką cenę go stamtąd wydobyć.
Wykorzystał w tym celu wszystkie możliwości. Wysłał nawet do
niego list, pełen wymówek i gróźb. Jednak, za poradą
przełożonych Stanisław odpisał ojcu, że powinien raczej
dziękować Bogu za wybór syna do swojej służby.
Stanisław
Kostka zachwycał całe otoczenie swoim wzorowym życiem, duchową
dojrzałością i rozmodleniem.
W pierwszych miesiącach 1568
roku, złożył śluby zakonne. Miał wtedy zaledwie osiemnaście
lat. W prostocie serca w uroczystość Świętego Wawrzyńca, w
dniu 10 sierpnia, napisał list do Matki Bożej i schował go na
swojej piersi.
Przyjmując tego dnia Komunię Świętą, prosił
Boga o łaskę śmierci w święto Wniebowzięcia Matki Bożej.
Prośba została wysłuchana. Wieczorem tego samego dnia poczuł się
bardzo źle. 13 sierpnia gorączka nagle wzrosła. Zmarł po
północy 15 sierpnia 1568 roku.
Jego
kult zrodził się natychmiast i spontanicznie. Wieść o śmierci
Świętego Polaka rozeszła się szybko po Rzymie. Kanonizacji jednak
dokonał dopiero Benedykt XIV w dniu 31 grudnia 1726 roku.
Błogosławiony Papież Jan XXIII ogłosił Świętego Stanisława
szczególnym Patronem młodzieży polskiej. Jest również
Stanisław jednym z Patronów Polski.
A
oto bardzo ciekawe świadectwo, jakie o naszym dzisiejszym Patronie
zapisane zostało w jednym ze sprawozdań rocznych o stanie Kolegium
w Wiedniu: „Pewien młody Polak, szlachetnego rodu, lecz bardziej
jeszcze szlachetny cnotą, przebywał u nas w Wiedniu przez dwa
lata i nalegał o przyjęcie go do zakonu.
Spotykał się jednak
zawsze z odmową. Nie wypadało przyjmować go bez zgody rodziców,
był bowiem naszym konwiktorem i uczniem naszego gimnazjum, poza tym
zaistniały jeszcze inne powody odmowy. Nie mając więc nadziei na
urzeczywistnienie tutaj swoich zamiarów, wyruszył przed paroma
dniami w niewiadomym kierunku,
pragnąc zapewne uczynić to gdzie
indziej.
Zostawił
on wielki przykład stałości i pobożności. Wszystkim drogi,
nikomu nie przykry, młody wiekiem, ale dojrzały roztropnością,
niewielki wzrostem, lecz wielki duchem.
Słuchał codziennie Mszy
Świętej, częściej od innych się spowiadał i przyjmował Komunię
Świętą, i długo się modlił. Studiował retorykę i nie tylko
dorównywał innym w nauce, ale i prześcigał tych, którzy do
niedawna go przewyższali.
Dzień
i noc rozmyślał o Panu Jezusie i o Towarzystwie Jezusowym. Ze łzami
prosił przełożonych o przyjęcie, pisał też listy do legata
papieskiego, by nakłonił naszych do tego. Lecz wszystko na próżno.
Dlatego postanowił wbrew woli rodziców, braci, znajomych i
powinowatych gdzie indziej i na innej drodze szukać dostępu do
Towarzystwa Jezusowego.
A gdyby i to mu się nie powiodło,
postanowił całe życie pielgrzymować, wzgardzony i ubogi dla
miłości Chrystusa.
Nasi
zaś, skoro poznali jego myśli, zaczęli mu to odradzać i
zachęcali, by wyruszył w drogę wraz ze swoim bratem, który
wkrótce miał powracać do ojczyzny. Zapewniali go również, że
rodzice przychylą się do jego zamiarów, gdy zobaczą jego stałość.
On jednak twierdził przeciwnie, że lepiej od innych zna swoich
rodziców
i że daremnym byłoby wyczekiwać tego od nich, a
uważa, że powinien spełnić to, co obiecał Chrystusowi.
Tak
więc, gdy ani wychowawca, ani spowiednicy nie mogli go odwieść od
powziętego postanowienia, pewnego poranka, po przyjęciu Komunii
Świętej, opuścił Wiedeń bez wiedzy swojego opiekuna i swojego
brata.
Wyrzekł się dość znacznej ojcowizny, pozostawił
odzież, której używał w domu i w szkole, a przywdziawszy
płócienne i pospolite odzienie, z kijem w ręku udał się w
drogę jak zwyczajny ubogi prostak.
Tylko Bóg wie, co będzie z
nim dalej, ufamy jednakże, że to wszystko się stało nie bez
natchnienia Bożego.
Był zawsze taki stały w swoim
postanowieniu, iż wydaje się nam, że w tym wypadku działał pod
wpływem łaski, a nie z jakiegoś chłopięcego kaprysu.” Tyle ze
świadectwa, dotyczącego naszego dzisiejszego Patrona.
A
my, słuchając Słowa Bożego, przeznaczonego w liturgii
Kościoła dokładnie na dzisiejsze Święto,
odnajdujemy zarówno w przepięknym tekście z Księgi Mądrości,
jak i w Ewangelii Łukaszowej biblijną
inspirację dla tej postawy,

jaką swoim życiem pokazał Stanisław Kostka.
Bo
to właśnie on, za Jezusem, powtarza dziś pytanie:
Czy nie wiedzieliście, ze powinienem być w tym, co należy do
mego Ojca?
Jak bardzo wiele młody Stanisław był w stanie
oddać za to, aby być w sprawach Ojca Niebieskiego. Oddał cały
swój ziemski majątek, oddał ziemskie powodzenie i uznanie. Przez
całe swoje życie wyznawał zasadę: „Ad maiora natus sum” –
„Do wyższych rzeczy jestem stworzony”!
Skąd u tak młodego
człowieka tak wielka mądrość i świętość?
Może
to nas dziwi i zastanawia, ale to właśnie może do niego najpełniej
odnoszą się słowa, wypowiedziane przez autora Księgi Mądrości:
Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość i żyjąc
wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość
nie odmieniała jego myśli, albo ułuda nie uwiodła duszy; bo urok
marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł.
Wcześnie
osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego
podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród
nieprawości. A ludzie patrzyli i nie pojmowali ani sobie tego nie
wzięli do serca, że łaska i miłosierdzie nad jego wybranymi i nad
świętymi Jego opatrzność.
A
ludzie patrzyli i nie pojmowali, że syn kasztelana zakroczymskiego
zrezygnował z tego, co wielkie, bogate i znaczące tu na ziemi, a
wybrał to, co wielkie w oczach Bożych. Tak ofiarnie chciał
pełnić służbę Bogu. Nic i nikt – jak słyszeliśmy – nie był
w stanie go powstrzymać. Jego postawa jest dzisiaj zachętą dla
nas, zarówno młodych, jak i starszych, aby każdą chwilę swego
życia poświęcać Bogu.
Aby nie ulec pokusie takiego myślenia,
że ja to w zasadzie mam jeszcze czas – przecież nie od
razu się zdobywa szczyty, nie ma się dokąd spieszyć z tą
świętością, na wszystko jest odpowiednia pora…
Stanisław
dzisiaj uczy nas, że najodpowiedniejszą porą na świętość jest
chwila obecna! Tu i teraz mam stawać się świętym!
Tu i teraz Bóg oczekuje na moją ofiarną służbę! I
oczekuje, abym dzisiaj postanowił, jak konkretnie będę
realizował
w swoim życiu Jego zaproszenie do świętości. Już
dzisiaj chcę to sobie jasno uświadomić, że „Ad maiora natus
sum” – „Do wyższych rzeczy jestem stworzony”!
Już
dzisiaj, nie czekając na późniejsze lata czy dojrzalszy
wiek! Każdy wiek jest dobrym czasem do podjęcia służby Bogu i
Jego Kościołowi – na różne sposoby i w różnych formach.
Może
będzie to włączenie się do Wspólnoty młodzieżowej,
może będzie to włączenie się do Grona Lektorów i
Ministrantów
, a może do Scholi parafialnej. A może
będzie to przemyślenie na nowo mojego udziału w tych wspólnotach,
czy naprawdę moja obecność tam jest służbą, czy
tylko zaspokajaniem własnych ambicji i dogadzaniem sobie?…
Może
będzie to podjęcie odważnych decyzji na przyszłość, aby
odpowiedzieć Bogu na dar powołania jakim mnie obdarzył
bez względu na to, do czego by mnie nie wzywał? Może będzie to
podjęcie konkretnych postanowień odnośnie do świadectwa,
jakie teraz daję w swoim otoczeniu: czy moja obecność i moja
postawa w szkole, w grupie rówieśniczej, w mojej wspólnocie –
jest zachętą dla tych, którzy nie wierzą, lub wierzą
słabo? Czy swoją nieugiętą, zdecydowaną postawą wiary –
jestem przykładem dla tych, którzy nie wierzą, albo wierzą
słabo, albo nie mają dostatecznie dużej odwagi?…
Niech
święty Stanisław Kostka uczy nas dzisiaj swego
zapału,

a jednocześnie swojej
pokory i rozmodlenia;

niech uczy nas swego intensywnego życia sakramentalnego:
słyszeliśmy, że częściej, niż inni, spowiadał się,
uczestniczył we Mszy Świętej,
przystępował do Stołu Pańskiego. Niech uczy nas odważnej
odpowiedzialności za Kościół – nie
ten Kościół odległy,
„jakiś
tam”, ale ten Kościół będący na wyciągnięcie ręki; ten
Kościół, który spotykam na co dzień w drugim człowieku, w moim
koledze, koleżance, sąsiadce, nauczycielu, wychowawcy, księdzu…
Właśnie
taki Kościół jest powierzony mojej opiece i mojej
odpowiedzialności!

Dzisiaj pokorny Święty
uczy nas wielkiej odpowiedzialności za mały Kościół powszedni,
mały ten i zwyczajny Kościół codzienny – Kościół mojej
wioski, mojego
osiedla,
mojej klatki schodowej w bloku, mojej klasy w szkole, mojego
sąsiedztwa, mojej parafii – właśnie taki zwyczajny Kościół,
który jest jednak jedynym
i świętym Kościołem Chrystusa!
W
tym
właśnie świętym Kościele – to właśnie ja, jako pierwszy, mam
stawać się świętym
i wielkim!
Już
teraz – nie emeryturze… A dzięki mnie – wpatrzeni w moją
postawę – takimi samymi mają stawać się inni…

7 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.