Kto z nich jest największy?…

K

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, zachęcam do
towarzyszenia modlitwą i szczerym zainteresowaniem Pielgrzymce Ojca
Świętego na Litwę. Jednocześnie serdecznie Wszystkich pozdrawiam
i życzę błogosławionej niedzieli!
Na
jej głębokie i religijne przeżywanie – niech Was błogosławi
Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

25
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Mdr 2,12.17–20; Jk 3,16–4, 3; Mk 9,30–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Bezbożni
mówili: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny:
sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina
nam błędy naszych obyczajów. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego
słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu.
Bo
jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i
wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by
poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości.
Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie
ocalony.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Gdzie zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki
występek. Mądrość zaś zstępująca z góry jest przede wszystkim
czysta, dalej skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna
miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i
obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy
zaprowadzają pokój.
Skąd
się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd,
tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych.
Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie
możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie
posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie
otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o
zaspokojenie swych żądz.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
i Jego uczniowie podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał,
żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił
im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją,
lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie
rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak
przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to
rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem
posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On
usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce
być pierwszym, nich będzie ostatnim ze wszystkich i sługą
wszystkich”.
Potem
wziął dziecko; postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami,
rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje,
Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego,
który Mnie posłał”.

Co
jakiś czas Apostołom zdarzały się takie momenty,
w których odzywał się w nich „stary człowiek”.
To, czego nauczył ich Jezus, powoli zmieniało ich postawę, powoli
kształtowało ich myślenie w duchu Ewangelii, a
jednak były takie sytuacje,
w których to
„stary człowiek” dochodził w nich do
głosu
pomimo
wszystko.
O
czym to rozmawialiście w drodze?
zapytał
ich dziś Jezus. A im zrobiło się strasznie wstyd, bo w
drodze posprzeczali się o to, kto
z nich jest największy…
Oj, nie tego uczył ich Jezus…
Dlatego żaden z nich nie był skłonny pochwalić się od razu,
o czym to tak zawzięcie rozprawiali… Jednak Jezus jakby
rozumi
ich ambicje, bo –
zauważmy – wcale nie powiedział:
„Co też wam przyszło do głowy?!”; „Jak wam nie wstyd?!”;
„Dlaczego rozmawialiście o takich przyziemnych sprawach?!”.
Nie, nic z tych rzeczy!
Jezus
jakby wręcz zaakceptował ich pragnienie
wielkości i pierwszeństwa,
jednocześnie jednak ukierunkowując właściwie te dążenia.
Wskazał bowiem na prawdziwą wielkość i prawdziwe
pierwszeństwo.
A prawdziwe pierwszeństwo wynika zawsze z pokory
i służenia innym, nie zaś – z wynoszenia się nad innych. I
wynika z tego, że Apostołowie staną się prostymi i szczerymi,
jakimi tylko potrafią być dzieci. Przy czym, wszystko tak naprawdę
rozgrywa się w sercu człowieka, gdzieś w jego wnętrzu.
Zewnętrzna postawa jest tylko tego odzwierciedleniem.
Zatem
– powiedzmy to wprost – Jezus nie zabrania dążyć do wielkości.
Nie! Dzisiejsze czasy – takie, jakimi są – wręcz wołają o
ludzi prawdziwie wielkich!
Bo widzimy jakieś dziwne zjawisko:
wśród tylu różnych gwiazd, świecących na estradach, scenach,
ekranach kin i telewizorów lub politycznych mównicach – mało
jest prawdziwych autorytetów.
Ludzie,
owszem, podziwiają takich czy innych popularnych gwiazdorów, ale
nie pójdą do nich po radę i
odpowiedź na pytanie, jak
żyć,
bo często owe popularne gwiazdy same mają tak poplątane
życie,
tak „zachwaszczone sumienie”, że nie będą w stanie
niczego dobrego poradzić! I dlatego dzisiejszy świat woła o
wielkość ducha,
o wielkość czystego sumienia.
Święty
Jan Paweł II wyraził to bardzo trafnie swego czasu w Skoczowie,
mówiąc, że Polska potrzebuje dzisiaj ludzi sumienia. Tak,
to prawda: i Polska, i cały świat, także nasza Parafia,
nasze szkoły, nasze zakłady pracy, nasze wioski – potrzebują
ludzi wielkich! Ludzi wielkich duchem!
Kto
może być takim wielkim autorytetem? Na kogo można by złożyć ten
obowiązek? W tej chwili każdy zapewne obejrzy się za
siebie, mówiąc: Nie, to nie ja! Na pewno nie ja! To
może sąsiad, on taki wykształcony… Albo inny znajomy – w
końcu, ma wysokie stanowisko i duże wpływy. Niech oni zajmą się
kształtowaniem wielkiego ducha. A
ja zajmę się
staraniem o chleb powszedni!
Czy
jednak możemy w ten sposób pozbyć się Bożego wezwania? Czy
nie jest to pójściem „na łatwiznę”?
Przecież nikomu z
nas nie wolno być szarym i przeciętnym. Każdy z nas ma prawo, a
wręcz obowiązek być wielkim!
Każdy z nas jest zaproszony do
kształtowania ducha w sposób ewangeliczny. Nikt nie może się z
tego zwolnić!
Jezus
wskazując, w jaki sposób można tę wielkość osiągnąć, ani
razu nie powiedział: Ty możesz być wielki, ale
już
ty to raczej nie, bo tobie to jakoś
nie pasuje… Nie! Zaproszenie Jezusa odnosi się do nas
wszystkich.
Dlatego warto uważnie posłuchać dzisiejszego
Jezusowego pouczenia.
Zarówno
pierwsze, jak i drugie czytanie, sygnalizuje problem złego
wewnętrznego nastawienia człowieka. Oto bezbożni
przygotowują zasadzkę na sprawiedliwego. W swoich zawziętych
sercach nie mogą pogodzić się z tym, że ten żyje zgodnie z Bożą
wolą. Jego wielkość i moc ducha
nie
dla nich zachętą do naśladowania, zachętą
do dobra, ale wręcz przeciwnie – stają się zachętą do
zła, do okazania wrogości.
Właśnie
– bo wielkość ducha
zobowiązuje!
Wielkość ducha
kosztuje!
Wielkość ducha
wymaga pewnego trudu,
który albo się podejmie, a wtedy można
wielkość osiągnąć, albo nic się nie będzie chciało zrobić,
a wtedy – żeby się jakoś usprawiedliwić przed samym sobą i
zagłuszyć sumienie, skrytykuje się
tych, którzy coś chcą osiągnąć…
Czyż takie postawy nie
są nam znane?…
Niekiedy
wręcz z niedowierzaniem pytamy, skąd bierze się tyle zazdrości?
Skąd tyle niechęci do tego, że ktoś jest dobry, że ktoś
wybija się ponad przeciętność? Skąd tyle złości i zawiści
wobec tych, którzy nikomu nie chcą źle, którzy innym chcą
pomagać? Czemu na siłę wyszukuje się zło tam, gdzie go nie
ma,
albo jest ono minimalne?
Dlaczego
ludzka dobroć wciąż
jest przedmiotem podejrzeń,
iż jest nieszczera, albo nastawiona
na zysk? Trzeba nam się chyba z tym w jakiś sposób liczyć, że
wielkość ducha po prostu jest niewygodna, po prostu kłuje
w oczy
– i nie dlatego, że jest czymś złym, ale
dlatego, że jest zawsze jakimś wyzwaniem dla innych,
a przecież nie wszyscy chcą zadać sobie trudu, żeby pozbyć się
swoich przyzwyczajeń, ciasnego myślenia, patrzenia na innych w
sposób z góry zawsze zaplanowany!
Dlatego
nie można się załamywać, warto
być dobrym, warto być wielkim duchem, nawet jeżeli
różni bezbożni – jak ich określa Autor Księgi Mądrości w
pierwszym czytaniu – będą
mówili, że to ktoś
niewygodny, że sprzeciwia się ich sprawom, wypomina im
błędy ich obyczajów…
Nawet jeśli nie wypowie ani jednego
słowa – sprawiedliwy swoją postawą będzie mówił najwięcej!
Warto
zatem być dobrym, warto dążyć do wielkości ducha.
Podkreślmy raz jeszcze: dzisiaj tego
bardzo potrzeba!
Dzisiejszy świat, który pogubił swoje
autorytety, który już nie ma autorytetów, potrzebuje tych, którzy
sprzeciwią się
ogólnemu
zniechęceniu i przygnębieniu, którzy przyniosą innym
nadzieję na dobro i sens życia. Nie bójmy się wyrzeczeń i
przeciwności! One w
końcu przemijają,
a wielkość ducha pozostaje – i jest ciągłym
świadectwem. Skąd ona jednak płynie?
Święty
Jakub, w drugim czytaniu, poprzez wskazanie – jak już
wspomnieliśmy – postaw negatywnych, mówi, że duch mocny to
duch uporządkowany.
Wewnętrzne uporządkowanie pomaga w
kształtowaniu właściwej postawy. Święty Jakub bardzo
interesująco analizuje postawy swoich uczniów, starając się
ich doprowadzić w tym rozważaniu do samej głębi!
Pyta
zatem: Skąd kłótnie między wami? I
odpowiada: Przede wszystkim – z waszych żądz! Bo
pożądacie – a i tak nic nie macie. Nic nie macie – bo się po
prostu nie modlicie. A jeżeli nawet się modlicie – to i
tak nic nie zyskujecie, bo się źle modlicie, starając
się jedynie o zaspokojenie swych żądz! I tu leży
całe sedno sprawy.
Nawet
modlitwa niczego nie rozwiązuje i
nic nie daje,
jeśli nie towarzyszy jej dobre nastawienie ducha. Z
tego dobrego nastawienia ducha –
wynika dobra postawa.
I dopiero wówczas człowiek ma coś, z
czym może wyjść na zewnątrz, wyjść do innych. Jeżeli wychodzi
tylko z jakimś zewnętrznym blaskiem, a nie ma
uporządkowanego sumienia, to wcześniej, czy później ten jego
wewnętrzny bałagan w sercu da o sobie znać!
Warto
więc ciągle stawiać sobie pytanie o stan swojego
ducha.
Bo jeżeli rzeczywiście dbam jego wysoki
poziom,
jeżeli dbam o czystość sumienia, jeżeli dbam o
zerwanie z grzechem – to z pewnością podobam się Bogu.
Jeżeli
jednak dbam tylko o to, co zewnętrzne; jeżeli za wszelką cenę
chcę być pierwszym i najważniejszym wśród ludzi; jeżeli
koniecznie chcę coś znaczyć; jeżeli – bez
względu na okoliczności – muszę mieć uznanie wszystkich i
powszechny poklask, i z
tego powodu zmieniam zdania i opinie jak chorągiewka
na wietrze; jeżeli staram się przypochlebić tym czy tamtym
ludziom, to szybko okaże
się moja wewnętrzna
małość. Bo przyjdzie taka, czy inna, próba;
taki, czy inny, egzamin z postawy – i jeśli wtedy zabraknie
prawdziwej wielkości ducha, to na nic się zda cały zewnętrzny
blask.
Człowiek okaże się po prostu pusty i mały!
Naprawdę
– tylko głębia i wielkość ducha pozwoli wybrnąć z każdej
sytuacji. Jeżeli przyjdzie choroba, która właśnie jest
takim solidnym sprawdzianem, wówczas człowiek mocny duchem
będzie potrafił to przyjąć i połączyć z cierpieniem Chrystusa,
będzie potrafił ofiarować to cierpienie w jakiejś intencji…
Jeżeli przyjdzie niepowodzenie w pracy, człowiek wielki
duchem spokojnie podejdzie do sprawy, poczeka na
rozwój sytuacji,
nie wkroczy od razu z całym impetem, nie
będzie wszczynał awantur. W rzeczowy i kulturalny sposób będzie
dążył do rozwiązania sprawy.
Jeżeli
przyjdą trudności ze strony innych,
czyjaś celowa złośliwość,
plotki, oskarżenia, oszczerstwa, podejrzliwość, a nawet działanie
wprost szkodliwe – człowiek mocny duchem przejdzie
ponad tym wszystkim:
nie załamie się, nie straci cierpliwości,
dalej będzie czynił dobro, które czynił do tej pory.
Tylko
ten, kto swoją wielkość
buduje na uznaniu u innych i na opinii innych,
w takiej chwili
się załamie, zastanawiając się ciągle, dlaczego wszyscy są
przeciwko niemu – i panicznie starając się nadrobić dobrą
opinię. Wielkość ducha – to fundament, na
którym buduje się wszystko inne. Nie ma prawdziwego dobra,
nie ma prawdziwej wielkości, jeżeli nie ma ducha mocnego i
uporządkowanego.
Dobrze
jest czuwać nad tym, aby tego ducha – po pierwsze – oczyszczać
ze zła:
zarówno przez Sakrament Pokuty, jak i przez codzienne
konkretne dobre postanowienia. A potem – mamy pomnażać duchowe
dobro. Sposobem na to jest
oczywiście spotykanie się z Jezusem na Mszy
Świętej i
w Komunii Świętej, ale
też – uważne czytanie
Bożego
słowa, uważne
słuchanie doświadczeń innych ludzi.
I
modlitwa.
Tej nic nie zastąpi! Ciągły duchowy kontakt z
Bogiem,
ciągłe radzenie się Boga w każdej sytuacji, prośba o
pomoc, ale i podziękowanie za dobro, przeproszenie za zło – jakże
to ważne! To droga do wielkości!
Szczere,
dziecięce otwarcie się na Boga, dziecięca ufność – to rada
Jezusa z Ewangelii.
Solidne kształtowanie ducha w jego
najgłębszych warstwach – to rada Świętego Jakuba z drugiego
dzisiejszego czytania.
Mężne pokonywanie przeciwności,
przychodzących ze strony innych; spokojne podchodzenie do czyjejś
zazdrości, niechęci, zawziętości;
wytrwanie przy swoim
dobrych postanowieniach – to nauka płynąca z pierwszego
czytania z Księgi Mądrości.
Warto
przyjąć te
Boże wskazania,
aby wśród różnych
trudności, które niesie dzisiaj życie, zachować twarz,
zachować swoją postawę i jednocześnie – nie stracić optymizmu.

Żadne trudności, żadne kłopoty nie będą w stanie zaszkodzić
komuś, kto stoi na mocnym fundamencie ducha. Takich właśnie ludzi
dzisiaj bardzo potrzeba. Właśnie dzisiaj – bardziej niż
kiedykolwiek!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.