Obroń nas, Panie, przed zazdrością!

O

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
imieniny przeżywa Grzegorz Błachnio – Lektor w Miastkowa,
Pierwszy Wiceprezes Służby liturgicznej i jeden z moich Asystentów
w dziele przygotowania do Bierzmowania. Życzę Solenizantowi, aby w
sprawach wiary zawsze – jak o tym nieraz rozmawiamy – „dawał z
siebie więcej” i nigdy nie bał się stuprocentowo zaufać
Jezusowi. Wdzięczny za współpracę i pomoc, zapewniam o modlitwie!
U
nas dzisiaj – drugi dzień Nowenny przygotowującej do przyjęcia
Sakramentu Bierzmowania.
Na
głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

26
Niedziela Zwykła, B,
do
czytań: Lb 11,25–29; Jk 5,1–6; Mk 9,38–43.45.47–48

CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
Pan
zstąpił w obłoku i mówił z Mojżeszem. Wziął z ducha, który
był w nim, i przekazał go owym siedemdziesięciu starszym. A gdy
spoczął na nich duch, wpadli w uniesienie prorockie. Nie powtórzyło
się to jednak.
Dwóch
mężów pozostało w obozie. Jeden nazywał się Eldad, a drugi
Medad. Na nich też zstąpił duch, bo należeli do wezwanych, tylko
nie przyszli do namiotu. Wpadli więc w obozie w uniesienie
prorockie.
Przybiegł
młodzieniec i doniósł Mojżeszowi: „Eldad i Medad wpadli w
obozie w uniesienie prorockie”. Jozue, syn Nuna, który od młodości
swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: „Mojżeszu,
panie mój, zabroń im”. Ale Mojżesz odparł: „Czyż zazdrosny
jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan
swego ducha”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Teraz
wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was
czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem
dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie
świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień.
Zebraliście w dniach ostatecznych skarby.
Oto
woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą
zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów.
Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca
wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego: nie
stawia wam oporu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jan
powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie
chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy; i
zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”.
Lecz
Jezus odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w
imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem
nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Kto
wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa,
zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
Kto
by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy
wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i
wrzucić go w morze.
Jeśli
twoja ręka dla ciebie jest powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest
dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami
pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest
dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie
chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do
piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je;
lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż
z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera
i ogień nie gaśnie”.

Doprawdy,
wspaniałym człowiekiem był Mojżesz! Wspaniałym,
wspaniałomyślnym, a do tego pokornym – i z wielką klasą!
Tak bardzo obdarowany przez Boga, Jego najbliższy przyjaciel,
rozmawiający z Nim tak, jak my ze sobą rozmawiamy – nigdy z tego
powodu nie uważał się za kogoś ważniejszego od innych,
nigdy nie podkreślał swojej szczególnej pozycji, swego wybrania…
Chociaż – powiedzmy to sobie bardzo jasno – miałby co
podkreślać.
Bo
jego pozycja w oczach Boga i w oczach całego narodu była
naprawdę wyjątkowa! A on dzisiaj mówi do Jozuego
– swego najbliższego współpracownika i przyszłego następcy,
człowieka o bardzo gorącym i oddanym sercu, ale jednocześnie: o
bardzo gorącej głowie – żeby nie zazdrościł nikomu Bożych
darów.
Kiedy
bowiem okazało się, że Eldad i Medad, wezwani przez Mojżesza na
spotkanie, z jakichś tam powodów nie dotarli i dar Boży otrzymali
w miejscu swego przebywania, a to wydało się Jozuemu
niesłuszne i niewłaściwe, wówczas wyrwało mu się: Mojżeszu,
panie mój, zabroń im!
Mojżesz jednak serdecznie, ale
stanowczo uspokoił go: Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak
cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha.
Z
analogiczną sytuacją mamy do czynienia w dzisiejszej Ewangelii. Oto
Jan zwraca się do Jezusa ze słowami: Nauczycielu, widzieliśmy
kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe
duchy; i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami.
I
słyszy w odpowiedzi: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni
cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto
bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Stać
by nas było, moi Drodzy, na takie postawienie sprawy? Kiedy na
przykład ktoś z nas ma jakieś wyjątkowe uzdolnienie, które
pozwala mu odnosić wielkie sukcesy i cieszyć się sławą w swoim
otoczeniu – czy powie tak po prostu: oby wszyscy mieli takie
uzdolnienia,
oby wszyscy odnosili takie sukcesy? Czy ktoś jest w
stanie tak powiedzieć? Tylko szczerze! Bo kurtuazyjnie, to łatwo
powiedzieć – w przekonaniu, że i tak to się nie spełni.
Ale tak szczerze: czy bylibyśmy w stanie podzielić się z innymi
sukcesami, sławą, pozycją, powszechnym uznaniem? Czy bylibyśmy
w stanie traktować innych jako ludzi bliskich sobie, należących
do jednej wspólnoty?
Czy raczej zazdrośnie strzeglibyśmy
swojej pozycji, żeby za bardzo ktoś się do niej nie zbliżył?…
Wielkość
Mojżesza polegała właśnie na tej wielkiej pokorze – dokładnie
na tym, że nie zabiegał o swoją pozycję, nie żałował
nikomu Bożych darów. Taką samą otwartość i wspaniałomyślność
widzimy w postawie Jezusa.
Święty
Jakub natomiast, w drugim czytaniu, ostro piętnuje postawę tych,
którzy – dokładnie odwrotnie, niż Mojżesz i Jezus
– nie tylko żałowali innym jakichś szczególnych darów, ale
nawet nie wypłacali robotnikom zapłaty, która im się
słusznie należała! I bogacili się ich kosztem. Apostoł zwraca
się do nich bardzo surowo: Teraz wy, bogacze, zapłaczcie
wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze
zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i
srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i
toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach
ostatecznych skarby.
Warto
przy tej okazji wspomnieć, że dla ówczesnych ludzi Wschodu
posiadanie dużej ilości zboża, a także okazałych szat,
oraz złota i srebra – było oznaką bogactwa i zamożności.
I oto dzisiaj słyszymy, że ci, którzy dla ich gromadzenia
poświęcili swe życie – zostali z niczym. Ich złoto i srebro
zardzewiało, a szaty – zjadły mole. Dlaczego? Apostoł Jakub mówi
wyraźnie: Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól
waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana
Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków
tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście
sprawiedliwego…
Cóż dodać?…
Może
tylko to, że bogactwo i pozycja tak owym bogaczom zawróciły w
głowie
i zaćmiły trzeźwe myślenie, że byli gotowi wręcz
zdeptać innych, w ogóle nie zważając na ich krzywdę. Ale – jak
słyszymy – przeliczyli się. W morderczym pędzie do
bogacenia się za wszelką cenę po prostu się pogubili – i
ostatecznie stracili wszystko.
Wszystko przegrali. Tym bardziej
stracili, im bardziej chciwie i łapczywie chcieli zyskać. I to nie
tylko w sferze materialnej, ale także w tej sferze prestiżowej.
Dlatego
chyba lepiej nam będzie naśladować Jezusa i Mojżesza
choć to z pewnością trudniejsze – w ich otwartości, pokorze,
wspaniałomyślności… Bo nie warto – naprawdę: nie warto! –
za wszelką cenę zabijać się o uznanie, prestiż, bogactwo.

Powiedzmy
sobie bowiem szczerze: Czy daje radość taka pozycja społeczna,
którą się osiągnęło kosztem innych? Czy sprawia
satysfakcję taka popularność, który się zdobyło na drodze
intryg, kłamstw i pomówień?
Czy daje zadowolenie takie wysokie
stanowisko, na które się weszło „po trupach”? Czy dają
poczucie spełnienia takie sukcesy, dla zdobycia których rozpychało
się brutalnie łokciami?
Czy ma prawdziwą wartość takie
bogactwo, które się osiągnęło za cenę łez, krzywdy i biedy
innych?
Jaką
wartość ma cokolwiek z wymienionych osiągnięć lub zysków,
jeżeli wiąże się z nieustannym porównywaniem się do innych
i – w efekcie – z morderczą zazdrością, która nie pozwala
cieszyć się z tego, co się ma, tylko ciągle pytać, dlaczego to
inny ma lepiej i więcej, albo chociażby: dlaczego ma to
samo, co ja,
skoro to tylko ja powinienem mieć, bo on na to nie
zasługuje, albo jest na to za głupi, albo za mało ważny?…
Moi
Drodzy, jak wielkim nieszczęściem jest taka zazdrość! I
jak wielkim bezsensem jest takie nieustanne porównywanie się do
innych! Jakbyśmy naprawdę sami nie mieli za co dziękować Bogu
i ludziom
– i z czego się cieszyć. A przecież jesteśmy tak
bardzo przez Boga ukochani – każda i każdy z nas
indywidualnie. I tak bardzo przez Boga obdarowani. Bożych darów,
które są naszym udziałem – już teraz! – naprawdę jest
bardzo wiele.
Tylko trzeba je zacząć dostrzegać, zdawać
z nich sobie sprawę. A nie tylko jedynie zgłaszać pretensje, że
ciągle czegoś za mało, albo to, co otrzymujemy, to nie to, co
byśmy chcieli.
Naprawdę,
trzeba nam częściej – jak najczęściej! – dziękować Bogu!
Za to, co już mamy – i za to, kim jesteśmy. Ale żeby
dziękować, to trzeba wiedzieć – za co? A żeby wiedzieć za co,
to chyba wystarczy tylko chwilę trzeźwo pomyśleć i
uświadomić sobie, ile to dobra w naszym życiu dokonało się w
ciągu chociażby jednego tygodnia: ile dobra doświadczyliśmy
ze strony ludzi – i ile sami innym okazaliśmy. I nie musi
tu chodzić o jakieś wielkie, spektakularne osiągnięcia. Wystarczy
wspomnieć o dobrym słowie; o szczerym, bezinteresownym
uśmiechu; o odrobinie czasu, poświęconej drugiemu…
Moi
Drodzy, tego drobnego, codziennego dobra, świadczonego sobie
nawzajem, naprawdę nie brakuje. A czy pamiętamy o wdzięczności za
tych, wśród których żyjemy, których obecność przy nas
uważamy za coś absolutnie oczywistego i codziennego, a których
zaczynamy tak naprawdę doceniać dopiero wówczas, kiedy ich przy
nas zabraknie?…
I czy trzeba czekać, aż ich naprawdę
zabraknie, żeby ich obecność docenić i podziękować za nią
Bogu?
A
jak często dziękujemy za to, że w ogóle żyjemy, że
cieszymy się jako takim – lepszym lub gorszym, ale jednak zdrowiem
i możliwością poruszania się i działania? A jak często
dziękujemy Bogu za to, że nie cierpimy głodu,
że mamy co jeść? Czy modlitwa przed posiłkiem i po nim pomaga nam
w uświadomieniu sobie tego?
A
jak często dziękujemy Bogu za to, że możemy swobodnie chodzić
do kościoła,
wyznawać swoją wiarę, bo nikt do nas z tego
powodu nie strzela, przeto nie musimy płacić zdrowiem lub życiem
za możliwość praktykowania wiary, chociaż tylu ludzi na ziemi –
niestety – ciągle jeszcze musi?…
A
kiedy ostatnio dziękowaliśmy Bogu za to, że możemy spokojnie
żyć w naszych rodzinach,
wychodzić do szkoły lub do pracy –
i powracać do domu, bez zastanawiania się, czy ten dom jeszcze
stoi, bo go na przykład seria spadających bomb zmiotła z
powierzchni ziemi?… Wielu ludzi – niestety – nie ma takiego
szczęścia, jak my… Kiedy kładą się spać, wcale nie mają
pewności, czy jutra doczekają… My przynajmniej o to nie musimy
się obawiać,
bo na szczęście nie nękają nas żadne wojny –
poza, oczywiście, domowymi…
A
cóż powiedzieć o tylu talentach i zdolnościach, które
każda i każdy z nas posiada – oby tylko chcieć je dostrzec,
uświadomić sobie, a potem rozwijać…
I
długo by jeszcze, moi Drodzy, można by tu wyliczać, i wyliczać, i
wyliczać, jak bardzo jesteśmy przez Boga obdarowani i ciągle
obdarowywani,
a my za to wcale Bogu nie dziękujemy, tylko mamy
pretensje, że to nie to, albo nie takie, albo za mało… I
zazdrościmy innym:
ich pozycji, ich powodzenia, ich talentów,
ich kontaktów i znajomości, a wreszcie – ich bogactwa…
Pomyślmy tak na spokojnie: czy to ma w ogóle sens? Czegóż
to innym zazdrościć?
A
skąd my wiemy, co oni tak naprawdę wewnętrznie przeżywają
i co się w ich życiu dzieje, chociaż na zewnątrz rzeczywiście
wszystko wydaje się błyszczące, dostatnie i okazałe. Przecież od
dziecka dobrze wiemy, że pozory mylą. I że nie wszystko
złoto, co się świeci.
Czegóż tu więc innym zazdrościć? I
po co się do innych porównywać? Czyż to nie jest znakiem
jakiegoś
naszego zakompleksienia?
Przecież
każdy z nas jest powołany do życia przez Boga Ojca,
zbawiony przez Jezusa, uświęcony i stale uświęcany przez
Ducha Świętego, bezgranicznie ukochany przez Boga
indywidualnie, po imieniu! Każda i każdy z nas jest
niepowtarzalną indywidualnością! Każdy z nas jest indywidualnie i
po imieniu widziany i doceniany przez Boga! To czegóż to
innym zazdrościć? Po co?!
Spróbujmy
w ogóle dostrzec to wszystko, co mamy i kim jesteśmy,
docenić to i rozwinąć – a życia nam na to nie starczy!
Tymczasem my ciągle wyciągamy ręce po czyjeś…
Może
więc trzeba odnieść do tej sytuacji słowa z dzisiejszej Ewangelii
– choć będzie to niewątpliwie dość nietypowe odniesienie:
Jeśli twoja ręka dla ciebie jest powodem grzechu, odetnij ją;
a także: Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu,
wyłup je.
Tak, jeżeli ręka jest mi potrzebna tylko
do tego, żeby wyciągać ją po „czyjeś”, a nie do
tego, by pracować nad pomnożeniem własnych talentów; i jeżeli
oko jest potrzebne tylko do tego, by skrzętnie podpatrywać,
co tam u drugiego i jak mu się bardzo powodzi, kiedy to mi rzekomo
wszystko „na łeb się wali”, to chyba trzeba działać
radykalnie.
Bo tu już naprawdę nie ma żartów! Bo zazdrość –
niszczy i zabija…
Dlatego
prosimy, abyś nam dzisiaj, Panie, pozwolił podpatrywać,
ale… Twoją postawę i postawę Mojżesza – tę wspaniałomyślną,
pokorną, szczerą postawę pełnej otwartości na drugiego
człowieka. Obroń nas, Panie, przed morderczą zazdrością!
I daj nam się codziennie cieszyć z Twoich darów…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.