Wyzwalać się od siebie samego!

W

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Maciej
Przybysz, za moich czasów: Lektor w Trąbkach i zaangażowany w
działalność tamtejszej Wspólnoty młodzieżowej. Niech Mu Pan da
odwagę do codziennego wyzwalania się od ludzkich schematów i
słabości, o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!
Moi
Drodzy, dzisiaj – wraz z całym Kościołem – dziękujemy Bogu za
Pontyfikat wielkiego Papieża, Świętego Jana Pawła II, w
czterdziestą rocznicę jego rozpoczęcia. Myślę, że wszyscy
dzisiaj będziemy pamiętali o tym dziękczynieniu.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
28 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Ga 5,1–6; Łk 11,37–41

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia:
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie
poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli. Oto ja, Paweł, mówię
wam: Jeżeli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie
przyda. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który
poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie
przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy
szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski.
My
zaś z pomocą Ducha na zasadzie wiary wyczekujemy spodziewanej
sprawiedliwości. Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani
jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa
przez miłość.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Pewien
faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął
miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie,
że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem.
Na
to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o
czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze
pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca
zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to,
co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was
czyste”.

Przekaz
obu dzisiejszych czytań mszalnych jest dość jednolity, a streszcza
go ostatnie zdanie pierwszego czytania: Albowiem
w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego
znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość.

Wyraźny
sygnał, że religijne praktyki starotestamentalne – chociaż mają
umocowanie w Prawie Bożym – nie mogą stanowić
celu samego w sobie

i to nie one mają być sensem
życia
ludzi
wierzących w Boga, a już szczególnie: uczniów
Chrystusa.

Dlatego
Paweł stwierdza dziś bardzo jasno i stanowczo: Jeżeli
poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda. I raz
jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się
obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa.
Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie
usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski.

Musimy
przyznać, że to naprawdę odważne stwierdzenie. Wiadomo przecież,
jak
ważnym elementem
religijności
i obrzędowości Izraela było obrzezanie.
A
tu Paweł – tak po prostu – stwierdza, że nie jest potrzebne.
Wpisuje się to
jednak w
całą naukę Apostoła Narodów, który ciągle podkreślał nowość
przesłania Jezusa.

To właśnie w tym duchu trzeba nam rozumieć słowa, którymi
wczorajsze pierwsze czytanie się zakończyło, a dzisiejsze zaczęło:
Ku
wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie
poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.

Sam
Jezus potwierdził te słowa
swego Apostoła dość mocnymi stwierdzeniami, jakie dzisiaj, w
Ewangelii, skierował do faryzeuszów: Właśnie
wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i
misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości.
Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także
wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a
zaraz wszystko będzie dla was czyste.
Moi
Drodzy, my tu sobie cały czas mówimy o sprawach bardzo,
ale to bardzo oczywistych.

Ale ciągle jeszcze – tak trudnych do uświadomienia sobie, a
bardziej: do
wprowadzenia w życie.

Oto
bowiem nie
zewnętrzne znaki, gesty, zwyczaj i tradycje decydują o naszej więzi
w Bogiem, nie one ją kształtują, nie one wreszcie świadczą o
naszej wierze. Tylko wiara,
która działa przez miłość.
Owszem,
w to działanie wiary wpisuje
się także spełnianie religijnych praktyk

i zachowywanie pięknych tradycji. Ale – właśnie – z
wiarą! I z miłością!
Do
jakiego bowiem absurdu musieli całą sprawę doprowadzić faryzeusze
i cała elita narodu wybranego,
skoro Jezus – widząc ich skrupulatność w zachowywaniu rytualnych
przepisów – nie
mógł ich pochwalić,

tylko zmuszony był powiedzieć, że ich wnętrze, ich serce pełne
jest zdzierstwa i niegodziwości.

Jak
ostry rozdźwięk musiał zaistnieć między jednym a drugim: między
zewnętrznymi praktykami, a nastawieniem
serca, skoro Jezus
tak
surową
ocenę
ich postawy musiał wypowiedzieć.
Okazuje
się więc,
że nawet dokładne spełnianie religijnych praktyk, bardzo sumienne
– w tym zewnętrznym wymiarze – może w
ogóle nic nie znaczyć

na obszarze ducha. To oczywiście nie może nas doprowadzić do
przekonania, że w takim razie nie ma potrzeby chodzenia na Mszę
Świętą, przyjmowania Sakramentów, bo i tak liczy się tylko
dobre
wewnętrzne nastawienie,

albo też: wiara, pojmowana bardzo osobiście
i prywatnie;
na
zasadzie: Ja się sam, w sercu pomodlę, nie muszę chodzić do
kościoła…
Nie, to nie w tym rzecz.
Trzeba
spełniać religijne praktyki – i nie tylko jako religijne
praktyki, nakazane i wyegzekwowane, ale jako swoje
osobiste spotkanie z Jezusem!

Takie ich spełnianie z pewnością zagwarantuje pogodzenie ich
spełniania
z
nastawieniem serca.

Jedno na drugie będzie korzystnie wpływało, jedno i drugie będzie
się uzupełniało.
Co
zatem robię – co dzisiaj
konkretnie zrobię – aby to pogodzić:

aby za gorliwym przeżywaniem Mszy Świętej poszła
od
razu
dobroć
serca,
okazywana
ludziom? Aby za odmówieniem wszystkich pacierzy i Różańców
poszła wyrozumiałość
wobec drugiego człowieka

i otwartość na niego? Co zrobię, aby – pod tym względem –
wyzwolić się do samego siebie?…
Dobrze
całą sprawę zrozumiała i swoim życiem potwierdziła Patronka
dnia dzisiejszego, Święta
Jadwiga Śląska.
Urodziła
się około roku
1180 roku w Bawarii
jako
córka hrabiego Bertolda IV i Agnieszki, hrabiów Andechs. Otrzymała
staranne wychowanie najpierw w rodzinnym domu, potem zaś w
klasztorze benedyktynek w Kitzingen nad Menem,

znanym wówczas ośrodku kulturalnym. Uczyła się – między innymi
– łaciny, haftów i malowania, muzyki i pielęgnowania chorych.
W
roku 1190 przeniosła się do Wrocławia

na dwór księcia Bolesława Wysokiego, gdyż została upatrzona
na żonę dla jego syna, Henryka.
Miała
wtedy zaledwie dwanaście lat. Data ślubu nie jest bliżej znana –
wiadomo jednak, że nastąpił on niebawem. Henryk
Brodaty, w dniu 8 listopada 1202 roku, został panem całego
księstwa.
Rychło też
udało mu się do dzielnicy śląskiej dołączyć dzielnicę
senioratu, czyli krakowską, a także znaczną część Wielkopolski.
Dlatego figuruje on w
spisie władców Polski.
Henryk
i Jadwiga stanowili wzorowe
małżeństwo.
Mieli
pięcioro dzieci, spośród których jednak troje zmarło. Ostatnich
dwadzieścia osiem lat wspólnego pożycia małżonkowie
zachowywali wstrzemięźliwość,

do czego zobowiązali się uroczystym ślubem czystości. Ponadto,
Jadwiga dostosowała się
do zwyczajów i języka polskiego na dworze swego męża.

Zresztą, dwór ten słynął z porządku i dobrych obyczajów, gdyż
Księżna dbała o dobór osób.
Wyposażyła
wiele kościołów w szaty liturgiczne, które nierzadko sama
haftowała. Macierzyńską
troską otaczała służbę dworu.

Oprócz tego, bardzo troszczyła się o to, aby urzędnicy w jej
dobrach nie uciskali poddanych. Tym ostatnim zresztą obniżyła
czynsze, przewodniczyła sądom, darowała grzywny karne,

a w razie klęsk nakazywała – mimo protestów zarządców –
rozdawać ziarno, mięso, sól…
Zorganizowała
także szpitalik dworski,
gdzie codziennie znajdowało utrzymanie kilkunastu chorych i kalek. W
czasie objazdów księstwa osobiście odwiedzała
chorych i wspierała hojnie ubogich.

Popierała również szkołę katedralną we Wrocławiu i wspierała
ubogich zdolnych chłopców, którzy chcieli się uczyć. Starała
się nawet łagodzić dolę
więźniów,
posyłając
im żywność, świece i odzież. Zdarzało się, że niektórym
zamieniała karę śmierci
czy długiego więzienia na prace przy budowie kościołów lub
klasztorów.
Jej mąż
chętnie na to przystawał, chociaż to jemu zostawiała ostateczną
decyzję.
W
swoim życiu Jadwiga dość mocno doświadczyła tajemnicy
Krzyża.
Przeżyła
śmierć męża i prawie wszystkich dzieci, po czym spadło na nią
jeszcze wiele innych
rodzinnych dramatów.

Wszystko to jednak znosiła bez szemrania, aby wreszcie po śmierci
męża zdać rządy żonie Henryka Pobożnego, Annie, i
zamknąć się w klasztorze w Trzebnicy,

która sama wcześniej ufundowała, a w którym przełożoną była
jej córka Gertruda.
To
właśnie na jej ręce Jadwiga
złożyła, w 1238 roku, śluby zakonne i stała się jej posłuszna,

podejmując tak surowe praktyki pokutne, jak posty, biczowania,
noszenie włosiennicy i czuwania nocne. Jednocześnie zasłynęła
z pobożności i czynów miłosierdzia.

Wyczerpana surowym życiem, zmarła
14 października 1243 roku,
w
wieku ponad sześćdziesięciu lat.
Zaraz
po jej śmierci do grobu w Trzebnicy zaczęły
napływać liczne pielgrzymki.

Z całą gorliwością kult swojej matki popierała Gertruda.
Kanonizacji księżnej
Jadwigi dokonał Papież Klemens IV, w dniu 26 marca 1267 roku.

Na prośbę króla Jana III Sobieskiego Błogosławiony Papież
Innocenty XI rozciągnął – w roku 1680 – Jej
kult na cały Kościół.
W
jednym z życiorysów
naszej dzisiejszej Patronki,
napisanym
przez współczesnego Jej autora, odnajdujemy taką oto relację,
dotyczącą Jej postawy i świętości:
„Wiedząc
o tym, że żywe kamienie, przeznaczone na budowanie niebieskiego
Jeruzalem, mają być wygładzone
na tym świecie uderzeniami przeciwności i ucisków,

oraz że przez wiele utrapień wchodzi się do chwały niebieskiej i
chwalebnej ojczyzny, służebnica Boża, Jadwiga, przyjmowała
chętnie nawałę nieszczęść

i nie szczędząc siebie, umartwiała swe ciało częstym
biczowaniem. Codziennie do tego stopnia wyniszczała się postami i
wstrzemięźliwością, iż wielu dziwiło się, w
jaki sposób słaba i delikatna niewiasta potrafi wytrzymać tego
rodzaju udręczenia.
Im
bardziej oddawała się umartwieniu ciała – zawsze jednak z
rozwagą! – tym bardziej wzrastała
w mocy ducha i bogactwie łaski,
a
równocześnie pomnażał się w niej żar pobożności oraz miłości
Bożej. Bardzo często wznosiła
się ku Bogu tak gorącą tęsknotą,

iż stawała się jakby nieczuła i nie zauważała, co się wokół
niej działo.
Podobnie
jak gorliwością swej duszy nieustannie dążyła ku Bogu, tak
dobroczynną
miłością pochylała się nad bliźnimi, rozdzielając hojne
jałmużny potrzebującym.

Świadczyła
dobroczynną pomoc wspólnotom i poszczególnym osobom zakonnym
przebywającym wewnątrz
lub poza klasztorem,

wdowom i sierotom, słabym i chorym, trędowatym i więźniom,
podróżnym, matkom wychowującym małe dzieci. Nikomu spośród
tych, którzy przychodzili szukać u niej pomocy, nie
pozwalała odejść bez wsparcia.
Ponieważ
zaś służebnica Boża nie zaniedbała żadnego dobrego czynu, który
mogła wypełnić, Bóg obdarzył ją szczególną
łaską:
gdy
brakowało jej ludzkich środków do działania i sama czuła się
wyczerpana fizycznie, przedziwną
mocą Chrystusowej męki potrafiła wykonać wszystko, czego
oczekiwali od niej bliźni przychodzący z prośbą w jakiejkolwiek
potrzebie.

Wszystkim, którzy się do niej uciekali w nadziei uwolnienia od
nieszczęść, tak duchowych, jak cielesnych, udzielała pomocy
zgodnie
z łaskawą wolą Bożą.”

Tyle z relacji dotyczącej życia Świętej Jadwigi Śląskiej.
Wpatrzeni
w przykład jej świętości, ale także zasłuchani w Boże słowo
dzisiejszej liturgii, raz
jeszcze zapytajmy samych siebie: Co robię, aby wyzwolić się z tych
moich przyzwyczajeń, które mi blokują
drogę do Boga i do drugiego człowieka

– nawet pomimo sumiennego spełniania religijnych praktyk?… Jak
– pod tym względem – będę wyzwalał
się od samego siebie?…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.