Syn Boży przyszedł, aby służyć…

S

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
imieniny obchodzą:

Urszula
Wasilewska – z którą znamy się od zawsze, jeszcze z rodzinnej
Parafii;

Urszula
Adamiak – Prezes firmy „Komunalnik” w Białej Podlaskiej;

Urszula
Kobielus – Nauczyciel historii w Liceum im. Lelewela w Żelechowie;

Urszula
Bielecka – za moich czasów: Katechetka w Parafii Radoryż
Kościelny.

Serdecznie
życzę Czcigodnym Solenizantkom, aby zawsze trwały przy Jezusie –
bez względu na wszystko. Zapewniam o modlitwie!
A
w związku z dzisiejszymi wyborami chcę przypomnieć słowa Jana
Pawła II z
Adhortacji „Christifideles laici”: „Nowe
sytuacje – zarówno w Kościele, jak i w życiu społecznym,
ekonomicznym, politycznym i kulturalnym – domagają się dzisiaj ze
szczególną siłą zaangażowania ludzi świeckich. Bierność,
która zawsze była postawą nie do przyjęcia, dziś bardziej
jeszcze staje się winą.
Nikomu nie godzi się trwać w bezczynności”.
Na
głęboki i pobożne przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

29
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Iz 53,10–11; Hbr 4,14–16; Mk 10,35–45

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Spodobało
się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Jeśli wyda swe
życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a
wola Pana spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy
światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu,
ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa,
Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego
bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym
słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze
podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z
ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i
znaleźli łaskę w stosownej chwili.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jakub
i Jan, synowie Zebedeusza, zbliżyli się do Jezusa i rzekli:
„Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię
poprosimy”.
On
ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?”
Rzekli
Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po
prawej, drugi po lewej Twej stronie”.
Jezus
im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich,
który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być
ochrzczony?”
Odpowiedzieli
Mu: „Możemy”.
Lecz
Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie;
i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do
Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej,
ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”.
Gdy
dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana.
A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:

Wiecie,
że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich
wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami.
Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie
sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech
będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za
wielu”.

Jak
zrozumieć słowa Proroka Izajasza, wypowiedziane w dzisiejszym
pierwszym czytaniu: Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego
Sługę cierpieniem?…
Szczególnie, jeśli Autor Listu do
Hebrajczyków dodaje: Nie takiego bowiem mamy arcykapłana,
który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz
doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem
grzechu
.
A
znowu sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii dopowiada: Wiecie, że
ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich
wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami.
Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie
sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech
będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za
wielu.
Jak to
wszystko zrozumieć?
Otóż,
właśnie! Słowo Boże dzisiejszej liturgii uświadamia nam, że
cierpienie, uniżenie, przyjęcie różnych
doświadczeń
– wszystko to zyskuje sens, jeśli jest widziane
z Bożej perspektywy. Wtedy wszystko to nabiera głębokiego
znaczenia. Z pewnością, nie jest to łatwe do zrozumienia w
dzisiejszym świecie, który akurat bardziej
interesuje się powodzeniem, sukcesem, postawieniem na
swoim
.
Trudno,
naprawdę trudno znaleźć gazetę, stację telewizyjną, czy portal
internetowy, które mówiłyby z entuzjazmem o osobistym
uniżeniu, o przyjmowaniu różnych doświadczeń.
Powiedzmy jasno, że tego typu postawy raczej kojarzą nam się z
naiwnością
, niezaradnością, poczuciem jakiegoś
przegrania.
Zresztą,
trzeba i to jasno powiedzieć, że cierpienie samo w sobie na pewno
nie jest żadną przyjemnością i trudno oczekiwać, aby ktoś
cierpienia wyglądał, żeby
ktoś marzył o 
trudnych życiowych
doświadczenia
ch, żeby ktoś dla samej
przyjemności uniżał się i ciągle chciał być ostatnim. Wręcz
przeciwnie – dążymy do usunięcia ze swego życia cierpienia,
próbujemy radzić sobie z trudnościami i przeciwnościami, nie
chcemy także na każdym kroku rezygnować ze swojego zdania i bez
względu na wszystko, niejako dla samej zasady, przyznawać – w
duchu uniżenia – racji temu drugiemu. Nie chcemy tego. jest
to postaw
a właściwa. Powiedzielibyśmy
– normalna.
Trzeba
dążyć do opanowania cierpienia, do jego usunięcia; trzeba
znajdować sposób na zwycięskie wychodzenie z różnych trudnych
doświadczeń – absolutnie nie musimy dobrowolnie uginać
się pod ich ciężarem. Mówimy jednak o takich sytuacjach, w
których to cierpienie przychodzi niezależnie od nas, a
trzeba chyba też jasno dodać, że nie ma wśród nas kogoś
takiego, kto mógłby szczerze stwierdzić, że jego to cierpienie
omija, że go w ogóle nie dotyczy.
Cierpienie
idzie za człowiekiem jak cień i dotyka go – czy to w
formie duchowej, czy fizycznej. Przychodzą także różne życiowe
doświadczenia. Jak im zaradzić? Jak temu wszystkiemu zapobiec?
Chyba właśnie na takie sytuacje Jezus dzisiaj wskazuje.
Oto
Sługa Jahwe – o którym tak dużo mówi w swoim Proroctwie
Izajasz; Sługa, którego my zwykliśmy kojarzyć z Jezusem –
poprzez swoje cierpienie ma nie tylko sam dojść do radości,
chwały i światła
, ale też innych ma do szczęścia
doprowadzić.
Oto
Jezus Chrystus, Arcykapłan, o którym mówi nam Autor
Listu do Hebrajczyków, poprzez swoje cierpienie wysługuje łaskę
dla swego ludu. Dlatego w dzisiejszym drugim czytaniu słyszymy:
Przybliżmy się więc z
ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i
znaleźli łaskę w stosownej chwili
.
Ale
synowie Zebedeusza, bohaterowie dzisiejszej Ewangelii, myślą nie
tyle o ofiarowaniu czegokolwiek z siebie,
ile
o tym, żeby zająć poczesne miejsca w hierarchii niebieskiej.
Dowiadują się jednak, że jeżeli mają być uczestnikami chwały
Jezusa i siedzieć po Jego stronie
prawej lub
lewej, to też będą pić z kielicha Jezusa.
Domyślamy się – przypominając sobie modlitwę Jezusa w Ogrójcu
– że chodzi o kielich cierpienia.
A
zatem – może tu nie chodzi o to, aby rozpaczliwie walczyć z
cierpieniem, żeby „na głowie stawać” w celu jego usunięcia,
ale o to, aby mu nadać sens, aby skoro już to
cierpienie przyjdzie – przyjąć je i ofiarować Bogu za
siebie, za innych czy w jakiejkolwiek innej intencji. Aby z
każdego doświadczenia wyjść duchowo bogatszym,
mądrzejszym, bardziej wartościowym. Aby godnie przyjętego uniżenia
nie traktować jako znaku naiwności, znaku przegranej,
ale jako znak miłości, a często także – znak wielkiej mądrości
i roztropności.
Jezus
nam dzisiaj pokazuje ogromną wartość cierpienia, wartość ofiary.
I chce nas przekonać do tego, że jest inny system wartości
i inny system zasługiwania, inny system ubogacania się,
aniżeli tylko ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Oto bowiem
można coś stracić aby
jednocześnie o wiele więcej zyskać.
Można doznać cierpienia
– aby w ten sposób stać się szlachetniejszym, bogatszym duchowo;
aby swoim cierpieniem innym pomóc.
I
można się uniżyć, nie stawiać do końca na swoim, nie upierać
się za wszelką cenę – a i tak ostatecznie okazać się
zwycięzcą
. Dziwne to prawidłowości, ale właśnie
takimi zasadami kieruje się Jezus
i ci, którzy wraz z Nim
budują Boże królestwo na ziemi.
Zaiste
bowiem, ma sens cierpienie, ma sens uniżenie, ma sens znoszenie
doświadczeń.
Nie ten bowiem wygrywa, kto zawsze postawi na
swoim, nie ten wygrywa, kto żyje modnie i wygodnie, ale ten,
kto stawia na wartości największe, nieprzemijające; na wartości
prawdziwe
. A te nieraz wymagają ofiary, uniżenia,
wymagają podjęcia cierpienia, znoszonego z godnością.
Wbrew
pozorom – nie jest to wizja smutna. Wydaje się, że
jest to wizja pełna prawdziwej nadziei. Oto bowiem kiedy człowiek –
tak zwany – nowoczesny układa sobie życie w wygodny
sposób, dogadzając sobie za wszelką cenę i inwestując czas,
środki, wszystkie siły i całe swoje serce w rzeczy materialne,
doczesne i wymierne
, wówczas z pewnością uda mu się na
tym odcinku wiele osiągnąć. Swoją zaradnością sprawi, że
będzie wiódł życie na wysokim poziomie komfortu i
przyjemności
.
Ale
niech przyjdzie tylko jakiekolwiek cierpienie: jakiekolwiek!; niech
go spotka najmniejsze choćby doświadczenie – szybko przychodzi
załamanie, frustracja, zniechęcenie. I cóż się okazuje? Okazuje
się, że na swoje życie targają się ludzie, którzy
wszystko mają,
którzy wszystkiego mają w nadmiarze, którym
naprawdę dobrze się powodzi.
Nie
są oni bowiem przygotowani na rzeczywistość cierpienia, nie
potrafią przegrywać; w każdej,
nawet najmniejszej porażce widzą ostateczną przegraną,
nie potrafią z niczego zrezygnować, nie potrafią niczego
złożyć w ofierze. Nie mówiąc już o tym, że byliby w stanie
dostrzec jakiś sens tego uniżenia, tego
niepowodzenia, czy ewentualnie cierpienia. Absolutnie, o niczym takim
nie ma mowy, za każdym razem jest to dla nich przegraną, klęską,
częstokroć – ostateczną.
Dlatego
Jezus dzisiaj chce nam bardzo jasno wskazać motywy nadziei, chce nas
przekonać, że tam, gdzie kończą się ludzkie perspektywy; gdzie
kończy się zakres widzenia osób wpatrzonych tylko w to,
co doczesne
, tam ludzie
patrzący po Bożemu dostrzegają dopiero początek
działania Bożego i swojej osobistej szansy.
Mówiąc
inaczej: kiedy ludzie patrzący krótko widzą przegraną, widzą
cierpienie, widzą klęskę, ludzie głębocy – ci, o których
dzisiaj mowa w 
liturgii Słowa – widzą zwycięstwo,
jakąś wielką szansę; widzą to wszystko, co jest dalej; to
wszystko, co można osiągnąć cierpieniem,
uniżeniem,
przyjęciem doświadczenia. Kiedy dla ludzi małych i ciasnych w tym
momencie wszystko się kończy dla ludzi żyjących
prawdziwie Ewangelią wszystko dopiero się zaczyna!
Oni
nie widzą w tym, co trudne, swojej klęski, ale ofiarując to Bogu w
jakiejś określonej intencji – są w stanie i siebie
przemienić, i innym pomóc
. Wielka jest bowiem moc
cierpienia, prawdziwa jest wielkość szczerego uniżenia, wielkim
jest bogactwo różnych doświadczeń, przyjmowanych w imię Boże. A
wtedy słabość – staje się siłą;
chwilowa strata
zyskiem na wieczność; a
rezygnacja i ofiarowanie
źródłem prawdziwego
bogactwa
.
I
może właśnie dlatego Bóg dopuszcza cierpienie i doświadczenie na
ludzi zbyt pewnych siebie, aby im przypomnieć o sobie i o
tym, co w życiu tak naprawdę najważniejsze – że życie
wieczne jest najważniejsze,
nie to doczesne.
Kiedyż
to bowiem, moi Drodzy, wielu ludzi znajduje drogę do kościoła i
do konfesjonału:
kiedy im się wszystko doskonale układa,
odnoszą sukces za sukcesem, czy kiedy życie tak im da „do
wiwatu”,
że nie wiedzą, co z sobą zrobić i co z tym
wszystkim począć?
Kiedyż
to, moi Drodzy nasze kościoły były pełne po brzegi, a na
Mszach Świętych, odprawianych przez Księdza Jerzego wierni nie
mieścili się na placu przed kościołem i na pobliskich ulicach:
teraz, czy za czasów prześladowania Kościoła przez
komunę?…
Kiedyż
to do konfesjonałów stoją najdłuższe kolejki: na ślubach,
czy na pogrzebach,
zwłaszcza ludzi odchodzących w sile wieku?
Ileż to razy, pytając niektórych, jak często się spowiadają,
słyszę w odpowiedzi, że jak jest jakiś pogrzeb w rodzinie.
Czyli co? Trzeba się modlić o jak najwięcej pogrzebów w rodzinie,
i jak najwięcej trudnych doświadczeń, a wtedy ludzie i do kościoła
drogę znajdą, i do konfesjonału – tak? Nie, nie będziemy się
o to modlić,
ale może trzeba, aby niektórzy zaczęli trzeźwo
myśleć!
Może
zatem uznajmy, że Bóg wie, co robi, zsyłając
cierpienie, aby w ten sposób pomóc niektórym pochylić ich harde
karki i zgiąć kolana przed prawdziwym majestatem – przed Bożym
majestatem – a nie jedynie przed swoim własnym?…
Niech
On sam pomoże nam uświadomić sobie, że to, co trudne – jeżeli
jest godnie przyjęte i szczerze Bogu ofiarowane w jakiejś
konkretnej intencji – to czyni człowieka wielkim i świętym.
Tego
uczy nas wielu, bardzo wielu Świętych, zwłaszcza Męczenników,
którzy za życia – zdawać by się mogło – przegrali, a
oto teraz okazali się zwycięzcami i Kościół oddaje im
cześć jako zwycięzcom.
Tego
nade wszystko uczy nas sam Jezus Chrystus. Bo i On, Syn Człowieczy –
jak mówi dzisiaj w Ewangelii – nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za
wielu.

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.