O rozszczelnieniu systemu…

O

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam i życzę błogosławionego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
33 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Rafała Kalinowskiego, Kapłana,
do
czytań: Ap 3,1–6.14–22; Łk 19,1–10

CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, usłyszałem Pana mówiącego do mnie: „Aniołowi Kościoła w
Sardach napisz: To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem
gwiazd: «Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a
jesteś umarły. Stań się czujny i umocnij resztę, która miała
umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego
Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż się
tego i nawróć się. Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę
jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.
Lecz
w Sardach masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły i będą
chodzić ze mną w bieli, bo są godni.
Tak
szaty białe przywdzieje zwycięzca i z księgi życia imienia jego
nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami».
Kto
ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Aniołowi
Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i
prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: «Znam twoje czyny, że
ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący. A
tak skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię z mych
ust wyrzucić.
Ty
bowiem mówisz: ‘Jestem bogaty’ i ‘wzbogaciłem się’, i
‘niczego mi nie potrzeba’, a nie wiesz, że to ty jesteś
nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi. Radzę
ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił,
i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna
twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.
Ja
wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy
i nawróć się.
Oto
stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi
otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.
Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja
zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie».
Kto
ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien
człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty.
Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z
powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i
wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał
przechodzić.
Gdy
Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego:
„Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w
twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go
rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł
w gościnę”.
Lecz
Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego
majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam
poczwórnie”.
Na
to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem
tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy
przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

Jezus
Chrystus – przez kolejne wizje, dane Janowi, które ten z
kolei spisał w Księdze Apokalipsy – zwraca się dziś do dwóch
kolejnych wspólnot chrześcijan.
Anioł
Kościoła w Sardach
– zapewne Biskup tej wspólnoty – miał
imię mówiące, że żyje. Nie znamy dokładnie tego Biskupa, nie
znamy też jego imienia, ale musiało ono zawierać w sobie
rzeczownik „zoe”, czyli „życie”, mogło więc
brzmieć – na przykład – Zemas, albo Zenon. Wspomnienie tegoż
imienia było o tyle ważne, że wspólnota, którą tenże Biskup
kierował, zdaniem Jezusa była martwa. Czyli pogrążona w
grzechu.
I stąd wezwanie do czujności.
Warto
tu także zauważyć, że Jezus – kierując jakiekolwiek swoje
przesłanie, czy to w Ewangelii, czy tutaj – posługuje się
obrazami bardzo czytelnymi dla danej społeczności. Wspólnota
w Sardach dobrze wiedziała, czym skutkuje taki brak czujności,
bowiem dwukrotnie w swojej nie tak dawnej niedawnej historii została
zaatakowana i zdobyta przez wrogów, co było skutkiem właśnie
zlekceważenia ostrzeżeń i uśpienia czujności. Tym razem, mowa o
zagrożeniu dużo, dużo większym i poważniejszym, bo wiecznym!
Dlatego chrześcijanie mają się nawrócić i ratować swoją
wieczność.
Dobrze
Jezusowe przesłanie rozumieli także wierni w Laodycei. Było
to wówczas zamożne miasto handlowe, zajmujące się przeważnie
wyrobem i sprzedażą balsamu, bardzo przydatnego na choroby oczy,
oraz barwionej wełny. I prawdopodobnie to zajęcie spowodowało
poczucie dużej pewności siebie, skoro bowiem tak dobrze się
wszystkim powodziło, to po co myśleć o większych i ważniejszych
sprawach.
Zapewne
dlatego niby to wierzyli, ale z drugiej strony – nie „przemęczali
się” za bardzo w tych sprawach. I dlatego Jezus używa dość
mocnego, ale zrozumiałego dla nich stwierdzenia: Znam twoje
czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo
gorący. A tak skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę
cię z mych ust wyrzucić.
Owo:
wyrzucić z mych ust dosłownie oznacza: „zwymiotować”.
Wiązało się to z tym, że gorąca woda, płynąca z pobliskich
źródeł Hierapolis, do Laodycei dopływała już bardzo letnia,
a do tego niosła ze sobą zanieczyszczenia z miejskich
farbiarni, dlatego roztaczała odrażający zapach i
powodowała odruch wymiotny. I tym obrazem, tym porównaniem
posłużył się Jezus dla zobrazowania rzeczywistości duchowej!
A
w kontekście zajęcia, jakim parali się Laodycejczycy, stwierdził
ponadto: Ty bowiem mówisz: ‘Jestem bogaty’ i ‘wzbogaciłem
się’, i ‘niczego mi nie potrzeba’, a nie wiesz, że to ty
jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi.
Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się
wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się
haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś
widział.
Po
czym dodał: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę.
Bądź więc gorliwy i nawróć się;
a także: Oto
stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi
otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.
Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną
na moim
tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego
tronie.
Zatem,
z jednej strony jest to dość radykalne wezwanie do nawrócenia
i zapowiedź doświadczeń, jakie mogą spotykać ucznia Jezusa, z
drugiej jednak – ogromna troska Syna Bożego i miłość do
ludzi,
wyrażająca się owym pukaniem do serc. Zobaczmy,
Jezus chodzi i szuka pogubionych ludzi! Zaprasza ich na ucztę.
Nie chce, żeby zadowalali się tylko swoim ziemskim powodzeniem, ale
aby skosztowali dóbr niezniszczalnych – wiecznej uczty, na
którą On sam zaprasza.
Komentatorzy
biblijni słusznie zauważają, że inne religie nie mają takiego
Boga,
który by chodził i szukał każdego człowieka, zapraszał
go do wspólnoty ze sobą. To raczej człowiek ma stać pokornie
przed drzwiami swoich bóstw – różnie rozumianych – i ze
strachem zapukać.
A tutaj Bóg puka do serca człowieka.
Tak
właśnie zapukał do serca Zacheusza – jak słyszeliśmy w
Ewangelii – i ten poszedł za Nim. Dał się Jezusowi zaprosić,
pociągnąć, poprowadzić na wyżyny! Z zimnego – stał się
gorącym!
Bardzo to radykalna zmiana…
Mo
Drodzy, czy nie daje nam do myślenia fakt, że takie właśnie
pouczenia Pan kieruje do swoich wiernych po kilkudziesięciu
zaledwie latach
istnienia swego Kościoła? Czyż nie jesteśmy
raczej obyci z taką oto myślą, z takim oto obrazem tamtych
pierwszych chrześcijan, że byli oni wyjątkowo gorliwi w wierze?
A tymczasem słyszymy, że ta ich wiara i gorliwość zaczęły
po prostu słabnąć…
To
bardzo ważne wskazanie dla nas – dla nas, którzy może nie
potrzebujemy takiego totalnego, całkowitego nawrócenia od
niewiary do wiary,
bo trwamy w wierze i podejmujemy religijne
praktyki. Jednak grozi nam swoiste – powiedzielibyśmy dzisiejszym
językiem – „rozszczelnienie systemu”. Nasza pobożność
i gorliwość może się „wysączać” przez małe
szczeliny. Mówimy tu o takich naszych codziennych małych – ale z
czasem coraz większych – kompromisach ze złem, z naszymi
słabościami; o takim delikatnym przymykaniu oka na niektóre
wymogi moralne, o takich małych naszych „dyspensach”, których
sami sobie w różnych, codziennych sprawach udzielamy…
Zacheusz
poszedł na całość! Z zimnego stał się gorącym! Usłyszał
pukanie Jezusa.
Usłyszał
je także Patron dnia dzisiejszego, Święty Rafał Kalinowski.
Jako
Józef Kalinowski, urodził
się 1 września
1835 roku, w Wilnie,
w
rodzinie szlacheckiej. Po ukończeniu z wyróżnieniem Instytutu
Szlacheckiego w Wilnie, podjął studia w Instytucie Agronomicznym,
aby po dwóch latach
zrezygnować z nich
na
rzecz Mikołajewskiej Szkoły Inżynierii Wojskowej w Petersburgu,
gdzie uzyskał tytuł inżyniera. Jednocześnie wstąpił do wojska.
Wtedy
właśnie przestał
przystępować do Sakramentów Świętych,

coraz rzadziej chodził do kościoła, przeżywał rozterki
wewnętrzne, a także kłopoty związane ze swoją narodowością,
służbą w wojsku rosyjskim i zdrowiem. Wciąż jednak stawiał
sobie pytania o sens życia,

szukając na nie odpowiedzi w dziełach filozoficznych i
teologicznych. Po ukończeniu szkoły w 1855 roku, został adiunktem
matematyki i mechaniki budowlanej

oraz awansował do stopnia porucznika.
W
1859 roku opuścił Akademię i podjął pracę
przy budowie kolei żelaznej Odessa – Kijów – Kursk.

Po roku przeniósł się na własną prośbę do Brześcia
Kujawskiego, gdzie pracował jako kapitan
sztabu przy rozbudowie twierdzy.

Czując, że zbliża się Powstanie, podał się do dymisji, aby móc
służyć rodakom swoją wiedzą wojskową i umiejętnościami.
Został członkiem Rządu Narodowego i objął stanowisko ministra
wojny w rejonie Wilna.
W
końcu zdecydował się na wyjazd do Warszawy, gdzie chciał podjąć
leczenie i miał nadzieję znaleźć jakąś pracę.
Z
powodów zdrowotnych otrzymał zwolnienie z wojska w maju 1863 roku.
Jednocześnie, wspierany modlitwami matki i rodzeństwa, przeżył
nawrócenie religijne.

Pod wpływem – między innymi – lektury „Wyznań” Świętego
Augustyna nie
tylko wrócił do praktyk religijnych, ale przejawiał w nich
szczególną gorliwość.
Przyłączył
się do Powstania Styczniowego, jednak sprzeciwiał
się niepotrzebnemu rozprzestrzenianiu się walk.

W liście do brata pisał: „Nie krwi, której do zbytku przelało
się na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje”. Po upadku
Powstania powrócił do Wilna, gdzie 24
marca 1864 roku został aresztowany.

W wyniku procesu skazano go na karę śmierci. W więzieniu otaczała
go atmosfera świętości.
Wskutek
interwencji krewnych i przyjaciół, a także z obawy, że po śmierci
Polacy mogą uważać go za męczennika i świętego, władze
carskie zamieniły mu wyrok na dziesięcioletnią katorgę na
Syberii.
Przez pewien
czas przebywał w Nerczyńsku, potem w Usolu, następnie w Irkucku i
Smoleńsku. Był
także w Tomsku…
Podczas
pobytu na Syberii oddziaływał na współtowarzyszy swoją głęboką
religijnością, zadziwiał niezwykłą wprost mocą ducha, ujmował
cierpliwością i delikatnością, wspierał dobrym słowem i
modlitwą, czuwał przy chorych, pocieszał i podtrzymywał nadzieję.
Dzielił się z
potrzebującymi nie tylko skromnymi dobrami materialnymi, ale również
bogactwem duchowym. Bolał go fakt, że wielu zesłańców nie
posiadało żadnej wiedzy religijnej. Szczególnie chętnie
katechizował dzieci i młodzież.
Po
ciężkich robotach Józef Kalinowski powrócił do kraju w 1874
roku. Uzyskał paszport i wyjechał na Zachód, gdzie był wychowawcą
młodego księcia Augusta Czartoryskiego,

beatyfikowanego przez Jana Pawła II w 2003 roku. Opiekował się nim
przez trzy lata.
W
lipcu 1877 roku, w wieku
lat czterdziestu dwóch, Józef Kalinowski wstąpił do nowicjatu
karmelitów
w Grazu, w
Austria, przybierając zakonne imię Rafał od Świętego Józefa. Po
studiach filozoficznych i teologicznych na Węgrzech, złożył
śluby zakonne i otrzymał święcenia kapłańskie w dniu 15
stycznia 1882 roku.
W
kilka miesięcy później został przeorem klasztoru w Czernej. Urząd
ten pełnił przez dziewięć lat.
Przyczynił
się w znacznej mierze do
odnowy Karmelu w Galicji.
Z
jego inicjatywy powstało kilka nowych klasztorów. A on sam wiele
godzin spędzał w konfesjonale – tak, że nawet nazywano go
„ofiarą konfesjonału”. Miał przy tym niezwykły
dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia

ludziom dręczonym przez lęk i niepewność. Ponieważ zaś w
młodości przeżył kryzys wiary, nie przystępując przez ponad
dziesięć lat do Sakramentów, przeto dobrze
rozumiał błądzących i zbuntowanych przeciwko Bogu.

Nikogo
nie potępiał, ale starał się pomagać. Zawsze skupiony,
zjednoczony z Bogiem i posłuszny regułom zakonnym, był
człowiekiem modlitwy, gotowym do wyrzeczeń, postów i umartwień.

Za życia i po śmierci cieszył się wielką sławą świętości.
Bez reszty oddany Bogu,
umiał miłować Go w drugim człowieku.

Potrafił zachować szacunek dla człowieka i jego godności nawet
tam, gdzie panowała pogarda.
Zmarł
15 listopada 1907 roku w Wadowicach, w opinii świętości.
Beatyfikował go Jan Paweł
II w 1983 roku w Krakowie, a kanonizował go w Rzymie w roku 1991.

A
my, słuchając z uwagą Bożego słowa, przeznaczonego na dzisiejszy
dzień w liturgii Kościoła, oraz wpatrując się w świetlany
przykład postawy dzisiejszego Patrona, raz jeszcze zapytajmy samych
siebie, czy jesteśmy w wyznawaniu i praktykowaniu wiary zawsze
zdecydowani i radykalni,
czy – niestety – godzimy się na
mniejsze, lub większe kompromisy i ustępstwa?…

3 komentarze

  • "Anna 20 listopada 2013 09:30

    " Boże, jakim skarbem obdarzasz tych, co w Tobie ufność swą całą pokładają!” Duchu Święty wlej w moje (serce) ufność, bym szczerze i prawdziwie wypowiadała słowa "Jezu ufam Tobie"
    Ps. Ze św. Rafałem Kalinowskim poznałam się ongiś we śnie. Na tyle mnie wówczas zaintrygował, że postanowiłam kupić książkę m.i. o nim, abym mogła poznać go lepiej i dowiedzieć się, Kto to taki śni mi się po nocy :). Po wielu latach zapomnienia, przypomniał o sobie, gdy dostałam mały obrazek z Jego wizerunkiem i modlitwą do Niego. Dzisiejsze wspomnienie we Mszy Świętej św. Rafała, również przypomniało mi a i Ksiądz Marek przynaglił, że odszukałam ową modlitwę. Oto ona;

    Święty Rafale, Ty w czasie swego ziemskiego życia nie tylko widziałeś w modlitwie klucz do osiągnięcia chrześcijańskiej doskonałości, ale i własnym przykładem zapalałeś do ufnej i gorącej modlitwy. Wyproś nam dar szczerej, prostej, ufnej i żarliwej modlitwy, która stanowi niezłomną moc w walce przeciw niebezpieczeństwom duszy i jest źródłem natchnienia w służbie Bożej. Amen."

    Ps. Dziś tą modlitwą ogarniam parafię Surgucką i Księdza Marka, niech Patron dnia dzisiejszego u Boga wyprasza potrzebne łaski.

  • Odszukałam wznowioną w 2010r książkę ks. Stefana Kulińskiego proboszcza parafii Brześć Kujawski od 1902r " Monografja Brześcia Kujawskiego " wydaną w 1935r. Jak podaje autor " Pierwszy fakt głośny w historji, który zaszedł w tem mieście, to ugoda między ks. Konradem a krzyżakami 23 kwietnia 1228r " ( język oryginalny ). W najbliższym wolnym czasie muszę zapoznać się bliżej z tą książką
    ( którą dostałam od obecnego Proboszcza Brześcia z dedykacją z 18.06.2011r) czy nie ma wzmianki o pobycie Św. Rafała Kalinowskiego w grodzie kujawskim.

    • Odkąd Ksiądz Marek znalazł się w Tomsku, ciągle wracało to wspomnienie Rafała Kalinowskiego, który w tamtejszym kościele był i się modlił… Przetarty szlak…
      Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.