Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego!

Z

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał
Arkadiusz Buczkowski, należący w swoim czasie do jednej z
młodzieżowych Wspólnot.
Dzisiaj
natomiast urodziny przeżywa Żanna Sulowska, bardzo mi bliska, dobra
i życzliwa Osoba z Lublina.
Obojgu
świętującym życzę Bożego prowadzenia na każdy dzień. I o to
będę się dla Nich modlił.
Moi
Drodzy, dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnimi naszymi
(czyli Marka i moimi) wpisami. W całości zgadzam się z Księdzem
Markiem w opinii na temat ostatniego wydarzenia. Nie mam dziś czasu
na dłuższą wypowiedź, zresztą – Marek wyraził to wszystko, co
ja chciałbym powiedzieć, a nawet więcej.

Każdy
ma prawo się z nami nie zgadzać. I każdy ma prawo ten blog czytać,
lub go nie czytać. Ale my – i bardzo dumny jestem z takiej właśnie
postawy mojego Brata – nie zrezygnujemy ze wskazywania jasnych i
konkretnych granic między dobrem a złem, i ukazywania naszej
rzeczywistości w barwach czarno – białych, bez odcieni szarości!

Proszę
jedynie o przemyślenie raz jeszcze, na spokojnie, bardzo spokojnej i
rzeczowej argumentacji, jaką posłużył się Ksiądz Marek we
wczorajszym słówku, w opinii na temat całej sprawy. Oczywiście, dziękuję za to słówko!
I
nie zapominajmy o innych kwestiach, które podjął, szczególnie –
o modlitwie w intencji Rekolekcji w Surgucie i w Nojabrsku!
Przypominam jednocześnie, że dzisiaj – pierwszy piątek miesiąca.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Piątek
4 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Mdr 2,1a.12–22; J 7,1–2.10.25–30

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Mylnie
rozumując bezbożni mówili sobie: „Zróbmy zasadzkę na
sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom,
zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów.
Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!

Jest
potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry,
bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas
za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości.
Kres sprawiedliwych ogłasza jako szczęśliwy i chełpi się Bogiem
jak ojcem.

Zobaczmyż,
czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego
zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się
za nim i wyrwie go z ręki przeciwników.

Dotknijmy
go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć
jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak
mówił, będzie ocalony”.

Tak
pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie
pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i
nie docenili odpłaty dusz czystych.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus
obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi
mieli zamiar Go zabić.

A
zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego
udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie,
lecz skrycie.

Niektórzy
z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego
usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby
zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?
Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz
przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.
A
Jezus ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie,
i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie;
lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie
znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.

Zamierzali
więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki,
ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

Kiedy
tak z uwagą słuchamy obu dzisiejszych czytań mszalnych, być może
zastanawiamy się, skąd Autor starotestamentalnej Księgi Mądrości
mógł tak dobrze znać myśli i zamierzenia Żydów,
czyhających na Jezusa? Bo kiedy zestawimy ze sobą tekst Księgi
Mądrości i Ewangelii według Świętego Jana, które przed chwilą
zostały odczytane, to aż zdziwi nas zapewne, jak są do siebie
podobne, jak jeden „pasuje” do drugiego.

Jan
mówi: Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić
po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.
A
następnie: Zamierzali więc Go pojmać… Z
kolei, Autor Księgi Mądrości relacjonuje: Mylnie rozumując
bezbożni mówili sobie: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo
nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie
prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna
Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!

A
następnie: Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa,
wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest
synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki
przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą, by
poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości.
Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie
ocalony.

Czyż
nie tak właśnie musieli myśleć zawzięci Żydzi? Raz jeszcze
zatem postawmy pytanie: Skąd Autor biblijny, piszący kilka
wieków wcześniej,
znał ich myśli?

Ale
możemy postawić pytanie jeszcze mocniejsze: Skąd
starotestamentalny Autor biblijny tak dobrze zna nasze myśli?!
Bo chyba nie mamy wątpliwości, że ten przekaz, z którym dzisiaj
do nas wychodzi, jako żywo – niestety – oddaje także
nastawienie wielu z nas! A może – w jakimś sensie – nas
wszystkich?…

Bo
czyż każdy z nas nie odkrył w sobie kiedyś takiego właśnie
złego nastawienia do innych? Oczywiście, słysząc tak sformułowane
pytanie, zapewne wielu z nas nawet się obruszy: Co?! Ja?!
Czyż ja chcę kogoś zabić?! Czyż nastaję na kogoś, żeby
mu zaszkodzić, żeby u kogoś spowodować jakiś uszczerbek na
zdrowiu? Nie, z pewnością nikt z nas – a przynajmniej:
nikt z nas, kto dzisiaj pochyla się nad tym Bożym słowem i
podejmuje refleksję nad nim w kolejnym dniu Wielkiego Postu –
takich zamiarów w sobie nie nosi.

Ale
jeżeli się tak mocno wgłębimy w swoje serca i zajrzymy, co się
tam kryje, to czy aby na pewno nie znajdziemy tam ani krzty
złośliwości
wobec drugiego człowieka? Zazdrości wobec niego?
Czy niepowodzenia i trudności, jakie go spotykają, nie wywołują
takiego naszego nastawienia: „A dobrze Ci tak – masz za swoje!
Pokaż, jaki z Ciebie cwaniak!” – czy nie ma w nas nigdy ani
odrobiny takiego nastawienia?

Czy
zatem każde nieszczęście, jakie spotkało drugiego, każde jego
niepowodzenie – wywołuje nasz szczery żal i chęć pomocy?
Na pewno?… Oj, chyba nie zawsze… A czy jego powodzenia wywołują
naszą szczerą radość i uznanie, czy raczej?… Oj, w tym
przypadku to chyba tym bardziej nie mamy wątpliwości, jak jest.

Bo
gdyby było tak bardzo dobrze, to nie byłoby całego tego naszego
upiornego plotkowania o innych, z którego tak często musimy
się spowiadać. Nie byłoby tylu złośliwości, tylu
nieprzychylnych komentarzy, tego ciągłego uważnego obserwowania
i osądzania innych,
zamiast zajęcia się własną postawą i
własnym zachowaniem… A przecież to wszystko mamy na porządku
dziennym.

Czy
zatem Autor biblijny – w jakimś stopniu oczywiście – nie
wyraził także naszego nastawienia?…
A jeżeli tak, to co z
tym zrobimy?… Albo może – co już z tym robimy?…

Oczywiście,
może być i tak, że to do nas właśnie inni ludzie będą się tak
złośliwie odnosić i to my będziemy tymi sprawiedliwymi,
którzy są celem ludzkiej wrogości? Zapewne i tak nierzadko się
dzieje. Bo jeśli nawet odkrywamy w sobie owo złe nastawienie do
innych, to pewnie jest i tak, że częściej to my jesteśmy jego
ofiarą.
Co wówczas?…
A
wówczas warto wziąć sobie głęboko do serca ostatnie zdanie z
dzisiejszego pierwszego czytania – zdanie naprawdę pocieszające
i podnoszące na duchu,
w którym to Autor biblijny, komentując
złośliwość i napastliwość wrogów człowieka sprawiedliwego,
stwierdza bardzo jednoznacznie: Tak pomyśleli i pobłądzili,
bo
własna złość ich
zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się
nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych.
A
to konkretnie oznacza, że Bóg weźmie w obronę sprawiedliwego i to
Jemu – Bogu – będą musieli kiedyś spojrzeć w oczy
wszyscy niesprawiedliwi, wszyscy prześladowcy. Dlatego to właśnie
Bogu powinni swój los powierzyć wszyscy sprawiedliwi,
doznający różnego rodzaju prześladowań.
Dokładnie
tak postąpił Jezus. On przyszedł na świat, by wypełnić
wolę swego Ojca. Dlatego nie mógł – ot, tak sobie – zmienić
misji, którą Mu powierzono: nie mógł czego innego
mówić,
niż mówił; nie mógł też inaczej postępować, niż
postępował. Dlatego – jak nawet dzisiaj słyszymy – niczego
nie zmienił
w swoim nauczaniu i nie ukrywał tego, że jest
Synem Bożym, chociaż za mówienie o tym groziła Mu śmierć. On
pozostał wierny swojej misji.

Natomiast
– i na to zwróćmy uwagę – nie „stawiał się” swoim
wrogom
w jakiś nierozsądny sposób, nie udawał „bohatera na
siłę”, nie „cwaniakował” na zasadzie: „I co mi zrobicie?”,
chociaż wiedział, że ma nieograniczoną moc i może z każdym ze
swoich wrogów zrobić dosłownie wszystko. On jednak – pozostając,
co podkreślamy mocno, wiernym swojej misji – nie szukał
zwady na siłę, nie prowokował niepotrzebnie złości swoich
przeciwników, nie dawał im dodatkowych pretekstów do ataków. On
po prostu robił swoje – a oni, niestety, swoje…

Widocznie,
taka strategia przyniosła zamierzony efekt, skoro w ostatnim zdaniu
dzisiejszej Ewangelii słyszymy, że przeciwnicy Jezusa zamierzali Go
pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ
godzina Jego jeszcze nie nadeszła.
A to jednoznacznie
pokazuje, że to Jezus, a nie oni, był Panem swojego własnego losu
i to On sam – mówiąc nieco w uproszczeniu – „kontrolował”
sytuację.

Dlatego
i my zawsze, kiedy spotkamy się z wrogością ze strony ludzi, od
razu do Jezusa winniśmy się zwrócić.
A wówczas i naszą
sytuację będzie On kontrolował.
Czy
jednak częściej nie znajdujemy się po stronie tych, którzy
nastają na innych?… A jeżeli tak – to czy nie czas coś z
tym
konkretnie zrobić?…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.