Co ważne – a co najważniejsze?…

C

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Monika
Ochnik, Osoba bardzo mi bliska i życzliwa, za moich czasów –
należąca do KSM w Parafii pierwszego mojego wikariatu, a obecnie
uznana i znakomita pielęgniarka w jednym z warszawskich szpitali.

Dziękując
Solenizantce na stały nasz kontakt, za każde dobre i mądre słowo
z Jej strony, a nade wszystko: świadectwo wielkiej duchowej
dojrzałości, którą pokazała w obliczu niezmiernie trudnych
doświadczeń życiowych, jakie Ją spotkały – życzę
tego,
by w Jezusie widziała sens tego wszystkiego, co się w Jej życiu
dokonało i ciągle dokonuje. Życzę tego, by właśnie Jego –
Jezusa – zawsze stawiała w swoim życiu na pierwszym miejscu i do
niego odnosiła każdego dnia całe swoje życie!
Imieniny
przeżywają także: Monika Osial – także należąca niegdyś do
tego samego KSM, oraz Monika Konarzewska i Monika Mazur – należące
do innych młodzieżowych Wspólnot.
Urodziny
zaś przeżywają Agnieszka Chmielewska i Marcel Kryczka – z
którymi miałem przyjemność poznać się i współpracować także
w pierwszej Parafii.
Wszystkim
świętującym życzę Bożego błogosławieństwa i ciągłego
ustawiania w życiu właściwej hierarchii wartości i ważności, o
której mowa jest w dzisiejszym rozważaniu. Wszystkich zapewniam o
modlitwie!
Oczywiście,
serdeczną modlitwą otaczamy dzisiaj Strażaków, w dniu wspomnienia
Ich Patrona. I jeśli miałbym Im czegoś z serca życzyć, to –
oprócz opieki Bożej w akcjach i bezpiecznego powrotu z każdej z
nich – także głębokiej wiary w Boga, aby kiedy w pełnej gali
uczestniczą w uroczystościach kościelnych, więcej ich
przystępowało do Komunii Świętej, niż tylko jedna trzecia. To
taka obserwacja z miastkowskiego podwórka. Ale nie tylko z tego.
Niech zatem – na wzór swego Patrona – ustawią w swoim życiu tę
wspomnianą dziś w rozważaniu właściwą hierarchię spraw!
Moi
Drodzy, wspominałem przed kilkoma dniami, że w mojej rodzinnej
Parafii odbywają się Misje Ewangelizacyjne, które prowadzą: mój
Kolega kursowy i Dziekan mojego roku, Ksiądz Doktor Jacek Sereda,
Duszpasterz Rodzin w Diecezji siedleckiej, oraz Ksiądz Marek
Matusik. I oto dzisiaj, w ramach tychże Misji, Mszę Świętą o
godzinie 19:00 sprawować będą Księża, pochodzący z Parafii.

Nie
wiem, ilu nas dojedzie, ale wiem, że sporo nas z tej Parafii wyszło.
Wybieram się tam dzisiaj, aby pomodlić się za swoją Parafię, bo
niezbyt często mam ku temu okazję. Was tę proszę, abyście
zechcieli pomodlić się o błogosławione owoce tego czasu w życiu
moich Rodziców, moich Znajomych i całej Parafii.
I
jeszcze jedno przypomnienie: dziś pierwsza sobota miesiąca.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Sobota
2 Tygodnia Wielkanocy,
Wspomnienie
Św. Floriana, Męczennika,
do
czytań: Dz 6,1–7; J 6,16–21

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Gdy
liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko
Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano
ich wdowy.

Dwunastu,
zwoławszy wszystkich uczniów, powiedziało: „Nie jest rzeczą
słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły.
Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie,
cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im
zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i
posłudze słowa”.

Spodobały
się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego
wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona,
Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. Przedstawili ich
apostołom, którzy modląc się włożyli na nich ręce.

A
słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów
w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Po
rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad
jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do
Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie
przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru.

Gdy
upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów,
ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do
łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: „To Ja
jestem, nie bójcie się”. Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź
znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.

Może
nawet dziwi nas pewna szorstkość, z jaką Apostołowie
wypowiedzieli to zdanie: Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy
zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły.
To tak, jakby
pomoc potrzebującym była czymś nieistotnym, a wręcz w
jakiś sposób pogardzanym przez Apostołów. Zwłaszcza
określenie: „obsługiwać stoły” nasuwa skojarzenie z
przydrożną karczmą, w której obsługa musi
uwijać się wokół gości i ciągle im dogadzać, potem odnosić
naczynia, wycierać stoły i uprzejmie zapraszać następnych.
Rzeczywiście, takie zajęcie nijak się ma do posługi głoszenia
słowa Bożego.

Chociaż
tej pracy – jak żadnej innej – nie należy traktować
pogardliwie; zwłaszcza, że jest to praca naprawdę niełatwa,
zważywszy na obserwowany dzisiaj wzrost pretensjonalności i
postaw roszczeniowych u wielu ludzi. Dlatego nie chcemy o tej
ciężkiej pracy wypowiadać się z jakimkolwiek lekceważeniem,
natomiast być może odnosimy takie pierwsze wrażenie, że trochę
tego lekceważenia pobrzmiewało w wypowiedzi Apostołów. Czy jednak
faktycznie?
Jeżeli
tak miałoby być, to czy w zastępstwie za siebie, do pełnienia
tego zadania, powoływaliby mężów […]
cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości?
Czy nie powołaliby kogokolwiek?

Tymczasem
uczestnicy opisanego dziś spotkania, kiedy wybrali już siedmiu
mężów, spełniających – według ich przekonania – te warunki,
jakie postawili Apostołowie, przedstawili ich apostołom,
którzy modląc się włożyli na nich ręce.
Aż w taki
uroczysty sposób zostali powołani do wspomnianego zadania! Dzisiaj
upatruje się w tym geście nawet pierwszych Święceń diakonatu.
Czyżby zatem naprawdę chodziło o zadanie nieistotne, poboczne, nie
zasługujące na większą uwagę?
Zapewne,
pomocą w zrozumieniu całej sytuacji będzie dla nas dzisiejsza
Ewangelia, w której słyszymy o dwóch znakach, dokonanych
przez Jezusa. Najpierw o rozmnożeniu chlebów i nakarmieniu
wielkiej rzeszy ludzi, przy czym to już stało się wcześniej.
Dzisiaj dowiadujemy się, że ten fakt już miał miejsce, ale
stanowi tło i kontekst dla kolejnego znaku, jaki dokonał się
na oczach przestraszonych i zdumionych Apostołów, a mianowicie:
przejścia Jezusa po wzburzonych wodach jeziora.

I
możemy zapytać: Po co Jezus dokonywał tych znaków? Po co w
ogóle czynił cuda
na oczach tylu ludzi? Czy dla zdobycia
poklasku? Czy dla ludzkiego rozgłosu? Dobrze wiemy, że nie. Po co
zatem?

Dla
wzmocnienia wiary u ludzi! Dla potwierdzenia swego Boskiego
posłannictwa
– co ostatecznie sprowadzało się do tego
samego: wzmocnienie wiary. Temu podporządkowane było wszystko,
co czynił Jezus: wzmocnienie wiary u ludzi, a ostatecznie – ich
wieczne zbawienie.
I temu także wszelką swoją działalność
podporządkowali Apostołowie. I temu też wszelką swoją
działalność winien podporządkować Kościół w naszych
czasach.

Dlatego
wszelka działalność charytatywna, pomocowa, wszelkie inicjatywy
prospołeczne, podejmowane w ramach działalności Kościoła, winny
wynikać z jego najważniejszej misji, jaką jest głoszenie
królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia.
Z tej
najważniejszej misji wszystko winno wynikać – i do niej
prowadzić.
A ta działalność – jak szeroko nie byłaby
prowadzona – ma być potwierdzeniem najważniejszego
posłannictwa Kościoła. Nie może go w żaden sposób zastępować.

Przeto
Kościół – co ciągle tu sobie podkreślamy – nie może być
nigdy sprowadzony do rangi ośrodka pomocy społecznej czy
darmowej jadłodajni. I nie chodzi tu – jeszcze raz podkreślmy –
o jakąkolwiek pogardę dla tego typu działalności, nie! Tu chodzi
o właściwy porządek rzeczy,właściwą hierarchię
spraw:
najważniejsze jest prowadzenie ludzi do zbawienia,
nauczanie, a w razie potrzeby także napominanie w imię Boże,
sprawowanie Sakramentów Świętych, a w to ma być wpisana
wszelka działalność prospołeczna – i z tego powinna wynikać.
Jednocześnie także – winna potwierdzać prawdziwość
głoszonej w Kościele nauki i wyznawanej wiary. Wszystko ma się
odbywać w należytym porządku!
Dobrze
to rozumiał i dlatego właściwie ustawił w swoim życiu hierarchię
spraw i wartości Patron dnia dzisiejszego,
Święty
Florian, Męczennik.
W
końcu – co by nie mówić – żołnierz!

Był
on bowiem
– według zapisów z VIII
wieku –
dowódcą wojsk
rzymskich.
Podczas
prześladowania chrześcijan przez Dioklecjana został aresztowany
wraz z czterdziestoma żołnierzami i 
przymuszony
do złożenia ofiary bogom.

Wobec stanowczej odmowy,
wychłostano
go i poddano torturom.

Przywiedziono go następnie do obozu rzymskiego w Lorch koło
Wiednia.

Namiestnik
prowincji, Akwilin, starał się oficera rzymskiego wszelkimi
środkami
zmusić do
odstępstwa od wiary:

groźbami i obietnicami. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go
biczować, potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami, a kiedy i to
nic nie dało – z kamieniem uwiązanym u szyi
zatopiono
go w rzece Enns.
Miało
się to stać
4
maja 304 roku.

Ciało
żołnierza z czasem odnaleziono i ze czcią pochowano. Nad jego
grobem wystawiono klasztor i kościół benedyktynów, a potem
kanoników laterańskich. Do dnia dzisiejszego
kościół
ten jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii.

Święty Florian jest patronem
Archidiecezji
wiedeńskiej.

W
roku 1184
, na prośbę
księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego,
Kraków otrzymał
znaczną
część relikwii Świętego.

Ku ich czci wystawiono w dzielnicy miasta, zwanej Kleparz, okazałą
świątynię. Kiedy w 1528 roku pożar strawił tę część Krakowa,
ocalała jedynie
wspomniana świątynia.

Odtąd zaczęto Świętego Floriana czcić w całej Polsce jako
patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów.

A
oto jak według Jana Długosza wyglądało przekazanie relikwii
Floriana do Krakowa. W „
Rocznikach
Królestwa Polskiego”

nasz narodowy
Dziejopisarz relacjonuje:

Papież
Lucjusz III, chcąc się przychylić do ciągłych próśb księcia i
monarchy polskiego, Kazimierza, których już łaskawie wysłuchał
jego poprzednik, Aleksander III,
postanawia
dać wymienionemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego
męczennika, Świętego Floriana.

Na większą cześć zarówno Świętego, jak Polaków, posłał
kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze
krakowskiej
przez biskupa
Modeny, Idziego.
Ten
przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego
października,
został
przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i
wesela
przez księcia
Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedeona, wszystkie bez wyjątku
stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil.

Wszyscy
cieszyli się, że 
Polakom
za zmiłowaniem Bożym przybył nowy orędownik i opiekun

i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w
niej ciała sławnego męczennika. Do niej bowiem wniesiono w tłumnej
procesji ludu wymienione ciało i tam je złożono, a przez ten
zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jej chwała.

Na
cześć zaś świętego Męczennika, biskup krakowski Gedeon zbudował
dla niego poza murami Krakowa z wielkim nakładem kosztów

kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej
przetrwał dotąd.

Biskupa zaś Modeny, Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia
Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedeona, odprawiono do Rzymu. Od
tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak mieszczanie i
wieśniacy,
na
cześć i pamiątkę Świętego Floriana, nadawać na chrzcie to imię
swoim synom.”

Tyle Jan Długosz.
A
my, wpatrując się w świetlany przykład postawy Świętego
Floriana i wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii,
zastanówmy się, czy nasze codzienne wybory i decyzje, nasze myśli,
słowa i czyny – potwierdzają istnienie w naszym sercu właściwej
hierarchii spraw i wartości?
Czy wiara w Jezusa jest na
pierwszym miejscu
– i z niej wszystko wynika, i do niej
prowadzi? Naprawdę?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.