Jesteśmy dziećmi Bożymi!

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa nasza Mama, Danuta Jaśkowska. Dziękując – bo właściwie ciągle za to całą Rodziną dziękujemy – za wspaniałą atmosferę, jaką tworzy w naszym rodzinnym Domu, życzymy tej ciągłej pogody ducha, jakiej ma w sobie tak wiele pomimo wszystko, by dalej pociągała „za wszystkie sznurki” w Rodzinie, utrzymując stały kontakt z nami – zarówno tu, w Polsce, jak i z Markiem, będącym fizycznie tak daleko. Oby nigdy nie zabrakło tej operatywności i zapału, a jeśli to nie sprzeciwia się Bożym zamiarom – oby odzyskała pełnię zdrowia. Nieustająco wspieramy modlitwą!

Dzisiaj także, moi Drodzy, mamy pierwszy piątek miesiąca. Przypominam o tym wszystkim, którzy go obchodzą.

Gaudium et spes! Ks. Jacek

3 stycznia 2020.,

do czytań: 1 J 2,29–3,6; J 1,29–34

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Najmilsi:

Jeżeli wiecie, że Bóg jest sprawiedliwy,

to uznajcie również,

że każdy, kto postępuje sprawiedliwie,

pochodzi od Niego.

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:

zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi:

i rzeczywiście nimi jesteśmy.

Świat zaś dlatego nas nie zna,

że nie poznał Jego.

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi,

ale jeszcze się nie ujawniło,

czym będziemy.

Wiecie, że gdy się objawi,

będziemy do Niego podobni,

bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

Każdy, kto pokłada w Nim nadzieję,

uświęca się, podobnie jak On jest święty.

Każdy, kto grzeszy, dopuszcza się bezprawia,

ponieważ grzech jest bezprawiem.

Wiecie, że On się objawi po to,

aby zgładzić grzechy,

w Nim zaś nie ma grzechu.

Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy,

żaden zaś z tych, którzy grzeszą,

nie widział Go ani Go nie poznał.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Nazajutrz Jan zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: «Po mnie przyjdzie mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie». Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi”.

Jan dał takie świadectwo: „Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: «Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym». Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym”.

Bóg Starego Testamentu – o ile możemy Go tak „roboczo” określić dla potrzeb tego rozważania – był Bogiem bardzo odległym, wielkim i strasznym, nieosiągalnym w żaden sposób dla człowieka. Oczywiście, to taka trochę opinia na wyrost, gdyż to przecież zawsze był i jest ten sam Bóg, ale wtedy sposób Jego komunikowania się ze światem i z ludźmi był inny, aniżeli w Nowym Testamencie.

Zapewne, jednym z powodów takiego stanu rzeczy było podkreślenie wyjątkowości i wielkości tego jedynego Boga w obliczu wielobóstwa, wyznawanego przez ludy ościenne. W każdym razie, kiedy czytamy kolejne regulacje prawne Starego Testamentu – szczególnie te, dotyczące kultu Bożego – to widzimy, że był on bardzo, ale to bardzo drobiazgowo określony. Przy okazji, zapewne przypominamy sobie wydarzenie z czasu wędrówki narodu wybranego, kiedy to człowiek nie upoważniony do dotykania Arki Przymierza podtrzymał ją, by nie spadła – po tym, jak ciągnące ją woły niespodziewanie szarpnęły – i został ukarany natychmiastową śmiercią. Owszem, nie rozumiemy – myśląc naszymi kategoriami – tej surowości Boga, ale też musimy mieć na uwadze pewną symbolikę tego obrazu, a konkretnie: podkreślenie wielkości i wyjątkowości Boga.

W Nowym Testamencie – jako rzekliśmy – Bóg był i jest tym samym Bogiem, jednak Jezus, Boży Syn, ucząc nas modlitwy, pozwolił nam wszystkim zwracać się do Boga tytułem: „Ojcze”! Mógł nam jednak na to pozwolić – dlatego, że sam nam tę bliskość wysłużył swoją zbawczą Ofiarą.

Stąd też i Jan Apostoł mógł dzisiaj skierować do swoich uczniów – ale i do nas wszystkich – to pouczenie: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Jednakże owa bliskość i ojcowsko – dziecięce więzy wynikają nie z takiego czy innego pochodzenia, wysokiego urodzenia, czy innych uwarunkowań.

Jan rozwija ten wątek w następujący sposób: Jeżeli wiecie, że Bóg jest sprawiedliwy, to uznajcie również, że każdy, kto postępuje sprawiedliwie, pochodzi od Niego. A także: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiecie, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty. I żeby już wszystko było jasne, to jeszcze dopowiada: Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy, żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał.

Zatem, jesteśmy zaszczyceni możliwością bycia dziećmi Bożymi, a wręcz nie tyle możliwością, co faktem bycia tymiż dziećmi, jednak nie jest to jakiś stan stały i do końca osiągnięty. Owa bliskość z Bogiem ma się ciągle zacieśniać, ma być ciągle wzmacniana. Jak? I czym?

Życiem bez grzechu. My już jesteśmy dziećmi Bożymi, bo zostaliśmy odkupieni przez Jezusa i zostaliśmy włączeni do tego niezwykłej rodziny dzieci Bożych. Ale to od nas zależy, co my z tym darem zrobimy? Jak go rozwiniemy. A może utracimy?… Bo jeżeli wybierzemy grzech, to odwrócimy się w ten sposób od Jezusa i wyraźnie damy Mu do zrozumienia, że właściwie to… nie jest nam do niczego potrzebny! Każdy bowiem, kto grzeszy, nie poznał Boga…

Naturalnie, mówiąc o «poznaniu», nie mamy na myśli tylko wiedzy, kto to jest Bóg, ale prawdziwe zjednoczenie się z Nim. I właśnie grzech skutecznie to unicestwia. A każdy, kto z własnej woli wybiera grzech, w ten sposób rezygnuje z Jezusa. Można powiedzieć: nie chce Go znać!

Moi Drodzy, musimy to sobie jasno powiedzieć i ciągle przypominać, że my jesteśmy ludem w drodze! I my ciągle mamy się stawać coraz bardziej dziećmi Bożymi. Już nimi jesteśmy, ale starając się tej godności nie umniejszać i nie szargać grzechem – mamy się stawać dziećmi Bożymi coraz bardziej i bardziej! Mamy tę bliskość z Jezusem i Jego Ojcem coraz bardziej odkrywać i wzmacniać – dokładnie tak, jak czynił to Jan Chrzciciel.

Dzisiaj jesteśmy w Ewangelii świadkami jego jednego z pierwszych spotkań z Tym, którego przyjście zapowiadał. I słyszymy, że rozpoznał Go bezbłędnie. Wiemy jednak, że był i taki moment, kiedy przez swoich uczniów skierował do Niego pytanie, czy jest tym, który ma przyjść, czy mają oczekiwać innego?… Zatem, owo rozpoznawanie Jezusa i zbliżanie się do Niego było w życiu Jana Chrzciciela także pewnym procesem.

Nie zszedł on jednak z tej drogi i ostatecznie zaświadczył o prawdzie nauki Bożej swoim życiem, a teraz jest wielkim Świętym, przykładem dla nas wszystkich. Dlatego i my musimy mieć świadomość, że nasze zbliżanie się do Boga to też proces i że musimy konsekwentnie robić wszystko, co w naszej mocy – wspartej Bożą mocą – by być coraz bardziej dziećmi Bożymi! Coraz bardziej świadomymi, kto jest naszym Ojcem i jednocześnie – coraz bardziej rozkochanymi w Nim.

Nawet, jeżeli to się nie podoba światu, to my musimy pamiętać, że świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. A my nie światu mamy się przypodobać i nie do świata się dopasować, ale zjednoczyć się Bogiem. Jak dziecko z Ojcem. A to zakłada relację o wiele silniejszą, niż tylko formalna relacja, znaczona zaświadczeniami z kancelarii parafialnej i suchym wypełnianiem religijnych praktyk.

Jaka jest moja osobista relacja z Bogiem? Czy mogę powiedzieć – nie dlatego, że tak jest dzisiaj w Bożym słowie, ale z najgłębszego, osobistego przekonania – że jestem dzieckiem Bożym?…

7 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.