Bo dojrzało żniwo na ziemi…

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń biskupich przeżywa Ksiądz Arcybiskup Andrzej Dzięga – w tamtym czasie: Dziekan Wydziału Prawa na KUL, na którym studiowałem. Przy tej okazji dziękuję Księdzu Arcybiskupowi – już po raz kolejny – za piękną, pasterską postawę, jaką zajmuje w obecnej sytuacji, co widzimy w Jego działaniach, czytamy w Jego listach i słyszymy w wypowiedziach. Wielkie dzięki za podtrzymywanie w nas ducha wiary!

Rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają natomiast Państwo Teresa i Marian Nowiccy, czyli moja Ciocia i mój Wujek, mieszkający w Działdowie.

Wszystkim świętującym dzisiaj życzę, aby Ich życie każdego dnia stawało się dobrym plonem, który Pan będzie mógł sowicie nagrodzić! Zapewniam o modlitwie.

Zapraszam do rozważenia dzisiejszego Bożego słowa. Co Pan do mnie dzisiaj mówi?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 34 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Andrzeja Dunc–Lac, Kapłana i Towarzyszy,

24 listopada 2020.,

do czytań: Ap 14,14–20; Łk 21,5–11

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Ja, Jan, ujrzałem: Oto biały obłok, a Siedzący na obłoku, podobny do Syna Człowieczego, miał złoty wieniec na głowie, a w ręku swoim ostry sierp.

I wyszedł inny anioł ze świątyni, wołając głosem donośnym do Siedzącego na obłoku: „Zapuść twój sierp i żniwa dokonaj, bo przyszła już pora dokonać żniwa, bo dojrzało żniwo na ziemi”. A Siedzący na obłoku rzucił swój sierp na ziemię i ziemia została zżęta. I wyszedł inny anioł ze świątyni, która jest w niebie, i on miał ostry sierp.

I wyszedł inny anioł od ołtarza, mający władzę nad ogniem, i donośnie zawołał do mającego ostry sierp: „Zapuść twój ostry sierp i poobcinaj grona winorośli ziemi, bo jagody jej dojrzały”. I rzucił anioł swój sierp na ziemię, i obrał z gron winorośl ziemi, i wrzucił je do tłoczni ogromnej Bożego gniewu. I wydeptano tłocznię poza miastem, a z tłoczni krew trysnęła aż po wędzidła koni na tysiąc i sześćset stadiów.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.

Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?”

Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać; ale nie zaraz nastąpi koniec”.

Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.

Obraz, ukazany nam w dzisiejszym pierwszym czytaniu, to kolejna zapowiedź czasów ostatecznych i Sądu Bożego, jaki się wówczas dokona. Ostatnie dni roku liturgicznego ciągle nam takie obrazy przywołują i tę prawdę przypominają. O ile bowiem w ciągu całego roku ta prawda pojawia się – oczywiście – w różnych kontekstach i przy różnych okazjach, o tyle w ostatnich jego dniach jest tematem dominującym.

Wydaje się to całkiem sensownym rozwiązaniem, skoro bowiem liturgia winna uświęcać i oświecać życie chrześcijanina i bezpośrednio się do niego odnosić, to bardzo właściwym jest, aby ostatnie dni roku liturgicznego przywoływały świadomość ostatnich dni życia człowieka i ostatnich dni istnienia świata. I tak jest właśnie dzisiaj – w czytaniach, których przed chwilą wysłuchaliśmy.

Oto wraz z Janem wpatrujemy się w biały obłok i widzimy, że Siedzący na obłoku, podobny do Syna Człowieczego, miał złoty wieniec na głowie, a w ręku swoim ostry sierp. Wezwany przez anioła, rzucił swój sierp na ziemię i ziemia została zżęta. Pojawił się też inny anioł, i on miał ostry sierp. I on także rzucił swój sierp na ziemię, i obrał z gron winorośl ziemi, i wrzucił je do tłoczni ogromnej Bożego gniewu. I wydeptano tłocznię poza miastem, a z tłoczni krew trysnęła aż po wędzidła koni na tysiąc i sześćset stadiów.

Owe tysiąc i sześćset stadiów to kolejna symboliczna liczba w Apokalipsie. Oznacza ona liczbę cztery, pomnożoną przez siebie i przez sto. A liczba cztery – pierwsza, następująca po liczbie trzy, oznaczającej doskonałość i pełnię, oznaczającej także Boskość – wskazuje na człowieka i jego ziemskie sprawy, a także: na materię i doczesność. Mówi się, że jest to najbardziej „ludzka” liczba.

Zatem, anioł dokonał osądu wszelkiego zła, jakiego człowiek dokonał na ziemi – co sugerują także słowa o tłoczni ogromnej Bożego gniewu, znajdującej się poza miastem. Tak, zło zostanie osądzone definitywnie i całkowicie odrzucone. Natomiast Siedzący na obłoku, podobny do Syna Człowieczego, dokona żniwa, które już dojrzało na ziemi. Widzimy w tym obrazie wszelkie dobro, dojrzałe do tego, by je nagrodzić.

Oto obraz Sądu Bożego, jaki dokona się na końcu czasów. Kiedy to się stanie? Takie pytanie zadali dzisiaj Jezusowi Jego rozmówcy. W odpowiedzi usłyszeli: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać; ale nie zaraz nastąpi koniec.

A potem jeszcze: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.

Pewnie zauważamy, że takie rzeczy dzieją się dzisiaj. Ale przecież działy się już niejednokrotnie, w historii świata. Dlatego nie staramy się przewidywać dokładnej daty końca świata i nie wchodzimy w kompetencje Pana Boga, do którego należy jej wyznaczenie. My wiemy jedno: taki dzień przyjdzie, a wówczas nastąpi definitywne osądzenie wszelkich ludzkich spraw i postaw. Będzie to sąd nieomylny i ostateczny! Wtedy nikt się z niczym nie ukryje i nie będzie mógł w żaden sposób „zakombinować”. Na ten dzień mamy być już dzisiaj gotowi.

Owszem, mamy odczytywać znaki czasu i starać się – z pomocą Ducha Świętego – rozumieć, co się wokół nas dzieje. Ale niech to będzie mobilizacją do lepszego życia, do pokonywania swoich wad, a ciągłego i konsekwentnego postępu w dobrem. Aby o naszym życiu i naszej postawie mógł anioł w Niebie powiedzieć Jezusowi Sędziemu, że już dobre żniwo dojrzało do zbioru.

Tak, jak dojrzało to żniwo w życiu i heroicznej postawie Patronów dnia dzisiejszego Andrzeja Dunc–Lac, Kapłana i jego Towarzyszy, Męczenników wietnamskich.

Pierwsi misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do Wietnamu, przybyli tam w XVI wieku. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh–Manga, w latach 1820–1840. Zginęło wtedy od stu do trzystu tysięcy wierzących.

Stu siedemnastu Męczenników z lat 1745–1862 Jan Paweł II kanonizował w Rzymie, 18 czerwca 1988 roku. Ich Beatyfikacje odbywały się w pierwszej połowie XX wieku. Wśród kanonizowanych znalazło się dziewięćdziesięciu sześciu Wietnamczyków, jedenastu Hiszpanów i dziesięciu Francuzów. Było to ośmiu biskupów i pięćdziesięciu kapłanów, pozostali zaś to ludzie świeccy, w tym jedna kobieta – Agnieszka, matka sześciorga dzieci.

Andrzej Dung–Lac, który reprezentuje wietnamskich Męczenników, urodził się około 1795 roku, w biednej, pogańskiej rodzinie, na północy Wietnamu. Pod wpływem katechety przyjął Chrzest i imię Andrzej, a 15 marca 1823 roku przyjął święcenia kapłańskie.

Jako kapłan w parafii Ke–Dam, nieustannie głosił słowo Boże. Często pościł, wiele czasu poświęcał na modlitwę. Dzięki jego przykładowi wielu tamtejszych mieszkańców przyjęło Chrzest. W 1835 roku Andrzej Dung został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom, zebranym przez jego parafian, został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą pracę misyjną.

10 listopada 1839 roku ponownie go aresztowano, tym razem wspólne z innym kapłanem, Piotrem Thi, którego odwiedził, by się u niego wyspowiadać. Obaj ponownie zostali zwolnieni z aresztu – po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Okres wolności nie potrwał jednak długo. Po raz trzeci aresztowano ich po kilkunastu zaledwie dniach. Trafili wówczas do Hanoi. Tam przeszli niezwykłe tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 roku.

A oto jak ten straszny czas prześladowań opisuje jeden z Towarzyszy Andrzeja, Święty Paweł Le–Bao–Tinh, w liście do alumnów Seminarium Ke–Vinh, wysłanym w roku 1843: „Ja, Paweł, uwięziony dla imienia Chrystusa, chcę wam opisać moje cierpienia, w których codziennie jestem pogrążony, abyście zapaleni miłością do Boga, oddawali Mu ze mną chwałę, bo na wieki Jego miłosierdzie.

To więzienie jest prawdziwym obrazem wiecznego piekła: do okrutnych udręczeń wszelkiego rodzaju, jak pęta, żelazne łańcuchy i kajdany, dołącza się nienawiść, mściwość, obelgi, słowa nieprzyzwoite, przesłuchania, złe czyny, fałszywe przysięgi, przekleństwa, wreszcie trwoga i smutek. Bóg, który niegdyś wybawił trzech młodzieńców z pieca ognistego, zawsze jest przy mnie, uwolnił mnie od tych utrapień i zmienił je w słodycz, bo na wieki Jego miłosierdzie.

Pośród tych cierpień, które innych zwykle przerażają, z łaski Bożej napełniony jestem radością i weselem, ponieważ nie jestem sam, lecz z Chrystusem. Sam nasz Mistrz dźwiga cały ciężar krzyża, a na mnie nakłada najmniejszą i ostatnią część. Jest On nie tylko widzem mojej walki, lecz sam walczy i zwycięża – i całą walkę doprowadza do końca. Dlatego na Jego głowie spoczywa wieniec zwycięstwa, a w Jego chwale uczestniczą także Jego członki.

Jak zniosę to widowisko, oglądając codziennie władców, mandarynów oraz ich siepaczy, znieważających święte imię Twoje – Panie, który siedzisz nad Cherubinami i Serafinami? Oto Krzyż Twój jest deptany stopami pogan! Gdzie jest Twoja chwała? Widząc to wszystko, zapalony miłością ku Tobie, wolę – po obcięciu członków – umrzeć na świadectwo Twojej miłości. Okaż, Panie, swoją potęgę, zachowaj mnie i podtrzymaj, aby moc ukazała się w mojej słabości i wsławiła się wobec pogan, aby Twoi nieprzyjaciele nie mogli w pysze podnosić swojej głowy, gdybym się zachwiał w drodze.

Najdrożsi bracia, słysząc to wszystko, z radością składajcie dzięki Bogu, od którego pochodzą wszelkie dobra, błogosławcie ze mną Pana, bo na wieki Jego miłosierdzie. Niech uwielbia dusza moja Pana i niech się raduje duch mój w moim Bogu, bo wejrzał na pokorę swojego sługi. […] Przez moje usta i mój rozum zawstydził filozofów, którzy są uczniami mędrców tego świata, bo na wieki Jego miłosierdzie.

Piszę wam to wszystko, aby zjednoczyła się wiara wasza i moja. Wśród tej burzy aż przy Tronie Bożym zarzucam kotwicę, żywą nadzieję, która jest w moim sercu. Wy zaś, najdrożsi bracia, tak biegnijcie, abyście osiągnęli wieniec; włóżcie pancerz wiary i chwyćcie oręż Chrystusa – zaczepny i obronny – jak uczył Święty Paweł, mój Patron. Lepiej wam z jednym okiem lub bez członków wejść do życia, niż z wszystkimi członkami być odrzuconymi.

Pomóżcie mi waszymi modlitwami, abym mógł walczyć według prawa – i to toczyć dobry bój aż do końca, abym szczęśliwie ukończył mój bieg! Jeżeli już się nie zobaczymy w tym życiu, w przyszłym świecie będziemy szczęśliwi, gdy stojąc przy tronie niepokalanego Baranka, jednogłośnie będziemy śpiewali Jego chwałę, radując się zwycięstwem na wieki.” Tyle ze świadectwa jednego ze wspominanych dzisiaj Męczenników.

A my, słuchając Bożego Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, oraz wpatrując się w bohaterską postawę Męczenników wietnamskich, pomyślmy – na ile nasze życie staje się owym dobrym plonem, gotowym do żniwa, a ile jest w nim chwastu, którego jak najszybciej trzeba się pozbyć?… Czy byłbym gotowy już dzisiaj stanąć przed Panem na Jego Sądzie?…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.