Eliasz naprawi wszystko…

E

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Ksiądz Adam Turemka, za moich czasów – Proboszcz w Miastkowie i wieloletni Ojciec Duchowny Pielgrzymki Podlaskiej.

Z kolei, imieniny przeżywał wczoraj Ksiądz Waldemar Grzeszczuk, za moich czasów – Kapłan wspomagający naszą duszpasterską posługę w Celestynowie.

Natomiast dzisiaj urodziny przeżywa Wojciech Wałachowski, za moich czasów – Prezes Służby liturgicznej w Żelechowie.

Wszystkim świętującym życzę nieustannego zapału do czynienia i niesienia innym dobra. Zapewniam o modlitwie!

Z całego serca dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii i przypomnienie nam, że mamy otwierać się na to, co daje nam Pan – a On daje nam to, co jest dla nas naprawdę pożyteczne.

Dołączamy się do życzeń urodzinowych dla Siostry Teresy. Życzymy nieustannej młodości ducha i zapału do pełnienia apostolskiej posługi. Dziękujemy też za wszystkie rozważania na blogu. Dziękujemy za już – i prosimy o jeszcze! Niech Dobry Bóg błogosławi, a Królowa Aniołów ze swoimi Podwładnymi prowadzą i strzegą!

Całą Ekipę syberyjską ogarniamy modlitwą!

A ja, ze swej strony, modlitwą ogarniam Was wszystkich, moi Drodzy, w Kodniu, gdzie przez cały piątek byłem, żeby się pomodlić i nieco wyciszyć. Jakoś tak ciągnie mnie do tego miejsca – już od lat. Dziękuję Bogu i Matce Bożej Kodeńskiej, że mogę tu tak często bywać. Niestety, zaraz trzeba ruszać w drogę.

A oto dzisiaj – jak co tydzień – słówko Księdza Leszka. Wielkie dzięki za przygotowanie. Jest to o tyle cenny dar, że Ksiądz Leszek ma obecnie naprawdę bardzo dużo pracy na wielu innych polach, a jednak wspiera także naszą blogową Wspólnotę. Niech Pan sam wynagrodzi tę pracowitość i życzliwość.

Wsłuchajmy się zatem w Boże słowo dzisiejszego dnia i odkrywajmy przesłanie, z jakim Pan zwraca się do każdej i każdego z nas osobiście.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 2 Tygodnia Adwentu,

12 grudnia 2020.,

do czytań: Syr 48,1–4.9–11; Mt 17,10–13

CZYTANIE Z MĄDROŚCI SYRACHA:

Powstał Eliasz, prorok jak ogień,

a słowo jego płonęło jak pochodnia.

On głód na nich sprowadził,

a swoją gorliwością zmniejszył ich liczbę.

Słowem Pańskim zamknął niebo,

z niego również trzy razy sprowadził ogień.

Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda

i któż się może pochwalić, że tobie jest równy?

Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym płomieniu,

na wozie o koniach ognistych.

O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne,

by uśmierzyć gniew przed pomstą,

by zwrócić serce ojca do syna

i pokolenia Jakuba odnowić.

Szczęśliwi, którzy cię widzieli,

i ci, którzy w miłości posnęli,

albowiem i my na pewno żyć będziemy.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Wyobraź sobie Jezusa, który schodzi z uczniami z góry… Uczniowie pytają Go o powtórne przyjście Eliasza: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? Jednak Jezus nie udziela odpowiedzi wprost. Mówi: Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Odpowiedź, którą usłyszeli, nie do końca była dla nich jasna. Wymagała dojrzałości i myślenia, czyli pewnego wysiłku, aby mogli ją zrozumieć.

Zauważmy, że ludzie, którzy czekali na Mesjasza, czekali najpierw na Eliasza, który miał w bezpośredni sposób poprzedzić przyjście Mesjasza, a więc przygotować drogę. Ale – niestety – ludzie ci w Janie Chrzcicielu nie rozpoznali Eliasza, a w Jezusie nie rozpoznali Chrystusa, czyli zapowiedzianego Mesjasza.

Eliasz był prorokiem pełnym mocy i ognia, który potrafił czynić cuda. To właśnie on spuścił ogień z nieba i pozabijał żołnierzy oraz zabił czterystu pięćdziesięciu proroków Baala. Był człowiekiem pełnym dynamizmu i walki, cieszącym się ogromnym poważaniem i szacunkiem wśród Żydów. Niósł on pochodnię Słowa Bożego wszędzie tam, gdzie tego Słowa brakowało. To właśnie jemu udało się odnowić pokolenie Jakuba i zwrócić je na nowo ku Bogu.

Natomiast Jan Chrzciciel nie czynił żadnych cudów ani znaków, ale za to był człowiekiem bardzo radykalnym. Radykalizm ten uwidoczniony został w jego zachowaniu, jak i w głoszonych przez niego naukach. Żył w całkowitej prawdzie o sobie i o Bogu. Wskazywał na Boga oraz jednał ludzi pomiędzy sobą i z Bogiem. Wszystko, co mówił i czynił, było zintegrowane w całkowitej prawdzie. Prawda, która wychodziła z jego ust, rozpalała serca tłumów i wzywała do ich nawrócenia. To właśnie jego misją było przygotowanie ludzi na przyjście Jezusa.

Zatem Ewangelista mówi dalej: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go. Możemy postawić tu pytanie, dlaczego przywódcy narodu nie rozpoznali go? Dlaczego tak trudno było go rozpoznać?

Myślę, że w Janie Chrzcicielu nie został rozpoznany Eliasz – a w Jezusie nie został rozpoznany Mesjasz – przez fałszywe wyobrażenia. Letni ludzie nie poznali płonącego miłością serca Jana Chrzciciela, podobnie nie poznali serca Jezusa. Spodziewali się wielkich spektakularnych znaków i cudów, które czynił Eliasz… A Jan Chrzciciel budował swoje życie na fundamencie pokory i uniżenia, bez „świecznika” i fajerwerków.

Często czekamy na wielkie znaki obecności Boga. Chcielibyśmy, aby pokazywał nam się w sposób wyraźny i spektakularny. Nie zauważamy małych rzeczy w naszej szarej codzienności. A On właśnie jest z nami w tej codzienności, w każdej małej rzeczy. Trudno jest nam uznać, że coś jest możliwe, skoro nie pasuje do naszego wyobrażenia i nie jest krojone według naszej miary. Trudno jest uznać kogoś, kto jest „wyczekiwany”, a rodzi się w stajni, na sianie, w żłobie, w ubóstwie i nędzy… Dalej Jezus mówi: Postąpili z Nim tak jak chcieli.

Zauważmy, że Pan Bóg nic na nas nie wymusza, daje nam wolną wolę. Objawia się nam na rożne sposoby, ale to, czy my będziemy chcieli Go „widzieć”, zależy tylko i wyłącznie od nas.

Chrystus zapowiada też swoje cierpienia, które zostaną Mu zadane przez osoby pałające nienawiścią do największej Miłości. Mówi: Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał.

Każdy człowiek nosi w sobie swoją wizję Boga i często okazuje się, że ta wizja zupełnie odbiega od tego, jaki Bóg jest naprawdę. Nie ufamy Mu, nie okazujemy miłości, lekceważymy… Jesteśmy zamknięci na Jego propozycje. Nasze plany całkowicie rozmijają się z planami Bożymi i – niestety – niejednokrotnie następuje rozczarowanie.

Ale On ciągle o nas walczy, stawia nam rożnych ludzi na drodze, aby nam pomagali i nas wspierali. Tylko czy my ich rozpoznajemy?… Czy rozpoznajemy, kto jest naszym Eliaszem?… Jeżeli nie, to nasz Bóg bardzo cierpi, bo mijamy się z Jego prorokami i postępujemy według własnej woli.

Gdybyśmy wiedzieli, jaki Bóg jest naprawdę i jak działa, bylibyśmy bardzo szczęśliwi z każdego spotkania z Nim, umielibyśmy zaakceptować każde cierpienie, chorobę, każdą sytuację życiową, a nasze słowa dziękczynienia i modlitwy – rozpalone miłością – płonęłyby jak pochodnia.

Zarówno Eliasz, jak i Jan Chrzciciel, byli wiernymi narzędziami w rekach Boga. Dziś żyjemy w bardzo trudnych czasach i ciągle potrzebujemy ducha Eliasza i ducha Jana Chrzciciela, czyli tych, którzy na nowo będą nam głosić Ewangelię. W tym Okresie Adwentu zwróćmy nasze serca w stronę naszych najbliższych, bliskich i znajomych, aby naprawić to, co popękane, co stłuczone, nieprzebaczone.

Tylko z pomocą Bożą można uzdrowić wszelkie podziały i zranienia. Stańmy w prawdzie o sobie i pamiętajmy o swojej małości. Niech każde słowo pojednania czy przebaczenia – będzie wypowiedziane w uniżeniu i w głębokiej pokorze. Głośmy Jezusa w swoich rodzinach i otoczeniu – z cierpliwością i miłością. Mówmy o Nim bez skrępowania i z podniesioną głową. To ON jest największa Miłością!

Nie bójmy się tego co powiedzą ludzie! Jeżeli ktoś nas wyśmieje, odrzuci naszą pomocną rękę czy rękę wyciągniętą do pojednania – to jego problem! My w ten sposób oddamy chwałę Bogu. Nie bójmy się mówić o Jezusie i Jego woli względem nas i naszych najbliższych. Nie bójmy się konsekwencji. Nie wiemy, jakie one będą.

Życie każdego z nas może się ułożyć i zakończyć zupełnie inaczej, niż życie innych. Zobaczmy, Eliasz odszedł do Nieba na wozie z ognistymi rumakami, Jan Chrzciciel oddał życie za prawdę. Ale obu dzisiaj uznajemy za zwycięzców i wielkich świadków Boga!

Pamiętajmy, Bóg zawsze się o nas troszczy i nigdy nie pozostawia nas bez proroków. Ciągle daje nam nowych, którzy upominają i wzywają do nawrócenia. Tylko czy ja, idąc przez życie jedynie z własną wizją, rozpoznam Go, gdy powtórnie przyjdzie?…

2 komentarze

  • Postać Jana Chrzciciela jest mi bardziej znana, przez co bliższa i bardziej zrozumiała niż Eliasza.
    Jan był ” głosem” Słowa-Jezusa, prekursorem, zapowiadającym przyjście Jezusa i prostującym ścieżki wielu przez obmycie z grzechów wodą Jordanu. Był człowiekiem bezkompromisowym, odważnym , nie bojącym się głosić prawdy wielkim , ówczesnego świata.
    Przy wieczornym rachunku sumienia przypatrzę się sobie, swojej ” misji” głoszenia Jezusa w moim środowisku.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.