Zadziwić się potęgą Boga, Jego mocą, Jego siłą!

Z

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

Pozdrawiam serdecznie z Syberii, z Surgutu. Przygotowujemy się, jak wszyscy, do świąt Bożego Narodzenia. U nas nadciągają mrozy, a największe mają być w sam dzień świąt – ponad – 40 stopni. Zapraszam do wspólnego zamyślenia się nad tym, co mówi do nas Pan w Swoim Słowie. Niech Duch Święty nam pomoże. 

(Ml 3, 1-4. 23-24) 

Tak mówi Pan Bóg: „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów. Ale kto przetrwa dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy On się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe. Wtedy będzie miła Panu ofiara Judy i Jeruzalem jak za minionych dni i pradawnych lat. Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. I skłoni on serca ojców ku synom, a serca synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi klątwą”.

(Łk 1, 57-66) 

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie miłosierdzie, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Ale matka jego odpowiedziała: „Nie, natomiast ma otrzymać imię Jan”. Odrzekli jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”. Pytali więc na migi jego ojca, jak by chciał go nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I zdumieli się wszyscy. A natychmiast otworzyły się jego usta i rozwiązał się jego język, i mówił, błogosławiąc Boga. Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.

W ostatnich dniach adwentu słyszymy historię Świętej Rodziny, a także rodziny św. Jana Chrzciciela. Zanim usłyszymy o narodzeniu Pana Jezusa, słyszymy o narodzeniu Jana Chrzciciela. 

Co możemy zauważyć w tym opisie? 

Najpierw, myślę, warto zwrócić uwagę na zdecydowanie i jedność rodziców, Elżbiety i Zachariasza, w nadawaniu imienia. 

Jak każdy naród, społeczność, rodzina, tak i oni mieli swoje tradycje. Jednak czasami trzeba umieć ustąpić od tradycji. Tradycja jest czymś pięknym, jednak nie ostatecznym i niezastępowalnym. W tym przypadku to Pan Bóg wybrał imię – Jan. Rodzice, pobożni ludzie, z wiarą zgodzili się przyjąć wolę Boga. Oni wiedzieli, że Boga trzeba słuchać bardziej niż ludzi. Byli w tym jednomyślni, byli w tym zdecydowani – sami, we dwoje, przeciw całej rodzinie i tradycji. Jednak nie mieli wątpliwości. 

Kiedy małżonkowie słuchają Boga, wsłuchują się w Jego głos, to to buduje i umacnia ich jedność. Jak ważne jest, żeby małżonkowie wspólnie się modlili, żeby małżonkowie wsłuchiwali się w Słowo Boże, rozmyślali nad nim. 

Drugie na co chciałbym zwrócić uwagę, rozmyślając nad dzisiejszym fragmentem Ewangelii, to dosyć bogate i intensywne emocje, uczucia, zgromadzonych tam ludzi. 

Czytamy, że kiedy Zachariasz napisał – Jan będzie mu na imię – zdumieli się wszyscy. 

Potem czytamy: „Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim”.

Zastanawiam się, dlaczego strach padł na wszystkich ich sąsiadów? Rozumiem zdziwienie, to, że była to sensacja, którą rozpowiadano dookoła, ale dlaczego strach? 

Myślę, że ludzie zauważyli potęgę, siłę, moc Boga. Może oni i wierzyli w Boga, a może i nie, ale nawet jeśli wierzyli, to jednak nie uświadamiali sobie Jego mocy i potęgi. Dostrzeżenie działania Pana Boga, Jego mocy i potęgi, przestraszyło ich. 

Nie przestraszyli się jednak Zachariasz i Elżbieta. Zachariasz przestraszył się 9 miesięcy wcześniej, kiedy zobaczył Anioła. On wtedy nie był przygotowany na takie spotkanie, nie był przygotowany na taką wiadomość. Wtedy się przestraszył, wtedy też brakowało mu wiary. Kiedy jednak przeżył 9-miesięczne rekolekcje w ciszy, miał już i większą wiarę, i nie bał się widząc działanie i moc Boga. 

Strach i zaskoczenie ludzi nie było jednak strachem paniki, strachem rozpaczy. Był to strach zaskoczenia, zadziwienia, dostrzeżenia wielkości i mocy Boga. 

W nas dziś często też jest sporo strachu, strachu – widząc działanie i moc Boga. Jednak nasz strach często różni się od tamtego strachu. Nasz strach jest raczej strachem paniki, lęku, rozpaczy. Można powiedzieć – widzimy moc Boga, jednak widzimy ją negatywnie. 

Można by spróbować zadziwić się potęgą Boga, Jego mocą, Jego siłą, jednak tak pozytywnie. Zauważyć Jego wielkie, silne, ale dobre działanie. Zauważyć, że w działaniu Pana Boga jest wielka troska o nas, wielka miłość do nas, wielkie pragnienie naszego zbawienia. 

Czy my jeszcze umiemy to dostrzegać? Czy umiemy się tym zadziwiać? Czy jest w nas wystarczająco wrażliwości, by na to zwrócić uwagę i się zadziwić? 

Niech to Boże Narodzenie, pomoże nam zauważyć przyjście Pana do nas tu i teraz. Dajmy się Jemu zaskoczyć. Ucieszmy się i zadziwiajmy się Jego działaniem jak z radością dziwimy się, gdy pod choinką znajdziemy nieoczekiwany prezent. 

Życzę Wam i sobie takiego zadziwienia, nowego odkrycia obecności Pana Boga, Jego wielkiej miłości do nas. 

Niech Jezus zabierze ten zły strach, a da nam prawdziwą bojaźń Bożą, strach, który jest pozytywnym zadziwieniem, szacunkiem do Pana Boga, nowym odkryciem, że On jest z nami i nas kocha. Kocha bardzo konkretnie i praktycznie. 

Panie Jezu, który przychodzisz do nas jak ziarnko gorczycy – mały i ledwo dostrzegalny. Twoje jednak przyjście całkowicie zmienia świat. Przyjdź i do nas, do naszych serc, do naszych rodzin, przyjdź i zmieniaj nas, przemień ten świat. 

I jak zawsze prośba – gdy jutro zasiądziecie do Wieczerzy Wigilijnej, i postawicie puste naczynia, przygotujecie puste miejsce, to przyjmijcie na to puste miejsce mnie i moich parafian. Wspomnijcie o nas, pomódlcie się za nas. Wspomnijcie o tych, którzy daleko od Was, na dalekiej i mroźnej Syberii, też, tak jak umieją, zasiadają do Wieczerzy Wigilijnej. Wspomnijcie tych, którzy wspominają swoje polskie korzenie, po polsku się modlą, choć żywego języka nie znają (a takich jest tu sporo), wspomnijcie i tych, którzy nie mają polskich korzenie, ale katolickie, i też świętują w tym czasie. Wspomnijcie tych naszych parafian, którzy nie mogą się podzielić opłatkiem, bo go nie zdążyliśmy do nich dowieźć… Wspomnijcie, patrząc na puste miejsce przy stole. 

A my wspominamy Was, modlimy się za Was życząc wielkiej wiary i nowej nadziei, którą tyle problemów i chorób przysłania. Niech Pan wzbudzi w nas nową nadzieję, niech się wszystko odnowi zgodnie z Jego wolą. I życzę Wam zdrowia i sił. 

Niech Was i Waszych Bliskich, na te święta i na każdy dzień, Błogosławi i strzeże, Bóg Wszechmogący, Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen. 

 

2 komentarze

  • Patronie Surguckiej parafii, dzięki Papieżowi Franciszkowi mamy rok ” Świętego Józefa”, dlatego z ufnością prosimy Ciebie, Święty Józefie, opiekuj się Kościołem syberyjskim, tak czule jak opiekowałeś się Świętą Rodziną, Oni, żyjąc w surowym klimacie potrzebują ciepła Twojej troskliwej opieki. Bądź im przewodnikiem w drodze za Jezusem a tym którzy jeszcze nie poznali Jezusa, wskaż drogę. Święta Rodzino, podróżowałaś wiele, nawiedź więc każdą syberyjską rodzinę i ogłoś światu, że ” Bóg się narodził”.
    Ps.
    Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!

Ks. Marek Autor: Ks. Marek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.