Łaską zbawieni – przez wiarę!

Ł

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym przeżywaliśmy ósmą rocznicę wyboru Papieża Franciszka. Wspierajmy serdeczną modlitwą naszego Papieża, aby prowadził Kościół prostą drogą do portów zbawienia.

Urodziny natomiast przeżywała wczoraj Adrianna Ostrowska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Jej wszystkiego, co dobre i piękne! Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi i Siostrze Teresie za wczorajsze słówko z Syberii – zarówno to pisane, jak i to mówione. Jak się dowiadujemy, w rozległej Parafii surguckiej trwają akurat odwiedziny poszczególnych miejsc spotkań.

Wspierajmy modlitwą wszystkie te wielkopostne działania, aby udało się dotrzeć do wszystkich, którzy w tym świętym czasie chcieliby skorzystać z łaski Sakramentu Pokuty i przyjąć Jezusa do serca w Komunii Świętej. Aby żadne przeszkody – wirusowe ani pogodowe – nie stanęły na przeszkodzie w realizacji wszelkich dobrych planów.

Proszę też o Wasze refleksje na temat tego, co napisała Siostra i powiedział Ksiądz Marek. Jak już zaznaczyłem, „słupki oglądalności” zwykle rosną, kiedy jest słówko z Syberii, ale komentarzy – jak na lekarstwo. Czyżby jakieś onieśmielenie?…

A oto dzisiaj – już czwarta Niedziela Wielkiego Postu. Połowa świętego czasu, danego nam od Pana. Liturgia dzisiaj dopuszcza kolor szat różowy, zamiast fioletowego, a antyfona na wejście rozpoczyna się od słowa: RADUJCIE SIĘ! – łacińskiego: LAETARE. Jesteśmy już coraz bliżej Świąt Paschalnych. Ale jeszcze możemy dużo dobrego zdziałać w tym Wielkim Poście. Nie zmarnujmy tej szansy! Więcej o tym w rozważaniu.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby odczytać, co Pan konkretnie dzisiaj do mnie mówi, jakie przesłanie do mnie osobiście kieruje Niech Duch Święty pomoże w tym odkrywaniu!

Na cały dzisiejszy dzień – i na kolejne dni Wielkiego Postu – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

4 Niedziela Wielkiego Postu – Laetare, B,

14 marca 2021., 

do czytań: 2 Krn 36,14–16.19–23; Ef 2,4–10; J 3,14–21

CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI KRONIK:

Wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. Bóg ich ojców, Pan, bez wytchnienia wysyłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na Jego naród do tego stopnia, iż nie było ocalenia.

Spalili też Chaldejczycy świątynię Bożą i zburzyli mury Jerozolimy, wszystkie jej pałace spalili ogniem i wzięli się do zniszczenia wszystkich kosztownych sprzętów. Ocalałą spod miecza resztę król uprowadził do Babilonu i stali się niewolnikami jego i jego synów aż do nadejścia panowania perskiego. I tak się spełniło słowo Pana wypowiedziane przez usta Jeremiasza: „Dokąd kraj nie wywiąże się ze swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat”.

Aby się spełniło słowo Pana z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, tak iż obwieścił on również na piśmie w całym państwie swoim, co następuje: „Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, w Judzie. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim; a niech idzie!”

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Bóg będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni! Razem też wskrzesił nas i razem posadził na wyżynach niebieskich, w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwa Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie.

Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest to dar Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do Nikodema: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.

Dzisiejsze pierwsze czytanie – z Drugiej Księgi Kronik – jest rzeczywiście kronikarskim zapisem problemów, jakie ze swoim wybranym ludem miał Bóg. To, co dzisiaj usłyszeliśmy, jest tak naprawdę streszczeniem całej długiej historii trudnego zmagania się Boga ze swoim ludem. a właściwie – o swój lud. O wyzwolenie go z mocy złego, o wyzwolenie go od… niego samego! Od tego wszystkiego, co było złe i trudne, od tego ciągłego buntowania się przeciw Bogu.

Już bowiem w pierwszym zdaniu tegoż czytania słyszymy: Wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. To zdanie właściwie wyjaśnia i rozstrzyga wszystko: na dobrą sprawę, Bóg już mógł sobie dać spokój ze swoim narodem i w ogóle się nim nie przejmować, pozostawić go samemu sobie i jego nieprawości.

A jednak – jak słyszymy już w kolejnym zdaniu: Bóg ich ojców, Pan, bez wytchnienia wysyłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. I cóż oni na to? Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na Jego naród do tego stopnia, iż nie było ocalenia. I wtedy nastąpił najazd Chaldejczyków i rozpoczęła się niewola babilońska.

Ale i wtedy Bóg nie opuścił swoich dzieci, bo kiedy nadszedł czas na to stosowny, sam pobudził […] ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, aby ten pozwolił na odbudowanie świątyni. Było to 538 roku przed Chrystusem, kiedy to król perski zezwolił Żydom, uprowadzonym uprzednio do niewoli, na powrót do Judy i odbudowę świątyni, wydając przy tym szereg korzystnych dla nich decyzji, mających ich w tym dziele wesprzeć. A to niewątpliwie było znakiem wielkiej łaskawości Boga, który właśnie do takiej życzliwości pobudził króla perskiego.

To bowiem sam Bóg natchnął króla wrogiego mocarstwa, aby ten poszedł na rękę narodowi, uprowadzonemu wcześniej do niewoli – i pozwolił mu na powrót do stanu sprzed niewoli. To zaś konkretnie oznacza, iż Bóg jeszcze raz dał szansę swoim opornym i zbuntowanym dzieciom, po raz kolejny okazując im miłosierdzie.

I tak, moi Drodzy, można by opisać całą historię narodu wybranego i jego relacji z Bogiem: było to ciągłe buntowanie się i odchodzenie od Boga, i ciągłe interwencje Boga, aby poruszyć ludzkie serca, a jednocześnie – ciągłe dawanie szansy i nadzieja, że jednak się zmienią, że jednak coś zrozumieją… A wszystko to – z wielkiej miłości, która kazała Bogu nieustannie poszukiwać sposobów ratowania zbuntowanych dzieci.

Jezus tak o tym mówi dzisiaj do Nikodema, w Ewangelii: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

Ze strony Boga zatem zostały podjęte wszystkie możliwe kroki, wszelkie możliwe działania, aby pomóc człowiekowi. Jest jednak jeszcze jeden, konieczny warunek, aby to się mogło dokonać: człowiek musi sam sobie chcieć pomóc. Dlatego też Jezus mówi: Kto wierzy w Niego [czyli w Syna Bożego], nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

Zatem, wszystko zależy tak naprawdę od człowieka. Bo Bóg wyszedł z propozycją, z zaproszeniem do zbawienia; Bóg wyciągnął rękę. A człowiek – co z tym zrobi? Jak na to zareaguje?…

Jezus wyjaśnia jeszcze dalej całą sprawę, mówiąc: A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

To właśnie z tych słów Jezusa wyprowadzamy przekonanie, że Sąd Boży będzie polegał właśnie na tym, że dusza ludzka, oświecona blaskiem Bożego światła, w jednym momencie sama rozpozna, jaki jest jej stan, a w związku z tym – jaka jest jej wieczność. Nie trzeba będzie długich dysput, przemów prokuratora i obrońcy, rozbudowanych procedur sądowych i oczekiwania na wyrok – wszystko w jednym momencie będzie jasne i oczywiste!

Ale nawet nie trzeba z tym oczekiwać aż do dnia Sądu. Bo już teraz, w czasie naszej ziemskiej pielgrzymki, życie w bliskości Pana, w jedności z Nim, pozwala nam żyć w prawdzie, gdyż blask, bijący od Jezusa, pomaga nam zobaczyć całe nasze życie, nasze postępowanie – w pełnej prawdzie i odróżnić dobre myśli, słowa i czyny, od tych złych.

I odwrotnie: człowiek, który czyni dobro, chętnie zbliża się do Pana, nie boi się światła, bez obaw wchodzi w zakres jego oddziaływania, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. Bo po prostu nie ma się czego obawiać, niczego nie musi ukrywać.

Co innego człowiek czyniący zło. Taki wręcz ucieka od światła, aby jego niecne zamiary i pokrętne działania nie zostały ujawnione. Jak mówi Jezus, każdy […], kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. I to jest oczywiste. Aż nadto wyraźnie widzimy to w postawie różnych krętaczy i kłamców ze świata polityki: co i raz wychodzą na jaw rozmaite machlojki i przekręty, których się bezczelnie dopuszczali, tłumacząc to – a jakże! – działalnością dla dobra Ojczyzny!

Ale nie musimy szukać aż tak daleko, bo to zawsze rodzi pokusę, aby myśleć, iż nas ta sprawa nie dotyczy i nam takie niebezpieczeństwo nie grozi. Tymczasem, żeby się przekonać, czy tak jest naprawdę – odpowiedzmy sobie teraz szczerze na pytanie, czy wszystkimi naszymi myślami, słowami i czynami moglibyśmy się pochwalić? Czy żadnych z nich nie musimy ze wstydem ukrywać?… Czy ze wszystkimi możemy spojrzeć Jezusowi prosto w oczy, bez zażenowania, bez konieczności tłumaczenia, że czarne to białe, a białe to czarne?…

drugiemu człowiekowi – moglibyśmy spojrzeć w oczy bez obaw i bez spuszczania ze wstydem wzroku?… Czy nasze życie i postępowanie, nasze decyzje i działania, są – jak to się dzisiaj zwykło mówić – transparentne? Czy możemy zawsze i każdemu spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć: „Proszę bardzo, możesz mnie i moją postawę prześwietlać, bo ja nic nie mam do ukrycia?”

Oczywiście, nie mówimy tu o sferze duchowej człowieka, o sferze intymnej, o wewnętrznych przeżyciach, o tych osobistych sekretach, do których każdy człowiek ma prawo, bo każdy idzie swoją własną, indywidualną ścieżką przez życie i dlatego każdy ma swoje osobiste przeżycia, przemyślenia, do których nie musi, a nawet nie powinien innych dopuszczać; które są znane tylko jemu samemu – i Bogu. To o tym akurat nie mówimy.

Mówimy natomiast o sprawach i postawach, ukrywanych wstydliwie, z zażenowaniem, bo sumienie mocno kołacze, że nie była to dobra postawa, że tak nie należało postąpić, tych słów nie należało powiedzieć, w taki to a taki sposób nie powinno się było pomyśleć… To właśnie o tym mówimy.

Moi Drodzy, czy dużo jest w naszym sercu takich – by je tak nazwać – „sfer wyłączonych”; takich, do których nikt inny nie powinien zaglądać, a dobrze byłoby, gdyby i sam Jezus za bardzo się nimi nie interesował? Czy dużo jest w naszym sercu takich ciemnych zakamarków – takich naszych wad i grzeszków, które skwapliwie skrywamy przed światem; takich naszych złych przyzwyczajeń i słabości, z których niespecjalnie chcemy się wyzwolić, bo jest nam z nimi po prostu dobrze?… Ile jest takich wstydliwych, ciemnych sprawek w naszym życiu, w naszej postawie?

Jezus chce wszystko, co w nas, rozjaśnić swoim blaskiem. Ale my musimy się na to zgodzić. Bo tylko w ten sposób może nas zbawić. Święty Paweł, w drugim czytaniu, zaznacza, że «łaską jesteśmy zbawieni». Ale zaraz potem dopowiada i jakby uściśla: Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. Zatem, łaska Boża jest przyczyną naszego zbawienia. Ale tej łaski my po prostu musimy chcieć. Musimy na nią odpowiedzieć naszą wiarą!

Apostoł wyjaśnia jeszcze: A to pochodzi nie od was, lecz jest to dar Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili. Oznacza to, że swoimi uczynkami – sami z siebie – niczego nie osiągniemy, jeżeli zabraknie Bożej łaski. Ale i sama łaska nic nie da, jeżeli zabraknie naszej wiary i dobrych uczynków. O czym zatem mówimy?

ścisłej współpracy każdej i każdego z nas indywidualnie – z Jezusem! Właśnie tej współpracy często brakło w relacjach narodu wybranego z Bogiem, o czym mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Dlatego Jezus, w rozmowie z Nikodemem, mówi: Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Czy zauważamy to ciągle podkreślane: każdy, kto wierzy… A kto nie wierzy – jest potępiony. Tak mówi Jezus.

Nie ksiądz ten, czy tamten, któremu zaraz będzie można zarzucić, że straszy jakimś „piekiełkiem i diabełkiem”, zamiast mówić, że Bóg jest miłosierny, wszystkich kocha i wszystkich „po główce głaszcze”. Owszem, Bóg jest miłosierny i wszystkich kocha! I – jak to sobie nawet dzisiaj wielokrotnie powtarzaliśmy – wszystkim daje szansę. Ale człowiek musi w to uwierzyć – i musi się otworzyć.

W przeciwnym razie – nic z tego! Wszystko na darmo! Wszystko na nic! Cała łaska Boża – zupełnie na nic! Zmarnowana totalnie! Jakby to brutalnie nie brzmiało, tak wygląda sprawa. I to nie Bóg potępia takiego człowieka, ale on sam się potępia, bo w blasku Chrystusowej prawdy wychodzi cała jego bieda. Na Sądzie Bożym on sam ją widzi bardzo wyraźnie. A teraz – albo udaje, że nie widzi, albo na siłę nie chce widzieć.

Dlatego mamy ten Wielki Post, dlatego mamy Mszę Świętą i Komunię Świętą, dlatego mamy rekolekcje i Spowiedź Świętą, dlatego mamy Drogę Krzyżową, dlatego mamy Pismo Święte, dlatego mamy jasne wskazania w Dekalogu – żebyśmy z tych wszystkich darów korzystali! Można powiedzieć: stół mamy zastawiony „na bogato”. Ale jeśli do niego nie zasiądziemy i nie wyciągniemy po coś ręki, to i tak pozostaniemy głodni. I puści. I biedni. Trzeba kroku z naszej strony, jakiegoś konkretnego czynu. Konkretnego i odważnego!

Moi Drodzy, jesteśmy dziś w połowie Wielkiego Postu, tego dobrego, świętego czasu łaski. Żeby więc wszystko nie skończyło się tylko na księżowskim „gadaniu na kazaniu”, a sprowadziło się do konkretu, to odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie: Czym ten Wielki Post – do tego momentu – różni się od poprzednich? Co do dzisiaj udało mi się zmienić w moim postępowaniu – z jakiego złego przyzwyczajenia zrezygnować, nad którym grzechem zapanować? Który ciemny zakamarek serca udało mi się rozświetlić?… Czym mogę się tak konkretnie – w najlepszym tego słowa znaczeniu – pochwalić przed Jezusem, że to, czy tamto, udało mi się w tym Wielkim Poście zrobić?

Ale nie wystarczy – na przykład – powiedzieć, że udało mi się nie zjeść iluś kolacji, czy iluś cukierków. Pytanie: co zmieniło się w mojej postawie przez takie postanowienie? Czy może jestem mniej łakomy, mniej dogadzam swoim różnym zachciankom?… Tu o takie konkrety chodzi – nie o samo niejedzenie tego, czy owego, tylko o to, jaki to ma wpływ na moją postawę? Co zmieniło się w moim traktowaniu Boga, traktowaniu drugiego człowieka, otaczającego świata, a wreszcie – siebie samego?… Co się konkretnie – do dnia dzisiejszego – zmieniło? I w jakim kierunku idzie moja praca?

Jeżeli jeszcze nie idzie w żadnym, to czas najwyższy, żeby ją zacząć. Właśnie od dzisiaj! Jeszcze można ten święty czas dobrze wykorzystać. Jezus daje nam ten czas – i daje łaskę. My musimy dać swoją wiarę i swoją pracę. Tę część całego dzieła, która należy do nas – my sami musimy wykonać. Nikt za nas tego nie zrobi.

Bo nikt nie może za nas tego zrobić. Nawet Jezus…

2 komentarze

    • Coraz ciężej słucha mi się Księdza Glasa. Jakie dobro ma płynąć z tego Jego wiecznego utyskiwania? Czy On naprawdę nie ma innego przekazu – tylko taki?… Smutne. Nasz Profesor teologii moralnej mawiał przed laty: „Nie bądźmy listonoszami diabła!” W sensie, żeby nie zarażać ludzi goryczą, smutkiem… I nie chodzi tu o zakładanie różowych okularów. Trzeba widzieć sprawy takimi, jakimi one naprawdę są. Ale to, od czego Ksiądz Glas się odżegnywał, a więc hasło: „Róbmy swoje! Róbmy, co do nas należy” – ja bym mu jednak zadedykował. Z tego na pewno będzie więcej pożytku, niż z wiecznego biadolenia i wyciągania wszystkich możliwych brudów.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.